Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

*18+ Ciałoprzestrzeń 5+6 - inspekcja i retrospekcja

Wszystkie Dziewice Księżycowe, przebywając w klasztorze, miały wyznaczony rytm dnia. Praca, modlitwy i rytuały, treningi, sen na macie, na twardej posadzce. Codzienne medytacje w celi odosobnienia. Wewnątrz jednej z nich, w całkowitej ciemności, klęczała Mistran, ubrana w workowaty habit i szarą chustę na głowie. Trzecia doba kary. Wiedziała o niej, gdy po przeznaczonej na medytację godzinie, drzwi celi nie otworzyły się. Żywność, stanowiącą ni mniej ni więcej tylko podstawowe, chroniące przed zgubnym wpływem nadmiernego głodu racje, wysuwała się na automatycznej tacce. Żadnego kontaktu, z żadną siostrą. Wiedziała, za co. Przeorysza była na tyle przenikliwa, by wiedzieć, co stanie się, gdy nastąpi spotkanie Mistran z agentem-współpracownikiem, przebywającym na Hubaris. I to było najdotkliwsze w zadanej pokucie. Nie, że Mistran tam trafiła – przez lata nauczyła się znosić rygory panujące w zakonie, pod okiem Przeoryszy. Najbardziej upokarzało że dostała rozkaz, nie mogła się mu sprzeciwić. A równie dobrze mogła jej rozkazać, by się z gościem przespała. Zresztą, niektóre Dziewice, wbrew reliktowej nazwie zakonu, w ramach wykonywanych przez siebie zadań, miały obowiązek iść z pewnymi osobami do łóżka. Ale Mistran nigdy takiego zadania nie dostała – a wręcz przeciwnie. W opinii przełożonych sióstr, była zbyt krnąbrna, mało wiarygodna w roli kochanki.

Za to skuteczna w walce – zarówno w sytuacjach wymagających dyskretnej rozprawy z przeciwnikiem, jak i w otwartym starciu. Dodatkowo, dzięki wielkiej koncentracji, była stawiana za przykład innym siostrom, często występowała tez w charakterze instruktora. Większość innych sióstr, niezależnie od osobistych sympatii, darzyła ją respektem i szacunkiem. Instynktownie wyczuwały jednostkę silną i zdeterminowaną. Ale nawet takie jednostki nie są pozbawione wad.

W końcu drzwi od celi rozsunęły się. Weszła Przeorysza – kobieta w podeszłym wieku, twarz nie pomarszczona, ale pobrużdżona. Przenikliwe, zielone oczy. Cała ubrana na czarno, wraz z welonem. Na jej skroni spoczywała obręcz z perlistym klejnotem, naznaczonym ciemnoszarymi smugami. Towarzyszyła jej strażniczka – wiecznie milcząca, zamaskowana, odziana w habit.

Najprawdopodobniej wcześniej trenowana przez Mistran, która sama kiedyś pełniła funkcję osobistej ochrony Przeoryszy. Dobrze wyćwiczona – nie dała po sobie nic poznać.

Mistran obróciła się, wciąż klęcząca, z głową opuszczoną w dół. Przeorysza spojrzała na nią, jakby na mysz, niemogącą schować się w żadnej norze, z samej tylko przyzwoitości nie chcąc jej rozdeptać. Domagała się szacunku i posłuszeństwa, ale zarazem czuła płomień wzgardy dla płaszczącej się istoty. Podniosła wzrok, rozejrzała się po celi. W jej oczach przez chwile mignęło coś na kształt tęsknoty. W końcu odezwała się, a jej głos był niski, hałaśliwy, miażdżący. Bezwzględnie władczy.

– Dla nas jasnym i oczywiste jest, że nie możemy powiedzieć nic, co nie byłoby moralizatorską pogadanką. Na coś takiego jest o dziesięć lat za późno. Możemy tylko same sobie wyrzucać, że liczyłyśmy na to, iż nas pozytywnie rozczarujesz. Niestety, myliłyśmy się. Wszyscy mamy słabości, nawet bogowie nie są od nich wolni.

Odwróciła się od Mistran.

– To jest bardzo proste, tylko że zdążyłaś zapomnieć. Należy ci się jeszcze długi czas w tej celi.

Pewne okoliczności jednak sprawiają, że konsekwencje swojej słabości będziesz musiała cierpieć w inny sposób. Wrócisz na Hubaris. Jest tam parę spraw do dokończenia. Zbyt poważnych, by powierzać je naszym skutecznym, choć nieco zbyt topornym solarnym współbraciom.

Będziesz zdana tylko i wyłącznie na siebie. Skoro jesteś na tyle zuchwała, by łamać śluby czystości, swoją wartość dla zakonu musisz udowodnić. Pokazać, iż pod każdym innym względem jesteś doskonała. Albo to – albo golisz głowę i szyjesz ubrania dla ubogich przez resztę życia.

– Tak jest, Matko – Mistran powiedziała cicho, nadal patrząc w dół.

– Czekaj tutaj na wezwanie.

Kobiety wymieniły formuły pożegnalne. Mistran została sama w celi. Przez wszystkie lata jedno się nie zmieniło. Każda rozmowa z Przeoryszą miała ten sam koniec.

Mistran, ciężko oddychając, osunęła się na podłogę.

 

Na długo jednak, zanim Mistran przystąpiła do misji, zdarzyło się to, co sprawiło, że Przeorysza skróciła jej karę. Trudno ustalić moment początku tej serii wydarzeń – wszystko było konsekwencją procesów, które zaszły już wcześniej.

Najpierw pogorszyła się sytuacja mieszkaniowa Torika. Miał to nieszczęście, że okoliczności zmusiły go do powrotu pieszo. Nie było go łącznie osiem dni. Na miejscu zastał nieznajomego mężczyznę. Wyglądał podejrzanie – niemłody, lecz wysportowany, twarz zapadnięta, skóra cierpka, układająca się we wzory. Budowa mocna. Skupione, żółtawe oczy. Nieprzyjemny wyraz.

– Pan co tu robi?

– Pracuję. Pilnuję tego budynku.

– Proszę pana, tego budynku ja pilnuję.

Torik był gotowy wziąć podejrzanego osobnika za fraki i wystawić za drzwi. Interweniował sam gospodarz kamienicy, który wyłonił się ze swojego mieszkania.

– Proszę go zostawić. Sam go wynająłem.

Torik zostawił przybysza. Grymas niezrozumienia pojawił się mimowolnie na jego twarzy.

Gospodarz tłumaczył bezceremonialnie.

– Panie Torik, nie mogłem pozostawić budynku bez opieki przez tak długi czas. Nie mam pieniędzy na wynajmowanie armii prywatnych ochroniarzy!

– To gdzie mam teraz mieszkać?

– Tam gdzie dotąd. Ale teraz pieniędzy na opłacenie mieszkania proszę szukać gdzie indziej. Przepraszam, ale nie mogłem inaczej.

Torik nabrał ponurego wyrazu twarzy, ale zrozumiał. Gospodarz jakąś rację miał.

Przeprosił i poszedł z powrotem do mieszkania, burcząc coś pod nosem.

Po chwili napiętego, niezręcznego milczenia, Torik odwrócił się i ruszył w kierunku schodów.

Nagle odezwał się nowy stróż. Jego głos był niski i chropowaty.

– Tutaj zostałem poproszony po starej znajomości. Mieszkam niedaleko, więc nie potrzebuję tutaj stałego miejsca.

Torik odwrócił głowę i szukał, co powiedzieć.

– No tak. Zabrałem panu robotę. W sumie – mogę dać panu szansę. Posiłujemy się na rękę? Jeśli pan wygra, to stąd ustąpię i będzie pan mógł z powrotem stróżować.

– Dobra, zróbmy tak.

Torik przystał na propozycję, ufny w swoją siłę. Wyszli na dziedziniec, ale tylko żeby wziąć stojący tam stołek, przy którym siadali mieszkańcy. Torik wniósł go do środka budynku. Ustawili go w jednej z wnęk korytarza. Dwóch dość silnie zbudowanych mężczyzn mieściło się tam idealnie. Zasady gry były dobrze znane – ustawili się, położyli łokcie na stole, lewe ręce schowali za plecy. Torik patrzył na oponenta, jego wzrok był nieobecny, ale to on, jako starszy, dał sygnał. Ścisnęli dłonie, gotowi rozpocząć starcie. Na kolejny sygnał, zaczęli się siłować. Dłonie zwarły się w ścisku, mięśnie nabrzmiały. Długie sekundy płynęły, bez wyraźnego zwycięzcy. Stary okazał się zaskakująco silny. Jego uścisk niezwykle mocny. Walka wyrównana, sekundy przedłużały się. Na jednej i drugiej twarzy widać było skupienie, lecz jeszcze nie męczyli się. Co innego ujawniło różnice między nimi. Torik poczerwieniał, oddychał wyraźnie. Przeciwnik oddychał z nieludzką regularnością. W końcu młodszy z mężczyzn naprężył się, jego żyły stały się widoczne, a oczy zmieniły kolor na nienaturalny. Torik zyskał przewagę. Na to jednak poczuł ból, na który nie był przygotowany. Usłyszał zgrzytnięcie. Czuł palące, przeszywające ukłucie, jakby trzymał dłoń w potężnych kleszczach. Odpuścił. Huknęło o stół. Przeciwnik wygrał. Torik za późno zrozumiał, z kim ma do czynienia.

– Cyborg – wysyczał, masując rękę.

– Ty też nie jesteś tym, na kogo wyglądasz. Miałem do czynienia z takimi jak ty – czasem musiałem uciekać, innym razem nie miałem takiej opcji. Ale wciąż żyję.

– Zgodnie z umową, wygrałeś. Nie będę zaprzeczał. – stwierdził Torik, oddając zwycięstwo.

Nie tego spodziewał się cyborg, widząc zachowanie i aparycję młodszego. To, co w jego opinii mogło być pierwszą lekcją pokory w życiu drapieżnika, wcale nią nie było.

– Kapperio – wyciągnął rękę, przedstawiając się

– Torik. Gratuluję wygranej.

– Tacy jak my znają życie z różnych stron. Jakby szykowało się jakieś mordobicie, daj mi znać, może akurat będę miał ochotę na rekreację.

– Coś się wymyśli. Tacy jak my zawsze znajdą zajęcie.

Kapperio nie był tutaj niczemu winien i okazał się całkiem porządny, jak na cyborga. Jednocześnie, utrata stałego źródła dochodu i potencjalnie dachu nad głową, optymizmu nie przyniosła. Gdy wszedł do mieszkania, od razu legł na łóżku. Mógł się przez krótką chwilę cieszyć tym, że jest szansa porządnie się wyspać. Zasnął momentalnie.

Podświadomość, przez świeże wspomnienie zabawy w polowanie w kanale irygacyjnym, zaprowadziła go na inne łowy.

Bestialskie środowisko. Sztucznie utworzone, dziksze od natury. Żłobiono tam instynkty i zdolności Drapieżnika. Za każdym źdźbłem trawy mogła czaić się żmija, na każdym drzewie zaś siedziały stwory wyposażone w zabójcze kły, pazury, kolce, toksyczną ślinę. Zwierzyna łowna też nie była bezbronna – nie dość że zdolna do ucieczki, to jeszcze wyposażona w rogi, kopyta i miażdżące zęby. Wszystkie stworzenia przystosowane alchemią, by utrudniać życie potencjalnym drapieżnikom. Torik znów był młody. Szczupły. Nadmiar męskich hormonów rzeźbił jego ciało, a brudną twarz okraszał młodzieńczy zarost. Pojawił się prędzej niż u człowieka płci męskiej. Piekły pierwsze blizny, które i tak miały się zatrzeć. Świadomość pojawiała się i znikała, ustępując instynktowi. Tym razem nie miał szczęścia. Jedzenie na wysokich słupach zabrali silniejsi konkurenci. Trzeba było szukać go gdzieś indziej. Poszedł naprzód, gęstymi krzakami ciągnącymi się w nieskończoność. Dotarł na nieznany teren. Drzewa wyglądały inaczej. Grunt zmienił się w podmokłe bagno. Przyszły Torik – wówczas znany jako 12-29 (dwudziesty dziewiąty egzemplarz serii dwunastej), wolał skakać po suchym terenie. Woda była zbyt mętna. Idealne schronienie dla innych groźnych paskudztw. Nagle hałas. Zamieszanie. Torik próbował się zorientować, skąd dobiegają odgłosy. Stwór o masywnym cielsku, czołgający się w błocie, baryłkowata ryba-gad, szczerzyła zęby, próbując zaatakować innego drapieżnika. Drapieżnika, ale pachnącego trochę inaczej. Zapach mniej słony, a słodko-kwaśny. Przebijał się przez odór, dobiegający od większego stworzenia. Drapieżnik, trochę wyższy od „Torika”, uciekał. Oddalał się skokami. Nagle oczy drapieżników spotkały się. Torik poczuł, jak uderza w niego chmura nieznanej substancji. Oszołomiony, postanowił przestać obserwować i zaczął szukać czegoś w rodzaju broni. Padło na zaostrzoną kość jakiegoś zwierzęcia. Bezmyślnie rzucił się w stronę bestii, zwinnie jednak uniknął jej kłapiących, długich i szerokich szczęk. Złamana kość miała ostry koniec. Torik stoczył długą bitwę, gdzie niesiony instynktem nad którym nie panował, zadawał kolejne ciosy. Pod wpływem ciosu w oko, stwór zatoczył się, wtedy Torik uderzył w podbrzusze. Bił jeszcze długo, choć jedynym ruchem zwierzęcia były jego pośmiertne drgawki. Wstał, cały w krwi zwierzęcia i oleistej mazi. Sam był poraniony od łusek. Stwór nie nadawał się do zjedzenia – jedyna jego jadalna część ciała, serce, zostało przerobione na krwawą miazgę. Torik oddychał ciężko. Drugi drapieżnik podszedł. Miał bardzo długie włosy, podczas gdy jego poddawano regularnemu strzyżeniu – co jakiś czas usypiano drapieżników strzałem z drona i zabierano na „naprawy”. Inny zapach, dziwny szczupły wygląd, szerokie kształty – Torikowi przypomniały się nauki z boksu, w którym wprowadzano go w elementarne tajniki życia. Ten drapieżnik był inny niż on. I bardzo interesujący. Wydzielał aurę, która obezwładniała młodego mężczyznę. Drapieżnice nie były tak silne jak drapieżnicy- mężczyźni, ale nadrabiały to potęgą oddziaływania na cudze umysły. Ukucnęła przy nim i położyła ręce na jego ramionach. Czuł jej oddech. Jej twarz i usta były bardzo blisko. Gdzieś w środku obawiał się jej. Młodzieńcze pożądanie i hormony, które uderzyły z całą, zwielokrotnioną siłą, były jednak potężniejsze. Nagle poczuł ogromną tęsknotę. Chciał poczuć jej oddech, szukając czegoś, z czym kiedyś miał już do czynienia.

Zbliżył swoje usta do jej ust. Odepchnęła go. Pochyliła się nad nim, jak nad mięsem. Pokazała ostre zęby, krążyła głową, niby szukając tętnicy.

-Przynieś mi jedzenie – Torikowi zdało się, że prawie ryknęła, jej głos drażnił, pełen wyrzutu i groźnej władczości. Chłopak wstał i zgodził się. Ona mogła mu rozkazać, by zrobił cokolwiek. Wciąż brudny po walce, pobiegł spełnić wolę drapieżnicy.

Nie minęła godzina, gdy wrócił z tyloma surowymi rybami, ile był w stanie udźwignąć.

Utrzymał na tyle własnej woli, że przezornie zjadł kilka z nich. Miał możliwość oddalenia się, nie wracania do drapieżnicy, ale na tyle pragnął się do niej zbliżyć, że poszedł, chcąc dać jej wszystko, byle samemu wziąć to, co pragnął. Nie pomylił się w jednym – większość ryb zjadła drapieżnica, jedynie przypadkiem kilka wziął dla siebie Torik, co skwitowała znudzonym spojrzeniem.

Skończyli posiłek. Patrzyli na siebie bez słów. Chciała iść, ale wiedziała, że Torik będzie za nią łazić. Stąpała chwilę w miejscu, aż uśmiechnęła się do chłopaka. Skinęła, by poszedł za nią.

Długo podążał, chłonąc zapach który za sobą zostawiała. Był teraz inny. Znaleźli się wśród wysokich, gęstych krzewów. Z niektórych wyrastały kwiaty, mieniące się czerwienią i żółcią. Dziewczyna, dotąd ubrana w poszarpaną koszulkę, zdjęła ją i pokazała swoje ciało, tak różne od ciała Torika. Podeszła i rozebrała go. Patrzyli na siebie, ona zaczęła bawić się sobą – niebawem jednak przeszła do zabawy ciałem chłopaka. Instynkt podpowiedział mu,co dalej. Dziewczyna nie protestowała. Parł na nią, ona uciekała i powstrzymywała go. Nie widział, że prowadzi grę, że jej wzrok jest martwy i nie zdradza żadnej przyjemności. Przekonana, że usidliła go, pozwoliła mu siebie posiąść. Pracował mechanicznie i nieprzytomnie, przerywał. Kiedy był już wyczerpany, zaczęła robić to, co zamierzała od początku. Nie zauważał, że jej ciało zaczyna ulegać zmianie. Nogi i ręce wydłużały się i zmieniły kolor. Piersi opadły. Twarz również wydłużyła się, nos spłaszczył i rozszerzył, oczy zapłonęły szkarłatną czerwienią. Zęby dziewczyny wbiły się w szyję Torika. Tuż obok tętnicy. Torik był mały, ale zbyt silny. Ból wyzwolił w nim wszystkie siły. Przed chwilą czuł przywiązanie i oddanie – podsycona pożądaniem nienawiść uderzyła mocniej. Dzięki przypływowi potęgi przytrzymał drapieżnicę, która wiła się, orała pazurami jego ramiona i plecy jak mogła, jednak dla niej było już za późno. Porośnięte ciemnoniebieską łuską monstrum o długim pysku i żarzących się oczach, o łapach które zgniotły ramiona rywalki, zakończyło życie drapieżnicy jednym kłapnięciem szczęki.

Nie umknęło to uwadze obserwatorów. Kapłani-biotechnolodzy odnotowali anomalię. Zazwyczaj, katalizatorem przemiany jest przypływ adrenaliny w obliczu pewnej śmierci. Egzemplarz 29 serii 12 dokonał pierwszej przemiany w drodze inicjacji seksualnej.

O ile jednak Torik w momencie, do którego wrócił we śnie, pozostał w tej postaci, o tyle w samym śnie widział siebie niejako z daleka, potem szedł okolicą która zmieniła barwy, stała się mniej znajoma, plamy zielone, niebieskie i oświetlone miał za poszczególne elementy krajobrazu. Nadal był jeszcze chłopakiem, jednak lała się po nim czarna substancja. Otworzyły się rozmaite rany. Lał się z niego potok ciemnej krwi (?) który przy brzegu uzyskał postać potężnego monstrum, podobnego do tego, w które zamienił się Torik, jednak pozbawionego jakiejkolwiek twarzy czy głowy. Koniec snu. Torik zasnął w dzień i obudził się w dzień, minęła jednak cała doba. Nie lubił, gdy podświadomość wracała do przeszłości. Lekarstwa, które dostawał od Dziewic, leczyły tylko fizyczny ból. Miał jeszcze czas, całkiem sporo – ale świadomość uzależnienia przybiła go szczególnie. Torik umył się w misce, zmienił ubranie i szykował się do wyjścia, chcąc w biegu zapomnieć o tym, co go nękało. Wspominał miłe chwile z kobietami – jego łóżko pamiętało Mistran, ale najświeższe wspomnienia dotyczyły Pelei.

Przeklinał chwilę, w której sprzedał aparat – teraz mógł być źródłem nie tylko przyjemności, ale i zwykłego utrzymania, z robienia zdjęć.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania