6 zbiór przemyśleń
Przemyślenie 37
Czasem patrząc, jak świat mija mnie w biegu,myślę czy ja napewno pasuję do tych czasów?. Nie zależy mi na pieniądzach, bowiem i one szybciej od myśli przepadną.Sława?Im wyżej jesteś,tym głośniej i mocniej spadniesz.Piekne kobiety wokół?A na co takiemu brzydalowi tłum piękności?Skoro cudem będzie znaleźć choć jedną , którą by pokochała.A zresztą uroda przeminie,a charakter zostanie.(Choć i tak nie wiele dla mnie zmieni.) .Niekrecą mnie imprezy przepełnione głośną muzyką i ludźmi, wolę cichy zakątek domu.Alkohol? Całkowity abstynent,jedyny najlepszy dla mnie napój to Pepsi.Nie palę papierosów ,a wręcz ich nie znoszę.Związki międzyludzkie są dla mnie labiryntem nie do przejścia.Samo zrozumienie kto dla kogo jest kim to zagadka prócz oczywistych przykładów.Nie rozumiem tego parcia wciąż naprzód i całkowite odrzucenie przeszłości z nastawieniem,że są ważna jest tylko przyszłość.Ta teraźniejszość jest dla mnie jak płynąca rzeka ,gdzie wolisz usiąść przy brzegu bo i tak wiesz,że się nie dopasujesz do nurtu. Jestem bardziej jak licha łódka zastanawiająca się co tu się kurczę wyprawia??. Przeważnie nie działałem według grupy.Gdy choć trochę mój cel ,mógł ulec zmianie, zawsze robiłem inaczej od innych.Jak widziałem,że mogłem ucierpieć bez wahania opuszczałem grupę.Niestety to nie tak,że dążyłem do celu, bardziej wolałem zrezygnować z daleka szybko szacując . Teraz patrząc wstecz mogę stwierdzić jak wiele błędów popełniłem i to głównie z własnej głupoty.Jednak nie żałuję wybórów,gdy dobro swoje postawiłem nad dobro grupy.Zawsze jak miałem robić coś jak grupa czułem się małpa małpująca coś.Wolałem się trzymać na pograniczu,by w każdej chwili móc opuścić niebezpieczną strefę.Zawsze szacowałem poziom zagrożenia dla mnie,ile sił muszę wydać na to,jeśli bilans był dość niekorzystny starałem się robić minimalne bądź obejść to.Ryzyko to beznadzieja i niepotrzebne sytuację.Nie robię tu z siebie ideała oj nie.Patrząc z większej perspektywy , pewnie można powiedzieć że głupio robię.Ale pewne sytuacje wymagają zbyt dużo energii by do nich dopuścić.Samo dłuższe przebywanie w większej ilości ludzi wokół sprawia,że jestem wypompowany z energiii.Przebywanie w grupie włącza u mnie tryb alarmowy.Staranna obserwacja kiedy się wycofać, przebywanie w takim miejscu by móc w każdej chwili móc opuścić bezzwracania na siebie uwagi.Dla wielu jest to dziwne jak zwyczajna rozmowa może spowodować tak bardzo spadek energii.Dla mnie ludzie są jak wysysacze sił.A później spokojna analiza rozmowy czy napewno musiałem tak powiedzieć,czy nie zrobiłem nie potrzebnego gestu.Czy inaczej się zachować następnym razem?Może tęgo nie widać,ale wszystko co się dzieje wokół szczególnie w obcym środowisku jest analizowane szczególnie pod wzgledem ryzyka, szybkie szacowanie co kto może aktualnie zrobić i co jest bardziej prawdopodobne i odpowiednie zareagowanie.A to wszystko w jak najkrótszym czasie.Samo wybranie odpowiedniego podejścia jest męczące, niestety nie każde jest prawidłowe i to pochłania kolejną dawkę energii.Dlatego wolę rolę obserwatora bądź słuchacza,łatwiej jest się skupić na otoczeniu.To nie tak,że widzę wszędzie lęki czy jestem jakimś paranoikiem.Poprostu nie cierpię,gdy mnie ma coś całkowicie zaskoczyć,nowe rzeczy są dla mnie trudne podwójne z racji szybkiej odpowiedzi na nie.Brak większej ilości danych sprawia,że postępuje irracjonalnie.Nie mówię by wszystko układać ściśle według planu,ale chociaż zarys musi być.Na przykład gdy widzę typowego żula w głowie od razu mam parę możliwości mogę cofnąć się, obejść go , iść nadal naprzód , zignorować go albo najgorzej modelować swoje zachowania nabierząco.Jak mam coś robić trzymam się jakiegoś schematu ale wraz z rozwojem sytuacji go modyfikuję.Nigdy nie działam na hurra a jak już to mam kilka kroków w głowie rozrysowanych.Najgorzej jak jednak jest nieprzewidziana sytuacja, wtedy zachowuję się bardzo nieprzewidywanie,co jest bardzo irytujące szczególnie po dokładnym sprawdzeniu przebiegu z wyrzutami po co się to powiedziało albo zrobiło.Każda odpowiedź na daną sytuację wymaga masę energii,dla mnie to podwójna porcja myśli zarówno pod względem ilości jak i szybkości.Zwyczajna sytuacja to dla mojego mózgu jak burzliwa debata grupy naukowców myślących co dalej ,by w krótkiej chwili wybrać odpowiednią opcję bez stuprocentowej wiedzy co będzie dalej bazując na tym co można było zebrać w krótkiej niepewnej chwili...
Przemyślenie 38
Przeglądając pewną stronę, przypadkowo odnalazłem zbiór różnych komentarzy.Szydziły one głównie ze słów dzięki Bogu w kontekście, gdy lekarz uratował życie (według nich to on zasługiwał na podziękowanie,nie Bóg). Oczywiście dalszych komentarzy można się domyślić.Boga nie ma i tak dalej... Czytając te wypociny, dotrwałem jedynie do połowy.Krew mi zawrzała,gdy jeden z drugim pisali jako by Bóg jest jedynie wymysłem ludzi i stawiali Go na równi z wymyślonym jednorożcem.Że to i to człowiek wymyślił i nie znaczy to iż naprawdę istnieją.Pominę już stwierdzenia,co to za Bóg , który zsyła zło albo jest wszechmocny,a nie umie tego i tego....Ja rozumiem,nie każdy chcę wierzyć .Ale próba tłumaczenia za pomocą jakiś pierduł czegoś, co się nie do końca pojmuję, jest największą głupotą jaką znam.Na przykład tłumaczenie pojęcia wiary, cytuje "to że się w coś wierzy,nie znaczy że to się samo stanie..".Ja nie wierzę , że to się samo stanie.Wznoszę modlitwy,nie dlatego,że chcę by się to stało, bądź by się zdarzyło.Modlę się po to, by to Bóg mnie usłyszał i by pomógł . Oczywiście zdarzają się tak zwane szczegółowe modlitwy ,ale to tylko na zasadzie błagań z wielką nadzieją na wysłuchanie.To nie jest koncert życzeń,co chcę człowiek to człowiek będzie miał, byle by w to uwierzył.Jeśli nawet Bóg wysłucha ,to nie będzie to na zasadzie pojawiania się niczym piorun ,ale będzie to ciąg wydarzeń , których bardzo często nie zauważymy.Stwórca nie jest wróżką na zasadzie modlitwy jako ceny za życzenie.Wiara i inne jej aspekty są bardzo skomplikowane nawet dla wierzącego,a co dopiero dla człowieka patrzącego tylko powierzchownie i płytko.Nie jesteśmy zwykłymi istotami.Spójrzmy na inne istoty , które nas otaczają.Czy znajdzie się druga taka?.Już samo to,że każdy z ludzi jest inny pokazuje,że nie wzięliśmy się z nikąd,nie mówiąc już o naszym intelekcie czy też przetrwaniu pomimo wielu okazji na całkowite wyginięcie.Bóg nas stworzył jako swe dzieci,nie marionetki.Dlatego człowiek jest najważniejszy na ziemi.Stwórca jest wszechmocny,ale nie kieruje nami jak lalkami.Nasza wolna wola sprawia,że nic nie jest takie proste.Bóg daje nam wybory,cały czas modyfikuję ścieżki ,którymi mamy iść, dostosowując je do naszych wyborów.To tak jakbyśmy mieli co krok skrzyżowanie i sami wybierali gdzie teraz skręcić.To nie jest tak,że ma On jeden ten sam plan dla jednego człowieka.Od nas zależy gdzie na końcu dojdziemy.No chyba, że pozwolimy sobą kierować i nie będziemy stałe trzymali kierownicy, powierzając wszystko Jemu.Stoi On ciągle za nami,gotowy w każdej chwili chwycić za rękę by odpowiednio poprowadzić,nie ważne gdzie i kiedy skręciłeś/aś.A słowa typu skoro jest najpotężniejszy to czemu jest nadal zło?Najbardziej mnie irytują.Zło i dobro to harmonia.Jeden bez drugiego nie istnieje.Zło powodowane jest tylko wyłącznie przez nas(ludzi) z pomocą diabła, który chcę pokazać jakimi jesteśmy kreaturami i że jego bunt był uzasadniony.Gdy by Bóg chciał by istniało wyłącznie dobro,nie dawałby nam wolniej woli.Niestety to było by wbrew Jego zamysłom, tak przynajmniej przypuszczam.Tak ciężko nam przyznać, że istnieje istota przewyższająca nas w każdym względzie.Przyzwyczajeni jesteśmy do tego , że człowiek jest na szczycie jeśli chodzi o życie na ziemi.Upojeni jesteśmy własną pozorną potęgą z myślą ,czego my jeszcze nie zrobiliśmy i nie ma dla nas rzeczy nie możliwych.A tu okazuję się ,że jest Ktoś potężniejszy, którego nie pojmiemy własnym wspaniałym intelektem,nie zrozumiemy naszą wspaniałą logiką,w pełni nie wyjaśnimy naszą wszechmocną nauką.I co robimy?Z miejsca uznajemy , że nie może istnieć.Każdy zaś kto w Niego wierzy uznany jest za oszołoma i wariata, który wierzy w bajeczki dla dzieci.Bardzo jest mi szkoda Pana Boga.Wiem brzmi to niedorzecznie.Ale gdy pomyślę jak się stara nam pomagać,jak za pomocą ust innych próbuje nas przywołać na właściwą ścieżkę to serce mi pęka z bólu.Tyle razy nam udowodnił , że tam jest.Dał nam zbawiciela podobnego do nas,po to byśmy szybciej uwierzyli, uczynił wiele cudów czy to te osobiste czy te znane na cały świat.Cały czas wyciąga do nas rękę na zgodę,a my to odrzucamy i jeszcze Go opluwamy.Naprawde jest mi szkoda widząc ,gdy my Jego dzieci odrzucamy jego miłość.W myślach mam obraz Boga jako rodzica , który że smutnym uśmiechem spogląda na nas z góry cały czas nas pilnując i z utęsknieniem wyglądając naszego powrotu do domu ,z bólem obserwując nasze złe uczynki oraz z nadzieją spoglądając nasze rzadkie czynione dobro, wiedząc iż nie wszystko jeszcze stracone....
Przemyślenie 39
Jakim człowiekiem jestem patrząc na dzisiejszy świat?Chodzi mi o czy jestem zagorzałym fanatykiem, który by tylko chłostał się w pokucie i codziennie do kościoła chodził czy kimś kto określa się jako wierzący,ale nie praktykujący? Uważam,że nie pasuję do żadnego z nich.Bardzo wiele brakuje mi do prawdziwego katolika,ale też nie zgadzam się że stwierdzeniem wierzący nie praktykujący (jak inni tak się określają).Tak naprawdę pomimo, tęgo iż od urodzenia wyznaję taką samą wiare to tak naprawdę człowiekiem wierzącym mógłbym się nazwać dopiero od paru lat.Przedtem wszystko wiążące się z kościołem (mówiąc bardzo ogólnie) było TYLKO obowiązkiem.Nigdy się głębiej nie zastanawiałem co i jak.To tak jakbym musiał przechodzić ciągle przez to samo jezioro, nie zwracając uwagi jak piękne ono jest ,byle przejść.I to nie to ,że stał się cud i się zmieniłem.Nadal jestem tym sam dziwnym człowiekiem.Tyle,że pewnego dnia(a dokładniej po zdaniu matury ustnej) uświadomiłem sobię,że modląc się nawet sporadycznie w szkole zawszę byłem wysłuchany(nie mówię tu oczywiście o sytuacjach wynikających z mej własnej głupoty, które próbowałem na szybko naprawić naprędce zamówioną modlitwą).Gdy zacząłem się modlić Pan Bóg zawsze mi pomagał, choć w wielu sprawach na początku wydawało się inaczej to zawsze kończyły się dobrze.Kiedy to do mnie dotarło (a trochę to trwało) pomyślałem ,a co tam może oprócz zwykłej odmówionej regułki zacząć rozmawiać tak normalnie?Potem zaczęły przychodzić myśli a czy ja napewno dobrze postąpiłem wtedy i wtedy?Nie były to jakieś wielkie przemyślenia,bardziej takie przytyki do przeszłości.I niestety nie napisze , że teraz jestem super człowiekiem.Nadal mi brakuję wiele do poprawy,nadal się boję tych i różnych rzeczy.Mimo to czuję się jakoś inny.Jak tylko mam wolne myśli (czyli dość często) prowadzę taki wewnętrzny dialog z Panem Bogiem, choć pewnie niektórzy by powiedzieli monolog,w końcu tylko ja mówię. Jednak ja wiem,że tam w górze mimo braku odpowiedzi, ktoś mnie słucha i słowa me nie lecą w próżnię.Trudno zachować wiarę czy też chodzić do kościoła, patrząc na postawę innych ludzi także księży.Strasznie ciężko jest wyczuć boską obecność na mszy świętej w tych czasach.Tylko powtarzające się kazania (nie twierdze, że nie mądre ale nie potrafiące trafić do serc),stała forma, którą się traktuję bardzo często- jak ktoś kiedyś powiedział- teatr jednego aktora, ludzi traktujących świątynię jako miejsce by się pokazać innym bądź spotkań towarzyskich do pogaduszek (czy to młodzi czy starsi).Gdzie każdy każdego obserwuję jak się zachowuje,kto z kim przyszedł i w czym.Nie liczni tylko wyciszają się i znajdą ulgę w rozmowie z Panem Bogiem.(Choć to tylko hipoteza,nie siedzę w umysłach innych.Jeśli się mylę to nawet lepiej ale myślę.......)
Przemyślenie 40
Czy jest możliwe by pokój zapanował na świecie?Bardzo często będąc w kościele, można usłyszeć jak kapłan się o to modli.Patrząc tylko na sferę duszy jest to bardzo szlachetna intencja,jednak nie możliwa do spełnienia.Czy można sobie wyobrazić,że na ziemi żyją sami dobrzy ludzie?Tylko wtedy ,nie będzie konfliktów.Nawet u szlachetnego człowieka zdarza się jakaś mała chwila egoizmu czy inne podobne rzeczy.A jak wiemy od maleńkiego kamyczka może zdarzyć się lawina.Tam gdzie jest zło , jest i dobro.To naturalny porządek rzeczy,a przechylenie której kolwiek szali,zaburza równowagę.Nie poznamy cienia,nie widząc światła.Jedno bez drugiego istnieć nie może.Ktoś powie,a niebo?.Tam jest tylko dobro.Mogę tylko odpowiedzieć:A co jest naprzeciwko?Piekło, zupełne zaprzeczenie raju.Tak jak mówiłem dwie równe szale na jednej wadze.Ciemność jest o wiele bardziej mniej znośna od jej przeciwieństwa,dlatego wyolbrzymiamy jej skalę.Dlatego myślimy ,że jest jej więcej.Łatwiej znaleźć złe odstępstwo od normy niż wywyższyć prawidłową postawę.Fajnie było by, gdyby rzeczywiście istniało tylko dobro.Jednak jak to bywa ,nie jest to takie proste.Wszystko co nas otacza,jest zbudowane ze ściśle połączonych ze sobą elementów.Brak , którego kolwiek z nich zatrzyma to wielkie koło uniemożliwiając dalsze bycie i istnienie świata.Bardzo często nasze życie dręczy "choroba" i równie często zdaje się nam,że znamy odpowiednie lekarstwo Wystarczy je zastosować i będzie po kłopocie.Niestety to,co wydaję się proste,w praktyce nigdy tak nie jest.Choć może nam się wydawać ,że wiemy na co "chorujemy".To jednak może być tylko złudzenie.Objawy mogą być takie same,ale może być to coś zupełnie innego.Źle dobrane lekarstwo doprowadzi do wiekszych szkód niż sama choroba.Wiem, trochę lawiruje.Chcę tylko powiedzieć,że nie wystarczy się czegoś pozbyć,by było lepiej.Zło i dobro zawsze będzie, niezależnie od nas i od różnych wydarzeń.Są to dwie wielkie siły, które są niezniszczalną postawą naszego świata
Przemyślenie 41
Czy człowiek mądry,to ktoś kto dużo wie? Czy może ten,co ciagle w myślach przesiaduje?Jak odróżnić głupca od mędrca?Ludzie to gatunek mówiący chyba najwięcej ze wszystkich istot na ziemi.Mówimy ,mówimy i mówimy.Od nas wychodzi tak wiele informacji,że często zastanawiamy się, gdzie leży prawda?.Bardzo często jest ona maleńką wyspą,którą naprawdę łatwo przegapić na oceanie kłamstwa.I tu pojawia się najtrudniejszy problem.Na czym się opierać,by orzec co jest naprawdę ,a co jest aby fikcją?Ufamy albo wyłącznie temu,co mogą zanalizować nasze zmysły (choć oszukać jest je,bardzo prosto) albo ufamy drugiemu człowiekowi.Pojawia się pytanie Czyż głupiec ,nie moze być medrcem,a medrzec nie może byc głupcem?Nie da się w 100% zweryfikować wszystkiego.To co dla jednego bedzie sensem życia,dla drugiego będzie bezwartościowym śmieciem.Jak niestałe jest pojęcie mądrości..... .Jest to, raz wiedza z zakresu danego tematu,raz doświadczenia z przeżytych lat,a kolejny raz jest odpowiednimi słowami zadanymi w odpowiednim czasie.Choć gdyby mój mały móżdżek , miał do czegoś to porównać.Była by to wielka rzeka.Była by zarazem przeszkodą,wybawieniem,źródłem życia,bezdenną głębina,płytkim nurtem,złudną słodką pułapką,bogatą kopalnią.Krótko mówiąc zaprzeczeniem z wieloma spojrzeniami na to.Możemy jedynie próbować przyporządkować mądrość do pewnych schematów, które WEDŁUG NAS do niej pasują,nieznaczy to jednak,że będzie to prawda absulotna(Nie zawsze prawda idzie w parze z mądrością.Czasem to kłamstwo jest najlepszą odpowiedzią ,co jednocześnie czyni je mądrością)
Komentarze (7)
Kapkę ogarnięcia.
Jest git.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania