58
Jakby tak ogólnie podsumować, to przygoda była mało sensacyjna. Właściwie to można rzec, że nic się nie stało, ale to stwierdzenie, wiadomo, jest zarezerwowane na inne okoliczności.
Jakiś czas temu kupowałem u Sąsiada wiejskie jajka (takie nielegalne, niestemplowane). Lubię rano zjeść jajecznicę, a takie nadają się do tego najbardziej, więc gdy tylko jest możliwość, to biorę ich każdą ilość. Ten kto zajmuje się dietetyką niech mnie nie krytykuje, że robię ją zazwyczaj z pięciu. Lubię i już. Tak jak kaszę gryczaną i kapustę kiszoną. Nie mam wyszukanego smaku.
W czym jednak rzecz z przygodą. Sąsiad miał dla mnie 50 jajek za 55 złotych. Z poprzednich jaj byłem mu winien 3 zł, więc do zapłaty wyszło 58. Podałem mu banknot stuzłotowy, ale Sąsiad nie miał wydać i powiedział żebym oddał mu przy okazji.
- Fajnie, a przy jakiej okazji? - zapytałem, bo już sobie pomyślałem, że okazja wcale nie musi nastąpić szybko, ale doprecyzował, że przy jakiejś najbliższej, więc jaj za darmo tym razem też miało nie być.
Następnego dnia wracając z pracy nie zapomniałem pojechałem do sklepu, żeby rozmienić pieniądze. Gdybym zapomniał, to wcale nie byłoby dziwne, ale tym razem udało mi się coś zapamiętać. Lubię wszelkie sukcesy na tym polu, ale również na każdym innym. Wszystkie sukcesy są dobrze widziane. Często ich wypatruję, bo rzadko jakiekolwiek występują. Tak chyba już mam. Chwalić się nie mam czym, ale jakoś zamartwiać się z powodu ich braku również nie ma sensu.
Zapakowałem więc do koszyka jakieś drobiazgi i ustawiłem się w kolejce. Ucieszyłem się, że stoi w niej tylko jedna pani, ale gdy zobaczyłem, że jej rachunek wyniósł 58,85 PLN, to pomyślałem w duchu „Dobrze, Sąsiedzie, spokojnie, pamiętam. Po to tu przyszedłem żeby rozmienić”. Z moich zakupów natomiast wyszło: 41,58 PLN. "Idealnie, jakbym celował, to pewnie bym nie wycelował.” Następnego dnia było 12 pączków w tłusty czwartek. Ile zapłaciłem? 58. Potem spotkałem Sąsiada i przyszedł inny Sąsiad, którego nie znałem. Opowiedział jak przebudował kuchnię (pierwotnie wszystkie mieszkania na naszym osiedlu miały takie same rozkłady, więc było to interesujące).
- A gdzie Pan mieszka, żeby ewentualnie zobaczyć?" - zapytałem.
- A tutaj, pod 58. - odpowiedział.
Przestało mnie to 58 już dziwić i jak Siostra powiedziała do mamy ile ma zapłacić za chustę, to już wiedziałem jaka to będzie kwota, a jadąc samochodem w terenie zabudowanym, gdy spojrzałem na licznik, to też miałem tyle, ile myślicie. Po prostu magia liczb niemal albo magia jednej liczby.
W końcu zainteresowało mnie to 58. A właściwie zaniepokoiło, mam 54 lata i pomyślałem, że może to jakieś znaki, że już zbliża się mój czas. Szybko jednak wytrzeźwiałem z tych strachów, bo czemu miałbym niby dostawać znaki na 4 lata przed i dlaczego miałyby mi je dawać wartość zakupów jakiejś Pani czy cena jaj.
Ktoś mi podpowiedział, żebym zobaczył co ta liczba oznacza według numerologii. Więc sprawdziłem w internecie, choć nie sądzę żeby to było miejsce do uzyskania dobrej wiedzy na podobnego rodzaju tematy. Ale co tam. Gdy przeczytałem, że liczba ta zwiastuje "wielki sukces materialny", to całkiem zapomniałem, że to raczej słabe miejsce do pozyskiwania wiedzy numerologicznej. Interpretacja internetowa odpowiadała mi tak bardzo, że gdy sprawdziłem jeszcze, że liczby obok nie mają podobnego przesłania, to pomyślałem, że jest fajnie, że przyda się takie szczęście.
Przeanalizowałem jednak szybko swoje działania i stwierdziłem, że żadne z nich nie ma potencjału, żeby wróżba liczby 58 co do mnie zrealizowała się szybko. "Coś widocznie wydarzy się niebawem. Numerologia, to przecież nie byle co. Może nowa praca?" - pomyślałem. Jednak nawet jej nie szukam, nie wykonuję też zawodu, na który jest duży popyt, no i mój wiek nie za bardzo uprawdopodobnia taki sukces. "Co to musiałaby być za praca, żeby były wielkie pieniądze? Może zostanę prezesem? Tak, chyba jak sobie sam firmę założę, a przecież nie mam zamiaru zakładać. O, wiem. Zagram na loterii?". Zagrałem i myślałem, że w najgorszym przypadku wygram te 58 PLN, ale nic nie wygrałem.
Mijały dni i nic się nie zmieniało. Sprawdziłem więc jeszcze raz znaczenie liczby 58 i tym razem, ku zdziwieniu, jej wyjaśnienia były znacząco różne od tego, które zobaczyłem za pierwszym razem. Próbowałem więc znaleźć stronę z tym "wielkim sukcesem materialnym", ale jakoś się nie pojawiała. "Znaczy się, że jednak mam nie zostać bogaty. Szkoda tylko, że znowu jakieś pasmo kłopotów. No trudno. Normalne." - pomyślałem niemal ze smutkiem.
Skąd jednak wziąłem to pierwsze tłumaczenie? Źle spojrzałem? Szkoda, bo wiele dni miałem taką spokojną pewność, że fortuna zaraz zacznie mi sprzyjać, że aż było mi całkiem przyjemnie. Czułem się niemal królem i może gdybym całkiem w to uwierzył, to bym nim został? To wbrew pozorom przecież możliwe. Jak wszystko.
Po kilku dniach ponownie wpisałem "co oznacza liczba 58" i tym razem znowu zostałem poinformowany o zbliżającym się sukcesie finansowym.
Głęboko westchnąłem i przestałem przejmować się liczbami i wróżbami na ich temat. Jak to mówią "widzi się to, co chce się widzieć i słyszy się, co chce się słyszeć". Zmieniłbym to powiedzenie i dodał do niego, że czasem widzi się to, co chcą żebyś widział i słyszy to, co chcą, żebyś słyszał i że przeważnie sprawdza się albo pierwsza część powiedzenia albo druga, a rzadko kiedy dociera do naszych oczu i uszu to, co faktycznie jest. Ale co by miało być faktycznie? Liczby miałyby być tylko liczbami, a najważniejsze jest 5 jaj na śniadanie? To co to za rzeczywistość bez cudów? Liczby nie są tylko liczbami i na pewno kryją się za nimi jakieś przesłania. Biblia jest nimi przesiąknięta i stare kultury również, ale może kiedyś nie było tych liczb tak wiele jak dziś i po prostu bardziej przemawiały, tak jak słowa i inne sprawy. Nie żebym teraz narzekał na obecne czasy. Po prostu jest inaczej i już.
Wracając do przygody i przejęcia się tą całą błahą sprawą. Zapewne gdyby przeanalizować w ile niezbyt istotnych rzeczy mocno się wierzy i w czym pokłada się nadzieję, to okaże się, że wcale ta przygoda z 58 nie była taka najgorsza.
No dobrze, to jak jutro pójdę po zakupy, to przejdę spokojnie po tej połamanej płytce.
Albo nie. Może jednak nie. Przejdę, jak zwykle na drugą stronę ulicy. Zawsze jak chodzę po tej płytce, to coś mi się następnego dnia nie udaje. Po co więc kusić los.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania