Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

*18+* Ciałoprzestrzeń 18 - Tradycje i rozkazy (science fantasy)

Choć martwy, zdrajca Ikkos podniósł się i dalej był gotów zabijać. Żeby go unieruchomić, Zetro musiał wpakować w niego cały magazynek rozpalonych do czerwoności nabojów. Lecz wróg-żywotrup nadal dyszał. Komandos wyciągnął termiczny ładunek wybuchowy, odbezpieczył i cisnął w stronę przeciwnika. Złapał się z Mistran za rękę. Oboje biegli w tę samą stronę, każde przekonane, że to ono prowadzi. Przy wybuchu zatrzęsła się cała kondygnacja, nawet w bezpiecznym miejscu czuć było agresywną falę gorąca.

Nadal trzymali się za ręce. Ich usta zbliżyły się, rozpoczęły pocałunek ale czym prędzej skończyły. Nie było na to czasu.

Parę godzin później, gdy sytuację można było uznać za opanowaną, Zetro i Mistran siedzieli wycieńczeni, w kabinach statku, na którym przylecieli Solarni.

Zetro zdał raport przed przełożonymi i rozłączył się.

– Byłem przekonany, że lecę cię pomścić. Okazało się, że lecę cię uratować.

– Świetny z ciebie bohater.

– Weźmy razem prysznic. Nie ma co marnować wody.

– Spadaj. Nie masz karencji po pierwszym Złotym Kondorze?

– Właśnie mi się skończyła i mam sporo do nadrobienia.

Tę „nagrodę” dostawał Solarny, który przespał się z największą ilością kobiet w danym roku. Dostać ją raz – to był prestiż wśród kolegów, ale za drugim Złotym Kondorem z rzędu, kariera komandosa kończyła się. Solarny ma walczyć, a nie gzić się po kątach.

– Jest problem. W układzie między moim a twoim zakonem przyjęto, że niższy stopniem dowódca operacyjny jednego zakonu podlega wyższemu stopniem dowódcy drugiego zakonu, w przypadku gdy nie ma nad sobą dowódcy z własnego zakonu.

– Jaki ty obeznany w prawie jesteś. I co teraz, każesz mi się ze sobą pieprzyć?

-Nie. Ale ktoś musi mi zrobić oględziny w celu stwierdzenia odniesionych obrażeń.

– Rozkazujesz mi.

– Rozkazuję.

Zetro zdejmował skafander. Mistran czuła, jak buzuje testosteronu. Nie pierwszy raz miała go zobaczyć i poznać jego wyrobienie bojowe.. Bił się na kosmicznych polach walki, gdy ona dopiero wyrywała z rąk zabawki innym dziewczynkom.

Zdjął kombinezon, ochraniacze, siatkę chłodzącą. Pozostał w samych szortach, regulaminowych, wszakże nie pozostawiających prawie nic wyobraźni. Obrócił się. Mistran przeklinała go za to. Miała wszak o tyle lepiej, że między Dziewicami a Solarnymi do pewnego stopnia wręcz tolerowano stosunki seksualne.

– Gdzie zostawiłeś Zoralę? To ona powinna się tobą zająć.

– Zorala koordynuje działania z administracją planety. Wolę przebywać pod opieką kogoś bardziej doświadczonego.

– Gdzie mam się tobą zaopiekować? Nie myl Dziewicy Księżycowej z dziwką. I daruj sobie stare żarty o podobieństwie słów.

– Czuję, że jestem pod dobrą opieką. Teraz chcę się odwdzięczyć. Zwracam siostrze Mistran uwagę, że jest przyodziana w nieregulaminowy strój. Rozkazuję oddać zdobyte na wrogu odzienie.

Skubaniec. Formalnie było to do zaakceptowania. Po prawdzie, Mistran czekała na możliwość zrzucenia tych ciuchów, ale co do okoliczności nadal nie była do końca przekonana.

Z widocznym wyrzutem patrzyła w stronę Zetro, któremu wręczała kolejne artykuły garderoby.

Podartą koszulę zabójczyni. Poszarpane spodnie. Pustą kamizelę. Koszulkę na ramiączkach.

– Jesteś zadowolony?

Był zadowolony, ale nie okazywał tego jak szczeniak. Czuł szczególne pożądanie wobec wojowniczych kobiet. Rany, sińce i obtarcia zdobyte w boju przez Mistran podniecały go, ale na razie się wstrzymał. Podszedł do jednej z szafek i wyciągnął butelkę ciemnego alkoholu. Polał po ranach na ciele kobiety, pociągnął łyk. Mistran wyrwała butelkę i również wypiła pokaźny haust. Odstawiła alkohol z brzękiem. Rzuciła się na Zetro i wpiła swoje usta mocno w jego. Teraz musiał zdać komendę. Zerwała jego szorty, po czym siłująca się dwójka poszła w stronę prysznica.

Karencja po Złotym Kondorze dobiegła końca.

***

Męski szlafrok był na Mistran za duży. Czuła, jak muska ją zimne powietrze nawet wtedy, gdy zawinęła się najmocniej, jak mogła. Gdyby się pochyliła, poły szlafroka odsłoniłyby jej biust.

W drodze do toalety trafiła na Torika. Nieprzytomnego, w komorze pełnej płynu utrzymującego funkcje życiowe. Miał rany, których nie widziała, ale nie zdążyły się zabliźnić.

Żal jej go było jako „człowieka”, który przeszedł przez ciężkie chwile, ale nie żal jej było mężczyzny. O wiele bardziej, na obu płaszczyznach, żal jej było Brizena. Poprzysięgła sobie, że odprawi rytuały ku jego pamięci, gdy tylko nadejdą stosowne okoliczności. Chciała już iść dalej, gdy z toalety wyszła kobieta – blondynka o chabrowych oczach, burzy kręconych włosów na głowie i złotej narzucie na czarnym stroju.

Siostra Zorala, reprezentantka Dziewic przy Solarnych Braciach.

– Witam cię… siostro.

– I ja ciebie również witam.

– Miałaś bardzo ciężką misję. Ale poradziłaś sobie najlepiej jak mogłaś. Gratuluję.

– Dziękuję. Jestem pewna że w swoich obowiązkach również dajesz z siebie wszystko.

Atmosfera była bardziej lodowata od powierzchni księżyca. Kobiety nie przepadały za sobą.

– Ach, gdzie mi tam do takiej wojowniczej osoby jak ty! Wszystko co mogę zrobić, to czasem pomóc ci odnaleźć coś, co zatracisz, gdy dzielnie walczysz.

Zorala bezceremonialnie wcisnęła Mistran w ręce amulet – nośnik pamięci podręcznej.

– Wychodzi ci to całkiem dobrze. Oboje wiemy, jak można zatracić sens. Na przykład taki Zetro…

– Obowiązki mnie gonią. Do widzenia siostro.

– Do widzenia.

Zorala poszła w stronę kajut. Mistran zastanowiła się przez chwilę. Zostawiła amulet na jednym z uchwytów kapsuły, w której przebywał Torik, głęboko nieświadomy wszystkiego, co właśnie zaszło.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania