2025 03.20 Pamiętnik publiczny

Zaczynałem pisać pamiętnik już kilkukrotnie. Słomiany zapał nie pozwolił mi na systematyczne wpisy, a ogromny wybór platform do pisania spowodował, że wszystkie moje teksty rozrzucone są po ogromnych połaciach internetu niczym załoga Tytanika na dnie Oceanu Spokojnego. Mimo, że są to moje osobiste sprawy i przemyślenia, umieszczę wszystko to w przestrzeni publicznej. Będą co prawda szczere, lecz okrojone ze szczegółów charakterystycznych. Może komuś przyniesie to jakikolwiek pożytek.

Zaczynam.

Dziś (20.03.2025) jest troszkę lepiej. Pozbierałem myśli do kupy, uspokoiłem fantację, nakarmiłem emocje psychobiotykiem. Zakończyłem pracę wcześniej. Zebrałem się za pisanie kolejnego CV. Wyślę pod wieczór. Znów będę czekał z niepokojem na odpowiedź.

Do pracy przyjąłem się po znajomości rodziców. Mój szef to prywaciarz z ogromnym budżetem, a moje stanowisko jest mało wymagające i wystarczająco płatne, aby przeżyć i uspokoić brak ambicji. Mankamentem jest to, że muszę dojeżdżać ponad godzinę w jedną stronę dziennie, a mój kierownik to życiowa menda. Przez kilkanaście lat nie zwracałem uwagi, bo i po co. W ten sposób niepostrzeżenie straciłem poczucie własnej wartości. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale relacje z pracodawcą pogorszyły się ostatnio, tak więc przeszkadzać nagle zaczęło wszystko. Mam nadzieję, że zmieniając pracę nawet na mniej płatną, lecz bliższą miejscu zamieszkania, będę mógł więcej czasu spędzić w domu. Więcej czasu poświęcić rodzinie. Więcej mieć dla siebie. W końcu zacząć żyć życiem jakie sam sobie przygotuje, a nie takim jak ktoś mi podał na tacy. Pewnie będzie cięższe, ale pretensje wtedy będę mógł mieć tylko do siebie.

Problem w tym, że nie posiadam zbyt wielu realnie efektownych kompetencji. Przynajmniej nie takich, które determinowały by mnie jako mężczyznę. Dawały poczucie własnej wartości. Nie umiem murować, naprawiać aut, majsterkować, remontować. Nie jestem architektem, lekarzem, programistom czy adwokatem. Na pewno jestem kiepskim kierowcą i w zasadzie nie rozumiem maszyn. Wada wzroku powoduje, że praca przy komputerze jest męką. Jestem fizycznym i psychicznym słabeuszem, nękanym w szkole przez silniejszych i inteligentniejszych ode mnie kolegów, a jednak przetrwał do dziś.

—-

Odkąd sięgam pamięcią borykam się z wieloma nałogami. Nie jest istotne jakie to są nałogi. Ważne jest, że powód i mechanizm jest ten sam. Piętrzące się emocje zatruwają moje życie. Uciekam, aby ich nie czuć. Żeby się wyregulować. Odklejam się wtedy od trudnej rzeczywistości. Udaję się w miejsca gdzie nie czuć strachu i bólu. Gdzie można mieć kontrolę nad tym co się robi i nie być ocenianym za błędy, być najlepszym w tym co się robi dla samego siebie, jednocześnie nie będąc czując potrzeby bycia konkurencją dla wszystkich w koło.. Jedynie ponowny powrót do rzeczywistości jest bolesny.

Od dwóch lat moja żona powiedziała temu dość.

Od dwóch lat moja żona stwierdziła, że nie chce już mnie za męża.

Od roku żyję samotnie.

Światło mojego życia oddaliło się pozostawiając chłodny cień.

Jest dla mnie wszystkim.

Bez niej świat jest tylko rozgrzebanym po Nocy Kupały ogniskiem.

Nie ma co się jej jednak dziwić. Chciała ciekawego życie, u boku swojego mężczyzny, co wielokrotnie obiecałem. W zamian dostała mnie, zamykającego się w sobie gbura, który oderwany od swoich nałogów potrafi być jedynie opryskliwy.

Na szczęście dla niej nasze dzieci są piękne i mądre, ale i wredne i uparte za razem. Jesteśmy z nich nieskończenie dumni i jest to ostatnia nić jaka trzyma ją względnie w zasięgu.

Chciałbym im wszystkim dać dom, na który zasługują. Stabilność emocjonalną, finansową i miłość.

Od roku chodzę na terapię. Od dwóch miesięcy z nowym terapeutą. W dzień taki jak ten potrafię utrzymać nie zwieszoną głowę na karku. W dni takie jak wczoraj unikam noży podczas robienia śniadania.

—-

Po południu mam rozmowę kwalifikacyjną do pracy w zupełnie nowej dla mnie branży. Znalezioną gdzieś przypadkowo, a stanowiącą pracę ze snów. Nie. Nawet nie wpadłbym na to, że można o takiej śnić.

Boję się permanentnie. Jestem przerażony. Tak samo jak boję się zadzwonić do mechanika, umówić naprawę auta. Tak samo jak boję się zadzwonić do lekarza z problemami zdrowotnymi. Tak samo jak boję się rozmawiać z kobietą w warzywniaku, o ogórkach. Tak samo jak boję się iść na wywiadówkę. Tak samo jak boję się konduktora w pociągu mimo, że mam bilet. Tak samo jak boję się policji mimo, że patrolują ulicę pod drugiej stronie dwupasmmówki.

Z drugiej strony coś mi w środku wręcz krzyczy, że dam sobie radę, a mimo to dalej jestem przerażony, do tego stopnia, że odczuwam drganie w klatce piersiowej.

Mam nadzieję, że nie buchnę wy nagle płaczem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania