Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

*18+* Ciałoprzestrzeń 16 - "Herodbaba" (science fantasy)

Kapłanka trafiła do osobnej celi. Odebrano jej dosłownie wszystko. Nie miała dużo, ale musiała oddać nawet spinki do włosów. Środków bezpieczeństwa nigdy za wiele.

Korytarzem szedł oficer o ponurym wyrazie twarzy. Potężny mężczyzna, oficer żandarmerii który odpowiadał za porządek na terenie bazy. Wszedł do strzeżonej przez swoich ludzi celi.

Nie przejmował się tym, że kobieta jest naga. Mistran również nie okazywała tego, aby ją to peszyło. Nie zasłaniała się, ani nie nazbyt odsłaniała.

Co najwyżej przeklinała w myślach swoich oprawców.

W celi były dwie prycze. Mistran siedziała na jednej, Oficer na drugiej. Wyciągnął trzy przedmioty.

Kieliszek, małe pudełko i zabrany Mistran amulet.

– Kapitan Brizen. – stwierdziła kobieta. Dopiero teraz miała pewność, że trafiła na odpowiednią osobę.

– W rzeczy samej. Świetnie zagrane, szczególnie z tym ceremonialnym strojem. Przejdę od razu do rzeczy. Człowiekiem mafii w SPW jest major Gcha Ria. Prawdopodobnie szantażuje generała Elormiego i zmusza do współpracy. Przez jej wpływy, laboratoria SPW są wykorzystywane do wytwarzania narkotyków. Należy unieszkodliwić major. Jeśli trzeba – zabić.

– Będzie się stawiać?

– Wychowały ją najgorsze ulice Hubaris – to stamtąd ma kontakty w mafii. Przygotuj się na walkę, w której ktoś straci życie..

– Tego nie musisz mi mówić. Ale jak mam wydostać się z celi? Dam radę bez ubrania, ale raczej nie bez broni.

– Ubranie i broń masz ode mnie. Obsadziłem otoczenie moimi ludźmi. Są na tyle pewni, że zdołasz przeniknąć do innego sektora. Masz też identyfikator z danymi na fikcyjną tożsamość.

– Tylko jak wytłumaczyć to, że pojawisz się na korytarzu w samych gaciach?

– Mam wszystko co trzeba – tu Brizen rozwinął pudełeczko, gdzie mieściła się mała tabletka, umieszczona pod sztucznym paznokciem. Środek usypiający – dość krótkotrwały i mało szkodliwy, musiał jednak być prawdziwy, aby stworzyć pozory, że Mistran przemogła Brizena i siłą wprowadziła mu środek do organizmu. Do kieliszka nalał wody z manierki.

– Gdy odzyskam przytomność, wyślę ludzi. Każę im aresztować wszystkich kolaborantów z listy.

Jeśli ci się uda, zlikwiduj Gchę jak najprędzej. Osaczona będzie walczyć jak zwierzę.

Przebywa w kwaterach dowództwa, na średnim piętrze. Prawdopodobnie pijana, naćpana albo obie te rzeczy naraz. Uważaj na jej prywatną obstawę – wynajęła Gildię Zabójców..

– Zdążyłam się już przekonać.

– No, trochę tu zrobiło się gorąco. Jakieś pytania, zanim się napiję?

Brizen umiał powstrzymywać się przed instynktami, ale Mistran dostrzegła w jego oku błysk świadczący o tym, że zrobiła na nim wrażenie.

– Jakieś alternatywy, żeby dostać się lub wydostać z kwater, jeśli zostaną zamknięte?

– Wyjść przez okno i wejść przez dach. Ewentualnie kantyna, ale to nie dla mnie – tu porozumiewawczo puścił oko.

Mistran pojęła, o co chodzi – chociaż do tej pory tego typu działania wydawać jej się mogły głupim żartem.

Gdy wyjaśnili wszystko, co trzeba, upozorowali ślady walki a następnie Mistran podała Brizenowi środek usypiający, za jego pełną zgodą. Ułożył się na pryczy. Potężny chłop. Nie było łatwo zdjąć z niego ubrania. Nie mógł mieć cięższej broni, ale nóż i pistolet wystarczał. Przemycił także kamizelkę z narzędziami Mistran. Miał kilka opasek, dzięki którym można było przewiązać mundur, przez co jego zbyt wielki rozmiar nie nastręczał problemów. Identyfikator był dość problematyczny – kobieta na zdjęciu miała ciemniejszą skórę i kręcone włosy, ale nic lepszego tu nie mieli. Mistran włożyła mundur, narzuciła kamizelkę na górną jego część, nałożyła oficerską czapkę na czoło tak, by twarz była mniej widoczna. Gdzieś z tyłu głowy zanotowała, że po zakończeniu akcji warto zaaranżować powtórkę z podejmowanych właśnie czynności – a może nawet pójście dalej. Zwłaszcza, że miała się na kimś odegrać.

Gdy wyszła, strażnik celi zasalutował jej, tak jakby to ona do celi weszła. Zaufany Brizena.

Pozostali ludzie też nie robili problemów, w końcu „nikogo nie widzieli”.

Problemy pojawiły się, gdy tylko opuściła blok z aresztem. Weszła na schody i tam zaatakowało ją czworo zabójców z gildii. Była obserwowana przez cały czas, odkąd trafiła. Dwoje zabójców z dołu, dwoje z góry, ruszyli do ataku gdy była w połowie kondygnacji. Ominęła pierwsze ciosy, kucnąwszy i skoczywszy niczym żaba- złapała się za gzyms wyższego półpiętra, wciągnęła się i znalazła najwyżej. Odskoczyła w bok, nim dosięgły ją miotane noże. Dobyła z kamizelki kilka kulek, które rozsypała po podłodze. Kulki podniosły się do góry i zaczęły atakować oczy i usta przeciwników Mistran – były to tak zwane piaskowe ćmy, bronie drażniące przeciwnika, uderzające w miejsca, gdzie wyczuwały wilgoć. Sama, z zamkniętymi oczami i mocno zaciśniętymi ustami, odnajdywała wrogów i obezwładniała ich. Z zabójcami walczyło się na śmierć i życie. Po kolei zadała czwórce przeciwników ciosy sztyletem. Wbiegła na wyższe piętro i dopiero wtedy otworzyła oczy. Zauważył ją postawny oficer, prawdopodobnie niezorientowany w sytuacji.

– Identyfikacja!

– Melduje się porucznik Bozora Ptenel, drugi oddział żandarmerii!

Wystarczyło jednak spojrzenie na identyfikator, by oficer wiedział, że to bzdura.

– Co ty pierdolisz? Alarm! Intruz!

Brizen dopiero się obudził. Utrzymując równowagę biegł założyć na siebie cokolwiek. Jeszcze w samej bieliźnie dał rozkaz do rozpoczęcia akcji.

Podkomendni Brizena brali szturmem wszystkie sekcje, gdzie pracowali kolaboranci.

Kilku od razu się poddało, kilku próbowało się szarpać, inni chcieli odebrać sobie życie.

Hałas sprawił, że Gha Ria zorientowała się, co zaszło. Rozkazała zamknąć wszystkie wejścia do kwater oficerskich. Pozostały odcięte, jako twierdza w twierdzy. Głównodowodzący generał SPW, Elormi, stał się w ten sposób jej zakładnikiem. Ruszenie maszyn powietrznych było w tej sytuacji zbyt czasochłonne. Zawsze jednak pozostawały wozy SPW, na tyle przyczepne, że w dobrych rękach można było wjechać nimi na dach.

Mistran uciekła oficerowi – nie był tak zwinny jak ona – musiała jednak zmieniać pomieszczenia i korytarze. Teraz jedyna droga wiodła przez kantynę.

Kantyna oficerska, położona piętro niżej od kwater, była już zamknięta, choć światło się paliło.

Była wyposażona w zamek mechaniczny, wobec czego Mistran dostała się za pomocą wytrycha.

Na zapleczu słychać było szum wody i brzęk naczyń. Po pracowitym wieczorze, ktoś to musiał wszystko pozmywać. Mistran, po znalezieniu się w ciemnym pomieszczeniu, zastanawiała się, jak wejść wyżej. Nie było schodów specjalnego przeznaczenia. W końcu mała, paląca się na zielono diodka przywiodła ją do odpowiedzi. Dźwig towarowy – winda na alkohol. Aby się zmieścić, musiała zdjąć buty, kurtkę i spodnie – została w koszuli i kamizelce. Wskoczyła szybko do dźwigu, który kursował automatycznie. Gdy wyszła, zastała w półmroku zabójczynię, trzeźwiejącą nad szklanką wody. Szklanka omal nie uderzyła w Mistran, która odskoczyła w bok. Zabójczyni rzuciła się z pełną wściekłością na przeciwniczkę. Tym razem była nieuzbrojona, podczas gdy Mistran nie rozstała się ze sztyletem. Szybkim pchnięciem wbiła ostrze w grdykę.

Dziewczyna umierała przytomna, pogodzona ze swym losem, mimo że nie mogła zaczerpnąć tchu. Któraś z nich musiała zginąć. Mistran miała większe doświadczenie, tym razem nie była otępiona trucizną. Zamknęła oczy dziewczyny, wzięła jej ubranie i przykryła ją obrusem ze stolika, przy którym siedziała. Ubranie zabójczyni lepiej pasowało, niż pozostawiony na dole mundur. W dodatku dawało szansę na oszukanie zbirów.

Tak naprawdę nikt nie lubił Gchy i jej mafijno-wojskowych podwładnych. Każdy musiał się wysilać, tylko oni królowali po kwaterach oficerskich i urządzali nieustanną balangę. Podkomendni byli już zmorzeni snem, nieprzytomni, albo zataczali się po korytarzach. Za to świetnie słyszalna była rozmowa, dobiegająca z kwatery głównodowodzącego.

– Złamałeś umowę, dziadu! – krzyczała kobieta mocnym, ochrypniętym, skrzeczącym głosem.

– O czym ty mówisz, kobieto?! Idź wytrzeźwieć! – głos Elormiego był wysoki i piskliwy.

– Jestem dość trzeźwa, na taką pizdę!

– Ciebie z tą bazuką popierdoliło! Mój adiutant dostał ataku serca przez ciebie!

– Jesteś zwykłym śmieciem. Rączki myjesz, a to ja odwalam całą robotę!

Gcha Ria wydzierała się tak głośno, że było ją słychać z oddali. Mistran musiała zaczaić się i zlikwidować ją z cienia. Tymczasem, ostrze kolejnego przeciwnika – zabójcy, sekundę później pozbawiłoby ją życia, gdyby nie wypracowane odruchy. Mistran kopnięciem rozbroiła wroga- tym razem mężczyznę. Jako zabójca zawiódł – jeśli nie uda się pierwszy, śmiertelny cios, walka dla atakującego jest niemal zawsze przegrana. Wróg wyciągnął ukryte zapasowe ostrze, ale Mistran była szybsza. Wbiła sztylet pod żebro przeciwnika z takim impetem, że broń została w jego ciele. Odskoczyła. Próbował ją gonić, ale zaczął krztusić się krwią.

Mistran ruszyła pędem w stronę kwatery, w której pijana Gcha groziła głównodowodzącemu. Kiwał się nad biurkiem, drugi oficer leżał na podłodze. Mistran odbezpieczyła pistolet.

– Przyślijcie pomoc, ta kobieta jest niebezpieczna! - krzyczał Elormi.

– No to cię zapierdolę! - wrzasnęła Gcha.

Odbezpieczyła laserową bazukę. Kapłanka, otwierając drzwi, miała wrażenie że trafia w chmurę spirytusu. Mistran strzeliła, trafiając w udo Gchy, a wiązka niszczycielskich promieni poszła w sufit, skutkując dziurą we wszystkich kondygnacjach i lawiną gruzu. Gcha jedynie straciła równowagę, pomogła jej adrenalina. Kobieta stanęła na nogi.

Była masywnie zbudowana, miała potężne ręce, brwi wiecznie zmarszczone. Gdyby nie długie włosy, można by stwierdzić że to kompletny babochłop. A jednak miała niekwestionowaną charyzmę i na brak chętnych do randkowania nie narzekała.

Dyszała wściekle przez zęby. Mistran strzeliła drugi raz, ale skubana Gcha miała na sobie kamizelkę kuloodporną. Nie było czasu na trzeci strzał. Gcha szarżowała z podręczną bronią, przypominającą tłuczek do mięsa. Jeden zamach i głowa Mistran rozbiłaby się niczym tykwa. Rozbrojenie nie wchodziło w grę – jeśli Gcha zdołałaby schwytać i zmiażdżyć przeciwniczkę swoim cielskiem, byłoby po walce. Dzięki zwinnym skokom, Mistran utrzymywała dystans, aż w irytacji Gcha rzuciła tłuczkiem - cisnęła z taką mocą, że wbił się w ścianę.

Wyciągnęła pistolet automatyczny, strzeliła w biurko – krył się za nim Elormi.

Organizm oficer produkował masę adrenaliny – mimo tego, że była naszpikowana nożami do rzucania i igłami, szła niezmordowana. W końcu potknęła się – rana w nodze dała o sobie znać. Mistran ponownie wyciągnęła pistolet, ale Gcha wzięła granat. Mogła rzucić go pod siebie, byleby wszyscy zginęli. Zanim jednak odbezpieczyła, wpadł Brizen i rzucił ją na ziemię. Drugi żołnierz, który wpadł z Brizenem, na rozkaz swojego dowódcy, wyprowadził generała Elormiego.

– Ikkos? Zrób coś!

Mistran nie spodziewała się ciosu w tył głowy.

Upadła, ktoś zabrał jej pistolet.

W pierwszej sekundzie, siłujący się z Gchą Brizen cieszył się, że Ikkos, adiutant generała, jednak żyje. Ikkos wszakże celował z pistoletu w walczących. Dwa strzały – celne. Trafiona i Gcha i Brizen.

– Oboje sprawialiście za dużo problemów. My tu mamy mieć wojsko, nie jakąś zabawę w ołowiane żołnierzyki – powiedział adiutant, który jedynie udawał atak serca.

– Na broni będą wyłącznie twoje odciski – faktycznie, celujący w Mistran z pistoletu adiutant miał rękawiczki. Śmierć obojga zwali się na ciebie, zwłaszcza że jesteś w stroju gildii zabójców.

Mistran nic nie odpowiadała. Głównym kontaktem Dziewic był Ikkos, nie Brizen. Ikkos, który z jakiegoś powodu postanowił wyprowadzić pozostałych oficerów w pole i zlikwidować ich, zwalając winę na interwencję Dziewic. Mistran była gotowa na śmierć.

Przyszło dwóch oficerów, którzy czekali na umówiony sygnał.

– Zabrać ją do laboratorium. Tak na szybko myśląc, może nam się bardzo przydać.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania