czekając
rośniesz
na tej zatrutej ziemi
nawet krzyż schnie
obwisają zwiędłe ramiona
cierniowa korona
i ani kropli potu
czy krwi
pragnę
modlę się o deszcz
pada gdzie indziej
trawa do kolan się łasi
a rzeka obmywa koryto
tu tylko pył
pustynia po horyzont
czekam na miłość
wszystko wytłumaczy
każdą stratę
podniosą się kwiaty
i konary połamanych drzew
podźwigną bezdomne ptaki i cień
rozwieszą pomiędzy
matka przyjdzie i schłodzi w nim twarz
zmęczone członki na mchu rozłoży
o pień się oprze
podtrzymując przerwane
słoje i słowa
i będzie tak trwać
aż zrosną się w jedno
jej i jego wola
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania