2050

Rok 2052. Mijają właśnie dwa lata od rozpoczęcia katastrofy klimatycznej. Ludzkość? - Nie wiem czy jeszcze istnieje. Zwierzęta? - Oprócz naszych dwóch psów Sally i Dolara, miesiąc temu widziałem jakiegoś szczura, albo może to była tylko halucynacja. Przez te upały nie mogę być pewien co widzę naprawdę, a co wytwarza sobie moja głowa.

 

Jestem John, wraz z moją żoną Carlą prawdopodobnie jedni z ostatnich ludzi na Ziemi. Mówię prawdopodobnie, bo nie widzieliśmy żywej istoty ludzkiej od pół roku, lecz wciąż szukamy. Każdy dzień od 2050r. jest walką o przetrwanie.

 

Zaczęło się od wyjątkowo upalnego lata. Temperatura w Europie i obu Amerykach dochodziła nawet do 50 stopni Celsjusza, a w Afryce przekroczyła 60. Do tego była wielka susza, przez co lasy zaczęły płonąć. Najpierw “zapaliła się” Afryka, bo były tam największe upały. Do tego zaczęły powoli wysychać wody. Takie lato trwało od maja do końca września. W tym czasie różne gatunki zwierząt zaczęły ginąć. Ludziom udało się wytrwać dłużej z powodu dużych zapasów jedzenia i napojów. Jednak w takich warunkach nie zdołały wytrzymać osoby starsze oraz z chorobami serca. Temperatura ich wykończyła. Mimo takich warunków niektórzy ludzie zdołali chodzić do pracy i duże zakłady oraz fabryki działały przez następny rok. Małe firmy upadły od razu. Przez brak wody rolnictwo przestało istnieć, co równało się z brakiem warzyw, owoców itp. Mięso zdołaliśmy zachować, a resztę konserwowaliśmy i robiliśmy zapasy. Wiedzieliśmy, że koniec świata właśnie się zaczął. Ostrzegano wszystkich już 30 lat temu, że jeśli nie zaczniemy dbać o naszą planetę, to będzie katastrofa klimatyczna. Jak widać nie mylili się, ale ludzie ich nie słuchali i nie zmienili swoich nawyków.

 

W ciągu tych dwóch lat gołym okiem widzieliśmy jak wszystko, krok po kroku wymiera: rośliny, zwierzęta, ludzie... Po fali upałów nastąpiły tornada i huragany, które niszczyły nawet największe budynki na świecie, nie wspominając już o małych domach mieszkalnych. Ludzie tracąc swój dach nad głową byli zmuszeni zamieszkać na ulicy, które zamieniały się powoli w pustynie. Nikt nie wiedział co ma począć. Głód, pragnienie, upał (temperatura nie spadała poniżej 30 stopni), brak domu... co w takim przypadku zrobić? Z moją żoną mieliśmy dwójkę dzieci: Harrego i Olę. Mówię mieliśmy, ponieważ w trakcie poszukiwania schronienia, nasza córka Ola natknęła się na rośliny, które zjadła nie zastanawiając się czy są jadalne. Głód był silniejszy od rozumu. Po zjedzeniu zaczęła się dusić i padła na ziemię... Zaczęliśmy ją reanimować, robić wszystko co w naszej mocy, aby uratować naszą córeczkę. Niestety bez skutku. Zabiła ją wilcza jagoda. Płakaliśmy, krzyczeliśmy, rozpaczaliśmy nad jej ciałem dobrych kilka godzin. Nie mogliśmy uwierzyć, że jej już z nami nie będzie. Nasza mała Ola, miała zaledwie 7 lat. Nadchodzący huragan zmusił nas do opuszczenia jej. Piasek był tak sypki, że siłą naszych rąk i z małą pomocą psów, udało nam się wykopać dziurę, symbolizującą grób. Nie mogliśmy się pozbierać po stracie jednego dziecka, gdy zaczęliśmy tracić drugie. Nasz pierworodny syn Harry zachorował. Nie wiadomo było na jaką chorobę, lecz brak mu było sił, nie mógł się ruszać, miał gorączkę. W tym czasie byliśmy w jaskini, gdzie znaleźliśmy trochę wody i mogliśmy przez jakiś czas żyć. Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia choroby (czas odliczaliśmy rysując linie kamieniami na ścianach jaskini) dziecko po raz ostatni zrobiło wydech i koniec... Moje drugie dziecko umarło. Najgorszym bólem dla człowieka jest utrata swoich dzieci. Nie dało się już tego znieść, dlatego próbowałem się zabić.

 

Kiedy byłem już jedną nogą poza światem, kiedy moje serce zaraz miało zabić po raz ostatni, Carla – moja ukochana żona, moje zbawienie, przekonała mnie, abym wytrwał w tym dla niej, pomimo tego, że świat mógł się zaraz skończyć. Powtarzała: “John damy rade, nie rób tego, jakoś to przetrwamy”. Aż w końcu jej uwierzyłem.

 

Nasze psy, które mają ograniczony dostęp do jedzenia i picia, są ciągle przy nas. Jest im bardzo ciężko, ale cały czas o nie dbamy w miarę naszych możliwości, aby i one nas nie opuściły. Wraz z Carlą jesteśmy włoskimi katolikami, dlatego modliliśmy się codziennie i zadawaliśmy pytanie: “Dlaczego Bóg w takich chwilach zabiera nam tych, których kochamy?” Nie mając żadnych nadziei na spotkanie kogokolwiek żyliśmy dalej, a raczej trwaliśmy, bo co to za życie, kiedy codziennie siedząc w tej okropnej, ciemnej jaskini zastanawiasz się czy dożyjesz jutra. Aż do dzisiaj, gdy wichura próbowała zniszczyć nasze schronienie. Ściany zaczęły się ruszać, w środku wszystko drżało, a sufit zaczął spadać nam na głowę. Musieliśmy uciekać, tylko dokąd? Wzięliśmy szybko wszystkie rzeczy, psy musieliśmy wynieść, bo były przerażone i wybiegliśmy. Mieszkaliśmy tam prawie dwa lata, nie znosiliśmy tego miejsca, ale jednak mieliśmy gdzie spać i schronić się przed katastrofami z zewnątrz. A teraz idziemy środkiem pustkowia, smażąc się na słońcu. Nie wiemy co mamy robić, co jakiś czas mijamy tylko pojedyncze budynki, a raczej to co z nich zostało. Nie da się więc w ich zamieszkać. Mam cichą nadzieję, że spotkamy jakiegoś człowieka.

 

Idziemy w milczeniu od dwóch dni. Ani ja, ani Carla nie wiemy co powiedzieć. Każde z nas po prostu boi się powiedzieć, że to koniec wszystkiego. Nagle w naszą stronę zaczęła się zbliżać dziwna mgła, miała ciemno czerwony kolor i towarzyszyły jej błyskawice. Stanęliśmy jak wryci w ziemię, zatkało nas, serce stanęło... Słyszałem tylko głos w mojej głowie: “uciekaj, uciekaj, uciekaj...” Lecz nie mamy dokąd uciec. Położyliśmy się na ziemi zwinięci w kłębek twarzą w dół, Sally i Dolara położyliśmy pod nami i czekaliśmy co się stanie. Poczuliśmy ogromne ciepło, jakby nasza skóra zaczęła się palić. Nie dało się tego wytrzymać, więc wstaliśmy, wzięliśmy nasze czworonogi na ręce i zaczęliśmy biec ślepo przed siebie. Po około kilku minutach zobaczyliśmy światło i udało nam się wyjść z mgły. To jest największy ból fizyczny jaki kiedykolwiek czułem. Nasza i psów skóra jest cała poparzona, czerwona i w bąblach. Padliśmy na ziemię i zasnęliśmy. Po jakimś czasie się obudziliśmy, przypomniało nam się co się stało jak zobaczyliśmy nasze ciało i poczuliśmy wielki ból. Nadal było mocno czerwone, lecz bąble zniknęły. Co mam dalej począć? - Carla, damy rade. Wstawaj, w końcu odnajdziemy wybawienie. - Tak, trzeba mieć nadzieję, ale wiesz jak to mówią “Nadzieja matką głupich”. - Spokojnie, tyle już przeszliśmy, że powinno być tylko lepiej. - zapewniłem moją żonę.

 

Trzy dni później, w oddali ujrzeliśmy budynki, najpierw pomyślałem: “To pewnie kolejne ruiny”. Lecz nie były nimi. Kiedy dotarliśmy okazało się, że jest to opuszczone miasteczko, którego budynki nadal stoją i da się w nich przebywać. Zaczęliśmy przeszukiwać teren. Budowle były zniszczone, ale nie tak doszczętnie, żeby się zawaliły. Pomiędzy domami znaleźliśmy studnie, w środku było wiadro i dało się z niej wydobyć wodę. Od razu to zrobiliśmy. Zaspokajając pragnienie usłyszeliśmy głosy. Popatrzeliśmy na siebie z Carlą, oboje to usłyszeliśmy, więc to musi dziać się naprawdę. Psy pobiegły za głosem, a my za nimi. Przed jednym z domów stała para ludzi w średnim wieku. Kobieta i mężczyzna, którzy na nasz widok zaczęli się radować, krzyczeć i śmiać. - Czy to naprawdę są ludzie?! Jesteście prawdziwi?! - zaczął krzyczeć z niedowierzaniem facet. Zaprosili nas do domu. Zaczęliśmy dzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z katastrofą. Okazało się, że było tu dużo ludzi, ale wszyscy wyruszyli w poszukiwaniu nowej cywilizacji. Było to kilka miesięcy temu i jak dotąd nikt nie wrócił. Anna i Tom zaopiekują się nami i będziemy czekać co przyniesie nam świat. Kiedy nastanie koniec? Czy może świat da ludziom drugą szanse? - Mam nadzieję, że niedługo dostaniemy odpowiedź.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Józef Kemilk 24.06.2020
    Mocno naciągane i wydaje mi się, że brak podstawowej wiedzy o ekosystemach. Pożary lasów w Afryce powinny nastąpić najpóźniej, ze względu na wilgotność lasów równikowych. Jak było tak ciepło to lodowce powinny topnieć i tym samym spowodować powodzie. Woda z lodowców powinna spowodować ochłodzenie wody i tym samym klimatu. I takie tam... 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania