11. Raptus puellae

Muszę przyznać, że trochę mnie losy czterech babiszonów wciągnęły. Czterech, a właściwie, doliczając drętwą Zofię, córkę Karoliny, to nawet pięciu. To teraz ciąg dalszy. Czuję wenę, wenę czuję, w końcu poniedziałkowe przedpołudnie mamy. W sam raz na pracę.

 

„- Nie ma jej! Nie ma! – Urszula wpadła do pokoju Karoliny jak kula armatnia. W bladym świetle poranka, rozczochrana, w samej koszuli nocnej jeno, wyglądała raczej jak zjawa, a nie jak żywy człowiek. Karolina, wyrwana z przyjemnego snu, w którym niespiesznie toczyła się w karecie przez łąki i pola, napawała się słoneczkiem i zapachem kwiatów, zamrugała nieprzytomnie oczami.

- Nie ma? Kogo? – przez chwilę jeszcze, otumaniona po nagłym przebudzeniu, myślała, że zaginęła jej wytworna kareta. Wybijana zielonym pluszem. Ze złotymi kutasikami w oknach.

- Marcyśka zniknęła, nie ma jej, porwana zapewne, co robić, szukać trzeba, wieści rozsyłać, ach, mój Boże, cóż teraz, cóż teraz… - desperowała Urszula, szarpiąc nerwowo rękaw koszuli.

Karolina w końcu otrzeźwiała. Usiadła na łóżku i to samo nakazała swojej spazmującej siostrze. Na szczęście w korytarzu stała Joaśka, blada wprawdzie i drżąca, ale przytomna.

- Węgrzyna przynieś, prędko, i rosołu gorącego! – nakazała jej stanowczo Karolina. Sama wyciągnęła flaszeczkę z solami, aby podstawić pod nos lamentującej Urszuli. Niestety, mimo całego swojego zdecydowania i spokoju nie zdołała tego zrobić. Rozpaczająca siostra miotała się we wszystkie strony, załamywała ręce, jednocześnie szarpiąc koszulę i rwąc włosy z głowy. Karolina chętnie przyjrzałaby się dokładnie tej sztuce, jednak przede wszystkim musiała zabezpieczyć swoje medykamenty. Nie mogła dopuścić, by buteleczka z solami się rozbiła, schowała ją więc, przekonana, ze nieraz jeszcze będzie potrzebna. Tymczasem do pokoju wbiegła Joaśka, niosąc karafkę wina i dwie potężne szklanice. Karolina hojnie nalała węgrzyna sobie i siostrze.

- Napij się. Odetchnij głęboko. Pacierz zmów, jeżeli to ci się pomoże uspokoić. I opowiadaj po kolei.

Niestety, ani oddychanie, ani przedni węgrzyn z piwnicy Antoniego, ani chaotyczne zdrowaśki nie ukoiły urszulowych nerwów. Ani zdania zrozumiałego nie mogła wykrztusić. W końcu Joaśka przemogła strach, którym od lat napawała ją sroga Karolina i opowiedziała, co się wydarzyło.

- Bo to tak było, proszę jaśnie pani. Zapukałam rano, jak zwykle w piątek, kiedy to panna Marcysia kąpieli zażywa. Woda gorąca już gotowa na piecu stała, wanna wyszorowana, tylko panienki brakowało. Zapukałam raz i drugi, nie odezwała się, to weszłam, bo wiem, że złości się zawsze, jak woda do kąpieli nie dość gorąca. A tam w komnacie pościel na łóżku nieruszona, znaczy, panienka tam nie spała! Poznałam od razu, że po mojemu zaścielone było, jeszcze od wczoraj rana. Ani chybi porwał ją kto, myślę sobie, bo gdzie by była? W całym domu szukałam i dopiero jak nie znalazłam, to poszłam panią zawiadomić, pani też wszystkie pokoje obeszła i nic. Jak kamień w wodę! A dalej to już pani wie…

- Wiem, wiem – mruknęła Karolina. Dalej Urszula w histerii obudziła ją bladym świtem, jakby sama nie wiedziała, co robić dalej. Dobrze chociaż, że wino Antoni zawsze pod ręką w kredensie każe trzymać, pomogło jej w zachowaniu trzeźwego umysłu.”

 

Wino pomogło w zachowaniu trzeźwego umysłu? Ciekawe, jakim cudem… To chyba pierwszy etap upojenia, jak się delikwentowi wydaje że elokwentny jest jak Ludwik XIV, a strateg z niego lepszy od Napoleona. Znaczy, Karolinka prędko padnie z powrotem w piernaty, muszę przyspieszyć akcję.

 

„- Zaprowadź mnie do pokoju Marcjanny. – rozkazała Karolina Joaśce. Uznała, że Urszula może na chwilę zostać sama, widać było, że wino przynosi skutek. A może te sole też trochę pomogły?

Komnata Marcjanny wyglądała zwyczajnie. Łóżko rzeczywiście porządnie zaścielone, widać, że Joasia zna się na swojej robocie. Ani jednej zmarszczki na pościeli. Może by ją zgodzić do siebie, na ochmistrzynię? Dopilnowałaby porządku w domu, dziewek przypilnowała, a może i z parobkami dała sobie radę? Karolina zamknęłaby tym sposobem usta swojej córce Zofii. Chodzącej doskonałości. Niby nigdy niczego na matkę nie powiedziała, ale widać było, że jej się gospodarstwo Karoliny nie podoba. Że gdyby jej tylko pozwolić, to zaraz by zaczęła swojej porządki wprowadzać. To by się Karolinie nie podobało, w końcu ona jest panią w swoim pałacu w Nieradzicach. Trochę nieobecną, trzeba przyznać, a służba umie to wykorzystać, ale dobra ochmistrzyni ukróciłaby te praktyki.”

 

To jest to przyspieszenie akcji, do stu beczek zjełczałego masła??

 

„- Cóż – rzekła Karolina po namyśle. Namysł nie dotyczył wprawdzie Marcjanny, tylko podebrania siostrze dobrej służącej, ale o tym nikt nie wiedział. – Cóż. – powtórzyła. – Rzeczywiście, panienka tu dziś nie nocowała. Wiemy zatem, że była w pokoju, gdy jej kolację zaniosłaś, a potem znikła… Nie wiadomo nawet, czy wieczorem czy może dopiero wczesnym rankiem…

- Skoro nie wiemy, kiedy wyszła z domu, to nie możemy obrachować, jak daleko porywacz z nią odjechał – pojęła w lot Joaśka. I w tym momencie Karolina postanowiła, że choćby po trupach i zgliszczach, ale zabierze ją do siebie. Pracowita, a przy tym bystra! Wymarzona ochmistrzyni! Jak tylko się odrobinę w Nieradzicach zaprawi, zaraz będzie mogła Karolina ze spokojną głową wyjechać, od lat przecie podróż do Pragi i Wiednia odkłada, a lat wszak nie ubywa…”

 

Rozkoszna cioteczka. Bardzo porwaniem siostrzeniczki przejęta. Bardzo nieszczęściem siostry (i wiecznie nieobecnego szwagra) zgnębiona. No cóż, przynajmniej umie o siebie zadbać, a nie się zamęczać bezcelową krzątaniną i spazmami. Lamenty, panika i bieganina nic już nie pomogą, skoro dziewczę uprowadzone…

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi rok temu
    Pisarka przez duże Pe↔Akcja wartka, w Twoim stylu napisana. Oraz żwawo. Językowo też. Kto to wie. Może chciała zostać uprowadzona?↔Pozdrawiam?:)
  • Tak, to jeszcze jest rozważane. Przemocą uprowadzona czy dobrowolnie się dała porwać...
  • Dekaos Dondi rok temu
    Pisarka przez duże Pe↔Czyli będzie ciąg dalszy?:~)?
  • Dekaos Dondi tak, miejmy nadzieję. Chociaż ostatnio brawurowa akcja mocno mi kuleje :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania