4NStyl - Dylematy (kto wyrzucił jedzenie?🌲
w temacie: ch*j bombki strzelił. Między logiką a paniką.✨
Każda rodzina ma swoje tradycje i zwyczaje świąteczne. Zawsze jest choinka, opłatek, pusty talerz. prezenty i odwieczny karp. Są też potrawy, które weszły na stałe do naszej kuchni. W moim domu jest taka przypowieść oparta na faktach. W tym roku postanowiłem odczarować ten sytuacyjny przypadek. I tak się stało. Może zacznę od początku…
Kilka lat temu, już sam nie wiem ile, bo nie byliśmy w stanie tego ustalić przy wigilijnym stole, postanowiliśmy na wieczerzę, oprócz tradycyjnego karpia, wprowadzić dodatkową rybę. Padały różne typy, jednak przegłosowany został jesiotr.
W końcu, to niezwykła ryba. Prastara, uznawana za żywą skamielinę, której przodkowie pływali po Ziemi 200 milionów lat temu. Nazywany jest królem ryb.
Od ciekawego wyglądu przypominającego dinozaura, aż po unikatowe walory smakowe. Jest rybą kostno-chrzęstną o delikatnym mięsie, wolnym od ości i łusek. Idealny na ten wieczór.
Tak więc zakupiłem jesiotra, nie obyło się bez problemów, również zakupowych. Kiedy pierwsza kotka stwierdziła świeżość swoim nosem, zabrałem się do roboty. Znalazłam przepis, zakupiłem natkę pietruszki, cytryny, masło czosnek. Przygotowałem rybę dzień wcześniej, zostawiłem w lodówce. W Wigilię, dwie godziny przed godziną zero, wsadziłem jesiotra do piekarnika na temperaturę 60C.
W międzyczasie rozpoczęła się wieczerza. W końcu przyszedł czas na zwiększenie temperatury do 170 C na 15 min. Spojrzałem po raz kolejny na rybę i zobaczyłem coś niezwykłego... Jakiś biały sznurek. Zawołałem syna i dyskretnie bez wiedzy żony, zaczęliśmy badać co to jest? Pociągnąłem i wyciągnąłem prawie metr czegoś tego białego. Stanowczo dziwnego. Stwierdziliśmy w panice, że to musi być na bank tasiemiec i, że ryba zdecydowanie nie nadaje się do jedzenia, nawet dla kotki.
No i “ch*j bombki strzelił”. Jak pięknie wyglądała i pachniała, tak wylądowała czym prędzej w koszu, aby nikt tego nie zauważył. Tylko sznurek zostawiliśmy w słoiku. Po świętach zgłosimy do SANEPIDu. W końcu mogliśmy się zatruć?
Spożywaliśmy tradycyjnego karpia mówiąc oficjalnie, że jesiotr był nieświeży i że nie nadawał się do jedzenia. Żona triumfowała.
Jakież, było nasze zdziwienie jak wróciliśmy do domu i przeszukaliśmy internet. Okazało się, że jesiotr był jak najbardziej w porządku i że wyrzuciliśmy do kosza wspaniałą, pachnącą rybę. Nie mówiąc o kosztach.
A to, co nam wydawało się tasiemcem jest wiazigą. Nazwa galaretowatej, chrzęstnej struny grzbietowej (chorda) jesiotra.
W tym roku odczarowałem ten niechlubną przypowieść. Zjedliśmy pysznego jesiotra.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania