Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
*18+* Ciałoprzestrzeń 4 - Spotkanie w obiektywie (fragment raczej erotyczny)
Torik szedł przez zarośnięte krzakami pola. Rosa, choć nieprzyjemnie zimna, orzeźwiała.
W stoczonej walce, jedynie Biraz zdołał nieco go poharatać – rany goiły się całkiem szybko, nawet jeśli dawały się we znaki. Torik miał na sobie jedynie pas. Mieściło się w nim dużo przegród, w jednej z nich nosił puszkę ze zmianą ubrania. Torik jednak uznał że woli się umyć, zanim cokolwiek na siebie włoży. Zresztą, miał na tyle odporną skórę, że brak ubrań nie sprawiał mu dyskomfortu.
Brzeg kanału-rzeki był dobrym miejscem do obserwacji. Zwłaszcza dla pracujących z aparatem. Zwierzęta gasiły tu pragnienie. Ptaki gniazdowały w trzcinie. Nieliczni spośród miłośników natury zapuszczali się na Hubaris, obserwując rozwój przyrody w sztucznie wytworzonym środowisku. Pewna postać w sztormiaku wytrwale pracowała z aparatem, oczekując w skupieniu kolejnych gatunków. Owego dnia jednak nie miała za dużo szczęścia. Zwierzęta znad kanału zniknęły. Udało się ujrzeć ptaki na nielicznych drzewach. Nagle dziewczyna usłyszała głośny plusk. Jego źródłem mógł być tylko jakiś większy zwierz.
Ostrożnie podeszła bliżej. Omal nie wypuściła aparatu. Zobaczyła myjącego się mężczyznę, mocno zbudowanego, brodatego, o bujnej grzywie. W pierwszym momencie spłoszyła się, jednak trudno jej było odwrócić wzrok. Najciszej jak mogła, przystawiła aparat do oka.
Mężczyzna poszedł na głębszą wodę. Zanurzył się raz, drugi, trzeci.
Spojrzał w stronę nadbrzeżnych krzaków. Dziewczyna spłoszyła się i zaczęła wycofywać. Musiała iść wzdłuż kanału, po drugiej stronie ścieżki rosły bardzo gęste zarośla. Wtem ponownie usłyszała plusk. Dopadł ją cienisty kształt. Mężczyzna wyskoczył i zdjął jej z szyi aparat. Upadła z wrażenia. Szurała nogami po ziemi. Torik wziął aparat i zaczął przeglądać zdjęcia.
Popatrzyli sobie w oczy. Mężczyzna patrzył butnie. Dziewczyna przestraszona, spąsowiała.
Aż zaczęło jej być wstyd, że to ona jest ubrana.
Po chwili Torik roześmiał się.
– Też lubię robić zdjęcia. Ty lubisz to robić jak się kąpie chłopak, ja jak się kąpie dziewczyna.
A same zdjęcia zwierzaków całkiem fajne.
Podał jej rękę, dziewczyna wstała. Oddał jej aparat.
– Co tu fotografujesz- naturę, zwierzątka?.
– Ja… przepraszam.
– A tam, nic się nie stało. Jestem Torik.
– Pelea...
wykrztusiwszy imię, zaczęła iść za mężczyzną. Była za bardzo zszokowana by uciec.
Dopiero po chwili przekonała się, że nowy znajomy nie ma wrogich zamiarów. Wyciągnął prowizoryczne ubranie z puszek w pasie. Jednoczęściowy, granatowy kombinezon, Torik nałożył go i zasunął zamek błyskawiczny. Podwinął rękawy.
Wolałbym żebyś ty ubrała się tak jak ja przed chwilą, ale zrozumiałem, że będzie lepiej jak to ja coś na siebie założę.
– Zebrało ci się na żarty! - Roześmiała się, zaczerwieniona.
– Co tutaj w ogóle robisz?
– Zdjęcia dla grupy badawczej. Generalnie chodzi o przyrodę i zwierzęta.
Torik był za mało elokwentny, by zażartować akurat na ten temat, ale nadal głupio się uśmiechał.
– A ty, co robisz tutaj?
– A tak… poszukuję dobrych plenerów. Też lubię robić zdjęcia.
– Masz aparat?
– Aparat… zostawiłem. Nie lubię jak mi przeszkadza w poszukiwaniach.
– Skąd w ogóle przyszedłeś? Ja nocuję w stacji mojego instytutu, a to jest jedyny budynek na tych terenach.
– Ze stacji paliw. Jakieś dwa dni drogi stąd.
– To by oznaczało, że spałeś pod gołym niebem. – Pelea patrzyła nieufnie, nieskłonna uwierzyć.
– Czasem lubię. Tak jest przyjemnie.
– Ja w sumie też. Często biwakowałam w dzieciństwie.
– A może chcesz dzisiaj pobiwakować?
Torik był bezpośredni. Reakcją było spłoszenie dziewczyny.
– Nie… muszę wracać do stacji instytutu.
Zapadła niezręczna cisza.
– Toriku, jakie robisz zdjęcia?
– A, dobre pytanie. Robię zdjęcia ładnym dziewczynom.
– Aha…
– Akurat nic nie mogę pokazać, ale może mi pomożesz?
Pelea wybuchła czerwienią, wstydem i zażenowaniem. Propozycja brzmiała dość absurdalnie, na tyle, by wytrącić ją z równowagi.
– Spadaj! Jak ci nie wstyd!
– Ale na zdjęcia gołego chłopa też łasa.
Wziął znów aparat i pokazał jej zdjęcia, które zrobiła z ukrycia. Koronny dowód, że materiał powiększyła o ujęcia nie tylko roślin i zwierząt. Na koniec zrobił zdjęcie dziewczynie, która stała niejako oskarżona, bez możliwości obrony, ani okoliczności łagodzących. Nieśmiała, uciekająca donikąd wzrokiem jasnobłękitnych oczu, ukrytych za szerokimi okularami. Pognieciony płaszcz za kolana, nerwowo skrzyżowane nogi w kaloszach. Ciemne włosy wystające spod kaptura. Torba na aparat i przybory zsunęła się na łokieć. Pelea na zdjęciu wyszła jak uczennica, przyłapana na wagarach.
– A tam, nie przejmuj się. Samymi tylko zwierzakami zanudzić się można.
Ponownie zwrócił aparat dziewczynie.
– Powiedz mi, gdzie tu najbliższa droga do cywilizacji, a potem spadam.
Brzmiało to wiarygodnie. Dziewczyna, odrobinę spokojniejsza, wyjaśniła:
– Raz na tydzień, jakąś godzinę drogi od stacji, przepływa barka transportowa.
Tego, że to wypada za trzy dni, nie chciała zdradzać. Musiała na razie improwizować, wciąż spłoszona obecnością mężczyzny. Tym niemniej, zwykła ludzka przyzwoitość nakazywała chociaż przez chwilę ugościć drugiego człowieka, dać mu herbaty, może też nakarmić. Dlatego zaproponowała pójście do stacji, a Torik propozycję przyjął, skinąwszy głową z uśmiechem.
Miał straszne, nieludzkie zęby, ale gdy je chował, jakoś o nich zapominała. Pelea patrzyła na niego uważnie. Z jednej strony wysoki, zarośnięty mężczyzna był dla niej straszny. Z drugiej strony, nie potrafiła po prostu uciec. Po dotychczasowej rozmowie stwierdziła, że ma do czynienia raczej z kimś prostym. Kimś, kto w zasadzie nie powinien jej pociągać. A jednak feromony też miały coś do powiedzenia. Patrzyła na rzekę, a w jej głowie zaczęła kiełkować pewna myśl, czy raczej zespolenie myśli z silnymi emocjami.
Torik szedł dość zawadiackim krokiem, torując drogę przez zarośla. Idąc tak, znacznie prędzej pokonali drogę wzdłuż brzegu, niż Pelea, gdy szła samotnie. Po godzinie dotarli do stacji. Jak właściwie cała Hubaris, czasy świetności miała daleko za sobą. Pordzewiała i podarta siatka otaczała zarośnięty plac, gdzie znajdowały się dwa budynki: gospodarczy oraz użytkowy.
W jednym jego skrzydle znajdowała się kuchnia, łazienka i pomieszczenia sypialne, w drugim zaś pracownie. Kępy mchu gęsto porastały dachy i popękane mury budynku.
Pelea pracowała jeszcze przed świtem. Łóżko kusiło, Pelea zaczęła się słaniać. Torik również dopiero teraz mógł naprawdę odpocząć – wolał jednak na zewnątrz.
Gospodarząca terenem Pelea wskazała kuchnię, ale Torik nie skorzystał. Gdyby zgłodniał, zszedłby do rzeki po ryby, chociaż wolał, aby dziewczyna tego nie widziała. Obiad zjadł wobec tego dość dyskretnie. Za to wcale nie widział problemu, gdy zaczynało się ściemniać, a ona, po kawie i odgrzewanych pierogach, wyszła i po chwili poszukiwań zastała go w całej okazałości.
Ćwiczył pompki, jego strój leżał na murku.
Wciągnęła powietrze, a potem wskoczyła z powrotem do domu.
– Weź coś może załóż! - krzyknęła z wyraźną irytacją w głosie i uczuciem ciepła na policzkach.
– Nie chcę zapocić ciuchów. Nie udawaj że się denerwujesz. Widzę jak złapałaś za aparat.
Brzmiało to dla niej niedorzecznie, ale faktycznie, jej ręka trzymała sprzęt fotograficzny. Głównie dlatego że była to najcenniejsza i najważniejsza rzecz, jaką wówczas miała przy sobie. Jednak gdzieś głęboko w jej świadomości kryły się porzucone marzenia o robieniu aktów. Ponownie wyszła na zewnątrz.
– Co, jesteś takim narcyzem, że chcesz żeby cię uwieczniać i ubóstwiać?
– Jak chcesz. Trochę o zdjęciach wiem. Nie mam i nie miałem nic przeciw, żeby dla ciebie pozować.
Jak masz ochotę, to proszę bardzo, tylko chciałbym żebyś też mi pozowała.
– Zaraz idę do pracy.
– Mogę iść z tobą. Może czegoś się nauczę od ciebie.
Pelea podniosła wzrok. Oblizała wargi. Przez chwilę światła ciemniejącego nieba odbiły się w jej okularach. Sięgnęła po aparat.
Zrobiła Torikowi jedno zdjęcie. Dobrze znana poza człowieka myślącego, z głową podpartą na łokciu. Bez trudu naprężył się, umiał to zrobić tak że wyglądał jak żywa rzeźba.
Wzrok, kierujący w stronę fotografującej młodej kobiety, był mocno skupiony, emanował przenikliwą, zwierzęcą inteligencją. Straszył, ale i intrygował. Wchodził przez ubranie, dotykał skóry. Rozbierał. Całą postać kobiety ogarnął dreszcz. Stworzyli coś wspólnie, zupełnie jakby połączyły się ich energie.
– Możemy iść razem. Poczekaj chwilę… i ubierz się.
To, co pojawiło się w głowie dziewczyny, było szalonym odruchem. Niemożliwym do opanowania i wytłumaczenia. Wpadła do pokoju i zrzuciła płaszcz. Gdy ściągała bluzę, tylko na chwilę spojrzała, czy okno jest zasłonięte. Minęło kilka sekund i stała zupełnie bez niczego, patrzyła na odbicie swojego ciała w lustrze. Nie zdjęła tylko okularów. Nie chcąc być zauważoną, kucnęła i założyła płaszcz. Szczelnie go zapięła, zawiązała pasek.
Po kilku chwilach wyszła. Torik był już z powrotem ubrany, w prowizoryczny strój i pas. Dziewczyna dała mu nawet zapasową pelerynę przeciwdeszczową, aby nie podarł i nie pobrudził jedynego ubrania.
Noc upłynęła pracowicie. Pelea bała się, że mężczyzna postury Torika będzie robić za dużo hałasu, ale wyszło na jaw, że porusza się niczym nocny drapieżnik. Fauna Hubaris nie była zanadto atrakcyjna – ot trochę ptaków, gryzoni, drobnych drapieżników. Najciekawsze wydawały się ogoniaste płazy, które wchodziły na tatarak i łapały insekty.
Od kanału bił chłód. Gdy nastała noc i zapanowało zimno, Pelea zaczęła szczękać zębami. Torik objął ją i choć początkowo narzekała, szybko przestała, gdyż mężczyzna zapewnił jej ciepło. Czuła zainteresowanie, przy czym doceniała to, że nie był nazbyt natarczywy. Prosiła jedynie, by nie dyszał jej na kark.
Ale przydawał się nie tylko jak ogrzewacz. Obserwował pracę towarzyszki, dawał rady ale i sam dowiedział się przydatnych rzeczy. Szczególnie co do pracy w ciemności, środowisku z gruntu dla fotografa nieprzyjaznym. Sam też wykonał parę zdjęć, z lepszym lub gorszym skutkiem.
Gdy pokazały się pierwsze rozbłyski świtu, Pelea odłożyła aparat. Spała w dzień, więc zostało jej jeszcze trochę energii, zwłaszcza że popijała kawę z termosu. Torik nie okazywał zmęczenia.
Usiedli w miejscu, gdzie nadbrzeżna trzcina była trochę rzadsza. Jedyny problem stanowił brak pożywienia. Dzięki Torikowi, dało się ten problem rozwiązać. Nie mogło nie zaimponować Pelei, że jest w stanie gołymi rękami łapać ryby.
Kontynuując tradycję, przed polowaniem całe ubranie zostawił na brzegu, gdy wrócił, włożył tylko pelerynę. Złapał kilka ryb mniejszych i średnich, ale trafił się i większy okaz zielonego suma. (Torik oficjalnie wypuścił go, ale prawda była nieoficjalna). Pelea na prośbę mężczyzny, zrobiła zdjęcie, jak trzyma go. Umiejętności nabyte przy biwakowaniu nie poszły na marne – znalazła trochę materiału palnego, w owych stronach pod postacią wysuszonych, dużych liści łopianu.
Paląc się, wydzielały korzenny zapach. Głodna jak wilk dziewczyna zjadła większość upieczonych nad ogniem ryb – Torik zadowolił się jedną małą i jedną średnią, mając na swoim koncie suma. Poczęstowali się także ukrytą w pasie Torika buteleczką z alkoholem, który miał rozgrzewać, albo przemyć rany. Obecnie spełnił inne zadanie – oczyścił jego jamę ustną żeby nie śmierdziała. Rozmawiali o różnych rzeczach, aż zeszło na fotografię.
– Twoje okulary przypominają mi szyby. Fajnie byłoby zrobić sesję, gdzie pozujesz za i pomiędzy szybami.
– To by mogło być fajne. Gdybyś umiał robić zdjęcia.
– A zrobiłabyś to nago?
Tutaj odruchowo zasłoniła się rękami. Torik lekko uśmiechnął się.
– Sesja mogłaby wypaść tak, że jesteś ubrana, odsuwasz szybę i w miarę jak szyba się odsuwa, ukazuje się twoje piękne ciało. Można by zrobić takie złudzenie, że odsuwasz kolejne szyby i znika ci ubranie. Taka rozbieranka.
– Coś w tym jest… ale za bardzo się wstydzę, żeby wziąć w tym udział.
– Nie masz się czego wstydzić. Ładna jesteś.
– Dziękuję… ale nie.
– Ty mi zrobiłaś takie zdjęcie.
– No dobra, ale ty wstydu nie masz, tak?
– Swoje modelki szanuję. Jeśli nie chcesz, nic ci nie zrobię.
– To nie o to chodzi.
– A o co?
Pelea szukała słów.
– Sama do końca nie wiem.
– Jesteś taka zamknięta, ale chcesz żeby ktoś cię wyciągnął. Da się zrobić, ale musisz znaleźć w sobie coś, co cię uwolni.
– Ale tutaj nic takiego nie zrobimy…
– Damy radę. Ty mi zrobiłaś zdjęcia, to i ja tobie też. A skoro ci powiedziałem, jaką chciałem sesję ci zrobić, może masz jakieś pomysły co do mnie? Tu i teraz jest dobre miejsce.
– W sumie…
Torik patrzył wyczekująco.
– Nie wiem, od czego zacząć.
– Z czym ci się kojarzę? Co byś chciała pokazać na zdjęciu ze mną?
– No… jesteś taki… dziki. Jakbyś w ogóle nie żył z ludźmi. Jak taki leśny dziadek.
– Dziadek?
– No nie dziadek, ale straszną brodę masz. Ale to nawet dobrze. Mogłabym zrobić zdjęcia jak polujesz. Jak taki dzikus, spoza cywilizacji. O, może z jakimś narzędziem, jak rozbitek?
Torik uśmiechnął się. Zrzucił pelerynę i zaczął szukać czegoś, co mogło robić za dzidę. Brak drzew i gałęzi nie przeszkodził. W okolicy rosła wysoka i twarda, bambusowa trzcina. Wziął jedną gałąź, ułamał jej końcówkę, co potem poprawiła Pelea – i ruszył do wody.
Świt w pełni rozjaśnił okolicę.
Na poszczególnych zdjęciach pojawiały się rozpryski albo ślady na wodzie. Na jednych zdjęciach model, wypatrując ofiary, wytężał mięśnie i zmysły. Na innych skakał do wody, na innych wynurzał się. Oczy Pelei chłonęły całą jego postać, twarz, tors, kończyny – i części intymne.
Torik wczuł się jak młody chłopak. Zaczął walczyć z wyimaginowanym przeciwnikiem. Podążył kilkanaście metrów w dół rzeki i wymknął się obiektywowi dziewczyny. Podążyła w ślad za nim, ale nie było dobrego widoku – trzcina za gęsta. Aparat był wodoodporny, chociaż wykonane pod wodą zdjęcia nie wychodziły dobrze – trzeba było szukać miejsca na powietrzu. Pelea musiała wejść trochę głębiej – ale chcąc zachować swobodę ruchu, zdjęła płaszcz, a nie chcąc zamoczyć ubrania, zdjęła bluzę i spodnie. W ostatniej chwili przed wyjściem do pracy, zdecydowała się bowiem nie wychodzić naga pod płaszczem i pospiesznie się ubrała.
Gdy wyłoniła się z trzciny, w wodzie po uda, Torik zobaczył ją w samej koszulce i majtkach. Spodobał mu się widok obfitych, proporcjonalnych kształtów dziewczyny. Położył „dzidę” na karku i przewiesił przez nią przedramiona, spoglądając zawadiacko.
Dziewczyna pracowała z aparatem, jak gdyby nigdy nic.
– Trzeba było wziąć przykład ze mnie i w ogóle się rozebrać.
– Jeszcze czego! - krzyknęła, tym razem wesoło. Jej oczy błyszczały, patrząc to na Torika, to na podgląd zdjęć. Gdy podniosła wzrok znad aparatu, Torik znowu zniknął. A sekundę później, nim zdążyła się obronić albo uciec na brzeg, męskie ręce pochwyciły ją i uniosły. Woda chlusnęła, dziewczyna zapiszczała. Torik postawił ją z powrotem w wodzie, jego ręce ześlizgnęły się na jej pośladki. Nie protestowała.
– Daj, teraz ja zrobię ci zdjęcie.
Nieśmiało patrząc, pozwoliła Torikowi, by zdjął z jej szyi aparat. Teraz stała w chłodnej wodzie, cała ochlapana, a jej pozostałe odzienie przylegało do skóry. Biała koszulka opięła nadzwyczaj dorodne piersi. Majtki, na swoim odcinku, również opinały kobiece kształty. Miała zamknięte oczy, cała jej skóra chłonęła przyjemną, poranną wilgoć, nie przejmując się temperaturą, jako że była zahartowana. Ale gdy zdała sobie sprawę, że jest fotografowana właściwie goła, nagle się spłoszyła.
– Nie! - Pelea tupnęła i potrząsała głową. Próbowała wyrwać Torikowi aparat z rąk, ale ten unikał jej chwytów.
– No co? Nie było ci miło?
– Nie mogę się na to zgodzić!
W końcu Torik zwrócił jej aparat. Wybiegła na brzeg, uciekła w zarośla. Ale tam minęło spłoszenie. Ustąpiło temu, co narastało w niej odkąd zobaczyła Torika pierwszy raz. Jeszcze chwilę się zastanowiła, odetchnęła głęboko i zawróciła. Mężczyzna zbierał rzeczy na brzegu. Kobieta dotknęła jego ramię. Gdy się odwrócił, ich spojrzenia ponownie się spotkały. Teraz Pelea patrzyła inaczej.
Tuż nad brzegiem rzeki, zaczęli od poznania się ustami. Mężczyzna podwinął koszulkę dziewczyny i pieścił największe piersi, jakie dotąd widział. Jędrne, miękkie, nieobwisłe. Ona nieśmiało sięgała po jego przyrodzenie, ale nie mogła złapać. Do sterty odrzuconych rzeczy trafiły przemoczone majtki dziewczyny. Zmienili pozycję, pieścili swoje intymne okolice. Pelea miała brzoskwiniową skórę, miękką i delikatną. Delikatne były także jej intymne sfery, młode, niedoświadczone w fizycznym zbliżeniu. Torik musiał miarkować pieszczoty – nie było to dla niego łatwe zadanie.
Całowali się z językiem, a język mężczyzny był strasznie długi i zwinny. Kobieta bałaby się, gdyby chciał językiem pieścić jej intymne miejsca. Nie nastawał na to, choć zdarzało mu się dotknąć nim różnych części jej ciała. Dziewczyna powstrzymując oddech, popiskiwała. próbując zdusić głośną reakcję na rozkosz. Odnieść można było wrażenie, że nad rzeką nawołuje się, albo odprawia godowy rytuał para stworzeń, może ptaków, gryzoni, albo wodnych psów.
Torik nie dawał za wygraną. Wciąż marzył o sfotografowaniu dziewczyny.
Szeptem wyraziła zgodę. Obciągnęła koszulkę, lekko zasłaniając uda oraz to co było za i między nimi. Wszystko było widać, tyle że przez koszulkę. Odchyliła lekko głowę, w przekrzywionych okularach. Położyła się w płytkiej wodzie, wyłaniała z ciemności, a jej ciało wyłaniało się spod koszulki niczym zza mgły. Nie było to najlepsze zdjęcie pod względem makijażu czy otoczenia, ale broniło się czymś innym – śladem szczerej pasji.
Na kolejnym zdjęciu, dziewczyna przybrała niewinny wyraz twarzy. Kontrastujący z tym, że zadarła koszulkę, odsłaniając się całkowicie od pasa w dół. Okulary zsunęły jej się na nos, a ona stała w półprofilu i trzymała się dwiema rękami za gałąź trzciny. Kolejne zdjęcia były serią – najpierw wyszła z wody, nie zasłaniając się, prezentując kobiece wdzięki. Następnie Torik zmienił perspektywę – Pelea stała tyłem do brzegu, ściągnęła koszulkę i odłożyła okulary. Postanowiła iść popływać – chciał złapać ją gdy skakała do wody. Najpierw szła, teraz już zupełnie rozebrana, nad brzeg. Potem skoczyła, przybierając atletyczną pozę, w locie demonstrując widziane z tyłu kształty swych piersi i pośladki. Torik marzył o zdjęciu, na którym rozrzuciłaby włosami wodę o wschodzie słońca, ale Pelea nie chciała bawić się w sztampę. Po kolejnym zdjęciu, gdzie patrzyła wyczekująco, z otwartymi ustami, rękami opartymi na pośladkach i wypiętymi do przodu piersiami, teraz to ona zanurzyła się przed Torikiem. I złapała go za to, z czym miała do czynienia wcześniej. Poczuła siłę, gotowość i pożądanie. Pieściła go trochę, zanurzona w wodzie po piersi. Czas było skończyć sesję zdjęciową – nie starczyło już niezbędnego skupienia. Torik, tak mocno jak potrafił, zacisnął pas od aparatu na trzcinie – nie chciał nim rzucać, ani schodzić na brzeg. Sprzęt trzymał się dość solidnie. Od tyłu Torika łapała domagająca się uwagi dziewczyna – uwagę tę poświęcił jej teraz w całości. Podeszli do innej kępy trzcin. Ona złapała za dwie mocniejsze łodygi, on pieścił jej łono palcami, przygotowywał ją na zbliżenie. W końcu ona sama pokierowała go a on, gryząc ją w ucho, wszedł. Zrobił to powoli, mając na uwadze delikatność dziewczyny. Ona początkowo trzęsła się, lecz odzyskała równowagę i mocno trzymała się trzciny. Na te minuty, gdy kołysali się na trzcinach, ich świadomość wyłączyła się. W chwili szczytu stracili równowagę i prócz rozkoszy, ogarnęła ich woda. Schłodzeni i orzeźwieni, nie kończyli igraszek. Jej ulubioną pozycją było, gdy to ona była na górze. Podeszli bliżej brzegu i zaczęli jeszcze raz. Podskakiwała na nim, gdy on siedział podparty na tylnych rękach. W końcu, gdy obojgu było dobrze, opadli. Głośne oddechy i jęki musiały spłoszyć wszystkie zwierzęta w okolicy. Leżeli w wodzie, tylko ich twarze wystawały ponad taflę. Pelea, gdy odzyskała siły, usiadła na piersiach Torika i dawała swój biust jego ustom. W końcu wyszli na mokrą trawę i leżeli. Pelea wtuliła się i wpatrywała w Torika. Pożądała i dziwiła się.
Nie sądziła, że komuś aż tak może się spodobać. Owego dnia, nad ranem, odkryła w sobie wymiar seksualności, dotąd ukrywanej pod swetrami, spódnicami i za okularami.
Cały czas tam była i miała być – jednak wtedy znalazła ujście, które przyniosło jej kolejne doświadczenia. A i Torik cieszył się, bo poza sukcesami związanymi z tym, że uwiódł kobietę, nigdy nie zdarzyła mu się sesja w plenerze, przynajmniej tak wolna od ograniczeń, jak ta.
Bez względu na techniczne niedostatki.
Ranek mijał powoli. Słońce podeszło wysoko i oświetlało dwoje ukrytych w zaroślach nad rzeką ciał – mężczyzny i kobiety, którzy kochali się na pograniczu światów: nocy i dnia, lądu i wody, męskości i kobiecości, rygoru sztuki i wyzwolonej pasji.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania