Poprzednie częściŻycie wśród bydła Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Życie wśród bydła Rozdział 1 U stóp potępionej jabłoni

22 maja 1978

 

To był moment kiedy zaczęłam przyzwyczajać się do nowego życia, jak i przechodzić przez uroki dojrzewania mieszankę buntu ciekawości i całkowicie nowych emocji nie ukrywam i pewnie nigdy nie będę tego robić, że byłam kłopotliwym dzieckiem, chodź naturalnie pomijam czasy w których to się działo w rozmowach z ludźmi ale to aż nazbyt oczywiste ale wracając do tematu żal po śmierci rodziców mocno mnie zmienił nie ukrywam że paroma moimi wybrykami musiałam mu sprawić dużo przykrości np jak pobiłam się ze swoją koleżanką (co normalnie nie zwróciłoby niczyjej uwagi gdyby nie fakt z jakiej rodziny pochodziła moja osoba ) dawał pretekst do podważenia moich dalszych szans na edukację w tej szkole kolejne zmartwienie do kolekcji.

dawało nauczycielom świetny pretekst aby podważyć moją dalszą edukację w tej szkole wuj pomagał mi jak umiał nie tylko ratowaniem z kłopotów ale i uczeniem jak ich unikać. Do dziś pamiętam jego słowa kiedy przykładał mi lód do policzka

 

-Gniew może wznieść nas na wyżyny sztuki walki pasji i ale nie kontrolowany zaślepia umysł i sumienie, trzymaj go na smyczy i spuszczaj tylko w celach których nie będziesz żałować- to były dość enigmatyczne słowa, nie chodzi o samą treść ale o układ i sposób mówienia jakby coś było w tym coś ukrytego. Od tego dnia regularnie w środę trenowaliśmy panowanie nad gniewem a czasem udawaliśmy się na wieś aby ubić kurę na rosół a mnie cały czas prześladowała myśl jakby to wszystko miało jakiś ukryty cel.

 

Teraz

 

Cholerne szczęście że ten konkretny autobus mijał przystanek ,,na żądanie’’ a kierowca należał do tych uprzejmych, albo to diabeł dba o podopiecznych. Nie znałam tej ulicy jednak surowy styl blokowiska był mi bardzo znajomy kiedyś bałam się tego miejsca po zachodzie słońca, Wtedy każda nieznana sylwetka w mroku wydawała się bardziej drapieżna i wroga, teraz takie miejsca są terenem łowieckim zarówno mnie jak i reszty mojego rodzaju, szłam powoli przed siebie starając się nie forsować obolałego ciała może znajdę jakiegoś bezpańskiego kota albo psa nie byłam już dawno wegetarianką jednak głód zaczynał przeważać nad dumą i samokontrolą. Na chwilę zatrzymałam się aby dokładniej się zbadać teren po chwili wyczułam znajomy zapach ostre przyprawy,mięso,pieczywo jednak na tyle delikatny że nie spowodował torsi , wszystko w przedniej jakości ta to była budka ,,Pod nocnym markiem’’ przednia budka która pojawiła się dwa miesiące temu jednak zyskała moją sympatię szkoda że za rok-dwa może więcej nie będę mogła się tam stołować,w końcu mimo że wbrew obiegowej opinii zmieniam się nieco z wiekiem to są to drobnostki i to takie które występują w ciągu wielu lat,znacznie dłużej niż w przypadku ludzi w tej kwestii młody wiek narodzin był piętą achillesową ciała młodych ludzi zmieniały się szybko a nie tylko odrobinę co parę lat. Potrząsnęłam głową wyrywając się z niepotrzebnych rozmyślań to na razie nie było istotne a fakt że nawet po śmierci chodzę z głową w chmurach nie był raczej powodem do dumy,Dopiero teraz doszło do mnie że nadal słyszę kroki mimo że stoję powoli odwróciłam głowę w stronę tego dźwięku. Trzech młodziaków łysych i ubranych w ,,patriotyczne bluzy z chin’’ szło w moim kierunku czemu mnie to nie dziwi ? Przez moment zastanawiałam się co mogą mieć przy sobie srebrna broń ? Na pewno nie, Ogień ? Raczej też nie? Pewnie najwyżej nóż dwa w dodatku nie spodziewali się pewnie dużego oporu. To wszystko złożyło się na że nie obawiałam się napaści. Mogłam więc ze spokojem wrócić do dalszej wędrówki. Rozlew krwi powinien być minimalny makabryczna śmierć przyciąga wzrok naszych ofiar a ten niesie zbyt duże ryzyko że zaczną oni rozumieć.

 

-Hej ruda !- Głos pierwszego z łysoli zabrzmiał w nocnej ciszy jak wystrzał z armaty.

-Dobry wieczór…- odpowiedziałam lekko drżącym głosem tak jak powinna to zrobić ,,bezbronna dziewczyna’’ na widok kilku rosłych gości. Po Kryjomu jednak układałam w głowie jak posprzątać ciała..

 

-Przepraszam potrzebuje pani podwózki ?- Trzeci głos przerwał moje rozmyślania parę kroków ode mnie stał zaparkowany czarny samochód chyba BMW…udało mi się dostrzec jego kierowcę dobrze zbudowany czterdziestolatek w garniturze. Jego wzrok był zimny oraz zdecydowany. Dresy na widok tego gościa stracili pewność siebie po czym udali się w swoją stronę.

-Tak przyda się.- Rzuciłam szybko czując że uniknę w ten sposób zbędnych problemów. Nieznajomy otworzył mi drzwi pasażera po czym pozwolił mi usiąść obok siebie. Przez moment patrzyłam się z fascynacją na tapicerkę samochodu tyle się zmieniło odkąd mur Berliński upadł…

 

10 grudnia 1978

 

Wiek dojrzewania to dziwaczny okres człowiek odkrywa nowe emocje. Jednak czy każda czternastolatka może się pochwalić obudzeniem w piwnicy stylizowanej na XVII salon w czternaste urodziny. Śmiem twierdzić że nie.

 

-Obudziłaś się Marto..- Głos mojego wujka był w tej sytuacji w równym stopniu Absurdalny jak i przerażający.Przez moment zastanawiałam się czy przypadkiem nie jestem na jakieś imprezie po opróżnieniu trzeciej butelki w kałuży własnych wymiocin czy może po prostu śnię sobie spokojnie w łóżku. Wujek widząc moje zmieszanie zaczął mówić jako pierwszy

-Marto spokojnie nie zrobię ci krzywdy… jednak moja rodzina naciska abym wyjawił ci prawdę albo w inny sposób rozwiązał pewien problem. Nie nie chodzi o twoje zachowanie raczej o dużo bardziej złożony problem- Ze względu na emocje jakie odczuwałam kiedy mój wujek ze stoickim spokojem wypowiadał te słowa najbardziej inteligentne słowa jakie z siebie wydusiłam brzmiały

-Ta a tak?- Głos mojego wuja cały czas utrzymywał ten sam spokojny ton.

-Spokojnie córko weź kilka głębokich wdechów bo zamierzam zburzyć twój obraz racjonalnego świata. Prawda jest bowiem taka że są na tym świecie rzeczy nie podważalne.Na przykład takie że raczej nie znajdziesz nikogo kto może pochwalić się osobistym uczestnictwem w bitwie pod Grunwaldem czy powstaniu sierpniowym,niepodważalny fakt mówi że ich nie mówią nie myślą nie poruszają się i nie polują...przykro mi ale ja robiłem każdą z tych rzeczy-

Tym razem nie wykrztusiłam z siebie nic myśląc że mój opiekun postradał zmysły.

-Tak jestem martwy i piję krew nie nie jestem bezmyślnym zwierzęciem.Nie lubię też sporej części ludzkiej żywności powiedzmy że nie jestem w stanie jej spożywać . Po za tym mogę dać dowód.- W tym momencie pokazał mi kły i pazury jednak tym razem już się nie bałam. Może to wspomnienia z dzieciństwa a może jeden z darów krwi do dziś nie wiem.

-Tak więc jestem wampirem jak widać ile już żyję cóż sześć stuleci już się na pewno uzbierało. Tak piję krew jednak nie muszę w tym celu posuwać się do morderstwa wystarczający jest sam fakt że nasze ukąszenie ma działanie podobne do morfiny tylko że dużo silniejsze jest to bardzo przydatne. Ofiara prawie nigdy nie krzyczy i jeszcze rzadziej walczy chyba że ma naprawdę silną wolę. Chcesz ciastko cytrynowe? Twoje ulubione. -

Po tych słowach podsunął mi pod nos talerz z ciastkami to było...w dziwny sposób kojące

Chwyciłam jedno z nich i zaczęłam powoli jeść

-Fakty jakie mogę ci na razie przedstawić to odpowiedź na parę mitów. Tak ogień podobno jak srebro jest naszą zmorą. Kołek w serce to ekwiwalent wbicia dowolnej ostrej rzeczy w serce jest dosyć groźne. Tak wielu z nas posiada dary krwi zmiana w nietoperza leczenie śmiertelnych ran i wiele innych. Nie nie wszyscy z nas żyją wiecznie nasze ciała z czasem zaczynają przypominać osuszone zwłoki chyba że…- Nagle urwał po czym zmierzył mnie wzrokiem nadal po prostu patrzyłam nie mogąc wykrztusić z siebie słowa.

-Do rzeczy mamy pewne prawa jednym z nich jest ukrywanie się przed wami chyba że jest to absolutnie konieczne. Moja opieka nad tobą została uznana za naruszenie tego prawa.

Pozwolono mi jednak cię nie zabijać ani nie przeklinać... - Z tymi słowy rozciął sobie nadgarstek po czym nalał odrobinę swej krwi do leżącego na stole kielicha jego głos był cały czas spokojny a wzrok ciepły.

-Dziecko podaj mi dłoń potrzebuję odrobiny twojej krwi. Tak będziesz musiała to wypić ten rytuał tworzy strzygi i dampiry. Tak przyjęliśmy nazywać istoty które go przeszły tak ma on konsekwencje aby to potrzymać musicie albo pić krew albo spożywać wyjątkowe duże ilości pokarmów, No i często występuje pewne dziwne przywiązanie do naszego gatunku, ma to wedle uczonych mojego gatunku związek z konfliktem naszej krwi z faktem że instynkt nie jest u was tak silny…- Kiedy mówił ostatnie słowa delikatnie zranił mnie w dłoń po czym pozwolił krwi spłynąć do kielicha.

-Nie ma innego wyjścia- Wydusiłam z siebie pierwsze słowa…-

-Prawo jest prawem…- Odpowiedział wuj.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania