A co ty na to... cz.III

Aha...

 

- Aha... Czyli, podsumowywując, twierdzisz, że gdzieś pod ziemią jest ukryta kraina, w której żyją twoi krewni, krasnoludki?

- Uściślając, to ja jestem krasnoludem – tu dumnie wytężył pierś, a następnie uderzył się w nią z całej siły co wywołało dźwięk zbliżony do uderzenia w wielki bęben wojenny – krasnoludki natomiast, to małe ludziki, których jedynym sensem życia jest pędzenie bimbru po lasach, a następnie spożywanie go w ilościach kilkusetkrotnie przewyższających dawkę śmiertelną...

- Natomiast waszym sensem życia jest...

- Walka, kamienie szlachetne, alkohol i kontakty z płcią przeciwną – stwierdził dumnie, a po namyśle dodał - niekoniecznie w tej kolejności.

- Rozumiem i... postaram się zapamiętać.

- Mam nadzieję – odparł krasnolud – No, ale my tu gadu gadu, a ja się już muszę zbierać do drogi. Rada musi jak najszybciej się o wszystkim dowiedzieć.

- Hej, zaraz! Tak sobie po prostu wyjdziesz? Po tym wszystkim co mi opowiedziałeś?

- Hmm... - brodacz przez chwilę z zamyśleniem wpatrywał się w człowieka – Na to wygląda. - Wzruszył ramionami, wstał z łóżka i powoli udał się w stronę wyjścia – Uwierz mi, tak będzie dla wszystkich najlepiej.

- A co ty na to, bym ci potowarzyszył?

Fin ze zdziwieniem obejrzał się na Smitha

- Co?

- No wiesz... Poszedł z tobą. Udowodniłbyś mi, że to wszystko o czym opowiadałeś to nie tylko stek bzdur.

- Nie jestem przeko...

- A poza tym, jeżeli teraz te cienie cię zaatakują, to masz małe szanse by przeżyć.

Fin stał chwilę, jakby ważył w myślach usłyszane przed chwilą słowa

- Dobra, tylko chodź już. Musimy się sprężać!

- Jasne, jasne. Daj mi pięć minut - rzekł Smith i ruszył w stronę garderoby ze spokojną miną, jednak w głowie uśmiechał się od ucha do ucha, a jedyną myślą, która go teraz obchodziła była wiadomość o tym, że wreszcie, po tylu latach, w jego życiu znów pojawia się jakaś akcja.

 

To w drogę...

 

Wyszli, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Smith, ubrany był w skórzane buty, które już swe najlepsze czasy miały wyraźnie za sobą, płócienne, tylko lekko przetarte, spodnie w kolorze khaki oraz długi czarny płaszcz sięgający mu aż do kostek. Lekko przed nim, robiąc trzy kroki w czasie jednego kroku Smitha, dreptał Fin. Starał się przy tym wyglądać godnie, lecz skutecznie utrudniała mu to boląca rana w boku.

Wędrowali różnymi ciemnymi zaułkami, aż w końcu krasnolud stanął przed starą, zapyziałą i na oko nieczynną biblioteką. Napis nad drzwiami kiedyś zapewne to potwierdzał, lecz teraz wyblakł, jak gdyby sam już nie był pewny co ma stwierdzać. Wielkie okno, zasłonięte było ciężką kotarą i toną pajęczyn.

Zapukali do grubych dębowych drzwi. Z początku słyszeli tylko ciszę, ale nie z rodzaju tych cisz w czasie, których nic się nie dzieje. O nie, była to cisza z rodzaju tych które są sztucznie wytwarzane przez pilnie nasłuchujących osobników czających się po drugiej stronie drzwi. W końcu Fin nie wytrzymał i zawołał:

- Dobra Wurl, otwieraj!

- Podaj hasło! - odpowiedział cichy skrzekliwy głos zza drzwi

- Jakie znowu hasło?! - zapytał zdziwiony i podirytowany Fin

- To, które niedawno wymyśliłem...

- A kiedy jeżeli mogę spytać?

- Eee, gdzieś tak... Piętnaście minut temu!

- A zastanów się, jeżeli wymyśliłeś je piętnaście minut temu, to skąd ja je niby mam znać?

- Yyy, no, tego... Nie wiem. - powiedział głos, którego właściciel już nie do końca przekonany był o swej racji. A Fin, przymilnym głosem ciągnął dalej.

- To może nas wpuścisz? Przecież sami nigdy nie odgadniemy hasła.

- Naprawdę?

- Oczywiście, w końcu jesteś dla nas za sprytny!

- No dobra! - drzwi zaczęły się uchylać, a następnie znów się zamknęły.

- A właściwie skąd mam wiedzieć, że ty to ty, a nie kto inny, hę?

- Otwieraj Wurl do jasnej cholery bo ci łapy połamię! - wrzasnął czerwony na twarzy Fin

- Okej, już otwieram, przepraszam!

Drzwi uchyliły się powoli a zza nich wyjrzał dziwny, mniej więcej wzrostu Fina, stwór. Wyglądał jak jaszczurka, która nauczyła się chodzić na tylnych łapach, miał dwie pary trójpalczastych rąk, ciągnął za sobą długi na ponad dwa metry ogon, a całą skórę upstrzoną miał plamami w różnych odcieniach żółci. Miał na sobie zieloną koszulkę z logo jakiegoś klubu, którego Smith nie potrafił zidentyfikować oraz okulary na czubku pyska i przyglądał się człowiekowi z zainteresowaniem.

Weszli do środka, i oczom Smitha, ukazała się największa biblioteka jaką w życiu widział. Regały ciągnęły się długimi wstęgami aż po horyzont, by następnie wrócić ale już... po suficie. Oprócz tego, co jakiś czas porozwieszane były różne liny, rurki i drabinki, ale Smith nie miał okazji o nie spytać gdyż, jak się to często zdarza w książkach i filmach, po wejściu do swego azylu, Fin zasłabł.

- Szybko, przenieś go tutaj – rzekła jaszczurka i pognała na swych sześciu nóżkach w stronę masywnego biurka. Jednym sprawnym machnięciem ogona zmiotła wszystko co na nim się znajdowało – tak, tutaj szybko!

Smith położył krasnoluda na blacie. Wurl machnięciem łapy nakazał mu się odsunąć, a następnie wykonał serię tak szybkich działań, iż Smith nie zdołał by ich opisać. A oto jak wyglądały:

każdą z łap pochwycił po jednej książce a potem zaczął je taksować wzrokiem, równocześnie ogonem przekładając strony,

a kiedy skończył odłożył książki koło biurka w równy stosik, przesmyrgnął pod stolikiem, stanął wyprostowany trzymając w rękach kuferek, którego wcześniej Smith nie zauważył i go otworzył, przy czym ten wydał skrzypnięcie, które jakby przywróciło czas do normalnego stanu. Smith zapytał:

- Co robisz?

- Próbuję uratować mu życie, a co nie widać? - odpowiedział nawet nie odwracając się w stronę starca

- Ale co to było to przed chwilą?

- Co?

- No to z tymi książkami, kuferkiem i innymi takimi

- Aaaa, to... Przeczytałem właśnie cztery książki dotyczące głównie anatomii krasnoludów, ich medycyny, oraz tego jak pozbywać się trucizn z ich organizmów

- Teraz? W sensie, w tej chwili?

- Nooo, tak. - odpowiedział Wurl, jakby to było normalne – korzystam z pamięci krótko trwałej i technik szybkiego czytania. Jestem w stanie zapamiętać do sześciu książek w niecałe 45 sekund i wyrecytować dowolny ich fragment przez 10 minut, potem informacje zaczynają uciekać, a już po 15 minutach nie ma prawie nic...

- Czy wy wszyscy tak umiecie?

- Kto wszyscy?

- No... stwory fantastyczne

- Nie, skąd – obruszył się jaszczur – tylko niektórzy przedstawiciele mojego gatunku. - dodał jakby z lekką nutą dumy w głosie.

- Zdołasz go uratować? - zapytał lekko zdenerwowany Smith

- No raczej! - rzekł pewny siebie jaszczur.

Jednym szybkim ruchem rozciął bandaż na boku Fina i do rany wlał dziwnie wyglądającą, zieloną maź. Rannym wstrząsnęła fala bólu, wrzasnął, a następnie zesztywniał na stole

- Czy on? - zapytał Smith

- Nie, spokojnie. Lekarstwo właśnie zaczęło działać. Pomóż mi, przeniesiemy go do łóżka.

Wurl poprowadził przybysza z krasnoludem na plecach przez labirynt regałów, aż doszli do małego pokoju w którym znajdowały się tylko również małe, jakby zrobione na krasnoludzią miarę, łóżko, biurko i szafa. Położyli chorego i jaszczur rzekł:

- Zostawmy go teraz w spokoju.

Następnie ruszył ponownie przez labirynt, a starzec, chcąc nie chcąc, ruszył za nim. Dotarli do kominka przed którym stały dwa grube, okazałe fotele. Wurl gestem ręki nakazał siąść przybyszowi w jednym z nich, a sam usiadł naprzeciwko.

- No to opowiadaj, jak poznałeś Fina i co ci przekazał. Tylko pamiętaj, że każdy szczegół, ma znaczenie...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • KarolaKorman 17.04.2016
    ,, że każdym szczegół,'' - , że każdy szczegół,
    Zgubiłeś trochę kropek i przecinków, ale całość była świetna. Lekkość twojego ,,pióra" sprawia, że czyta się płynąc przez tekst :) Oczywiście zostawiłam 5 :)
  • Wurl 22.04.2016
    Poprawione i dziękuję! :)

    Ps. Wrazie jakichś wątpliwości - postać jaszczura Wurla powstała wcześniej niż mój nick (wybór padł na to imię gdyż jest chyba najoryginalniejszym, które wymyśliłem - wraz z postacią)
  • KarolaKorman 18.05.2016
    czekam na ciąg dalszy :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania