1939. Światła i cienie
Lato 1914 roku było wyjątkowo upalne, ale dla dziewięcioletniego Antka Stawskiego nie miało to znaczenia. W ciasnej, dusznej izbie krakowskiej kamienicy, w której mieszkał z matką i dwójką młodszego rodzeństwa, nawet w zimie brakowało powietrza. Ojciec zginął w wypadku w fabryce, a matka ledwo wiązała koniec z końcem, szyjąc i cerując ubrania dla zamożniejszych mieszkańców miasta.
– Antek, przynieś mi nici z szuflady – westchnęła matka, nie odrywając oczu od połatanego kaftana, który miał jeszcze raz posłużyć jakiemuś bogatemu paniczowi.
Chłopiec oderwał się od zabawy – jego jedynej rozrywki, jaką było wymyślanie opowieści dla młodszej siostry i brata. W głowie miał całe spektakle – królów i żebraków, spiski i romanse. Gdyby tylko mógł, uciekałby do teatru, o którym opowiadała mu sąsiadka, dawna garderobiana z Teatru im. Słowackiego.
Jego pierwsze spotkanie z aktorstwem miało miejsce przypadkiem. W 1918 roku, jako czternastolatek, dorabiał, roznosząc gazety i wodę po rynku. Pewnego dnia, śledząc eleganckich mężczyzn wychodzących z teatru, zobaczył starszego mężczyznę, który potknął się na schodach. Antek podbiegł, pomógł mu wstać, a w zamian dostał coś cenniejszego niż moneta – pozwolenie na wejście za kulisy.
– Masz dobre oko, chłopcze. Może coś z ciebie będzie – rzucił z uśmiechem starszy pan, dyrektor teatru.
------
Lata mijały, a Antkowi udało się zaczepić w teatrze jako pomocnik techniczny. Wieczorami podglądał próby, zapamiętywał kwestie aktorów i ćwiczył je w pustych kulisach. W 1924 roku, jako dwudziestolatek, dostał swoją pierwszą epizodyczną rolę – nic wielkiego, ale wystarczająco, by połknąć bakcyla.
Wiedział, że Kraków to za mało. Zaciągnął się do zespołu teatralnego w Warszawie, gdzie jednak szybko zderzył się z brutalną rzeczywistością – bez nazwiska i kontaktów nikt nie traktował go poważnie. Wtedy po raz pierwszy zetknął się z zazdrością i pogardą.
– Prowincjusz! Myślisz, że wystarczy nauczyć się tekstu? Tu liczą się znajomości! – syknął jeden z aktorów, gdy Antek odebrał mu małą rolę w sztuce.
Pracował dzień i noc, grał epizody, dubbingował w filmach niemych, a w końcu dostał szansę. W 1928 roku w Polsce zaczęły się pojawiać filmy dźwiękowe, a jego głęboki, dźwięczny głos zwrócił uwagę reżyserów.
------
Jego pierwsza główna rola w filmie Złamane skrzydła w 1931 roku przyniosła mu sławę. Stał się twarzą nowej epoki polskiego kina. Był elegancki, charyzmatyczny, porównywano go do Rudolfa Valentino, ale jego pochodzenie było kością niezgody.
Gazety pisały:
„Kim jest naprawdę Antoni Stawski? Czy to możliwe, że ktoś z nizin społecznych mógł dojść tak wysoko?”
„Nie ma dowodów na to, że Stawski zawdzięcza karierę czystemu talentowi. Mówi się, że jest protegowanym wpływowych ludzi”
Ludzie go podziwiali, ale szeptali za plecami. Był samotny, choć otoczony tłumami.
Tylko jedna osoba naprawdę w niego wierzyła – Hanka Kossowska, aktorka, która zagrała z nim w Świetlistej drodze.
– Nie przejmuj się plotkami, Antek. Wszyscy im zazdroszczą, ale tylko ty masz prawdziwy talent.
Zakochali się w sobie, ale ich miłość nie miała przyszłości. Hanka była zaręczona z reżyserem, który mógł złamać karierę Stawskiego jednym telefonem.
------
W 1938 roku Antek Stawski był u szczytu kariery. Warszawa go uwielbiała, krytycy pisali o nim jako o największej gwieździe polskiego kina, a wśród widzów budził zarówno zachwyt, jak i zazdrość. Jego nazwisko pojawiało się na pierwszych stronach gazet, a bilety na jego filmy sprzedawały się w rekordowych ilościach.
Ale to nie Polska wzywała go teraz – to Hollywood.
Wiosną 1938 roku przyjechał do Warszawy amerykański producent Irving Goldstein. Szukał talentów na europejskim rynku, a kiedy zobaczył Stawskiego w dramacie Nocne cienie, od razu wiedział, że ma przed sobą gwiazdę.
– Masz wszystko, czego potrzeba – powiedział Goldstein, wręczając mu wizytówkę. – Przyjedź do Los Angeles, a zrobimy z ciebie gwiazdę światowego formatu.
Antek był rozdarty. Hollywood było spełnieniem marzeń, ale wyjazd oznaczał zostawienie wszystkiego – Hanki, Warszawy, całej przeszłości.
Spotkał się z Hanką w jej apartamencie na Nowym Świecie.
– Musisz jechać, Antku. To twoja szansa.
– A ty?
– Ja... Nie mogę wyjechać. Roman nie pozwoli.
Roman Szulc, jej mąż, był wpływowym człowiekiem. Oficjalnie był tylko reżyserem, ale jego powiązania sięgały głębiej – miał znajomości w rządzie, w policji, w półświatku.
Kilka dni później, w warszawskim nocnym klubie Adriatica, Antek spotkał Toniego Wesołowskiego.
– Hollywood? – Tonio uniósł brew. – To nie wchodzi w grę, Antku.
– Dlaczego?
– Bo masz tu dług do spłacenia.
Nie było wątpliwości, co to oznaczało. Mafia go nie puści.
A potem, w sierpniu 1939, wszystko się skomplikowało jeszcze bardziej.
------
Sierpień 1939 był gorący i duszny. Europa drżała na krawędzi wojny. Plotki o niemieckim ataku krążyły wszędzie, ale ludzie nadal chodzili do kin, do teatrów, do restauracji.
30 sierpnia Antek otrzymał ultimatum.
Tonio Wesołowski wezwał go do swojej rezydencji na Mokotowie.
– Albo zostajesz i pomagasz nam w interesach, albo... No cóż, Antku. Światło gasnące za szybko jest takie smutne.
Tego samego wieczora przyszła do niego Hanka.
– Roman wie.
– O nas?
– O wszystkim. O tobie, o mafii. Jesteś w niebezpieczeństwie.
Wiedział, że musi uciekać.
31 sierpnia spędził noc na dworcu Głównym. Miał bilety do Berlina, skąd następnego dnia miał złapać samolot do Paryża, a potem do Nowego Jorku.
Ale nigdy nie wsiadł do pociągu.
1 września 1939 Niemcy zaatakowali Polskę.
Tego samego dnia, wieczorem, w małym mieszkaniu na warszawskiej Pradze znaleziono zwłoki Antka Stawskiego.
Jego ciało leżało na podłodze, a na piersi widniała rana postrzałowa.
Policja stwierdziła, że to napad rabunkowy.
Ale pojawiły się plotki.
Niektórzy twierdzili, że widzieli go później w Berlinie.
– To niemożliwe! Przecież jest martwy!
Inni mówili, że to mafia go dopadła, by nie zdradził ich tajemnic.
A jeszcze inni szeptali, że Stawski żyje. Że upozorował własną śmierć, by zniknąć – albo dla Hollywood, albo... dla Niemców.
Nigdy nie odnaleziono jego ciała po wojnie.
Ale w archiwach FBI, w aktach z lat 50., jest zdjęcie tajemniczego mężczyzny z Nowego Jorku.
Mężczyzny, który wygląda dokładnie jak Antek Stawski.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania