128.

Smerfy... - są idealnym przykładem niezmiennie życiowych nam kwestii, a tych choćby, jak bezwzględne dobro prowadzi ku samodestrukcji czy szkodliwym wzorcom. O tym, że brak jest także i sprawiedliwości, a złym na wskroś będąc, niejeden dobry w mig cię wyratuje. Choćby sam skisnął w milczeniu... Mniejsza...

 

Jako że piękne rzeczy co rusz to budowane są z niewinnych nic cierpień, tak Pan w eleganckim imieniu, którego każdy po czasie zapomniał, wałęsał się raz pląsem, jak w kolejnych dniach to, po nużącej się pracy, grającej kankana na nosie. Co do mnie, widziałbym go w jakimś stłocznym urzędzie. Nie był to wcale człowiek..., ani okazały, a dość, któremu trafia się banan pod pantoflem.

 

Z pląsów przeszedł w kłus naraz, by po czasie przypominać już zwierzę w galopie. Wyrwał drzwi i zdeptał spocone ubrania, pstrykając w kącie przeżółkniętą na kształt kota lampkę..., a dajmy, rodzinną pamiątkę.

Tak wyciągnął mały niebieski susz z blond długimi włosami, jakoby spod grzybka - obwinął drżącymi rękami..., po cichu. Lecz, kiedy nikt nie patrzył, przyłożył zwiniątko do ust... I palił..., a palił w rozkosznym marzeniu, w zapachu, co dają zadymione włosy. Palił... i palił tak długo, jak dorośli chowają się, płacząc, pod kocem, i gdy nikt ich tam już nie nakryje...

Tej nocy nie było nikogo.

 

Mówią, że nic nie zrobi ci dnia, jak kawa z mlekiem i z nią papierosy. Być może, że takich już nie ma. Otworzył okno, a widząc we wschód zdobne miasto, zamknął oczy tylko, że chciałbym do rymu - zapłakał za sobą w cierpieniu. Rozwiązał buty, zsuwając je po parapecie, a tak płynnym ruchem, jakim mogą pozwolić sobie na końcu, bez zażenowania, ci tylko i z jego profesji.

By na samym dole - Pan - a w niebieskim dymie, jakby dziecko w uśmiechu, trzymające się samo za rękaw.

I w zasadzie..., też ja nie pamiętam, jak miał w ogóle na imię.

 

https://sceptyknadrzewie.blogspot.com/?m=0

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania