4 miesiące
-To spędzisz tu najbliższe cztery miesiące- w tle słychać zamykające się drzwi opancerzonego wozu-Mam nadzieję, że dasz sobie radę.
-Ta....Dzięki.- powiedziałam, to typowo jak na mnie. Już jak myślałam o tym, że spędzę cztery miesiące z wojskowymi to chciało mi się zwiewać do Rafała, zamknąć się u niego w garażu i mieszkać tam przez ten czas- Piotrek mówił mi, że mam jakiś pokój...-spojrzałam się na niego jakbym była wściekła mimo, że nie miałam ochoty na okazywanie uczuć.
-Tak. Porucznik Piotr załatwił ci pokój i opiekunów.- Opiekunowie?! Jeszcze tego mi brakowało. Niedość, że zostałam zmuszona do spędzenia z wojskowymi cztery miesiące wliczając w to Boże Narodzenie i własne urodziny, to jacyś obcy ludzie mieli mnie pilnować.-Choć zaprowadze cię do pokoju.
-Piotrek nic mi nie mówił, że będę miała opiekunów- weszliśmy do potęrznego budynku, który zazwyczaj mijałam gdy jechałam do Opola. Wewnątrz wyglądał zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam. W miarę przejrzysty, co prawda było dużo korytarzy ale dało się połapać.
-Wczoraj późnym wieczorem zapadła taka decyzja.
Na tym rozmowa się skończyła. Szliśmy dosyć szybko co wcale mnie nie zdziwiło. Po kilku minutach stanęliśmy przy ciemno brązowych, dosyć dużych drzwiach.
-To twoje kluczyki-wyciągną do mnie dłoń w której był klucz do pokoju i co mnie zaskoczyło klucze do Forda Shelby
-Czyli Krzyśkowi i Piotrkowi udało się załatwić Shelby'aka-uśmiechnęłam się patrząc na klucze.
-Wiesz, nie było łatwo ale się udało- uśmiechnął się- Za chwilę twoi opiekunowieu powinni przynieść twoje rzeczy- poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
W końcu wiedziałam, że przez chwilę ludzie nie będą mnie prześladować. Włożyłam złoty i długi kluczyk do zamka i go przekręciłam. Następnie otworzyłam drzwi i weszłam do dosyć dużego pokoju, który pamiętam z dzieciństwa gdy przyjeżdżałam do Piotrka i się z nim bawiłam w "koci, koci łapki". Chwilę postełam przy drzwiach i zamkłam drzwi na klamkę. Od razu co zrobiłam to położyłam się na łóżku. Od razu usłyszałam dźwięk messengera. Oczywiście to była Misia.
-,, Cześć. Jak podróż?"- Od razu jej odpisałam
-,,A dobrze. Mam nadzieję, że szybko przyjadę do Krapkowic"
-,,Ja też mam taką nadzieję. Puszczą cię na fatimską?"
-,,Misia, nawet cała jednostka wojskowa jaka jest w tym budynku nie powstrzyma mnie przed przyjechaniem na fatimską i zobaczenie się z wami :*"
-,,KC :*"
-,,W szczególności z Sidem :*"-nie wytrzymałam... Musiałam jej to napisać
-,,:/"
-,,Pagadamy później bo zbliżają się wojskowi z moimi rzeczami ;)"
Jednak pamiętała o tym, że w tej części budynku jest coś takiego, że słyszy się kroki i rozmowy prowadzone między tymi osobami, które idą i to dosyć głośno i wyraźnie. Po chwili weszli dwaj mężczyźni. Dosyć młodzi. Położyli moje rzeczy przy drzwiach i najwyraźniej mnie nie zauwarzyli
-Ciekawe ile będzie ją oprowadzał- powiedział niższy blondyn z twarzą, która ujawniała, że często się śmieje.
-No nie wiem. Na pewno to trochę potrwa- powiedział wyższy ciemny brunet. Wyraźnie szczuplejszy od blondyna. Wyglądał na dość poważnego ale miłego gościa.
-A wiecie co ja sądzę?- powiedziałam leżąc na łóżku . Od razu się odwrocili- że główni bohaterowie z bajki ,,Podróż do El Dorado", czyli Tulio i Miguel, byli wzorowani właśnie na was z taką różnicą, że pozamieniali niektóre rzeczy- uśmiechnełam się.
-Sory myśleliśmy, że oprowadza cię- powiedział brunet.
-Sory za to, że muszę siedzieć w pokoju i czekać aż przyniosą mi rzeczy jak bym sama nie mogła-trochę mnie zirytowali. A może to dlatego, że widziałam przed wyjazdem Mateusza? Zawsze jak go widzę to przez kilka dni jestem zdenerwowana- coś jeszcze?!
-Nie, to wszystko- tym razem odezwał się blondyn chichotek.Od razu wyszli i zamknęli za sobą drzwi. Słyszałam ich kroki i ich szept. Znając Piotrka to mam sporo czasu dla siebie. Najpierw wzięłam swoją starą, zieloną i trochę porozrywaną torbę i wyciągłam z niej parę rzeczy. Była to moja ukochana trylogia ,, Więźnia Labiryntu", teczka z moimi rysunkami i czystymi kartkami, trzy piórniki i deska
-What the FUCK!!-Powiedziałam sama do siebie- Nie no... Zostawiłam spraye w pokoju albo u Rafała.
Od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam do Rafała.
-Cześć Rafał. Nie zostawiłam u ciebie czasem moich spray'i?
-Zabierałaś je ze sobą. Znając ciebie są u ciebie w pokoju. Co jest?
-Jestem już w Opolu i kurde zapomniałam spraye...
-Spoko mogę ci je przywieźć
-Jak chcesz. Masz może na stanie jakiś fajny, szybki wózek
-No mam a co?- już w jego głosie było słyszeć to co
-Planuje jutro zrobić na złość dwóm idiotom. Co ty na to?
-Suuuuuperrr! O której u Ciebie?
-Najlepiej koło 6:15 rano. Wiesz o 6:00 jedni mają ćwiczenia a ci dwaj dopiero o 7:30.
-Aaa. Czyli coś takiego planujesz. No dobra.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania