Pokaż listęUkryj listę

Zwierzogród krocząc przez cień (wspólny fanfic) EPIZOD I O jedno słowo za daleko

Nick ciężko dysząc opierał się o zimną ścianę magazynu i czuł jak odpływa z niego życie.

Krew która lała się z jego piersi była tego najlepszym dowodem, niemoc i odrętwienie ogarniały całe jego ciało a ostatnią iskierką świadomości był myśl:

"Jak do tego wszystkiego doszło..."

 

56 godziny wcześniej...

 

W pewnym apartamencie a dokładniej mówiąc w pokoju nr 8 trwała ostra kłótnia.

 

-Jak mogłeś dupku!-Rzuciła wściekła Judy.-Jak mogłeś mnie śledzić i zepsuć mi z nim spotkanie!

Chodziło jej o spotkanie z pierwszym królikiem w siłach specjalnych: Jackiem.

Seans filmowy wykwintna kolacja i wino, które omal nie skończyło się upojnymi chwilami, lecz wszystko się posypało kiedy zaskoczył ich wściekły Nick.

Judy nie była jego żoną, ani nawet dziewczyną więc nie mogła zrozumieć na jakiej podstawie ten cholerny lis popsuł kilka najpiękniejszych godzin jej życia.

Winowajca na ostre słowa swej partnerki podniósł roziskrzone oczy, które wyglądały na nieco nieprzytomne.

-Jak mogłem?-Zapytał z bólem i gniewem w głosie.-Jak ty mogłaś?! Ten pieprzony agencik całkowicie Cię omiotał! Jak możesz nie widzieć co się dzieje Judy! ON chce po prostu Cię wykorzystać!

Nerwy lisa były napięte jak postronki i na koniec swojej tyrady uderzył pięścią w stół aż zadzwoniły szklanki. Rozciął sobie przy tym paskudnie łapę lecz nie zważał na ból w tym momencie liczyła się tylko Judy, która nie chciała niczego zrozumieć.

 

Posterunkowa podskoczyła lekko a jej uszy stanęły na baczność

 

-Nie mów tak Nick.-Odparła siląc się na stanowczy ton głosu.Instynktownie zrobiła jednak krok w tył -Nick ty krwawisz...-Dodała po chwili dostrzegając krew na stoliku.

 

Lis potrząsnął łbem w rezygnacji oszczędnym gestem strząsając krew plamiącą jego futro.

-Jeśli chcesz unikaj rzeczywistości...-Zaczął cicho.-Jeśli chcesz, wmawiaj sobie, że ten frajer Cię kocha.-Jego głos stawał się coraz donośniejszy.-Lecz ja nie będę się przyglądał jak zostajesz wykorzystana a potem wyrzucona jak niepotrzebny śmieć!-Pod koniec Nick na powrót krzyczał.-JA nie chcę się temu przyglądać! I nie mam takiego zamiaru! Obudź się Judy! TO nie książe na białym rumaku lecz zwykły śmieć! Dlaczego nie chcesz zrozumieć! Dlaczego Judy!?

Ostatnie słowa przesycone były bólem i cierpieniem, które tak niecodzienne pojawiały się w głosie ulicznego zawadiaki.

 

-A CO ty o nim wiesz głupi lisie?! -Rzuciła wściekła Judy do Nicka odkąd tu trafił zachowujesz się w stosunku do niego jak palant! Nie możesz zauważyć ile nam w ciągu tych 6 miesięcy pomógł ?! Ile razy ryzykował dla nas życie?-Króliczka przerwała aby zaczerpnąć głęboki oddech i kontynuować spokojniejszym tonem-Powiem ci coś Nick ty też nie jesteś rycerzem na białym koniu więc miej chociaż trochę przyzwoitości i to uszanuj.

Nick nie mógł uwierzyć w to co słyszy.

Wiedział, że ma swoje wady...Ale do jasnej cholery, starał się.

Starał się jak dla nikogo innego w tym skorumpowanym i brudnym mieście.

Wiedział jak to jest żyć na ulicach Zwierzogrodu i jak sobie radzić wykorzystując innych wyzbycie się tych umiejętności dla kogoś godziło prosto w jego naturę.

A teraz po tych wszystkich wyrzeczeniach i wszystkich staraniach usłyszał, że jest gorszy od pieprzonego elegancika z centrali, który owinął sobie naiwną Judy wokół pazurka?

W jedny momencie opuściły go wszystkie siły, zniknął gniew i obawy o Judy.

Pozostała pustka...

-Tego chcesz?-Zapytał Nick zmienionym głosem. W ciszy która zapadła słychać było tylko skapywanie krwi na podłogę.-Chcesz spróbować wszystkiego? Świetnie... W końcu to Zwierzogród i możesz jak każdy królik puścić się z kim chcesz.-Jad w głosie lisa był przytłaczający. Jad i pogarda...

To i kpiący wyraz na pysku lisa sprawiły, że prawie w ogóle nie przypominał samego siebie.

Mimo, że o tym wiedział nic nie mógł na to poradzić. Żal i poczucie odrzucenia całkiem go zdominowały.

 

-Nick ja przepras... zaczęła powoli długo ucha jednak jej słowa zatrzymały się nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.. Słowa lisa przez chwilę do niej docierały jej twarz z początku przybrała wyraz niedowierzania, żalu, a na koniec całkowitego rozbicia

 

-Wyjdź!-Rzuciła łamiącym się głosem -Wyjdź stąd!-Po jej policzkach ciekły łzy

-Jasne...Jeszcze wejdę w drogę Twojemu kochasiowi...-Mruknął Nick wstając i ruszając w kierunku drzwi.Jakaś jego część chciała się zatrzymać błagać na kolanach o wybaczenie. Wiedział o tym już teraz, że słowa które tutaj padły nie powinny paść nigdy. Lecz strzępy dumy które mu pozostały nie pozwalały mu na to.

Wyszedł z pokoju nie oglądając się za siebie choć wymagało to całych jego pokładów siły woli.

Krople krwi znaczyły jego szlak.

A on sam wyglądał jakby przeżywał wewnętrzną kaźń.

Zamknął drzwi z satysfakcjującym trzaskiem. Jednak sprawiło to, że poczuł się jeszcze gorzej.

Zatrzymał się na korytarzu na kilka sekund lecz uznał, że to zbyt bolesne. Ruszył więc do baru, tam nie będzie nikogo na kim mu zależało. Nikogo aby obserwować jego smutek i powolny upadek.

 

Judy stała przez chwilę w milczeniu potem jednak rozpłakała się na dobre.

Łzy leciały z jej oczu mocnym i jednolitym strumieniem a szloch słychać było nawet na korytarzu, odbijał się od jego ścian niczym widmo które postanowiło nękać Nicolasa krocząc za nim krok w krok. Sama Judy skuliła się w kącie pokoju próbując jakoś się uspokoić, słowa Nicka zabolały ją bardziej niż cios nożem

Płacz Judy był ostatnim czego mogło brakować w tym momencie Nickowi.

Z wielkim trudem stawiał kolejne kroki aby w końcu wydostać się z tego przeklętego budynku.

Kiedy znalazł się na ruchliwej ulicy odetchnął nieco swobodniej.

-Przepraszam...-Szepnął spoglądając na okno mieszkanka jego najlepszej przyjaciółki.

"Jego byłej najlepszej przyjaciółki" poprawił się w myślach. Był pewny, że jego czyny nie pozostaną bez konsekwencji.

Smętne myśli towarzyszyły mu aż do baru "Foxhole" nazwa ta nigdy nie była bardziej adekwatna niż dzisiaj. Chciał się ukryć, przed światem najlepiej w objęciach alkoholu i nieświadomości.

Wszedł do środka niewielkiego budynku wybudowanego z czerwonej cegły o przysłoniętych wąskich oknach. Szyld nad wejściem przedstawiał na wpół ukryty pysk psa w hełmie wojskowy na łbie. Kantyna cieszyła się wątpliwą reputacją lecz to nie przeszkadzało Nicowi ani trochę. Zadymione wnętrze było nieco klaustrofobiczne a smród potu i taniego bimbru wylewał się z nory absolutnie nie zachęcając do odwiedzin.

Mimo to większość stolików było zajętych przez głośne i irytujące zwierzakami wszelkiego gatunku i maści.

Lis obojętnie udał się w stronę baru aż dotarł do wysokiego stołka na który wspiął się i wyłuskał z portfela 20 zoo-erurowy banknot kładąc go na barze.

Pies obsługujący bar był podobny do tego z szyldu...To było co najmniej dziwne lecz nie wystarczyło to aby wybudzić Nicka z apatii.

-Czysta....-Rzucił oczekując na alkohol.

Po chwili barman postawił przed nim kieliszek.

Lis wychylił go szybkim ruchem

 

Pierwszy łyk wódki spłynął po jego gardle niczym struga ognia.

jednak ciepło które następnie odczuł w żołądku od razu przypomniały mu o jednym z najpiękniejszych dni w jego życiu.

Było to krótko po jego pierwszych dniach w służbie policji zwierzogrodu a Judy wciąż uśmiechała się promiennie gdy tylko ich spojrzenia się spotykały.

Ten piękny, pełen ciepła uśmiech...W tych czasach był on tylko dla niego.

Wybrali się wtedy po godzinach pracy poza miasto.

Judy kierowała lecz dzięki jego zawiłym instrukcją udało się mu całkowicie skonfundować króliczkę i sprawić, że późno w nocy zatrzymali się na skraju jakiegoś nienazwanego lasu tylko we dwoje.

Obserwowali godzinami rozgwieżdżone niebo i wymieniali się żartami i docinkami.

Ten czas spędzony wraz z jego przyjaciółką był dla Nicolasa czymś więcej niż się początkowo spodziewał.

Wtedy a może jeszcze wcześniej zaczął postrzegać Judy jako niezwykle istotną część swojego życia, z dnia na dzień coraz bardziej zależało mu na choćby krótkiej rozmowie.

Wyjściu na kawę, spacerze po parku. Małe rzeczy pozornie nieistotne, były dla niego bezcenne.

Nie żałował ani chwili, nigdy...

 

Nick pochłonął kolejny kieliszek alkoholu w jego głowie zaczęły świtać wspomnienia kiedy po raz pierwszy zaprosił do siebie Judy i porządnie u siebie posprzątał zasiedli na starej kanapie i przez całą noc wtuleni w siebie pod jednym kocem oglądali filmy zajadając się pizzą.Najlepiej zapamiętał jak dał Judy wypłakiwać się w swoje ramię kiedy książę poświęcił życie aby uwolnić swą ukochaną z wieży.

Były to łzy wzruszenia pięknym filmem, Jednak teraz Judy płakała przez niego, ta myśl sprawiła że wypił kolejny kieliszek.}

 

Kiedy alkohol znów popłyną wartkim strumieniem w jego gardło Nick przypomniał sobie, jak niegdyś wraz z Judy i kilkoma znajomymi z pracy wyszli na drinka późnym wieczorem.

Impreza trwała w najlepszę a policjanci zaczęli zachowywać się co najmniej nieprofesjonalnie.

Głośne śpiewy, pojedynki na kije bilardowe i bezwstydne zaloty do każdych napotkanych nieznajomych były tylko początkiem.

Tego dnia po raz pierwszy Lis widział jak Judy pije, co więcej jak Judy się upija.

Jej zwykła i tak ponadprzeciętna energia uległa zwielokrotnieniu i przypominała szarawy tajfun.

Najwięcej mówiła, najwięcej śpiewała i najlepiej się bawiła. Na koniec imprezy zasnęła z głowa opartą o kontuar baru. Przy akompaniamencie gwizdów i niewybrednych komentarzy kolegów. Nick zaniósł ją do jej mieszkanka i złożył do łóżka.

Przez całą drogę nawet się nie poruszyłą chrapiąc głośno. Kiedy już otulił ją kocem długo nie mógł zmusić się do wyjścia, patrząc na śpiącą przyjaciółkę....Nie, na kogoś więcej...

Czy to wszystko skończy się od tak?

Jego rozmyślania przerwał czyjś irytujący lecz znajomy głos.

 

-Nick stary słyszysz mnie?-Zawołał ktoś z boku wyrywając Lisa z konsternacji, był to Finck wpatrywał się on pytająco w lisa.

 

-Co się stało stary?-Fenek przekrzywił łeb w konsternacji.-Wyglądasz tragicznie...Zresztą wiem co ci pomoże! Dwie szkockie!-Zawołał do barmana. Kiedy napój znalazł w szklankach fenek zapłacił i zwrócił się na powrót do lisa.

-No to co się stało?

Nick rzucił krótkie spojrzenia na starego przyjaciela i przeklął w myślach swoje szczęście.

Chciał spokojnie zalać się w trupa a potem dowlec do domu w błogiej nieświadomości, a skończy żaląc się Finnicowi, który zapewne -całkiem należnie- Skopie mu dupę.

-Wyobraź sobie mieć najgorszy dzień w życiu dorzucić do tego dziewczynę na której Ci zależy, następnie przypomnij sobie, że powiedziałeś jej w twarz aby puściła się z innym i wyjdź słysząc jej płacz...Taaaaa...Jeśli jesteś w stanie to sobie wyobrazić to masz niezły obraz sytuacji.-Mruknął Lis wypijając połowę whisky jednym haustem.

 

-O kurwa! Pierdolona twoja mać!-Rzucił wiązankę Finck-Nikolas jesteś.....

 

Przez chwilę szukał odpowiedniego słowa - Eeechh... Poszło o Jacka tak ?- Zapytał po chwili.

 

Gdyby spojrzenie mogło zabijać rozmówcę Nicka przymierzano by już do trumny.

-Taaaa...Można przyjąć ten scenariusz za fakt.-Lis ukrył pysk w łapach rozmasowując skronie.-Nie rozumiem tego stary...Jak ona może być tak naiwna?-Zapytał z rozpaczą w głosie.-I dlaczego aż tak mnie to boli...-Dodał o wiele ciszej.

Lis pustynny upił łyk alkoholu po czym odparł ze spokojem

 

-Wiesz mamy końcówkę lata a Judy jest królikiem może jej lekko odwalać za dwa miesiące wszystko się ułoży i oboje wrócą do normalności. Boli cię bo ci na niej zależy Nick no i jeszcze dlatego że zjebałeś

-Wiem, wiem...-Odparł Nick kończąc pierwszą porcję whisky na ten wieczór. Miał jednak szczerą nadzieję, że nie ostatnią.

-Królikiem.-Dodał jakby zastanawiając się nad tym słowem.-To, że jest królikiem daje jej pozwolenie na puszczanie się z pierwszym lepszych?!-Wywarczał lis z nagłą agresją.}

 

-Uspokój się stary.-Odparł Finck kończąc trunek Odpowiedz mi wszystko od początku dlaczego w ogóle się pokłóciliście i co konkretnie powiedziałeś?}

Nick jęknął cicho zdając sobie sprawę, jak cała sytuacja będzie wyglądać w oczach postronnych.

-Dobra...Zacznijmy od tego, że nie będziesz oceniał moich działań aż usłyszysz wszystko.-Zastrzegł sobie drapieżnik. Po czym wziął głęboki oddech.

-Całkiem przypadkiem usłyszałem jak ten pręgowany frajer zaprasza Judy do Kina a następnie proponuję kolację.-Zaczął nieco niepewnie.-Zupełnie przypadkiem też poszedłem do kina...A traf chciał, że na ten sam film i niechcący ich dojrzałem...-Nick doskonale wiedział jak bardzo kuleje jego wymówka prostego śledzenia jego partnerki.-Potem dostrzegłem kilka niepokojących sygnałów ze strony tego....Królika.-Lis wręcz wypluł to słowo.-Mam na myśli inspektora debila, więc poszedłem za nimi do restauracji. Tam przypadkiem nieco usłyszałem z ich rozmowy i ten pieprzony agent chciał zaprosić Judy do hotelu aby "Nie wracała po nocy do domu". Jebany dżentelmen.-Parsknął po czym kontynuował.-No i kiedy już zorientowałem się, że Panna Hops nie ma nic przeciwko zostać wydymana na pierwszej randce, jasny szlag mnie trafił i...Wpadłem na nich, może coś wspomniałem, że Judy zabiorę do domu i coś o tym, że Jack jest fiutem...No dobra rzuciłem mu to w ten jego durny pręgowany pysk...Ale cholera mu się należało. i tak dobrze, że mu nie przywaliłem...-Zakończył Lis zaciskając łapę w pięść krusząc świeży strup.

Przypatrzył się na powrót cieknącej krwi z fascynacją.

 

-Hmmm...-Przytaknął kumpel Nicka kiedy ten wpatrywał się w krwawiącą ranę

 

-To wszystko? Zapytał po chwili

-Mniej więcej...-Westchnął Nick oblizując krew.-Tylko, że potem rzeczywiście odprowadziłem Judy i kiedy weszliśmy do niej do apartamentu.-Lis zawahał się.-Trochę mi wygarnęła i ja też powiedziałem kilka słów. Niezbyt trafnych... Może nawet krzywdzących. W sumie to na koniec powiedziałem, że może się puszczać z kim chcę jak każdy z jej gatunku.-Zakończył posterunkowy Wilde uderzając łbem o kontuar.-Finnick zastrzel mnie bo nie mam sił wyciągnąć broni.-Jęknął cicho.

Finck z początku nie powiedział nic jednym haustem opróżnił swoją szklankę po czym zwrócił się do lisa jego głos miał twardość i zimno stali

 

-Nick co ty zrobiłeś debilu?! Po czym spoliczkował posterunkowego.Do kogo zwróci się teraz aby się wypłakać-Podpowiem ci jest jej gatunku i pracuje z tobą.CO TY KURWA ROBISZ W BARZE?! Masz do niej iść i ją przeprosić następnie pocieszyć zanim zrobi to ten pręgowany pustak.

 

-Coo?-Mruknął skonfundowany lis. Dopiero po chwili w jego oczach można było dostrzec błysk zrozumienia.

-Kurwa...Kurwa...Kurwa!!!-Klnął bezpardonowo uświadamiając sobie powagę sytuacji. Chciał biec do Karotki i za wszystko ją przeprosić, paść przed nią na kolana i błagać o wybaczenie.

Chciał ale...Czy da radę? Płacz króliczki na której tak mu zależało wciąż pobrzmiewał w jego uszach.

-Kurwa!-Wydarł się tylko po czym rzucił biegiem w stronę apartamentu Judy.

Cała przemowa która zaczęła formować się w jego myślach roztrzaskała się na tysiąc kawałków kiedy tylko zaczerpnął zimnego powietrza.

Było już późno i tylko mdłe światło latarń oświetlały jego maraton i tylko nieliczni byli świadkami jak pewien nieuważny lis prawie wpadł pod samochód.

Nick się jednak tym nie przejmował i nie zwalniał dopóki nie stanął przed drzwiami jego partnerki.

Uniósł łapę i...Zawahał się. Co jeśli mu nie wybaczy?

Co jeśli go znów wyrzuci lub co gorsza, nawet nie wysłucha.

Wilde jednak tylko zacisnął kły i zapukał do drzwi apartamentu numer 8.

 

Z początku odpowiedziała mu cisza jednak po chwili rozległ się cichy głos Judy

 

-Kto tam?

 

-Największy dupek w Zwierzogrodzie, który nie potrafi wyrażać swoich uczuć i rani swoich najbliższych przyjaciół wygadujący bzdury, któremu ledwo starczyło odwagi aby tu przyjść i obawia się, że jeśli pewien wyjątkowy królik mu nie otworzy chyba palnie sobie w łeb z żalu.-Wręcz wyrecytował Nick błagając w myślach aby szczypta humoru i spora doza samokrytyki pozwoliła mu nieco przebłagać Judy.

 

-Po co tu przylazłeś?Zapytała gorzkim tonem -Jest to dla ciebie śmieszne?- Dodała po chwili

-Ani trochę Judy.-Rzekł zrezygnowany po czym ciężko oparł się o drzwi. Więc jednak to prawda, niektórych słów nie da się cofnąć.-Wiem, że jestem palantem ale...Przepraszam Judy..Ja po prostu....Przepraszam.-Jak to możliwe? Pytał siebie Nick, jestem w stanie przegadać każdego w tym cholernym mieście i nakłonić go do oddania mi ostatniej koszuli, a rozmawiając teraz nie wiem nawet co do cholery powiedzieć.

 

-Możesz wejść. Usłyszał cichy głos kiedy otworzył drzwi zastał pokój Judy w stanie niemal identycznym kiedy wyszedł ślad zaschnientej krwi zdobił podłogę ciemno czerwonym i jednolitym strumieniem Judy siedział w rogu pokoju podparta o łóżko jej policzki nadal były mokre a oczy zaczerwienione

Nick poczuł, że coś w nim pęka kiedy ujrzał cały smutek na twarzy tak bliskiej dla niego osoby.

Chciał błagać o wybaczenie lecz wiedział, że go nie otrzyma ot tak...

Jego słowa były zbyt gorzkie a prócz tego było w nich zbyt wiele prawdy.

Pomimo tego, że czuł się jak wykolejony pociąg wciąż wierzył w to, że Judy da się wykorzystać każdemu kto okaże jej trochę ciepła.

Już taka była...Najlepszym przykładem był on sam, kiedy otworzył się choć trochę przed młodą policjantką ona zaakceptowała go bez słowa.

Była wyjątkowa, lecz wyjątkowe rzeczy najłatwiej popsuć.

Nic na razie nie mówiąc usiadł na dywanie i wbił swój wzrok w twarz swojej partnerki.

-Judy...Przepraszam.-Rzekł całkowicie spokojnie ważąc każde słowo.-Nigdy nie powinienem wypowiadać któregokolwiek ze słów, które tu padły. Nie mam prawa prosić o twoje wybaczenie lecz mimo to o nie błagam.

Lis opuścił swój pysk na pierś uginając kark przed króliczką.

-Wszystko co zrobiłem...Wszystko co powiedziałem...-Wilde plątał się we własnych słowach -Kierowała mną troska i ...zazdrość.-Dodał ciszej.-Naprawdę przepraszam...

Nick wiedział, że nic co powie nie pomoże mu w żaden sposób, postanowił więc zaufać przyjaźni pomiędzy nim a Judy. Może to wystarczy. Miał taką nadzieję, lecz miał też ohydne przeczucie, że był głupcem choćby tak myśląc.

 

-Nick wiem że żałujesz ale... to naprawdę zabolało jednak to miło z twojej strony że wróciłeś.

 

Spojrzała lisowi w oczy -Ja też chciałabym cię przeprosić Nick. Rozejrzała się po pokoju jej wzrok spoczął dopiero na szmatce leżącej koło zlewu

 

-Trzeba będzie tu posprzątać. Mruknęła do siebie wstając.

Głośne westchnienie ulgi które rozległo się w pokoju przypominało nieco sapnięcie kowalskiego miecha.

Nick miał wrażenie, że zapomniał przez chwilę jak się oddycha.

Na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech lecz natychmiast przybrał poważniejszą formę ekspresji.

-Siedź spokojnie Judy...-Mruknął odbierając jej łagodnie szmatkę.-To krew głupiego lisa i ten głupi lis ma zamiar ją posprzątać.

Rzucił się na kolana szczęśliwy, że może w ogóle w jakikolwiek sposób odpokutować swój błąd.

Wybaczenie, może nie całkowite lecz jakiekolwiek było dla niego niczym powietrze.

Czuł, że bez niego nie byłby w stanie żyć.

A nienawiść Hopps wobec niego byłaby najgorszą katuszą.

 

-Dziękuję odpowiedział cicho Judy kiedy Nick zabierał się zabierał się za zmywanie swojej krwi z podłogi przez dłuższy czas wpatrywała się w podłogę nadal skonfundowana kłótniom w gruncie rzeczy Nick nadal wiele dla niej znaczył

 

-Nick...Dlaczego uważasz że popełniam błąd zadając się z Jackiem?-Zapytała

 

Pytanie którego nie powinnaś zadawać kiedy znajduje się w obecnym stanie emocjonalnym...

Dobrze, że Lis panował nad sobą dostatecznie aby nie powiedzieć tego na głos.

-To trudne pytanie Karo...Judy.-Nick ugryzł się w język aby nie pozwolić sobie na zbyt dużo, zbyt wcześnie.-Nie znam tego...Agenta zbyt dobrze, lecz za każdym razem kiedy on na Ciebie patrzy...To spojrzenie kolekcjonera, zdobywcy. Faceta, który bierze co chce a potem to odrzuca...Sama na to spójrz, tak obiektywie. Chciał żebyś spędziła z nim noc na pierwszej randce...-Głos lisa był spokojny choć w środku znów czuł jak budzi się w nim gniew.

Błagał w myślach aby Judy dostrzegła to co on widzi. Judy wbiła wzrok w ziemię

 

- Nick rozumiem twoje obawy ale... To nie jest tak że idę do łóżka z pierwszym lepszym gachem znamy się z Jackiem już dobre pół roku, A jeśli mam być szczera spędziliśmy już razem sporo czasu.

Dlaczego to psujesz? Dlaczego mi to mówisz...?

Dlaczego jesteś w tym właśnie momencie szczera?

 

.Wilde przerwał zmywanie krwi i zastygł w bezruchu.

Dlaczego? Dlaczego jesteś z tym...Ścierwem które miało wszystko podane na tacy? Dlaczego on? Gdyby tylko...Miałbym odwagę aby spróbować wcześniej. Gdybym miał więcej czasu...Gdyby jego tu nie było...

Zimny gniew rozgorzał w sercu na powrót złamanego lisa.

Czuł się...Dziwnie chciał krzyczeć i miotać się we wściekłości lecz coś ukierunkowało jego gniew ogniskującego na Jacku Savage.

Wiedział co czuł już drapieżniki podczas swego szału. Coś podobnego do jego osobistych odczuć w tej chwili. Chęć rozrywania i kaleczenia. Chęć wymazania Jacka zarówno z życia Judy jak i jego.

Chęć polowania... Chęć zabijania..

Wewnętrza walka pierotnego instynku z okruchami samodyscypliny walczyły o lepszę nie pozwalając Nickowi na choćby machnięcie ogonem.

Trwał nachylony nad podłogą ignorując otoczenie wokół niego.

Nie mógł stać się potworem.

Judy spojrzała na Nicka przenikliwym wzrokiem, przez chwilę chciała zadać mu pytanie jednak po chwili zrezygnowała

-Przepraszam lecz chciałbym zmienić temat.-Wykrztusił z trudem Nick po chwili stagnacji. -Nadal niepewny swego prawdziwego ja wstał z kolan i usiłował się wyprostować lecz zatoczył się gwałtownie łapiąc równowagę dopiero po złapaniu się blatu stołu i oparcia się o niego całym ciężarem.-Może na przykład opowiesz mi coś ciekawego?-Zaproponował z bladym uśmiechem.

Nie czuł się zbyt dobrze. Delikatnie dygotał jak w gorączce mimo, że jedyne ciepło buchało z jego wnętrza. Ten potężny gniew...

Nie był czymś co doświadczył kiedykolwiek.

Nawet dręczony jako szczeniak. To pierwszy raz kiedy czuł się tak... Dziko lecz zarazem niepewnie.

 

Króliczka spojrzała na lisa swoimi fioletowymi oczami po czym odparła

 

-Natknęłam się kiedyś na lisa prowadzącego działalność gospodarczą który nie odprowadza do skarbu państwa ani zoocenta z początku się nie lubiliśmy ale w końcu staliśmy się przyjaciółmi a kiedy go skrzywdziłam on do mnie wrócił

-Hej to niesprawiedliwe Karotko...-Uśmiech Nicka przybrał nieco na sile.-To miała być Twoja historia nie Nasza.-Zachichotał lekko.-Ach...Szczęśliwe czasy łajdactwa i występku i patrz co ze mną zrobiłaś.-Szerokim gestem wskazał na siebie.-Policjant...Ja...Przecież to prawie niemożliwe, naprawdę jesteś wyjątkowa.-Dodał Lis zbliżając się nieco do Judy.

 

-Chciałeś abym opowiedziała ci coś ciekawego. Odparła lekko Judy.Do twarzy ci w mudurze

 

na jej twarzy zagościł lekki uśmiech

Nick westchnął przeciągle.-I tak dobrze wiecie posterunkowa Hopps, że to wy najlepiej prezentujecie się w mundurze.-Zmiana tematu dobrze wpłynęła na jego samopoczucie a przynajmniej odciągnęła go od tego mroku, który toczył jego duszę niczym trucizna.

Nick miał nadzieję, że o nim zapomni...Te myśli mogły go wprowadzić na drogę, z której nie ma powrotu...

 

Wystąpili Ja oraz Sain_Dane

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania