Poprzednie częściZWIERZĘTA WOKÓŁ NAS-GILUŚ

ZWIERZĘTA W OKÓŁ NAS-MARGOŚKA-

Po połowie sierpnia wracaliśmy z wakacyjnych wojaży do domu.

Ja po dwóch turnusach obozu harcerskiego a młodsze rodzeństwo z kolonii.

Niedomyci, niedoprani ale zdrowi, opaleni i pełni wrażeń niecierpliwie czekaliśmy na powrót naszych osiedlowych przyjaciół.

W sierpniu nasz kwiatowy ogród wyglądał jak wielki wielobarwny bukiet.

Na klombach pod domem kwitły wielkie dalie różowe i żółte oraz dwukolorowe: biało-fioletowe lub biało-czerwone.

Kwitły liliowce,orliki,maki,nasturcje,irysy .

Malwy i ozdobne słoneczniki obrastały ganek.Zapach kwiatów mieszał się z zapachem świeżo koszonej łączki tuż za płotem..

Trzeba było szybko zebrać pachnące sianko bo zanosiło się na burzę,słychać było jak mruczy gdzieś daleko.

Powrót z wakacji zawierał jeszcze jeden element oprócz zapachu i kolorów,były to odgłosy pracującej starej młockarni usytuowanej

na sąsiedniej działce między stodołami.

Młockarnia huczała,dudniła,stukała. Dźwięk wznosił się i opadał,nad maszyną unosiła się chmura złotego pyłu.Pewnie to plewy.

Ludzie uwijali się bo burza była coraz bliżej.

Było gorąco, parno i duszno,wymieszały się zapachy polnych ziół,kwiatów i młocki -zapach końca lata.

Zagrzmiało,błysnęło i lunęło tak, że w kilkanaście minut droga zamieniła się w rzekę,na podwórku woda do kostek,zalany ganek i co najgorsze pół metra wody w piwnicy. Coś się widocznie przytkało bo woda nie ściekała do kratki szamba,trzeba było poodsuwać skrzynki,wiadra aby dostać się do ewentualnego zatoru.

w pewnej chwili usłyszałam jakieś dziwne dźwięki,szuranie,piski i skrzeczenie.

Po odsunięciu skrzyni zobaczyłam topiącego się ptaka,obydwa skrzydła zwisały bezwładnie ,łepek też spadał na bok.Biedny ptak okazał się sroką .

Standardowo dostałam grubą księgę z atlasem ptaków i mnóstwem informacji o ich potrzebach,sroczka nie jest ziarnojadem nie jest tylko drapieżnikiem jest wszystkojadem Na razie była w tak ciężkim stanie że trzeba ją było karmić pensetą Miała złamane obydwa skrzydła, zerwaną skórę na jednym .Przeżyła,każdego dnia było coraz lepiej nie bała się nas ale najbardziej zżyta była z sucią Ciuńką,spały razem i razem jadły makaron z mięsem i obgryzały kości.Kość była ogromna ,leżała koło posłanka i przy złej pogodzie

lub kiedy zwierzęta zostawały same obrabiały kość,każda ze swojej strony.Kiedy sucia pobiegła gdzieś sama sroka wydzierała się

tak że zbiegali się wszyscy domownicy,to było straszne jakieś upiornie połączenie francuskiego"R"z niemieckimi rozkazami

z wrzasków sroki utworzył się i utrwalił jeden wyraz,było to MARGOŚ.Wystarczyło zawołać i pędziły obie bo wołanie do kuchni oznaczało że będzie jakaś pychotka.Najczęściej jednak sroczka jeździła na grzbiecie suci,obydwie były zadowolone.

skrzydła się zrosły i pozwalały utrzymać równowagę przy np bieganiu za piłką,Margośka zaczęła podfruwać,ten etap trwał długo ale sucia nie mogła nauczyć sroki latać,to był dla niej trudny okres Margosia nadal najchętniej jadła razem z sucią,razem spały i wyprawiały się do lasu.Przyszedł jednak czas kiedy Margosia poleciała powyżej drzew a sucia została na ziemi.Mam nadzieję że tam gdzie poleciała było jej dobrze

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kocwiaczek 23.03.2020
    Ponownie bardzo malownicze i przyjemne w odbiorze opowiadanie. Znowu jednak są problemy z interpunkcją i rozjeżdżaniem się tekstu. Brakuje też dużej litery od akapitu "W pewnej chwili(...)". Poza tym bardzo mi się podobało:)
  • befana_di_campi 23.03.2020
    Za Poprzedniczką :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania