***
Idziesz, dźwigając na plecach
konopny wór pełen kości przodków,
brodzisz w błota okręgach,
wśród brzozowych koron listowia
rozmigotanego światłem.
Idziesz pod rdzawym niebem,
i żal Ci spróchniałych krzyży,
porośniętych mchem pochówków i zniczy,
I żal Ci spalonego domu.
Idziesz,
prosto w pręgierz moich oczu.
Idziesz, modlę się w oknie,
z twarzą w płomieniu świecy,
a gdy zapukasz w me szyby,
odsunę lekko welon z firany,
zagarnę cię całego morzem moich oczu
w głąb koralowej rafy pod skrzydła mojego uśmiechu,
od ucha do ucha.
Komentarze (1)
Choć usunęłabym inwersję, zaimki pisała małą literą i ciut ogólnie się ich pozbyła, np. w me*, bo moim zdaniem wiadomo z kontekstu, że jej okno i jej uśmiech i oczy. Poza tym masz powtórkę moich oczu, które są pręgierzem, a później morzem. Pręgierz kojarzy się negatywnie, to kara wystawić kogoś pod pręgierz i dlatego cos mi się kłóci z tym końcowy wydźwięk wiersza. I morze oczu* nie przemawia do mnie, ale nie jestem przeciwniczką metafor dopełniaczowych.
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania