A miało być tak pięknie...
*z góry przepraszam za błędy ortograficzne*
Wtedy popatrzył mi w oczy i... Żartuję.
Nie, nie jest tak kolorowo.
Mam na imię Ada. I co?
No niestety, studia. Mieszkam w akademiku z moją psiapsiółą Roksaną (głównie mówię na nią Roxa).
Staram się wynosić coś z lekcji, jednakże nie często mi się to udaje.
Studiuję informatykę. Niestety, matematyka przydaje się w życiu.
Jestem aktualnie na drugim roku, i mam już tego serdecznie dość.
*godzina 6:00 rano*
- Jeeszcze minuuutkeee - powiedziałam zaspana, nie otwierając oczu.
Niestety, moje oczko w głowie chciało inaczej.
- Ada, wstawaj! Ja już znam tą twoją minutkę! - nagłym ruchem ściągnęła ze mnie kołdrę.
Zaszczękały mi zęby, otworzyłam oczy i popatrzyłam na mój budzik
- Czyś ty oszalała?! Jest lodowato! - Przykryłam się po same czubki uszu - Włącz ten kaloryfer!
- Zepsuł się - Powiedziała - Jak się trochę poruszasz to będzie Ci lepiej.
Niechętnie wstałam, i pierwsze co udałam się za potrzebą do toalety.
Po wykonanej czynności i dokładnym umyciu rąk, popatrzyłam w lustro.
Moje wiecznie nieuczesane brązowe włosy, które były lekko falowane, sterczały na wszystkie możliwe strony.
Przeczesałam kołtuny wyszarpując setki włosów (o ile nie tysiące). Gdy były w miarę ogarnięte, przemyłam twarz wodą. Moja najgorsza część poranka - Make-Up. Niechętnie wzięłam ten kleisty podkład i roztarłam równomiernie gąbeczką po twarzy i szyi.
Następnie zrobiłam sobie nierówną (ociupinkę) kreskę Eyelinerem, za mocno przypudrowałam nosek i nałożyłam cień do powiek, za ciemny (o wiele). Teraz wyglądałam jak panda.
Pieprzyć to - pomyślał mój mózg, i wyszłam z łazienki.
Ledwo zrobiłam krok poza framugą drzwi, już usłyszałam cichy jęk przyjaciółki.
- Japierpapier, Adiś! Pando ty moja! Co żeś zrobiła?! Idziemy to zmienić - Mówiąc to zawróciła mnie do łazienki. Zmyła i tak za jasny podkład razem z pudrem, cieniem do powiek i Eyelinerem.
Zamknęłam oczy. Przysypiałam, gdy moja współlokatorka oznajmiła, iż jestem gotowa.
Otworzyłam oczy. Ujrzałam niezwykle dobrze ułożone kosmyki mych włosów, doskonałą, nie wulgarną kreskę, i idealnie dopasowany cień do powiek. Wszystkim towarzyszył doskonały podkład.
Miałam też błyszczyk na ustach. Był lekki, prawie nie widoczny, a za razem dodawał urody.
- W sumie - zaczęła, po moich podziękowaniach- Czemu ty się malujesz? Jesteś przepiękna.
Popatrzyłam w lustro. Me szare oczka nie wymagały pielęgnacji, pryszczy też nie miałam.
- Sama nie wiem... Rano wyglądam jak potwór.
Zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy z łazienki. Me włosy, długie niemal do pasa, zostały ciasno związane w kitkę. Na siebie natomiast ubrałam szare, dość obcisłe legginsy, które idealnie podkreślały moją wyrzeźbioną pupę, czarny top i moją ukochaną, ciemno- różowy sweter. Wyglądałam w tym nie przesadnie słodko, jednakże też nie ostro. Idealnie.
Następnie zjadłam musli (z malinkami), podczas gdy Roksana zeżarła tosty. Umyłam zęby i byłam gotowa...
Popatrzyłam na zegarek - wskazywał godzinę 7:15
- O cholera... Roxa, zbieramy się! - odłożyłam szybko miskę do zlewu.
Pobiegłam ubrać buty i mój ukochany ciemnoniebieski płaszczyk, w tym czasie ma psiapsióła kończyła jeść.
- Szybciej! - Tupałam nerwowo nogą, podczas gdy ona męczyła się z zamkiem.
- No... Gotowe! - Zarzuciła na plecy kurtkę i wyszłyśmy (czytaj: Wybiegłyśmy) z akademiku, przedtem oczywiście zamykając drzwi na klucz.
Prawie uciekł nam autobus. My, zdyszane dwie damy, uświadomiłyśmy sobie dość nieprzyjemną rzecz.
- Ada... - powiedziała z miną zdechłego szopa.
- Co jest? - Zapytałam, widząc zdenerwowany wzrok mej przyjaciółki.
- Bilety.... - Zaczęłam gwałtownie szperać po kieszeniach, gdy do autobusu wsiadał kontroler biletów...
Komentarze (4)
Zostawię bez oceny, tak będzie lepiej
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania