132.

Chciałbym poznać człowieka, co kiedyś, jak mi wiadomo, zajmować się miał teorią - niczego innego, jak właśnie samiutkiej teorii. W zasadzie... nie tyle poznać, co usiąść przy nim, gdy kręcił się na swym fotelu... - jak co dzień, myśląc nad kwestią w pracowni. Była ta w ostrym świetle, aż takim, że zbyt ostrym dla mnie albo przyświecana naftą, wabiącą bezdomne koty i wszystkie co większe ćmy z miasta. I wziąłbym kawę do ręki, i słuchał w nabożnym milczeniu. On oczywiście w ogóle by do mnie nie mówił, a kreślił coś na, i teraz albo na zwykłym, czystym i białym pod włosek lub na pożółkłym, w każdym razie na zgiętym, czerpanym papierze. Po czasie i ja zapewne zacząłbym się kręcić.

 

To byłby właśnie ten wielki, wiekopomny dzień, w którym pewien pan, to z trzeciej uliczki, zapomniał domknąć swój sklepik, przez co włamali się do niego rabusie. I to właśnie też była ta dokładnie noc, w której pani sąsiadka z przeciwka nie mogła zasnąć w swym łóżku, więc pobiegła nie spać na łóżku sąsiada.

 

Chociaż On..., On tylko, On nigdy by tak nie zakończył. Nie zwiodły go miauczące koty i trzaski mięciutkich skrzydełek. I tłuczone szkło, przecież - i krotochwile też nawet. I, Boże, mój Bóg ze skrzypiącego fotela... Uniesiony tą chwilą, wstałem naraz, siadając po chwili speszony. I to go nie oderwało. Do tej pory zdążyłem się nawet ożenić. Mieć syna i zasadzić drzewo. I spytać, czy jestem mężczyzną - i nic mi nie odpowiedział.

 

Że miałem już zajrzeć do jego karteczki... Spojrzał wtem na mnie! Spuścił głowę..., pisał. Zrobiłem jeszcze swoją kawę, wracając na krzesło po wszystkim, słuchając, jak miałem, w milczeniu.

 

https://sceptyknadrzewie.blogspot.com/?m=0

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania