Aaaa Kotmrsu !!
Biegła przez ogród. Jej bose stopy co chwilę odrywały się od ciepłej, letniej trawy, aby po sekundzie znowu się z nią spotkać. Jej długie białe włosy powiewały za nią, a bufiasta, niebieska sukienka z fartuszkiem krępowała jej ruchy. W rękach trzymała tacę, na której niepewnie trzęsły się filiżanki i imbryk z najładniejszej zastawy jaką znalazła. Mimo tego, że biegła, z filiżanek nie wylała się nawet kropelka herbaty. Była szczęśliwa i dumna z samej siebie, uśmiechnęłaby się szeroko w typowy dla siebie sposób, gdyby tylko nie była zadyszana od wysiłku. Łapczywie łapała oddech podczas biegu. Nie powinna tak się starać. Jej ciało było zdecydowanie zbyt słabe. Słyszała o czym doktor rozmawiał z ,,mamą’’. Obwiniali ją za to, że razem ze znajomymi spadli z domku na drzewie. Na szczęście pozostali skończyli jedynie podrapani przez gałęzie. Ona niestety, tydzień przeleżała w szpitalu. Poczuła smutek, ale zatrzymała w sobie łzy. To teraz nieważne, musiała jak najszybciej przynieść herbatę. Zatrzymała się gwałtownie przed małym drewnianym stopniem. Omal nie rozlała herbaty kiedy przed jej oczami zebrały się mroczki. Zachwiała się, ale szybko wróciła do pionu i zrobiła krok. Była zbyt blisko celu, aby teraz mdleć. Zresztą, gdyby to zrobiła nie wypuściliby jej już ze szpitala.
**********
Ta część ogrodu była zdecydowanie jego ulubioną. Mała altanka ze stołem i krzesłami, a z niej widok na drugi koniec ogrodu - ten z furtką - i drzewo, na którym znajdował się ich domek. Rozsiadł się na krześle i zaczął czytać książkę. Jego mama zawsze to chwaliła. Wszyscy uważali, że czytanie książek w tym wieku to coś niesamowitego, a przecież inne dzieci też to robiły. Nawet te dzieci, które mama nazywała ,, nieuchowanymi wieśniakami’’, a przecież mieszkali w tej samej miejscowości! Czuł się źle, miał wszystko przez co inne dzieci automatycznie go odrzucał, ale przecież nie zachowywał się jak rozpieszczone dziecko. Do tego miał dobre oceny, a więc każda nauczycielka go chwaliła. Ale dlaczego nikt nie chwalił jej? Była od niego mądrzejsza, milsza i miała mnóstwo talentów. Wszyscy ją ignorowali. Nauczycielki nie wyczytywały jej nazwiska nawet podczas sprawdzania obecności. Nikt nie sprawdzał jej sprawdzianów, ani nie wymagał odrabiania zadań. A jego mama na dodatek zrobiła z niej służącą. Mimo, że była jego terapią. Potrząsnął głową odganiając sprzed oczu obrazy tamtego szpitala, w którym się poznali. Nie żeby lubił kogokolwiek stamtąd. Gwałtownie zabolał go brzuch kiedy pomimo wszelkich starań przypomniał sobie o tych wszystkich dzieciach, o tych którym nie udało się przejść testu. O tamtej parze bliźniaków, którzy zawsze grali z nim w szachy. Książka wypadła mu z rąk i spadła na podłogę. Próbował po nią sięgnąć, ale stracił równowagę i upadł na deski.
- wLen-sama! - białowłosa dziewczynka z zaniepokojeniem podeszła do drewnianego ogrodowego stołu i położyła na nim tacę - Nic ci nie jest?!
Otrząsnął się. Szybko wstał nim zdążyła podać mu rękę
- lNie, wszystko w jak największym porządku…
Chciał po raz kolejny zakazać jej używać przyrostka -sama, ale wiedział, że go nie posłucha.
Podniósł książkę i usiadł ponownie na krześle. Dziewczyna natychmiast podała mu filiżankę herbaty na spodeczku.
- wDziękuję - spojrzał na nią i szybko odwrócił wzrok ze złością widząc jak szeroko się uśmiecha.
Jak mogła cieszyć się będąc w takiej sytuacji?
- -Len-sama?
- -Hm? - uniósł brew i wziął łyka herbaty.
- KKiedy przybędą twoi znajomi? - zapytała i przechyliła głowę. Zaśmiała się lekko.
- wPowinni być w drodze… - odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
**********
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania