***

Idziesz, dźwigając na plecach

konopny wór pełen kości przodków,

brodzisz w błota okręgach,

wśród brzozowych koron listowia

rozmigotanego światłem.

 

Idziesz pod rdzawym niebem,

i żal Ci spróchniałych krzyży,

porośniętych mchem pochówków i zniczy,

I żal Ci spalonego domu.

 

Idziesz,

prosto w pręgierz moich oczu.

Idziesz, modlę się w oknie,

z twarzą w płomieniu świecy,

a gdy zapukasz w me szyby,

odsunę lekko welon z firany,

zagarnę cię całego morzem moich oczu

w głąb koralowej rafy pod skrzydła mojego uśmiechu,

od ucha do ucha.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Piecuszek 23.11.2021
    Podoba mi się.
    Choć usunęłabym inwersję, zaimki pisała małą literą i ciut ogólnie się ich pozbyła, np. w me*, bo moim zdaniem wiadomo z kontekstu, że jej okno i jej uśmiech i oczy. Poza tym masz powtórkę moich oczu, które są pręgierzem, a później morzem. Pręgierz kojarzy się negatywnie, to kara wystawić kogoś pod pręgierz i dlatego cos mi się kłóci z tym końcowy wydźwięk wiersza. I morze oczu* nie przemawia do mnie, ale nie jestem przeciwniczką metafor dopełniaczowych.
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania