Czas jest ograniczony, jak wszechświat zamknie się w 100 latach Brahmy. I te lustro weneckie - obserwują nas z zewnątrz widoki na jutro, bardzo ładne.
Utwór o przemijaniu, ulotności, przedstawiony jakże delikatnie.
Pozdrawiam.
czy w weneckim lustrze
już nas obserwują widoki na przyszłość... Prowokacja! Spróbuję Ci odpowiedzieć, ale najpierw muszę to napisać. Póki co pięć jak Dzwon Zygmunta ;)
Oj Wrotycz znowu tak napisała, że mam trudność z interpretacją. I tak ma być!! Że mi się podoba, to oczywiste.
Właściwie nasze życie, jest cały czas jedną nieskończenie... cienką nitką, pomiędzy: przeszłością i przyszłością. Jednego już nie ma, a drugiego - jeszcze nie ma. Czas to też swoiste: ''weneckie lustro'' Tylko w jedną stronę ''widać''.
Mam czasami wadę, że piszę swoje, nie mówiąc wiele o samym tekście. Ale gdyby mnie nie zaciekawił, to by wcale nie skomentował <:~)
Pozdrawiam→5
Najtrudniej uznać coś za teraźniejszość, bo jaki niby ma ona zasięg czasowy, co jest przeszłością, to co było przed końcem sekundy? A co jest początkiem przyszłości? Cos po początku kolejnej sekundy, nanosekundy?
Ciesze się, że tekst zainteresował, DeDo.
Dzięki serdeczne za obecność:)
Wrotycz→Teraźniejszość jest nieskończenie krótka. W tym samym czasie, przeszłość się kończy i zaczyna przyszłość i za ''chwilę'' sytuacja się powtarza. Jak dwa zębate koła, zazębiające się a życie nasze między nimi. Tak to widzę:)
Koła prawdziwe są, lecz zęby z metafor, a kół owych taka natura, że z samych wspomnianych zębów,
ciała swe na okrągło skleciły.
Czyli w sumie można: olać i się nie bać:))
Ciągle nowe zęby (ruch kołowy) a więc czas dla obiektu znajdującego się między nimi nie istnieje tak naprawdę. Ciekawa koncepcja pozorności ruchu linearnego. jeden ząb ciut spycha (przeszłość), drugi o taką samą odległość podnosi, więc tkwimy tylko w idei czasu:)
Pozwolę sobie wstawić coś w temacie, z naszego europejskiego podwórka. Fragment "Wiedzy Radosnej" Nietzschego: "A gdyby tak pewnego dnia lub nocy jakiś demon wpełznął za tobą w twą najsamotniejszą samotność i rzekł ci: ‘Życie to, tak jak je teraz przeżywasz i przeżywałeś, będziesz musiał przeżywać raz jeszcze i niezliczone jeszcze razy; i nie będzie nic w niem nowego, tylko każdy ból i każda rozkosz i każda myśl i westchnienie i wszystko niewymownie małe i wielkie twego życia wrócić ci musi, i wszystko w tym samym porządku i następstwie – tak samo ten pająk i ten blask miesiąca pośród drzew i tak samo ta chwila i ja sam. Wieczna klepsydra istnienia odwraca się jeno – a ty z nią, pyłku z pyłu!’ – Czy nie padłbyś na ziemię i nie zgrzytał zębami i nie przeklął demona, któryby tak mówił? Lub czy przeżyłeś kiedy ogromną chwilę, w którejbyś był mu rzekł: ‘Bogiem jesteś i nigdy nie słyszałem nic bardziej boskiego!’ gdyby myśl ta uzyskała moc nad tobą, zmieniłaby i zmiażdżyła może ciebie, jakim jesteś. Pytanie przy wszystkiem i każdym szczególe: ‘czy chcesz tego jeszcze raz i jeszcze niezliczone razy?’ leżałoby jak największy ciężar na postępkach twoich. Lub jakże musiałbyś kochać samego siebie i życie, by niczego więcej nie pragnąć nad to ostateczne, wieczne poświadczenie i pieczętowanie" :)
Nietzscheanizm sedno. Nadczłowiek nie lękający się powtarzania przebiegu własnego życia bez końca.
Jakież cechy trzeba w sobie mieć, aby dumnie gotować się na powtórkę, nieprawdaż?
Trochę tam kiedyś liznęłam jego filozofii.
Uwielbiam poczucie maleńkości przy sprawnie skrojonym mistycyźmie. Strasznie trudne pytania stawiasz. Nieszczęśliwi Ci, co je czytają w śrdoku swojej ksiażki, bo to raczej pytania z epilogu. Piękny wiersz i super dyskusja pod nim.
czy w weneckim lustrze
już nas obserwują widoki na przyszłość? - to wzbudza lekkie przerażenie i lęk, jakby przyszłość na nas już czekała kiedy zakończymy swoje wcielenie. Całość wiersza piękna. A teraz tak: koło samsary ma na celu pewna cykliczność, naukę, by wznieść się wyżej, powędrować ścieżką oświecenia, by wyzwolić się z błędnych "kół, schematów", iść iść potykać się i własne błędy w kierunku nirwany. Ważne jest co robimy i jak robimyw tych niekończących się światach, wyzwolić się z karmy, niewiedzy. W stanie tam pomiędzy światami "bardo", możesz spotkać się na chwilę z poprzednimi wcieleniami, czyli można przez lustro zaglądnąć do tego co było.
Z tymże w hinduizmie a nie w buddyzmie nasza ludzka egzystencja jest iluzją. Prawdziwa jest tylko ta boska rzeczywistość, której nie widzimy- i tutaj jak najbardziej lustro weneckie pasuje:))widzimy tylko ta nasza ludzka rzeczywistość, nas samych, boskość istnieje poza tym lustrem i spogląda na nas.
Długo można jeszcze iść w stronę gwiazdy, Kali. Podobno teraz trwa 51. dzień ze 100 lat podwykonawcy Wisznu:)
Piękny komentarz. A właściwie skąd ten nick? Mieszkasz/byłaś na Grenlandii? Znasz ten język? Już dawno chciałam się zapytać, ale nie miałam śmiałości.
Tytuł wiersza zdominował odczyt. Sama byłam zdziwiona, że również pasuje do hinduskiej koncepcji drogi istnień. Czucia siebie w czasie, bo przecież paradoksalnie czuć siebie można w najkrótszej do pomyślenia chwili, czyli bardzo wąskim przedziale tzw. teraźniejszości. Tylko w niej istnieję, no bo w przeszłości się było, w przyszłości będzie. Albo nie.
Tracimy w mgnieniu swoją przeszłość, będąc w aktualnej teraźniejszości... no takie tam dyrdymały, ale jeśli porównać owo krótkie teraz do wierzchołka fali przybrzeżnej, na której surfujemy, to perspektywa się zmienia. To co nas niesie ma swoją głębokość, pęd, jest popychane prawem fizycznym, swoją ciągłą teraźniejszość gubi, dopiero kiedy rozbija się w pobliżu brzegu. Wszystko to, co nie ma świadomości upływu czasu ciągle tkwi w teraźniejszości, bo świadomie nie rejestruje zmian.
To raz.
A dwa... te istniejące widoki na przyszłość. Determinizm. Nietzsche - i nie tylko on - widział wielkie koło powtarzalności losu. Masakra - determinizm nieubłagany, no ale przyszłość w chwili śmierci dobrze znana.
Niemniej Ziemia krąży wokół Słońca, ono wraz z innymi Układami wokół centra Drogi Mlecznej, a ta wraz z innymi ucieka w rozszerzający się Kosmos. Gdzie tu powtarzalność? Zmieniają się choćby położenia materii we wszechświecie. I nowe przestrzenie mogą mieć wpływ.
Zatem, jeżeli widoki są to jedynie zdeterminowane następstwami naszych działań, trudno je przewidzieć, bo mają dużo wspólnego z efektem motyla. Ale są.
Mniej więcej o to mi chodziło.
I ową myśl, która to wszystko prowadzi.
Kiedyś zafascynował taki wyimek z Upaniszad:
"Co się przez myśl pomyśleć nie da, Przez co jest sama myśl myślana - Ty wiedz - że właśnie to jest Brahman."
Wrotycz a tak zacytuję "A skąd wiemy, że poza horyzontem zdarzeń nie ma jeszcze więcej materii, przestrzeni i energii? Może materia widzialnego wszechświata to tylko mikroskopijna część nieskończoności? Nie sposób wiedzieć czegoś, czego nie można wiedzieć, bo jest poza horyzontem wiedzy. Albo ucieczka galaktyk. Rozszerzanie się wszechświata jest równoważne kurczeniu się wszechświata. Ucieczka galaktyk jest fizycznie równoważna kurczeniu się bliskiej przestrzeni. By powiedzieć, że kosmos się rozszerza, trzeba go z czymś porównać. Nie ma go z czym porównać. Wielki Wybuch jest fizycznie równoważny Wielkiej Implozji. Na początku było małe nic, a teraz jest to samo, tylko od trzynastu bilionów lat zapada się w sobie w każdym punkcie. Potwierdzają to dokładnie te same eksperymenty, które potwierdzają rozszerzanie się wszechświata. Rozszerzanie może okazać się rodzajem optycznej i matematycznej iluzji. "
Nick tylko metaforycznie, odpowiedź masz trochę u Floriana w 2 części.
Kiedyś spotkałam kogoś z własną Grenlandią, tym samym poznałam że zmierzam w kierunku swojej. Ktoś to świetnie pisał, i tak wróciłam do pisania, jakby dawało to skrzydła.
Komentarze (37)
Ślicznie dziękuję:)
Taa... bra(h)ma.
Dzięki, Freya.
Dzięki za radę.
Radość, czułość, wzruszenie... najważniejsze.
Pozdrawiam i dziękuję:)
Utwór o przemijaniu, ulotności, przedstawiony jakże delikatnie.
Pozdrawiam.
Tekst dokładnie o tym, co napisałaś.
Dziękuję i pozdrawiam, Adelajdo.
już nas obserwują widoki na przyszłość... Prowokacja! Spróbuję Ci odpowiedzieć, ale najpierw muszę to napisać. Póki co pięć jak Dzwon Zygmunta ;)
No to czekam.
Dzięki za ocenkę, pozdrawiam:)
Właściwie nasze życie, jest cały czas jedną nieskończenie... cienką nitką, pomiędzy: przeszłością i przyszłością. Jednego już nie ma, a drugiego - jeszcze nie ma. Czas to też swoiste: ''weneckie lustro'' Tylko w jedną stronę ''widać''.
Mam czasami wadę, że piszę swoje, nie mówiąc wiele o samym tekście. Ale gdyby mnie nie zaciekawił, to by wcale nie skomentował <:~)
Pozdrawiam→5
Ciesze się, że tekst zainteresował, DeDo.
Dzięki serdeczne za obecność:)
ciała swe na okrągło skleciły.
Czyli w sumie można: olać i się nie bać:))
Pozdrawiam:)
Jakież cechy trzeba w sobie mieć, aby dumnie gotować się na powtórkę, nieprawdaż?
Trochę tam kiedyś liznęłam jego filozofii.
Dzięki, Canu.
już nas obserwują widoki na przyszłość? - to wzbudza lekkie przerażenie i lęk, jakby przyszłość na nas już czekała kiedy zakończymy swoje wcielenie. Całość wiersza piękna. A teraz tak: koło samsary ma na celu pewna cykliczność, naukę, by wznieść się wyżej, powędrować ścieżką oświecenia, by wyzwolić się z błędnych "kół, schematów", iść iść potykać się i własne błędy w kierunku nirwany. Ważne jest co robimy i jak robimyw tych niekończących się światach, wyzwolić się z karmy, niewiedzy. W stanie tam pomiędzy światami "bardo", możesz spotkać się na chwilę z poprzednimi wcieleniami, czyli można przez lustro zaglądnąć do tego co było.
Z tymże w hinduizmie a nie w buddyzmie nasza ludzka egzystencja jest iluzją. Prawdziwa jest tylko ta boska rzeczywistość, której nie widzimy- i tutaj jak najbardziej lustro weneckie pasuje:))widzimy tylko ta nasza ludzka rzeczywistość, nas samych, boskość istnieje poza tym lustrem i spogląda na nas.
Piękny komentarz. A właściwie skąd ten nick? Mieszkasz/byłaś na Grenlandii? Znasz ten język? Już dawno chciałam się zapytać, ale nie miałam śmiałości.
Tytuł wiersza zdominował odczyt. Sama byłam zdziwiona, że również pasuje do hinduskiej koncepcji drogi istnień. Czucia siebie w czasie, bo przecież paradoksalnie czuć siebie można w najkrótszej do pomyślenia chwili, czyli bardzo wąskim przedziale tzw. teraźniejszości. Tylko w niej istnieję, no bo w przeszłości się było, w przyszłości będzie. Albo nie.
Tracimy w mgnieniu swoją przeszłość, będąc w aktualnej teraźniejszości... no takie tam dyrdymały, ale jeśli porównać owo krótkie teraz do wierzchołka fali przybrzeżnej, na której surfujemy, to perspektywa się zmienia. To co nas niesie ma swoją głębokość, pęd, jest popychane prawem fizycznym, swoją ciągłą teraźniejszość gubi, dopiero kiedy rozbija się w pobliżu brzegu. Wszystko to, co nie ma świadomości upływu czasu ciągle tkwi w teraźniejszości, bo świadomie nie rejestruje zmian.
To raz.
A dwa... te istniejące widoki na przyszłość. Determinizm. Nietzsche - i nie tylko on - widział wielkie koło powtarzalności losu. Masakra - determinizm nieubłagany, no ale przyszłość w chwili śmierci dobrze znana.
Niemniej Ziemia krąży wokół Słońca, ono wraz z innymi Układami wokół centra Drogi Mlecznej, a ta wraz z innymi ucieka w rozszerzający się Kosmos. Gdzie tu powtarzalność? Zmieniają się choćby położenia materii we wszechświecie. I nowe przestrzenie mogą mieć wpływ.
Zatem, jeżeli widoki są to jedynie zdeterminowane następstwami naszych działań, trudno je przewidzieć, bo mają dużo wspólnego z efektem motyla. Ale są.
Mniej więcej o to mi chodziło.
I ową myśl, która to wszystko prowadzi.
Kiedyś zafascynował taki wyimek z Upaniszad:
"Co się przez myśl pomyśleć nie da, Przez co jest sama myśl myślana - Ty wiedz - że właśnie to jest Brahman."
Pozdrawiam, Kalaallisut:)
I dziękuję.
Nick tylko metaforycznie, odpowiedź masz trochę u Floriana w 2 części.
Kiedyś spotkałam kogoś z własną Grenlandią, tym samym poznałam że zmierzam w kierunku swojej. Ktoś to świetnie pisał, i tak wróciłam do pisania, jakby dawało to skrzydła.
Nie zmierzaj w kierunku krainy lodu. No ale, nawet jeśli... na szczęście od kilku stuleci na kiedyś zielonej wyspie już odwilż.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania