28 Rocznica obalenia rządu Jana Olszewskiego, człowieka, który chciał obalić układ z Magdalenki
Premier Jan Olszewski, człowiek, który rzucił wyzwanie służbom specjalnym!
Na początek krótka informacja. Podobny, lecz bardzo skrótowy artykuł umieściłem na opowi dwa lata temu. Teraz kiedy wiemy więcej o kulisach odwołania tego rządu, postaram się to opisać dokładniej.
Obalenie rządu Jana Olszewskiego to moim zdaniem najważniejsze wydarzenie w Polsce po roku 1989. Ten polityk i premier jako jedyny aż do dzisiaj próbował po pierwsze pokazać z imienia i nazwiska tych wszystkich opozycjonistów, którzy współpracowali ze służbami, a po drugie chciał oczyścić służby ze starych oficerów, którzy najpierw służyli jak psy poprzedniej władzy, a potem przechrzcili się i dalej służyli, ale tym razem już swoim przełożonym. Znając skalę agentury, można powiedzieć spokojnie, że rzucił się z motyką na słońce.
Jan Olszewski był jednym z niewielu ludzi, którzy nie byli agentami służb specjalnych, w tzw. elitach Solidarności, a było ich wg różnych danych od 60-80 %.
To był prawdziwy patriota i jeden z niewielu, którzy się nie zeszmacili.
Kiedy w 1991 roku został premierem rządu, postanowił wypowiedzieć wojnę tym, którzy tak naprawdę rządzili za czasów komuny i rządzą do dzisiaj Polską.
Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi krótka notka wyjaśniająca.
Tak mniej więcej do 1985 roku Polską rządziły już całkowicie służby, nie partia (PZPR), czyli SB (Służba Bezpieczeństwa) dowodzona przez generała dywizji SB Mirosława Milewskiego, oraz służby wywiadu i kontrwywiadu wojskowego tak skrótowo pod dowództwem generała Kiszczaka i generała Jaruzelskiego (pomijam drobniejszych dowódców).
W tym czasie doszło do "wojny" między w/w służbami, która zakończyła się w 1985 roku klęską SB i zdymisjonowaniem Milewskiego z wszystkich funkcji zarówno partyjnych a był m.in. członkiem biura politycznego KC PZPR, jak i w SB. Od tej pory praktycznie do dzisiaj rządzą nami wojskowe służby, czyli wywiad i kontrwywiad za pomocą swoich marionetek zwanych powszechnie politykami.
Dzisiaj już wiemy, że tzw. opozycja a tak naprawdę agenci albo nazywani inaczej TW, czyli tajnymi współpracownikami służb od połowy lat osiemdziesiątych prowadziła rozmowy z komunistycznymi władzami. Chodziło tak mówiąc skrótowo o to, jak będzie wyglądać Polska po jak uważano rychłym załamaniu systemu.
Rządzący Polską generałowie, widząc, że wszystko zaczyna się sypać, a ze strony "Wielkiego Brata" ze wschodu już na "Bratnią Pomoc" liczyć nie mogli (Gorbaczow, to nie Breżniew), doszli do słusznego wniosku, że trzeba się "ustawić z wiatrem" wobec nowej sytuacji. Komunizm czy jak inni mówią socjalizm, zdychał i służby specjalne to widziały. Postanowiły, mając w swoich szeregach tysiące agentów w tym większość z czołowych opozycjonistów ułożyć wszystko tak, żeby nawet zmiana ustroju i oddanie władzy opozycji w niczym im nie zaszkodziło.
Kiedy już uzgodniono wszystkie szczegóły, czyli to o co chodziło służbom, postanowiono zrobić przedstawienie dla mas.
Tak zwany okrągły stół w „Magdalence”, to nic innego jak spotkanie służb ze swoimi agentami w Solidarności. To był teatr z dwoma reżyserami, czyli Jaruzelskim i Kiszczakiem i z dokładnie rozpisanymi "scenami i dialogami", a nie żadne tam spotkanie opozycji demokratycznej z komunistami jak to nam się w oficjalnych mediach kłamie do dzisiaj. Tam też uzgodniono najważniejszą doktrynę całej tej szopki, której przekaz był jasny „Wy nie ruszacie nas, a my w zamian damy oddamy wam władze”, oczywiście w czystej teorii, bo ci tzw. opozycyjni premierzy, ministrowie itd. byli cały czas odpowiednio sterowani. To była jak to niektórzy nazywają taka "szopka dla mas" mająca na celu pokazanie jak to bohaterska opozycja walczy z tymi złymi komuchami. Co gorsze, a pamiętam te czasy wielu, bardzo wielu Polaków w to uwierzyło. Ja też niestety, lecz trudno się dziwić, bo propagandowo była to inscenizacja na Oscara, a nawet kilka, za scenariusz, role pierwszo i drugo planowe, a co najważniejsze za skuteczność przekazu. Moim zdaniem, gdyby to widział mistrz propagandy Joseph Goebbels, klaskałby na stojąco.
To wszystko udało się idealnie i niestety taki układ trwa do dzisiaj.
Kiedy Jan Olszewski został premierem, miał nadzieje, że uda mu się ten układ złamać, pokazać agentów, ujawnić tajnych współpracowników itd. Jego minister Macierewicz przygotował taką listę zdrajców. Niestety premier nie przewidział, jak wielu jest tych agentów, jak polska tzw. elita jest opanowana przez służby. Kiedy się okazało, co Olszewski chce zrobić wszyscy ci, którzy byli agentami i mieli teczki, nagle sprzysięgli się przeciwko niemu, co wystarczyło, żeby jego rząd obalić.
Dowcip polega na tym, że zniszczono premiera za lustrację, która w tamtym okresie obejmować miała tylko, powtarzam tylko posłów, senatorów, ministrów i wojewodów. Jak się później okazało było wśród nich 60 TW. Oni poczuli się zagrożeni i pod przewodnictwem TW Bolka załatwili sprawę w jedną noc.
To, co próbował zrobić Olszewski to jedyna w historii od 1989 roku próba walki z ze służbami specjalnymi. Jak się zakończyła, wiemy. Później już nikt się na to nie odważył, a tzw. lustracja do dzisiaj nie została przeprowadzona. Tak zwane WSI, czyli Wojskowe Służby Informatyczne praktycznie nie tknięte, bo weryfikowano i lustrowano tylko byłych oficerów milicji i SB, dotrwały spokojnie aż do 2016 roku. Później zresztą też włos im z głowy nie spadł. To pokazuje, jak mało wspólnego z prawdziwą demokracją mieliśmy i do dzisiaj mamy do czynienia.
To, co chciał zrobić ten człowiek, było bardzo odważne, ale i bardzo naiwne, bo pokazało, że Polska już jest niewolnikiem służb i nawet premier wraz ze swoimi ministrami nie jest w stanie tego zmienić.
Jednak za to, co chciał zrobić Olszewski, należy mu się chwała i miejsce wśród największych Polaków. On przynajmniej próbował obalić układ z Magdalenki. To, że mu się nie udało, pokazuje, że porwał się z Motyką na Słońce. Ale sam fakt, że się porwał, przydaje mu chwały, bo po nim nikt już na to się nie odważył, a słynny aneks do raportu WSI do dzisiaj nie został ujawniony, co pokazuje, że umoczeni są tam przedstawiciele wszystkich partii politycznych ostatnich lat.
Dzisiaj rzadko kto odważa się mówić prawdę o obaleniu Olszewskiego, oficjalne media praktycznie o tym milczą, a służby rządzą w spokoju dalej. Myślę, że dzisiaj Polska byłaby w całkiem innym miejscu, gdyby mu się udało.
Dla mnie Olszewski jest chyba jedynym politykiem, którego można nazwać mężem stanu. Nie udało mu się, bo się udać nie mogło, ale ma czyste sumienie, bo przynajmniej próbował.
Chwała mu za to!!!
Cześć jego pamięci!!!
Niech spoczywa w pokoju!!!
Komentarze (36)
Alternatywne wyjaśnienie jest takie, że Olszewski chciał szantażem skłonić posłów do przyłączenia się do rządu.
Z kim Ty rozmawiasz o dowodach?
To oszołom rzucający oskarżeniami na każdego, kto nie pasuje do jego chorej głowy.
M. Jurek tez był agentem?
Tak się nigdy nie ogarnie historii nawet w minimalnym stopniu, nawet znając setki dat i faktów.
Żadnych procesów historycznych tylko teorie spiskowe.
Tylko dwie postaci na opowi maja tak natłuczne w beretach i obydwie tu widzę.
Kaczyński tez był w Magdalence :)
Ciekawe, gdzie dziś bylibyśmy, gdyby nie to wydarzenie i ile ofiar by zmiana jakakolwiek za sobą pociągnęła?
Na ale nic - jest dobra zmiana i wstajemy z kolan. Ku śmiechowi Europy.
O wiedzy i intelektualnych możliwościach oszołoma nawet nie chce mi się pisać.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania