Zawsze kochał ją z oddali

Zawsze kochał ją z oddali, obserwując jej ruchy i gesty, słuchając jej głosu i śmiechu. Była dla niego jak gwiazda, piękna i nieosiągalna. Nazywała się Leila i była córką przywódcy Fremenów, Stilgara. On był tylko prostym wojownikiem, o imieniu Jarek. Nie miał nic do zaoferowania jej, prócz swojego serca i wierności.

 

Ale los dał mu szansę, by się jej zbliżyć. Pewnego dnia, gdy wracali z misji, ich ornitopter został zaatakowany przez Harkonnenów i zmuszony do lądowania na pustyni. Byli sami, otoczeni przez piasek i czerwie. Musieli znaleźć schronienie i wodę, zanim zginęliby z pragnienia lub pożarci przez potwory.

 

Jarek zrobił wszystko, co w jego mocy, by chronić Leilę i pomóc jej przetrwać. Zdjął swój płaszcz i zawiązał go na jej głowie, by chronić ją przed słońcem. Znalazł jaskinię, gdzie mogli się schować i odpoczywać. Złapał małego gryzonia, który był ich jedynym pożywieniem. Podzielił się z nią swoją przyprawą, by dać jej siłę i nadzieję.

 

Leila była zaskoczona i wdzięczna za jego troskę i odwagę. Zaczęła dostrzegać w nim nie tylko wojownika, ale też człowieka. Zauważyła jego niebieskie oczy, które błyszczały jak klejnoty. Jego silne ramiona, które ją otulały. Jego ciepłe usta, które ją całowały.

 

Zakochali się w sobie na pustyni, podzieleni między życiem a śmiercią. Nie wiedzieli, czy ktoś ich znajdzie i uratuje. Nie wiedzieli, co czeka ich w przyszłości. Nie obchodziło ich to. Byli szczęśliwi, mając siebie nawzajem.

 

A potem nadeszła burza. Ogromna, niszczycielska, zrywająca piasek i skały. Ich jaskinia nie była bezpieczna. Musieli stawić czoła żywiołowi i spróbować przeżyć. Wyszli na zewnątrz, trzymając się za ręce. Patrzyli na siebie, mówiąc bez słów, że się kochają. I wtedy zobaczyli coś niesamowitego. Na niebie pojawił się wielki ptak, który zniżył się nad nimi. Był to ornitopter, który ich szukał. Na jego boku widniał znak Atrydy. To Paul, kwizac haderach, przyszedł ich uratować.

 

Złapali linę, którą im rzucił, i zostali podniesieni do góry. Wchodząc do kabiny, ujrzeli jego twarz. Był młody, piękny i potężny. Był ich mesjaszem i królem. Leila poczuła, jak jej serce zadrżało. Jarek poczuł, jak jego krew zamarła. Oboje zrozumieli, że ich miłość była skazana na porażkę. Bo Leila była przeznaczona dla Paula. A Jarek był nikim.

 

Paul spojrzał na nich z uśmiechem. Był zadowolony, że udało mu się ich znaleźć i uratować. Znał ich z obozu Fremenów, gdzie przebywał od kilku miesięcy. Wiedział, że są dzielnymi i wiernymi wojownikami. Nie wiedział jednak, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń.

 

- Witajcie, Jarek i Leila. Cieszę się, że żyjecie. Przepraszam, że tak długo was szukałem. Byliście bardzo daleko od naszej bazy. Co się stało? - zapytał Paul.

 

Jarek i Leila spojrzeli na siebie, niepewni, co powiedzieć. Nie chcieli kłamać, ale też nie chcieli zdradzić swojej tajemnicy. W końcu Jarek zebrał się na odwagę i odpowiedział:

 

- Nasz ornitopter został zaatakowany przez Harkonnenów. Musieliśmy awaryjnie lądować na pustyni. Nie mieliśmy kontaktu z nikim. Próbowaliśmy dotrzeć do najbliższego obozu, ale droga była zbyt niebezpieczna. Zostaliśmy tu przez kilka dni, walcząc o przetrwanie.

 

Paul skinął głową z zrozumieniem. Nie podejrzewał niczego niepokojącego. Był zbyt zajęty swoimi sprawami, by zauważyć, co działo się między nimi. Miał na głowie cały Arrakis, który chciał wyzwolić spod jarzma Imperium. Miał też na sercu swoją ukochaną, Chani, która była w ciąży z jego dzieckiem. Nie miał czasu na miłosne intrygi.

 

- Rozumiem. To musiało być straszne. Ale teraz jesteście bezpieczni. Zabiorę was do naszej bazy, gdzie będziecie mogli odpocząć i zregenerować siły. A potem wrócimy do walki. Musimy być gotowi na wielką bitwę, która się zbliża. Nie możemy pozwolić, by Harkonneni i Imperator zniszczyli naszą planetę i nasz lud. Jesteście ze mną?

 

Jarek i Leila kiwnęli głowami, zgadzając się z nim. Nie mieli wyboru. Byli związani z Paulem i jego misją. Byli związani z Arrakis i jego przyprawą. Byli związani z Fremenami i ich wiarą. Nie mogli się wycofać. Nie mogli się poddać. Nie mogli się kochać.

 

- Tak, jesteśmy z tobą, kwizac haderach. Jesteśmy z tobą, Paul. - powiedzieli jednym głosem.

 

Paul uśmiechnął się szeroko i przytulił ich do siebie. Byli dla niego jak rodzina. Nie wiedział, że właśnie zabił ich miłość.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania