a we mnie wciąż rosną pożary
bywamy u siebie czasem w dzień czasem nocą
milczymy kiedy jest nam nie po drodze
wracamy spojrzeniem białym od żaru
cierpkim od mroku
gdzie dotyk wyrywa ze snu ból niedokończenia
tkwi jak ostrze w łamanym chlebie
z prorokiem w pół na pół
i pocałunkiem złożonym pod krzyżem
gdy otwieramy powszedni głód
nie otrzemy się już o wiosny pośród konwalii
czas już przesypał garść życia przez tamte dłonie
i zatarł ostatni ślad grudą gliny
pod którą mrowi się kamienny sen
Komentarze (24)
Pozdrawiam
Pozdrowienia!
Serdecznie pozdrawiam
Pozdrawiam
Ogólnie, moim zdaniem, to dobry tekst wymagający lekkiego szlifu.
Serdecznie pozdrawiam
Dobrej nocy
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania