... wyrwane z pamiętnika Kubusia Puchatka...

 

Puchatek leniwie sunął w stronę swojego ulubionego miejsca nad Wisłą. Zawsze tam chodził, gdy miał pełny brzuszek. Tym razem nie było inaczej. Lubił poleżeć do góry brzuszkiem i nic nie robić. Oczywiście nic nie robić mógł też w domku lub zaraz przed nim, ale nigdzie tak jak tam, czyli na trawie, przy Wiśle miodzik się nie układał idealnie i pysznie w brzuszku. A dziś była okazja, bo przecież wspaniale świeciło słonko. Jednak był jeszcze jeden powód, dla którego Kubuś tam chodził, zwłaszcza kiedy się wyśmienicie czuł.

 

A dziś to miejsce było zajęte. Nie, to niemożliwe, przecież było idealnie wyłożone trawką dla Kubusia. Trzeba to wyjaśnić. Podszedł bliżej i czuł, że coś za chwilę się stanie nie takiego jak zwykle, ponieważ miodzik zaczął dziwnie go uwierać w brzuszku.

 

- Cześć Kubusiu – słowa Prosiaczka nie brzmiały pogodnie, ale też nie smutno, nie wychodziły z łatwością i też bez przesadnej trudności. Ciężko było określić, co to za ton. Tak w życiu Puchatka bywało, że nie potrafił ogarnąć swoim rozumkiem pewnych rzezy, zresztą sam za chwilę wymawiał zdania podobnie, co go bardzo w duchu zdziwiło – mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że zająłem twoje miejsce – dodał Prosiaczek

- Nie no coś ty.

- Nie zdziwiłbym się, bo przecież nie widzieliśmy się tyle lat...

Kubuś usiadł obok. Już zapomniał o miodziku. Obaj nic nie mówili, tylko patrzyli w toń wody, gdzie odbijało się słoneczko. Jednak żaden z nich tak naprawdę nie zwracał na nie uwagi. Trudno powiedzieć, jak długo tak siedzieli.

- Dawno to było, ale pamiętam jak się poznaliśmy Kubusiu. Obaj mówiliśmy, że nie potrzebujemy przyjaciół i sami sobie dajemy doskonale radę. To było tutaj dokładnie w tym miejscu, gdy potknąłeś się o mnie przechodząc ze słoikiem miodu.

Prosiaczek zerknął na Puchatka i widząc, że on patrzy na niego i nic nie wskazuje na to, że ma coś powiedzieć, kontynuował.

- Być może to pamiętasz, tak tylko mówię. Potem jednak przez krótki czas bawiliśmy się ze sobą wyśmienicie. Heh pamiętam te wysmarowane miodem uszy królika, puszczanie latawcy, kąpiel w Wiśle... oj dużo tego było.

- Oj było było – przytaknął z lekkim uśmiechem Kubuś.

- Z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało. Poczułem, że mógłbyś być moim najnajlepsiejszym przyjacielem. Ale cały czas udawałem, że go nie potrzebuję i nie potrafię mieć przyjaciół. Taki twardziel ze mnie... Zastanawiałem się, czy ci powiedzieć. Jednak miałem wrażenie, że ty chyba nie chcesz. Nic mi o sobie nie mówiłeś, chociaż czułem też, że chyba mnie jednak lubisz, albo chciałem żeby tak było. Z drugiej strony widziałem, że beze mnie dobra zabawa ci wychodzi i również jesteś szczęśliwy. Widziałem parę razy... Ehh... w końcu nie mogłem tak wytrzymać i napisałem ten list, w którym pożegnałem się z Tobą. I odszedłem. Myślałem, że wtedy mi powiesz, że mnie jednak lubisz i chcesz mnie mieć za przyjaciela, może nie naj naj, ale może potem było by już naj naj. Ty po przeczytaniu listu powiedziałeś, że się ze mną zgadzasz, że tak powinno być. Było mi strasznie przykro. Przyszedłem tu jeszcze mając nadzieję i czekałem kilka dni. Gdy nie przyszedłeś to przeprowadziłem się na drugi brzeg...

Pamiętam kilka lat potem, jak się przypadkiem spotkaliśmy z daleka. To znaczy tak naprawdę szedłem wtedy tu i chciałem powiedzieć to, co teraz. Zacząłeś krzyczeć coś o miodku, czy wiem gdzie jest, że chyba niby ja wziąłem. Wiedziałem, że jesteś zły, jak ktoś podbiera ci miód. Nigdy tego nie robiłem. Ale wydawałeś się tak zły, że się przestraszyłem i uciekłem tego dnia przed tobą.

Prosiaczek patrzył teraz już nie w wodę, ale prosto w oczy Puchatka – Wiesz w ciągu wielu lat stwierdziłem, że jednak nie mogę, nie potrafię o Tobie zapomnieć i chociaż ja nie byłem dla ciebie najlepsiejszy to ty dla mnie tak. I stwierdziłem też, że ci to powiem, zobaczę cię choć na chwilę i wrócę do siebie. Przecież i tak mi dużo życia nie zostało. Widzisz tę laskę drewnianą przy mnie. Muszę teraz z nią chodzić bo już utykam i jedna noga odmawia mi posłuszeństwa. Trochę przeżyłem, miałem przygody, poznałem wiele różnych osób i w końcu nabrałem odwagi, by tu przyjść nawet jakbyś mnie miał no nie wiem co.

Prosiaczek wziął wdech, jakby chciał dużo więcej powiedzieć, ale Kubuś mu przerwał gestem kładąc łapkę na swoich ustach. Prosiaczek zrozumiał.

- Wiesz – zaczął Puchatek – ja też chciałem byś był moim przyjacielem takim najlepszym, ale nie umiałem ci tego powiedzieć. Ciężko mi było się otworzyć z czymkolwiek, bo myślałem że jestem najlepszy i tak mnie nie opuścisz nawet jak nic nie powiem. Już prawie nabrałem takiej odwagi, żeby się jawnie sprzyjacielować z tobą i wtedy dałeś mi ten list... Nie wiedziałem co powiedzieć, tylko te parę słów... Potem tydzień siedziałem w domu i płakałem. Płakałem tak bardzo aż przestałem się bać i pobiegłem tutaj. Liczyłem, że będziesz i ci powiem wszystko. Ale cię nie było. Od tego czasu często tu przychodziłem. Zawsze piłem wcześniej miód, żeby nie czuć się tak bardzo źle. Bawiłem się z innymi, ale z nikim tak dobrze mi się nie rozrabiało i rozmawiało. W końcu wmówiłem sobie, że to twoja wina i że to ty byłeś zły. Tak często to powtarzałem, żeby nie płakać, aż w końcu w to uwierzyłem. Mówiłem sobie, że jesteś złodziejem miodu i na pewno mnie okradałeś. Gdy kilka lat później cię zobaczyłem to wszystko wybuchło we mnie i zacząłem biec za tobą i krzyczeć. Tak naprawdę chciałem cię zobaczyć, szukałem pretekstu. To był ostatni raz, a potem te wiele wiele lat i nic. Nauczyłem się nawet zapomnieć dlaczego tu przychodzę.

Miś westchnął głęboko i po dłuższej chwili dodał – ty przynajmniej napisałeś w swoim liście o tym co myślisz i starałeś się pisać o tym jak czujesz, może nie aż tak otwarcie, ale próbowałeś. Dopiero potem to odgadłem... a ja nic... dlaczego tak jest Prosiaczku – Puchatek teraz zdawał się nigdzie nie patrzeć chociaż jego oczy były zwrócone przed siebie. Też widać było oznaki mijającego czasu, już nie żółta, ale co najwyżej żółtawa bródka, zmęczone oczy i bardzo bardzo wytarty czerwony sweterek, który nosił.

Dlaczego tak jest? - powtórzył.

Prosiaczek również wypuścił z wolna powietrze jakby chciał tym westchnieniem wyrzucić jakiś ciężar i lekko szturchnął misia w ramię. W jego oczach odbijał się smutny uśmiech - może dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi Puchatku....

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 06.04.2015
    Podobało mi się. Smutne, melancholijne jak dla mnie. A końcowe zdanie miało głęboki i tak prawdziwy sens. 5:) Piękny pomysł.
  • Riyab 06.04.2015
    Dawno nie czytałam czegoś tak ciekawego :D
    Daję 5 :)
  • nibyja 06.04.2015
    Dziękuję. Miło coś takiego "usłyszeć":)
  • BreezyLove 06.04.2015
    Ładne ;) 5
  • nibyja 03.05.2015
    Ehh wypada dodać, chociaż to oczywiste, że opowiadanie inspirowane jest postaciami z innego, ogólnie znanego utworu. Żeby mnie ktoś o naruszenie praw autorskich nie posądził. Szczerze to się na tym nie znam i nie taka była intencja.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania