Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

1/27

M:Już jestem.

 

-No to ładnie.- po raz kolejny zablokowałam telefon. Znowu mówie sama do siebie. Bosko. Tylko tego brakowało żeby mnie wsadzili do jakiegoś szpitala psychiatrycznego na terapie u świrologa. Po co ja to robie w ogóle? Stoje na tym lotnisku jak jakiś debil, palpitacja serac zaraz mnie wykończy, gadam do siebie i jeszcze ten drący się bachor. Lubie dzieci ale to chyba lekka przesada.

Miś:Żyjesz?

Kretynka:Ledwo..

Miś:Dzwoń co jakiś czas, chce wiedzieć czy leżysz poćwiartowana w krzakach, czy w bagażniku, czy gdzie cie tam ten psychol będzie składował :*

Kretynka:Dzięki :’’)

Miś:Prosssz

 

M:Jesteś?

W:Tak czekam na parkingu znajdziesz?

M:Nie jestem chyba taki niedorozwinięty ;(

W:Sorki…

 

Ręce mi się trzęsą. Co jak go nie poznam? Matko. Może jeszcze jeden. Jak i tak już zapaliłam jednego to drugi nie zrobi różnicy. Dźwięk odpalanej zapalniczki i pierwszy buch szluga bezcenne. Zawsze mówię sobie że to ostatni, a wychodzi jak zwykle. Palenie odpręża a ja tego potrzebuje, nie ma co sobie żałować.

-Palisz?

Nadmiar dymu w płucach kiedy ktoś cię zaskoczy, bezcenne.

-Okazyjnie.-udało mi się wydusić między kaszlnięciem a próbą opanowania stanu przedzawałowego.

Wysoki. Cholera kto nie jest dla ciebie wysoki kretynko. Chwila koncentracji. Brunet, zgadza się, rysy twarzy też znajome. Ufff poznałam.

-Nie wiedziałem.

Marszczy nos. Trochę urocze.

-Nie wiedziałam że jesteś taki wysoki. Przestałbyś już rosnąć.

Ale ze mnie żartowniś. Żenada.

Wzruszył ramionami. Stoi tak i patrzy się tymi swoimi czarnymi o czami. Tyle razy widziałam je na zdjęciach, że chyba powinnam się przyzwyczaić, ale one są jeszcze bardziej czarne. Cały on jest jakiś taki bardziej. Wyższy, przystojniejszy, lepiej zbudowany, powinnam się cieszczyć nie? Przyjechał dla mnie. Taki kawał świata. A ja stoje jak przygłup, pale papierosa, jak zwykle mam szope na głowie, jeszcze ubrałam się jak jakiś skate czy ktoś. Żółta bluza o dwa rozmiary za duża no błagam. I trampki. Upieprzone jak zwykle.

-Ej kontaktuj kanarku.-mówi pukając mnie dwoma palcami w czoło. Czy ten koleś właśnie nazwał mnie kanarkiem?

-Kanarek?

-Przez tą bluzę.

-No tak.-rozglądam się niezręcznie po parkingu. Zero punktu zaczepienia.-To jak się leciało?

-Jakoś.-burkną.

-No to się kurcze dowiedziałam. Pracowałam dwa lata pod rząd w wakacje jaki jakiś mały chińczyk na plantacji ryżu, żeby mieć kase na ten nasz wyjazd, wycieczkę czy jak to tam nazwiesz, nie kupowałam sobie książek, tylko czytałam oczywiście „legalnie’’ pobrane pożal się Boże ebooki, a ty przyjeżdżasz i mówisz mi że „jakoś’’?!

-Nie krzycz już. Pogadam w drodzę okay?

-Jasne. Jak zwykle.

Odwracam się i idę w stronę samochodu. Pożyczyłam od ojca. Zabiłby mnie gdyby wiedział po co.

-Ej nie złość się miałem ciężki dzień.-łapie mnie za ręke. Stoimy tak chwilę. Ściskam mocniej. Przyciąga mnie do siebie i całuje delikatnie w czubek głowy. Pachnie miętowym szamponem. Przytulam się do niego i zaciągam, to zdecydowanie lepsze niż papieros.

Dużo razy wyobrażałam sobie jak to będzie. Co mu powiem, czy będzie jakoś dziwnie, czy będziemy mieli o czym rozmawiać. Niby znamy się trzy lata. Niby. Słowo klucz. Nawet nie pamiętam na jakim czacie się poznaliśmy. Było miło, trochę zabawnie, takie gadanie o głupotach. Potem rozmowy o rodzinie, znajomych, problemach. Miną jakiś czas a wiedzieliśmy o sobie wszystko, dosłownie. No a po roku znajomości zrodził się ten plan. Wspólny wyjazd. On przyjeżdża tu do Polski, a ja robię za przewodnika i pokazuję mu dawno zapomniany przez jego rodzinę dom. 27 dni z obcym a jednak znajomym facetem, gdzieś w Polsce. Przecież to super plan. Co może się stać? Zabije mnie i poćwiartuje? Zgwałci? Wsadzi w samolot i wywiezie do Australii? Co tam będzie fajnie.

Odgarnia mi włosy z czoła.-Wszystko w porządku?

-Tak jasne. Zastanawiam się jak mnie zabijesz.-mówię z poważną miną.

Wybucha śmiechem. Nawet śmieje się ładniej niż przez telefon, matko. Dostaje jeszcze jedno buzi i idziemy w końcu do samochodu. Stara Renault Laguna, ale najwygodniejsza na świecie.

-Ani słowa o moim samochodzie.-warczę.

-Nic nie mówię.-śmieje się.-Bardzo ładny. Te plamy rdzy idealnie pasują.

-Możesz biec za samochodem.

-Dobra już dobra. Będę grzeczny.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Robert. M 01.05.2018
    Czytając tekst zawsze szukam w nim siebie, potwierdzenia, że ja mam podobne
    stany, przeżywam takie dylematy, rozterki itp.: Wizualizuję, wchodzę w głębię tematu
    i chcę zapomnieć na moment, że to tylko fikcja, a opowieść z realu i to przekazana po
    wczorajszym zdarzeniu.
    Udało Ci cię.
    P.S. Nadmiar dymu w płucach kiedy ktoś cię zaskoczy, bezcenne. (sam/a to wymyśliłeś/aś?)
  • Elorence 01.05.2018
    Tekst w sobie coś ma, ale po każdym "-" powinna być spacja. Popracuj też nad interpunkcją.

    "Tak czekam na parkingu znajdziesz?" - "Tak, czekam na parkingu. Znajdziesz mnie?"
    "Nie jestem chyba taki niedorozwinięty" - "Nie, jestem chyba niedorozwinięty" i wiele podobnych błędów :)

    Ale ogólny pomysł jest dobry :)
  • Aisak 01.05.2018
    Ok. Czyli 27 dni z obcym, szaleńczo przystojnym brunetem, gdzieś w betonowej dżungli.
    Ale oboje są pełnoletni?
    I co to za chłopak?
    Kolega, kuzyn, student z wymiany, uchodźca?

    Może być wesoło.

    27 twarzy nieznajomego przystojnego bruneta z siekierą w ręku xDDD
    Ha, ale super!
    To byłby świetny tytuł.

    Powodzenia.
  • Elorence 01.05.2018
    "27 twarzy nieznajomego przystojnego bruneta z siekierą w ręku" - genialny pomysł!
    Hahahaha!
    Aisak xD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania