1.

Kawiarnia na rogu była naprawdę bardzo mała. Zbyt mała, jak pomyślał zaraz po wejściu do środka.

Omiótł spojrzeniem małe metalowe stoliki i krzesła wyglądające na zbyt małe, by można było na nich usiąść. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na ladzie, która została obstawiona roślinami. Zaraz za nią duże okno wpuszczało do środka światło, ale nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Ciemne ściany pomniejszały malutkie pomieszczenie. Szkło za którym błyszczał się lukier ciast zostało bezczelnie opalcowane przez małe dzieci, co zauważył przy przyglądaniu się jednemu z tortów, na którym ktoś nierówno poustawiał maliny. Wyobraził sobie, jak młoda brunetka stojąca teraz za ladą w pośpiechu wysypuje owoce z koszyka.

Nie zamówił nic prócz herbaty miętowej. Usiadł w najbardziej oddalonym od wejścia stoliku i wyjął z torby książkę. Nie miał jednak ochoty czytać. Literki i kropki wydały mu się nudne i ciężkie, zaczął więc to, co potrafił najlepiej – obserwował. Nie zawsze było na co patrzeć. Nie zawsze potrafił skupić swoją uwagę na otaczającym go świecie. Łatwo było go rozproszyć choćby banalnym brzdękiem, jaki wydają talerze nakładane na siebie.

Do lokalu weszła kobieta około pięćdziesiątki. Jej niegdyś kruczoczarne pukle obwiązały siwe pasemka. Skóra na twarzy powoli zaczęła się marszczyć. Oczy, mimo, że uśmiechnięte, przybrały chłodny wyraz niebieskich tęczówek. Ramiona kobiety opadły. Wyglądała na wiele starszą, niż w rzeczywistości była. Poza tym, czuł emanujący od niej niepokój. Poznał rysy jej twarzy. Kobieta mieszkała w kamienicy naprzeciwko jego bloku.

Posłała mu słaby uśmiech na przywitanie.

Nie zareagował i nie odwzajemnił się tym samym.

Sąsiadka zamówiła kawę i usiadła tyłem do niego przy stoliku najbliżej drzwi. Minęło dziesięć minut. Nie widział, jak jej kościste palce obejmowały kubek z letnim już napojem. Zainteresowała go. Gdy weszła, poczuł, że coś jest nie tak. Wiedział, że czegoś brakuje. W brzuchu poczuł dziwną pustkę. Powinien wrócić do domu i wyprowadzić na dwór psa. Mimo, iż ów pies był całą połową, a może nawet większą częścią jego świata, postanowił zaczekać.

Dopił herbatę i schował książkę. Jeszcze minuta, dwie, trzy. Wiedział, że coś się stanie. Musiało się stać. To uczucie nigdy go nie zawodziło.

Sztuczne świergotanie rozbrzmiało w małym pomieszczeniu. Dzwonił telefon. Kobieta wzdrygnęła się, ale wzięła smartfon do ręki. Niepewnie przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

Obserwował, jak jej nierozczesane włosy oplatają rękę z urządzeniem. Nasłuchiwał. Było tak cicho, że mógł usłyszeć słowa wypowiedziane na drugim końcu połączenia. Nikt jednak się nie odezwał.

– Halo? – spytała kobieta lekko drżącym głosem. – Słucham. Halo? Kto tam?

Nikt nic nie powiedział. Zupełnie nic, cisza.

Zmrużył oczy i przechylił głowę lekko w prawo.

Kobieta wciągnęła szybko powietrze. Chciała wstać, ale nie potrafiła. Głuchy telefon? Króciutkie piknięcie zakomunikowało, że osoba po drugiej stronie się rozłączyła.

Dostrzegł, jak ramiona jego sąsiadki opadają. Rozglądała się nerwowo. Nie mógł spojrzeć na jej twarz, na którą wkradł się strach. Błękit jej oczu zmieszał się z paniką.

Pospiesznie zebrała swoje rzeczy i nie mówiąc zupełnie nic na pożegnanie wyszła z maciupeńkiego lokalu.

Spojrzał na zegarek. Dochodziła siódma, powoli robiło się szaro. Musiał wyjść z psem. Zawsze wychodzili punktualnie. Powinien się spieszyć. Zarzucił starą torbę na ramię i wyszedł, zostawiając zbyt małe krzesła i nierówno poukładane maliny za sobą.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania