A Misza pisze wiersze już w niebie. Jedno wszak pytanie: czy nadal "ciarkopodobne ballady"?

Bardzo był to skromny, ciekawy Pan; Autor po trosze staroświeckich, bo wnikających w klasykę lirycznych wierszy.

 

Michał Witold Gajda (1959-2017) urodził się i mieszkał we Wrześni i tam także zmarł 15 stycznia br. Z wykształcenia historyk-archiwista, z zawodu nauczyciel historii.

 

Zaczął pisać od 1974 roku [głównie wiersze] publikować (się) od roku 2011. Przeważnie na literackich portalach jak „poezja-polska.pp”, „Ogród ciszy”, „Ósme piętro”, „Niezapominajkowo”. Wielokrotnie nagradzany, przez co zauważany. Drukował też w znaczących literackich czasopismach: m.in. w „Okolicy Poetów”, „Gazecie Kulturalnej”, „Akancie”, „Elewatorze”, „Pisarzach pl.” Nie mówiąc o licznych antologiach oraz pokonkursowych edycjach.

 

Wydał poetyckie tomiki pt. „Cztery strony roku. Ostrów” [Kraków 2012, Wydawnictwo „Miniatura”], „Zabawa w samotność” [Koszalin 2015, Wydawnictwo KryWaj] i na parę dni przed swą przedwczesną śmiercią, trzecią i ostatnią książkę, której tytułu dokładnie nie znam, jakkolwiek [tu się domyślam], iż dotyczy ona „Samospełniającej się przepowiedni”.

 

Dlaczego się domyślam? Otóż pod koniec zimy ubiegłego roku Misza zwrócił się do mnie z zapytaniem, czy nie zechciałabym przeczytać Jego wirtualnego zbiorku pod wyżej wspomnianym tytułem, jako że On z moją opinią „bardzo się liczy”.

 

Oczywiście, że chciałam. Nawet napisałam Mu wierszowaną recenzję, obiecując solennie dłuższą  przez co bardziej fachową zaraz po ukazaniu się tomiku.

 

Chwilowo pozostał tylko mój wiersz [zob. niżej]:

 

Wysłany: 2016-04-05, 14:47   Michał Witold Gajda: Samospełniająca się przepowiednia

 

Rozbujany ten tomik umowną perspektywą

od błonia do łąki a strugi do rzeki

z uroczyska w uroczysko grobli zarośniętych

od marketu do remizy po domiszcza cmentarne -

 

I wonieje. Niezupełnie przyjaźnie -

 

trawskiem pokrzyw bimbrem pleśnią i tymiankiem

obornikiem drewnem również bagnem zielem

na niedobrą swą samotność wbity jak na palik

wyjmuje zza pazuchy ziemistymi palcami

 

naturę. Z całym inwentarzem

 

Tu postraszy jakąś przyczajoną jędzą

tam burym rędzinom przydarzy czerni

marcowym polom próchniczego piękna -

pogoniwszy dorastanie ozimin

 

cyklopią gałą pucatej pełni

 

5.04.2016

 

Wcześniej jednak ten cudowny, z sercem na dłoni, poeta, 6 lipca 2015 roku uwiecznił, zresztą bezwiednie, w swoich radośnie makabrycznych strofach pewną – skądinąd tragiczną przedstawicielkę "wielickiej rodziny Adamsów". A zaczęło się to od momentu, kiedy „Miszunio” zamieścił na literackim portalu POSTscriptum jedną ze swoich bezkonkurencyjnych „Ballad o ciarkach”:

 

Obleczony w całun bluszczu zapuszczony cmentarz milczał.

Tłusty puszczyk zachichotał w tujach, jakby był na haju.

Ale co tak trze się w trawie, nie zapytasz tu tubylca;

Gdy się prószy pył księżyca, włosy w uszach dęba stają.

 

Nagle we mgle obła zjawa wpełzła na kaplicy okap,

Aż dreszcz przeszedł w poprzek krzyża, a strach w przykry pot się skroplił.

Martwy chrust zatrzeszczał w mroku albo szkielet zaklekotał;

Nogi drżały porażone, grzbiet zesztywniał całkiem mokry.

 

Niemy anioł z alabastru skrzepłe skrzydła wolno otwarł

I pofrunął na zgrabiały konar grabu nad grobami.

Zbladły lica marmurowym śniętym świętym na głos poczwar

Dochodzący z głębi czerni; nawet wartki wicher zamilkł.

 

Przybywały ciarki znikąd, rozsypały się na plecach;

Duchy dwa lub duchów hufiec hucznie hulał po alejach.

Zazgrzytały żuchwy czaszek, aż z grobowców gruz poleciał.

Tylko wampir smętnie mamlał, bo nic od miesiąca nie jadł.

 

Lęk jak mrówki wciąż się mnożył, od goleni i od kolan

Sięgał aż do czubka głowy po kapelusz z czaplim piórem.

Było wybrać dłuższą drogę i do domu gnać przez pola

Zamiast skrótem, bo tu możesz zmorze i upiorom ulec.

 

Gdy uciekasz pot ci cieknie, coś ze ścieżki ściąga w ciemność,

W ciszy słyszysz tętent tętna, gdyś w galopie już pod bramą.

Kiedy znajdziesz się za płotem, woń poczujesz nieprzyjemną,

Bowiem ciarki masz pod skórą. Dobrze im tam, więc zostaną.

 

Historia: wypisz – wymaluj sprzed 10 lat, jaka miewała miejsce na wielickim cmentarzu. Może nie tyle opuszczonym, ile coraz bardziej poszerzającym się w kierunku północnym, coraz zresztą bardziej zabudowywanym przez pączkujące osiedla.

 

Po [mojej wnikliwej] lekturze Miszowych strof, wywiązała się następująca dyskusja:

 

Ja (17.07.2015) - Swego czasu w Wieliczce jedna naciągająca wszystkich na wszystko pani chadzała na cmentarz szarogodzinną porą.

Kiedy ktoś maszerował na skróty, ta wyskakiwała zza jakiegoś grobu i z wyciągniętą ręką, miauczała:

"Mmmoże mnie pan / pani poczęstować papierosem" albo "Mooooże mi pan / pani dać 5 złotych na chleb i ziemniaki?”

Przestraszony nagabnięty trzęsącymi dłońmi sięgał po... a następnie wyrywał do głównego wejścia / wyjścia...

Pewnego razu pani Basia została znaleziona pod cmentarnym ogrodzeniem tuż przed północą.

Leżała tak ze złamaną nogą, oczekując czyjegoś zmiłowania.

Przejeżdżający szosą kierowca dopatrzył postać, zatrzymał samochód, wezwał pogotowie.

Ci, co ją znali zachodzili w głowę, skąd ona w takim akurat miejscu, na dodatek w godzinie duchów.

Dopiero po 2 latach od tamtego zdarzenia dowiedziałam się przypadkowo, iż pani Basia indywidualnie i zarobkowo robiła za upiora

Pewnego razu przysnęła sobie jednak na jakiejś ławeczce, więc nie zauważyła, kiedy ją zamknięto

Próbując się wydostać, to zaczęła gramolić po siatce, z której następnie spadła.

 

Misza (18.07.2015) - Historia Pani Basi to kolejny, piękny temat jakiejś cmentarnej ballady.

 

Ja (18.07.2015) - Zanim pani Basia uczyniła sobie krzywdę, to wcześniej pomiędzy wielickim ludem zaczęły krążyć pantoflową pocztą, wieści, że od pewnego czasu na cmentarzu straszy.

Jedni upatrywali w tych enuncjacjach zwykłe chuligańskie napady [bo i takie mają miejsce] inni polujące na gryzonie koty, które po zmierzchu udają się na łowy [jeden z nich wystraszył nawet moją Znajomą, bo siedział na sąsiednim grobie i wlepiał w nią swoje zielone gały zupełnie człowieczym wzrokiem, inni z kolei z nagła wybudzonego pijaka...

Odkąd pani Basia przestała tam uczęszczać (przed zmrokiem) skończyły się i rewelacje.

 

Misza (18.07.2015) – Befanijo!

Basia Cmentarnianka zasługuje na uwiecznienie.

Wieliczka powinna być dumna.

 

Ja (18.07.2015) - Z kogo i czego? Z kleptomanki? Basia dlatego chodzi na żebry, bo notoryczna z niej była kradzieja. W żadnej pracy nie zagrzała miejsca, mimo że rodziciel swego czasu salinarny decydent.

 

Misza (19.07.2015) - Ta Basia zasługuje jednak na wiersz.

Nie dość, że cmentarnianka, to jeszcze kleptomanka

z chroniczną alergią na podejmowanie stałej pracy.

No i z rodziny salinarnych decydentów. Czyli solniczka.

 

Ja (19.07.2015) - Basia miała siostrę bliźniaczkę. Teresę też wyrzucono z pracy, bo Urzędowi Skarbowemu podkradała znaczki a obligatoryjną pocztę zamiast na PP, to utylizowała.

Dużo od niej młodszy brat Boguś, niegdyś zagubiony w USA narkoman, chodzi ubrany jak najgorszy szmaciarz z wyciągniętą prawicą wśród kawiarniano-ogródkowych gości.

Jest to podobno rodzinne, ponieważ ich Mama także nie gardziła samoobsługowym łupem... 

Ballady bym raczej nie pisała. To naprawdę mocno pokiereszowana oraz zdegenerowana familija.

 

Serdecznie.

 

Misza (19.07.2015) - Rodzinka, jak się patrzy.

Czyżby polska wersja rodziny Adamsów?

Jednak dla wierszoklety, żaden temat niestraszny.

 

Z pozdrowieniem

 

25 lipca tego samego (2015) roku, bezkonkurencyjnie nieodżałowany mój ulubiony Poeta Misza, zgodnie z daną mi obietnicą, opublikował niniejszym:

 

Ballada o Basi Cmentarniance

 

Specjalnie na życzenie Befany di Campi

 

Na cmentarzu komunalnym o szarej godzinie

strasznie jest, bo cienie łażą wśród mogił stadami.

Jakaś zmora pośród ścieżek, kolebiąc się płynie,

a jej widok tak okropny, że i puszczyk zamilkł.

 

Oto ona. Wredna Basia. Upiór miejskich mogił.

Zawsze krąży o tej porze, a przybywa znikąd.

Czernią tuje przerażone, nawet kruk uchodzi.

Mokra ziemia się zapada, marszczy się lastriko.

 

Skąd się wzięła upiorzyca o włosach z pajęczyn

i z kosmatych, muszych nóżek, trefionych przez wicher?

To przekleństwo grodu soli. Sekret wiatr wyjęczy,

gdy w ciemnościach listopada, miasto zaśnie ciche.

 

Nieśmiertelny cień megiery, bo o niej legenda,

cholernicy, której nawet kostucha unika,

nad wieczorem, pośród grobów niezmiennie się szwenda,

żeby paląc jakieś zioła, dziwne płyny łykać.

 

Bóg jej nie chce, nawet piekło rygluje swe bramy,

kiedy zmora pragnie odejść i zaznać wieczności,

więc nie pójdzie i zostanie w swoim śnie pijanym,

by jak zawsze, przy grobowcach nocne leże mościć.

 

Strzeż się siostro! Strzeż się bracie! Kiedy cień wyskoczy

zza nagrobka i zaskrzeczy: daj pan coś na piwo.

Rzuć drobniaki wstrętnej jędzy i nie patrz jej w oczy.

Uciekając, dziękuj Panu, żeś uszedł stąd żywo.

Średnia ocena: 2.0  Głosów: 21

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Befana, wierszy oceniać nie będę, bo się na poezji nie znam.
    Rzuciły mnie się w oczy twe prozatorskie odpowiedzi do tego, już ś. p. Pana.
    Poczucuem humoru przyprawione zgrabne zdania.
    A ten "samoobsługowy łup" kradnę.
  • Punktując:
    1. Nie rozumiem, dlaczego tekst znalazł się w kategorii "horror".
    2. Jeśli się nie mylę (a mylić się mogę), to w kilku miejscach brak przecinków (np. "obiecując solennie dłuższą [,] przez co" czy "ci, co ją znali [,] zachodzili w głowę")
    3. Zmarł bieżącego roku w 2017? Coś mi się tu gryzie, przydałaby się więc adnotacja o dacie powstania tekstu.
    4. Zaimki pisane wielką literą nigdy mi się nie podobały, mam raczej tradycyjne podejście: jeśli nie odnoszą się do Boga, jaśnie panującego cesarza bądź nie pełnią funkcji miana bezimiennej postaci, to poza listami powinny być traktowane jako pospolite słowo.
  • befana_di_campi 03.11.2021
    "Wypunktować" to bardzo proszę swoją nieumiejętność czytania ze zrozumieniem!
    Do reszty zarzutów się nie odnoszę, bo nie ma do czego.
  • befana_di_campi Jaśnie Pani raczy wybaczyć, urazić nie chciałem, ale widzę, że na żadną dyskusję odnośnie tekstu nie ma nawet co liczyć, skoro odpowiedź Miłościwej Pani zdołała odnieść się ledwo do pierwszego słowa z mojego komentarza. Pozostaje mi najwyższej pocieszać się, że oceny wskazują, iż nie ja jeden czegoś nie pojąłem. No cóż, myślenie zawsze sprawiało mi ból, toteż tylko przytaknę i odejdę w spokoju.
  • befana_di_campi 06.11.2021
    vanderPoltergeist Oceny pochodzą od skrywających się zza węgłów hejterów. Wystarczy tylko kilka kont dla jednej oraz tej samej osoby. Już posprawdzałam gdzie trzeba, później zacznę wyprowadzać konsekwencje. W związku z czym, akurat w niniejszym przypadku nie są one - przynajmniej dla mnie - w żaden sposób miarodajne.

    Powtarzam: tu nie ma co pojmować, zwłaszcza w tzw. temacie cytowanych komentarzy [z odniesieniem - i to kronikarskim - do dat]. Dlatego swoją wcześniejszą odpowiedź podtrzymuję jako tę ostateczną.

    :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania