Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

*18+* Ciałoprzestrzeń 7 - Wyrzucony na śmietnik (fragment nieerotyczny)

Spacerował po zapadłych ulicach miasta, po alejach z witrynami sklepów oferujących iluzję spełnienia pragnień, po zapuszczonych parkach. Podły nastrój kierował postrzeganie rzeczywistości na wszystko, co podłe. Tego na Hubaris nie brakowało. Kto nie zdołał uciec, gonił za normalnością, albo oddawał się nienormalności. Kiedy za trzecim razem ten sam pijak stręczył żonę, tak samo pijaną i z podbitymi oczami, za ekwiwalent kilku piw, to tylko drażniło, ale machnął ręką. W pozornie spokojnych miejscach widział, jak pewne osoby leżą skulone, zlane potem, doznają drgawek jakby marzły, choć słońce piekło.

Większe ich grupy zbierały się w pewnych określonych miejscach i tam pozostawały, nie chodziło im wszakże o nadzieję, a o bardziej lub mniej słuszne przekonanie o tym, że nie ma innego wyjścia.

Nowej dostawy ćpania jeszcze długo miało nie być.

Zobaczył też starucha ciągnącego pełen złomu wózek w towarzystwie małego, brudnego chłopca. Był jeszcze za słaby, ale chciał wyraźnie pomóc swojemu dziadkowi (a może ojcu) i ciągnął ile sił za dyszel. Torikowi przyszła do głowy nowa forma zarobku.

Dzięki sile fizycznej, był w stanie sporo udźwignąć. Adres skupu złomu był mu dobrze znany, choć nie odwiedzał go często. Śledząc złomiarzy, zlokalizował źródło zdobyczy. Okazało się że jest tego całkiem sporo, kto mógł, ten brał ile się dało na przyczepę i ciągnął rowerem, albo jakimś sprzętem wyposażonym w silnik.

Na nielegalnym składowisku, wśród nieużytków, w ciągu ostatnich kilku nocy pojawiły się hałdy towaru. Stali dostawcy złomu kręcili się jak mrówki, wybierając, co chcieli. Pełno było sapania, co jakiś czas krzyków i przekleństw, ale skądś dobiegła szczególnie siarczysta wiązanka. Pod ciężarem żelastwa zapadł się wózek prowadzony przez czterech jegomościów. Wszyscy mali, ogorzali, ale całkiem żywotni. Torik podszedł, wywołał podziw biorąc wózek – nie bez trudności, ale samodzielnie wyniósł go na równy teren. Zaoferował pomoc – trzeba było temu towarzystwu się wkupić. Inaczej ryzykował że ktoś zakradnie się, walnie łomem w łeb – i chociaż jego łeb będzie roztrzaskany w odwecie, kto inny w zamieszaniu zabierze cenny surowiec. Nastrój czwórki wózkowych znacznie się poprawił. Docenili pomoc i zaangażowanie kogoś takiego jak Torik. Póki co, na Hubaris jeszcze nie trzeba było zabijać się o kawałek pogiętego żelastwa. Po dość żmudnej drodze w pełnym słońcu, ze skaczącym kołem przy wózku, oddali to co znaleźli. Torik dostał nawet swoją dolę, równą piątej części zysków – uczciwi złomiarze. Poszła nawet propozycja pozbycia się zarobionych pieniędzy w dość prędki sposób i dla uczczenia zawarcia nowej znajomości, ale bardziej przytomny z jegomościów wpadł na pewien pomysł.

– Ej, duży, z tobą to możemy wziąć coś naprawdę cennego. Siostrzeniec mi mówił że…

Po chwili konspiracyjnego szeptania, wyruszyli po kolejny łup. Minęli złomowisko, przedarli się przez chaszcze, aż dotarli do prawdziwych bogactw – masy drogich sprzętów, samochodów, nawet części zamiennych od robotów. Dzięki pomocy Torika, udało się wyciągnąć ciężkie podzespoły od samochodów.

Żeby nie chwalić się znaleziskiem, złomiarze czekali do wieczora, by oddać sprzęt bliżej godziny zamknięcia skupu. Panowie poczekali w cieniu, zagrali w marynarza (jeden z nich miał ponoć szczęście, za cenę braku kilku palców u rąk). Szczęśliwy zwycięzca pognał po zimne napoje. Wznosiła się sterta skarbów – skąd mogły się wziąć? Torik przez jakiś czas myślał, aż doszedł do wniosku, że może mieć z tym więcej wspólnego, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. W końcu dla kogoś nastały ciężkie czasy, wiążące się z koniecznością natychmiastowego porzucenia mienia przywłaszczonego nielegalnie.

Torik znalazł wśród wszystkich rzeczy coś, co szczególnie zwróciło uwagę. Coś, o czym mógł jedynie marzyć od dawna. W niezgrabnej kolumnie umiał rozpoznać maszynę, która zapewniłaby mu szereg możliwości – aparat holograficzny. Na odpowiednich ustawieniach służył do robienia zwyczajnych zdjęć, ale główne przeznaczenie wiązało się z nagrywaniem holograficznych projekcji. Była to rzadko spotykana i stosunkowo niepopularna technologia. Prawdopodobnie ktoś kupił to w ramach zbytkowania, po czym w ogóle nie ruszył. Niestety urządzenie, mało poręczne w porównaniu do aparatu fotograficznego, uległo podniszczeniu. Była to jednocześnie okazja, której Torik nie chciał przepuścić. Na razie jednak ukrył sprzęt. Zimny napój zniknął z butelki. By zarobić na kolejną, zanieśli parę części silnika. Pracownik skupu nie był zadowolony – chociaż i tak pewny, że odsprzeda wszystko z zyskiem. Nawet jeśli co poniektóre rzeczy wymagały kontaktu z czarnym rynkiem. Panowie dostali taką sumę pieniędzy, że nieco ich to oszołomiło. Każdy myślał, ile wyda, często pojawiały się wspomnienia o zalegających od dawna długach. W związku z tym, przypływ większej gotówki przyniósł mniejszą radość, niż początkowo zakładali. Wszystko co łącznie zarobił Torik, dzięki wartościowym częściom, mogło wystarczyć na opłatę za wynajem. Mężczyzna wrócił po aparat, odnalazł go tam, gdzie zostawił, po czym ruszył do domu, nie spiesząc się.

Wszedł do kamienicy i zastygł w miejscu. Na korytarzu leżało kilka zakrwawionych ciał, o twarzach pozasłanianych bandanami i chustkami, z powtarzającym się motywem szablozębej czaszki.

We wnęce, w której wcześniej siłował się z cyborgiem Kapperio, leżało jeszcze jedno, inaczej ubrane ciało. Obok niego, do ściany przyległ cyborg. Walka mocno go poniszczyła.

– Od lat-Czekałem na to, co miało przyjść-Przyszło – mówił, na przemian otwierając i zamykając oczy. Jego mechaniczne ramię było odkryte, pozbawione powłoki imitującej skórę. Ściany osmolone śladami wybuchu ładunku, nie dość silnego by wysadzić budynek, dość jednak silnego, by kogoś pokiereszować na dobre. Los cyborga był niepewny – jego części mechaniczne wytrzymają, gorzej z organicznymi. Na razie zatrzymał większość funkcji, był w trybie snu.

To nigdy nie była spokojna dzielnica, ale nigdy czegoś takiego nie widziano – tyle trupów na klatce. Torik zdał sobie sprawę, że zabójcy, którzy wtargnęli do kamienicy, szukali jej stróża.

Pomylili się niewiele. Mężczyzna postanowił jak najszybciej się stamtąd wynosić.

Chwycił torbę i zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy – ubrania, wszystkie ślady działalności na rzecz Dziewic Księżycowych. Zarobione pieniądze, nie bajecznie wielkie ale stanowiące sumę która piechotą nie chodziła, zostawił dla gospodarza. Opuścił dom najszybciej jak mógł.

Usłyszał krzyki przerażenia i syreny sygnalizujące nadejście służby porządkowej.

Jeszcze gorzej. Torik nie miał ani pieniędzy, ani dachu nad głową. Dopiero gdy upewnił się, że ciemne ulice zapewnią schronienie (nie było to takie proste), zatrzymał się. Tak to wyglądało na planecie, gdzie Dziewice nie posiadały stałej siedziby. Najpierw będzie musiał dostarczyć im wiadomość o tym, co się stało – a potem czekać na reakcję. Kolejne noce pozostał zdany na siebie.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Wianeczek rok temu
    Podsumowując wszystkie przeczytane do tego momentu części.
    Zdarzają się momenty, przez które nie idzie lekko przejść, ale też takie gdzie obrazy same się tworzą i łączą w całość.
  • OGBaran rok temu
    Bardzo dziękuję za wytrwałą lekturę i za komentarz. Pisanie u mnie to walka między próbą oddania obrazu który mam w głowie a ubraniem go w zrozumiałe słowa. Tekst pisałem dosyć dawno, ostatni rok upływa mi na orce przez inną zupełnie książkę, którą poprawiam zanim wyślę do wydawcy. Może za jakiś czas podzielę się czymś stosunkowo nowszym. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania