Pokaż listęUkryj listę

Zwierzogród krocząc przez cień(wspulny fanfic) EPIZOD II Między Kłamstwem a prawdą

Ciężkie wilgotne powietrze tak charakterystyczne dla dawno opuszczonych miejsc wypełniało płuca Nicka. Ciężkie krople wody spadały miejscami z instalacji licznych rur tworząc dziesiątki niewielkich kałuż.

Kapiąca woda i jęki osłabionego metalu były jedynymi dźwiękami psującymi idealną ciszę panującą w tym miejscu.

Nick wraz Judy znajdowali się w starej fabryce razem z nimi był tu Jack i dwóch innych policjantów.

Fabryka była oficjalnie od pewnego czasu opuszczona a pleśń, rdza i insekty z całą pewnością uznały ją za swoją domenę.

Wilgoć i zimno sprawiały, że każdy obdarzony naturalnym futrem dziękował opatrzności za tę niewielką łaskę.

W determinacje i poczucie obowiązku, które odczuwało każde z nich wkradał się jednak strach i zwątpienie.

Cała drużyna znalazła się w tym miejscu aby zakończyć działalność gangu narkotykowy, który uczynił sobie z tej budowl jeden z głównych węzłów przerzutowych gdzie towar trafiał do dilerów a następnie wprost na ulice Starej Sahary.

Narkotykówka tropiła tę organizację od miesięcy i akcja interwencyjna która przypadła w udziale zebranym tu funkcjonariuszom miała być przełomem w tej gonitwie.Starając poruszać się jak najciszej kroczyli w mrok oświetlając sobie drogę niewielkimi latarkami, które były jedynym źródłem światła.

Czas rozpoczęcia operacji wypadł na 01.00 więc nie mogli liczyć na żadne naturalne światło.

Kevlar i skóra w którą byli obleczeni co chwilę wydawała nieznaczne odgłosy, które niosły się echem w pustej fabryce, której ściany pokrywały wyblakłe graffiti.

Judy skierowała na chwilkę świtało swej latarki na jedną z ceglanych ścian i zacisnęły zęby.

Stara zakrzepła struga krwi i rozbryzg powyżej niej były jasnym dowodem, że tutejsi “mieszkańcy” nie należeli do uczciwych obywateli.

Shotgun Nicka stuknął o jego kewlarowy napierśnik Lis z niepokojem obserwował lekko ubraną Judy, która twierdziła, że zbyteczne opancerzenie, sprawi, że straci swoje naturalne atuty: Zwinność i szybkość.

Po chwili drużyna usłyszała stłumione głosy.

Dowódca oddziału Jack Savage, ubrany w kamizelkę taktyczną i ciemny uniform wykonał kilka szybkich gestów a cały oddział przyspieszył i odbezpieczył broń.

Głosy przybierały na sile aż znaleźli się, stalowymi wrotami.

Judy przywarła do ściany tuż przy metalowych drzwiach biały wilk obok Nicka zaczął powoli odliczać

Przed wrota wysunął się gigantyczny nosorożec strzelając kręgami szyjnymi kiedy przygotowywał się do wyważenia drzwi swoim wielkim uzbrojonym w pojedynczy róg ciałem

-Trzy

-Dwa

-Jeden

Drzwi ustąpiły pod mocnym uderzeniem Rokiego

-ZPD!!! NA ziemię kurwa!-Zawołał wilk.

Kilka panter i hien patrzyło przez chwilę w szoku na funkcjonariuszy jednak momentalnie sięgnęli po broń a na oczach lisa rozpętało się prawdziwe piekło.

Roki cudem uniknął bezwładnej salwy uskakując w bok, jednak wilk miał mniej szczęścia.

Kula przeszyła jego ramię z okropnym odgłosem rozdzierania i darcia.

Z ręki funkcjonariusza buchnęła krew, zabryzgując futro Nicka.

Lis zaklął po czym przywarł mocniej do ściany.-Dwójka Oberwała! Status, Gerald!?-Wykrzyknął na całe gardło przekrzykując kanonadę pocisków...

-Kurwa mać!-Wilk zachłysnął się powietrzem po czym zaczął dziko warczeć z bólu.

-Mów do mnie Gerald!-Nick potrząsnął wilkiem ignorując ból jaki zapewne mu zadał.

-Kurwa!-W oczach wilka płonęła żądza mordu i wielki ból.-Zajebię Skurywysów! To tylko draśnięcie.-Wykrztusił psowaty, jednak jego ręka zwisała bezwładnie jak u marionetki której przecięto sznurki.

Kiedy minęła pierwsza salwa Jack i Roki wrzucili do wnętrza granaty hukowe i błyskowe. Efekt był piorunujący i natychmiastowy.

Napastnicy stracili rezon a z wnętrza dało się słyszeć okrzyki zaskoczenia i bólu, policjanci natychmiast wykorzystali ten moment do szturmu

Niemal wszyscy podejrzani zostali aresztowani na miejscu

Jednak kilkorgu z gangsterów udało się w porę dojść do siebie.

Ci którzy próbowali walczyć na miejscu zostali szybko zlikwidowani, Nick zacisnął kły patrząc na młodego wywrotowca.

Była to czarna pantera mająca nie więcej niż 17 lat,w młodzieniec sięgał właśnie za pasek gdzie trzymał niewielki pistolet.Lis Nacisnął spust a ołów wgryzł się w plecy pantery.

Bluznęła krew a dzieciak padł z przeszywającym wrzaskiem.

Inny młodzieniec, hiena z tlenowanym futrem chciał rzucić się na lisa.

Błysk płomieni wylotowych i ogłuszająca seria z PM Geralda pozbawiły go znacznej części łba a także i życia.

Zajęci walką i aresztowaniami funkcjonariusze po chwili dostrzegli, że ostatnia czwórka korzystając z zamieszania rzuciła się pędem w głąb pomieszczenia.

Zaparkowany tam został czerwony Lexus, dodatkowo przyozdobiony spoilerem, chromowanymi progami i setkami naklejek.

Po chwili sprintu kryminaliści znaleźli się już tuż przy samochodzie i wszystko wskazywało że uciekną Widząc to Jack zwrócił się do stojącej obok Judy:

-Musimy działać szybko!

-Rozkazy?-Zapytała nieco zdezorientowana Judy.

-Ruszamy za nimi! Teraz albo nigdy! Są bezbronni!-Królik pognał w stronę pozostałych podejrzanych, a za nim pobiegła Judy.

Pierwszy z celów Króliczki skąpo ubrana patera dostała kilka strzałek usypiających w żywotne organy po czym padła na ziemię. Spanikowane dwie hieny zostały również obezwładnione koniakiem z doskoku, jednak nigdzie nie było ostatniej dostrzeżonej uprzednio ostatniej pantery.

Oba króliki zaczęły szukać zbiega po chwili przez jęki rannych przebiły się dwa krzyki pierwszy należał do Nicka

-JUDY UWAŻAJ!!!-Po jego słowach rozległ się kpiący głos drapieżnika.

-Zdychaj Suko!- Wykrzyknął wyskakując zza samochodu napastnik po czym chwycił Judy za uszy i zatopił nóż w jej podbrzuszu. Nick i Jack natychmiast posłali w jego stronę pociski pantera upadła chwilę później .

Judy zalała fala krwii i szarej tkanki kiedy łeb pantery eksplodował a na korpusie powstało kilkanaście drobnych dziurek jej mundur i futro nabrały ciemno czerwonej barwy a pod jej ciałem uformowała się spora plama krwi, która nie cała należała do pantery, króliczka powoli się wykrwawiała.

Nick obudził się zlany potem leżał na swoim łóżku zlany potem koszmar przypomniał mu o potwornym zdarzeniu sprzed kilku miesięcy przez którą omal nie stracił Judy i o arogancji Jacka…

Nie wiedząc co ze sobą zrobić ogarnął się a następnie udał na policyjna strzelnicę musiał jakoś odreagować

 

BANG! BANG! BANG!

Strzały nawet wytłumione przez słuchawki na uszach lisa brzmiały bardzo słodko.

Kolejne pociski uderzały w tarczę odległą o kilkadziesiąt metrów trafiały w sam jej środek.

Skupienie Lisa było niemal absolutne a umiejętności strzeleckie perfekcyjne, przelotnie zastanawiał się skąd wziąć i gdzie wydrukować zdjęcie Agenta Savage aby następnym razem mieć jeszcze lepszy wynik a i z pewnością lepszą motywację.

Po opróżnieniu pierwszego magazynka swej nieco wysłużonej Beretty sięgnął po następny i błyskawicznie je wymienił.

Pusty zasobnik upadł na ziemię aby dotrzymać towarzystwa łuską, których liczba wciąż się zwiększała.

Po wystrzelenia następnych 16 pocisków Nick opuścił i zabezpieczył broń podchodząc do guzika który natychmiast przywołał tarczę.

Z satysfakcją odnotował prawie całkowity brak środka papierowego celu, został on przebity tyle razy, że nieliczne strzępy ukazywały pokaźną dziurę przez którą lis widział ciągnącą się dalej strzelnicę.

Kiedy zmienił po raz kolejny magazynek i schował broń do kabury przeciągnął się z cichym westchnieniem a następnie spojrzał na zegarek.

6.20… Wcześnie, zbyt wcześnie aby zacząć zmianę, której zwykła rutyna opierała się na 7.30.

Jednak Nick nie mógł zmusić się aby pozostać w domu i rozmyślać o Judy i wczorajszych gorzkich chwilach.

Tutaj mógł zapomnieć o tych chodźby na chwilę, bądź nie…-Uświadomił sobie zdejmując stopery.-Przecież właśnie o tym chciał nie pamiętać.

Ciszę przeszyły strzały, również regularne i oddawane w rytm oddechu.

Z ciekawością opuścił swoje stanowisko i wyjrzał kto jeszcze zabawia się na strzelnicy.

Był to nie kto inny jak Jack Savage, który ładował kolejne magazynki w sylwetki psowatych wyrysowanych na tarczach, wydawał się nie zauważyć obecności lisa.

Nick mocniej zacisnął chwyt na rękojeści pistoletu.

Byli tu sami…

Broń w jego dłoni nie była zabawką a chłód metalu tylko o tym przypominał.

Strzelnica co prawda miała kamery lecz czy na którymś stanowisku nie pękł obiektyw i do tej pory go nie wymieniono?

Jak łatwo byłoby pozbyć się wszystkich jego problemów…

Nie! O czym do cholery on myślał!? Przecież nie zastanawiał się poważnie nad zabójstwem…

Prawda…? Przecież nigdy nie strzeliłby nikomu z premedytacją w plecy dla własnej korzyści.

Krew na podłodzę i Judy coraz bledsza i słabsza. Fabryka i chaotyczna jazda do szpitala. Coraz słabszy uścisk łapki jego partnerki… Wina Dowódcy, wina Jacka, wina tego zwierzęcia, które stało przed nim.

Z wielkim wysiłkiem wypuścił broń.

Pistolet uderzył o posadzkę szczękając żałośnie, Nick otrząsnął się i natychmiast go podniósł starając się niezauważenie odejść.

Znienawidzony przez niego królik odwrócił powoli głowę w jego kierunku po jego spojrzenie dało się rozpoznać jedno cały czas wiedział że tu jest po chwili przerwał milczenie cichą wiązanką

-Lis tak głośno dyszy że ustrzelił bym go nawet z opaską na oczach.

-Ciekawe…-Mruknął Nick odwracając się w stronę Jacka.-Sądziłem, że to pluszowe zwierzątko z akcesoriami a to tylko pewien arogancki zając żyjący w swym wspaniałym świecie iluzji. Coś nie tak agencie Puszek?-Zapytał nonszalancko opierając się o ściankę między stanowiskami.

Był tak wściekły, że z trudem znajdował jakiekolwiek słowa prócz “Umrzyj Śmieciu”, miał też cichą nadzieję, że królik się nie odszczeka gdyż każdy moment w jego towarzystwie stanowił ryzyko utraty szczątkowej samokontroli Lisa.

Jack szybkim ruchem chwycił Nicka za kołnierz i zmusił go aby przysunął swój pysk tuż do jego

-Słuchaj śmieciu wiesz ile Judy przez ciebie płakała po tym jak ją nazwałeś?

-Wiesz Jak bardzo poczuła się upokorzona kiedy od tak wyszedłeś do baru myślisz że tego nie widziała ?

-Wiesz Jak się bała kiedy przyszedłeś schlany i zacząłeś się do niej przystawiać ?

-Powiem ci coś kiedy ty piłeś. Ja z nią rozmawiałem i pocieszałem.Kiedy zasnąłeś u niej w domu.

W momencie w którym ta pieprzona królicza mordka znalazła się tak blisko Nick poczuł przemożne pragnienie rozszarpania gardła tego kłamcy.

Nie był na tyle pijany aby nie pamiętać, jak zapada w sen u Judy.

Poza tym obudził się we własnym łóżku i nawet nie odczuwał kaca.

Niby kiedy ta szumowina miała przyjść wczoraj do jego partnerki?

-Kłamiesz szara mędo.-Gładko oznajmił lis.-Zbyt wiele twych słów nie ma sensu. Skąd TY możesz to wiedzieć!?-Nick wyrwał się z uścisku królika dysząc z gniewu.-Zacząłem się przystawiać a Judy miała się mnie bać? Widzę, że bardzo chcesz poznać ból okruszku.-Lis wywarczał ostanie słowa obnażając kły.

Nie panował prawie w ogóle nad sobą, czuł jakby jego ciałem poruszała jakaś mściwa wściekłość pragnąca zabijać i ranić.

Chciał krwi.

-Zadzwoniła do mnie głupi rudzielcu! -Odparł Jack takim tonem jakby udzielał bury butnemu nastolatkowi. Jeśli jednak chcesz to zapytaj ją sam, na pewno ci odpowie.-Rzekł tym razem spokojniejszym tonem

Nick wyprostował się wciskając broń do kabury z obawy przed postrzeleniem swego nemezis.

Na pewno kłamie. Nick był tego całkowcie pewny, pamiętał drogę do domu i spokojny sen.

Co chciał osiągnął wciskając mu kit?

-Uważaj na puszek na tyłku, pręgowany trupie.-Nick odwrócił się aby nie patrzyć więcej na Jacka-Może jeszcze nie teraz lecz jestem pewny, że ktoś Ci go w końcu odstrzeli. Mam nadzieję, że to będę ja…-Dorzucił jadowicie oglądając się przez ramię i wyszczerzając kły w uśmiechu, który zaniepokoił nawet jego.

Skierował swe kroki w stronę wyjścia ze strzelnicy, chcąc poczekać na Judy przy wejściu na komisariat.

To co mówił ten królik nie może być prawdą. To po prostu niemożliwe... czas się dłużył jednak Karotka nie pojawiała się nie pojawiła się nawet kiedy słońce w pełni zawitało na nieboskłonie.

Czas się dłużył a króliczki ani widu ani widu ani słychu

Zaniepokojony Nick sięgnął po telefon i kilkoma ruchami wybrał numer Judy.

Niepokój targał jego wnętrzności jak dzikie zwierzę, nie pozwalając rozluźnić się nawet na moment.Przez większośc sygnałów króliczka nie odbierała, kiedy w końcu podniosła słuchawkę rzekła po prostu:

-Nick daj mi spokój. -Jej głos przypominał lodowe sople, które jakby wbiły się się w serce lisa kiedy usłyszał całą tę rezerwę i dystans

-Nie..-Głos Nicka się załamał.-Proszę nie mów mi, że to prawda, błagam powiedz, że to jakiś żart bądź nieporozumienie.-Wilde ciężko oparł się o najbliższą ścianę prawie upadając.-Nie mów, że to co On mi powiedział to prawda...Przecież to niemożliwe…-Nick był u kresu sił.

-Nie naprawdę musiał przyjechać, pa. -Odparła po czym zakończyła połączenie

zostawiając Wilda samego ze swoimi myślami jak gdyby tego było mało na horyzoncie zaczął majaczyć Bogo.

Lis opuścił rękę prawie wypuszczając z niej telefon.

On znał prawdę, a Judy chciała się po prostu zemścić, nie wierzył, że była w stanie być tak okrutna. I to jeszcze z nim...Może oni naprawdę…

Mechanicznym krokiem zaczął iść w stronę wyjścia pogrążony w bólu.

Dlaczego Judy? Dlaczego mnie karzesz? Dlaczego chcesz aby cierpiał.

Nie to nie jej wina..To wina JACKA!!! TO wina tego skurwysyna, który nigdy nie powinien się urodzić. Na szczęście można było tej pomyłce zaradzić.

Nick sądził, że poznał całe spektrum nienawiści przez ten czas od kiedy dostał Jaka jako członka drużyny.

Jakże był naiwny. Jakże głupi. Lecz teraz wszystko było jasne. A odpowiedź była bardzo prosta.jeśli nie możesz rozwiązać problemu to go usuń.

Węzeł gordyjski nie sposób było rozsupłać, jedynym rozwiązaniem był miecz. On też sięgnie po rozwiązania radykalne. Jeśli stracił Judy to nie miał już nikogo. Nic go nie hamowało.

Wyrzuty sumienia pozostawił za sobą, przed nim majaczyła szczęśliwa przyszłość bądź koniec. Nic go to nie obchodziło…

 

 

Opowiadanie współtworzone z autorem Sein_Dane

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • literatx 11.09.2017
    Czemu tu jest wspulny a tam wspólny?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania