2.Hamburgerowa draka.
Promyki zachodzącego słońca leniwie rozlewały się po ulicach Greenfield. Jeden z nich padł na mały pub na rogu ulicy i cztery dziewczyny dyskutujące, w środku przy jednym ze stolików, o czymś z ożywieniem, a świadczyła o tym ich przesadna mimika i niekontrolowane wymachy rękami.
-I jak tam z tym Twoim ciachem z wczorajszej imprezy?-spytała jedna z dziewcząt ,rzucając frytką w Lee.
-Przemilczmy to proszę!-zaprotestowała głośno w odpowiedzi, energicznie kręcąc głową, a jej włosy muskały wtedy talerz z sałatką sąsiadki.
-Dobrze chociaż całował?-drążyła dalej prowodyrka rozmowy o żenującej sytuacji swojej przyjaciółki.
Lee spojrzała tylko na nią nienawistnie.
-Oj no powieeedz.- Nie dawała za wygraną, a gdy się śmiała jej nos śmiesznie się marszczył.
Lee czuła się przyparta do ściany i nerwowo skubała rąbek serwetki,modląc się w duchu o zesłanie jak grom z jasnego nieba jakiejś sensacji odwracającej uwagę od jej osoby.Nie cierpiała być w centrum, pomimo, że według zodiakalnego lwa, winna się w nim pławić.No cóż, kolejny mit obalony.To kiedy udowadniamy ,że to nie czerwony diabełek z rogami nakłonił Cię do tych wczorajszych głupot ,tylko Twoja i wyłącznie Twoja próżność?-pytało ją sumienie.
-Perry, daj już jej spokój.-powiedziała stanowczo drobna blondynka siedząca na przeciwko.
Chyba powinnam to częściej robić, skoro działa.-pomyślała Lee. Hmmm, chcę być sławną i nieprzyzwoicie bogatą aktorką na którą w łóżku będzie czekał mężczyzna à la Ian Somerhalder lub Alexander Skarsgård.- Spojrzała w górę. - Nic? Czyli dostałam tylko wersję demo złotej rybki? Ehhh...
-Skoro tak uwielbiasz romanse może opowiesz nam o jednym ze swoich? - kontynuowała tymczasem swoje oblężenie jej platynowowłosa obrończyni.
-To będzie dobre.-Wtrąciła dotąd milcząca koleżanka, wziąwszy do ręki talerz z frytkami zastępujący popcorn w kinie i czekając na dalszy rozwój wypadków. Jednak nawet nie doczekała się trailera, bo Perry po tym jak zrobiła się z wściekłości cała czerwona na twarzy, wybiegła z knajpy, przewracając swoje krzesełko po drodze. Wszystkie zerwały się równocześnie chcąc pobiec za przyjaciółką, lecz Lee wstrzymała ich gestem dłoni sama ruszając do wyjścia. Ujrzała ją już parę metrów dalej zmierzającą w stronę lasu. W duchu przeklęła swoją marną kondycję i obijanie się na lekcjach wf. Gdy w końcu zdyszanej udało jej się do niej zbliżyć złapała ją za ramię.Poczuła jednak z zaskoczeniem, że zatacza się do tyłu dopiero po chwili uświadamiając sobie,że to od pchnięcia koleżanki. Z trudem złapała równowagę i oddech, a następnie naparła po raz kolejny, licząc się z możliwymi konsekwencjami. Spojrzała na rozwścieczoną Perry. Gdyby stany w których obecnie się znajdujemy przedstawić za pomocą alegorii - ona byłaby ogniem.Ja to torreador ,a ona to czystej krwi byk hiszpański - pomyślała Lee zbliżając się do niej powoli. Lee otworzyła usta z wahaniem czekając na kolejny cios.Odetchnęła z ulgą ,gdy nic nie poczuła.
-Perry...skarbie...-zaczęła nieśmiało.-Wiesz, że Cię kocham, ale nie lubię, gdy robisz mi takie przesłuchanie, szczególnie w miejscu publicznym. - Kąciki ust Perry lekko drgnęły na wzór tylko półuśmieszku, gdyż jej duma jeszcze walczyła. - No i dobra, dla Twojej wiadomości dobrze całuje. - Widząc zaciekawioną minę koleżanki, która pewnie była żądna szczegółów i to pikantnych szczegółów, szybko dodała.-Wszystko dokładnie opowiem Ci potem...nie przy naocznych świadkach. -powiedziała kpiąco, patrząc na grupkę starszych pań ,obserwujących je z nosem wyszukującym sensacje.Owe kobiety zostały uratowane przed jakimś nieprzyjemnym tekstem ze strony Perry przez dźwięk esemesa komórki Lee, dziewczyna spojrzała na ekran marszcząc brwi ,a gdy to robiła jej przyjaciółki zawsze wołały ,,Trzy kreski wifi"- bo tak wyglądało wtedy jej czoło.
-Co jest? - Przeszła do sedna, ledwo powstrzymując się od tradycyjnego komentarza, Perry.
-To Trixi...mam ją zawieźć na balet. - Mruknęła stukając coś na ekranie.
-Masz przerąbane z tą Twoja siostrzyczką.- Odparła z parodiowanym współczuciem głaszcząc ją po głowie.
-Taaa. Ciesz się, że jesteś jedynaczką. Dobra, lecę. Pożegnaj ode mnie dziewczyny.- Powiedziała całując ją w policzek, po czym potruchtała w kierunku swojego czarnego Audi.
A Perry odprowadziwszy jej znikające auto wzrokiem ruszyła z powrotem w stronę knajpy gotowa na kolejne starcie : Dawida z Goliatem, gdzie małym, ale zadziornym Dawidem była Alice, która doprowadziła ją do wybuchu złości. W sumie dzisiaj nie będzie tego trudno dokonać - pomyślała przekraczając próg. Wchodząc usłyszała strzępki rozmowy, początkowo jej wyobraźnia podpowiadała, że to jej dotyczą, jednak słysząc słowa ,,kozaczki" i ,,muszę je mieć" przegnała burzowe chmury ze swojej głowy zanim rzuciłabym jak Zeus piorunami w siedzącą dwójkę. Usiadła na swoim miejscu i odruchowo nawet nie patrząc sięgnęła w dół na talerz po swojego hamburgera. Długo obmacywała powierzchnię ręką zanim postanowiła spojrzeć w dół i również wzrokiem potwierdzić brak jedzenia. Spoglądała pytająco na przemian to na jedną to na drugą przyjaciółkę. Alice wzruszyła ramionami. Eleanor też, jednak unikając jej wzroku. Dopiero, zobaczywszy uniesioną rękę Perry, zrobiła minę kota ze Shreka i wyjaśniła :
-Ale on leżał taki samotny na tym talerzyku, więc pomyślałam, że raźnie mu będzie w moim żołądku obok frytek.
Obie dziewczyny czekały na reakcje swojego grupowego agresora w napięciu, a Perry wybuchła po prostu gromkim śmiechem.
Komentarze (2)
Tekst napisany fajnie, mimo i czasem można się pogubić w zbyt długich zadaniach. Zabrakło mi jednak jakiegoś większego sensu, konkluzji, czegokolwiek właściwie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania