#18 - cz.10

9 Grudnia

Obudziłem się w salonie u Ignacego. Łeb pękał mi w szwach. Chyba przesadziłem z alkoholem. Z trudem podniosłem się z drewnianej i cholernie niewygodnej podłogi. Wzrokiem szukałem butelki z wodą, tak cholernie chciało mi się pić.

-Główka boli? – usłyszałem wesołe pytanie – chodź do kuchni.

To żart? Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a ta mała smarkula mówi mi, że mam iść do kuchni? Popatrzyłem na nią jak na ufoludka i popukałem w czoło.

-Nic z tego, nigdzie nie idę – odpowiedziałem, siląc się na uśmiech.

-Jak sobie chcesz – wzruszyła ramionami w odpowiedzi.

Co ona miała właściwie na sobie? Kusząco krótkie spodenki, top z wyraźnym dekoltem i sandałki na niebotycznych obcasach. Moja natura znów zaczęła brać górę nad zdrowym rozsądkiem. Przecież to siostra żony mojego najlepszego kumpla, w dodatku zbyt młoda bym mógł ją zepsuć.

-Stary – usłyszałem wesoły głos Ignacego – ale się schlałeś.

Tylko ja z całej czwórki miałem kaca? To niesprawiedliwe. Skrzywiłem się.

-A ty nie masz? – zapytałem z nadzieją, że nie jestem osamotniony w moim cierpieniu.

W odpowiedzi pokręcił wesoło głową.

-No coś ty – odpowiedział – pamiętasz coś w ogóle?

Czy pamiętam? Przez chwilę próbowałem się zastanowić nad sensem jego słów, ale im bardziej starałem się myśleć, tym bardziej bolała mnie głowa. Myślenie czasami nie popłaca.

W odpowiedzi pokręciłem głową. Nie ma sensu kłamać.

-Pamiętam moment, jak tutaj przyszedłem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą – zrobiłem coś nie tak?

Nawet gdybym zrobił to trudno. Czego nie pamiętam, tego się nie wstydzę.

Picie z Ignacym nie było dobrym pomysłem. Z nas dwóch miał o wiele mocniejszą głowę od mojej i nigdy nie miał kaca. W duchu zawsze mu życzyłem, by dopadł go taki kac, jak stąd do Nowego Jorku.

-Nie nic – odpowiedział – tylko ty i Julka jesteście parą.

Jaką parą? Co on pieprzył? Nigdy w życiu z nikim się nie zwiążę na dłużej. Interesuje mnie tylko seks.

W odpowiedzi popukałem mu w czoło. W nic mnie nie wrobi i niczego nie dam sobie wmówić.

Moje wewnętrzne ego, pokładało się ze śmiechu. Mówił ci ktoś, że jesteś skończonym kretynem?

-Jaką parą? Wybij to sobie z głowy – wydukałem – wystarczy, że matka chce mnie wrobić w ślub.

No właśnie moja matka. Muszę sprawdzić na telefonie ilość połączeń nieodebranych od niej. Miałem cichą nadzieję, że dobiję do setki. Kochałem robić jej na złość.

-Jesteście parą na niby – usłyszałem odpowiedź na swoje pytanie po dłuższej chwili.

Parą na niby? Czy będę mógł ją pieprzyć również na niby? Żaden związek nawet ten na niby bez seksu nie będzie związkiem.

-Nic z tego – powtórzyłem – nie jestem w nastroju do żartów.

Ciekawe, które z nich wyskoczyło z takim durnym pomysłem. Poradzę sobie z moją matką i jej chorym pomysłem po swojemu.

Odszukałem telefon ręką i spojrzałem na wyświetlacz. Ani jednego połączenia od Elwiry, za to dziesięć połączeń od nieznanego numeru i cztery wiadomość SMS.

Odczytałem pierwszą.

„Nie ignoruj mnie. Ty i ja musimy być razem”.

Co to jest? Komuś wyraźnie nudziło się w nocy i wypisywał głupie wiadomości.

Kolejnych wiadomości nie miałem zamiaru odczytywać.

***

Z trudem doczołgałem się do swojego domu. Z ulgą opadłem na moją wygodną pluszową kanapę i przymknąłem oczy. Jeżeli tak właśnie wyglądała powolna, śmierć w męczarniach to nie chciałem umierać.

Nie wiem, jak długo siedziałem na kanapie z zamkniętymi oczami, ale kiedy je otworzyłem, ktoś zadzwonił do drzwi. Z trudem podniosłem się z kanapy i poczłapałem otworzyć drzwi.

-No cześć – usłyszałem zaraz po otwarciu drzwi – gdzie byłeś wczoraj?

Czy ta cholerna zołza nigdy się ode mnie nie odczepi? Przecież powiedziałem jej, że między nami niczego nie będzie. Czego ona jeszcze chciała ode mnie?

-Czego chcesz? – warknąłem, nie mając zamiaru wpuszczać jej do środka.

Zołza spojrzała na mnie w taki sposób, jakbym spadł z księżyca.

-Mamy wziąć ślub – odpowiedziała tonem obrażonego dziecka – nie pamiętasz?

Jaki ślub? Moja matka i ona coś sobie uroiły w tych pustych głowach i teraz będą mnie gnębić? W przyszłym życiu koniecznie chcę być kobietą. Może wtedy będę w stanie je zrozumieć.

Podniosłem ręce w górę. Czas skończyć ten teatrzyk.

-Dziewczyno, może trochę więcej godności? Przestań latać za facetem, bo skończysz jako stara panna z kotem na kolanach i w bujanym fotelu, której nikt nie będzie chciał dotknąć nawet palcem.

W ostatniej chwili zdołałem uniknąć ciosu.

- Ty wredna, męska, szowinistyczna świnio – wzięła głęboki wdech – jak śmiesz w ten sposób się do mnie odzywać.

Patrzyłem na nią rozbawiony. Kobiety i ich zamiłowanie do robienia scen. Co druga od urodzenia powinna chodzić do psychiatry.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Slugalegionu 28.12.2015
    W sumie oboje mają rację. :v Wypowiem się dokładnie, gdy zweryfikuję parę rzeczy. :)
  • Lady_Makbet 28.12.2015
    jakie rzeczy? ;)
  • Slugalegionu 29.12.2015
    Ciąża, rozwój udawanego związku, ewentualne nowe motywy sojuszu anty męskiego. :)
  • ausek 29.12.2015
    Ten kac musiał być słaby, jeśli jeszcze potrafił docenić wdzięki dziewczyny. Ostatnie zdanie mnie powaliło, pękam ze śmichu.:) 5
  • Lady_Makbet 29.12.2015
    Dzięki :)
  • Pan Nikt 29.12.2015
    Klasyczny przykład narcyzmu ;) Świetna seria. Pisana lekko. Połknąłem wszystkie 10 części za jednym zamachem. 5.
  • Lady_Makbet 29.12.2015
    Dziękuję.
  • KarolaKorman 29.12.2015
    Fajnie, 5 :)
  • levi 29.12.2015
    klasyczna sytułacja, urwał mi się film powiec co się stało, a i daj wody :P hah
    ta część bardzo mi się podobała 5
  • Akwus 29.12.2015
    A ja pozostaję na 4 :) Rozdział niewiele wnosi. Główny bohater za wiele sympatii zdobywa, nadal zmierzamy w stronę cukierkowa :)
  • patyy 14.01.2016
    Marlena jest chora. Psychicznie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania