abra
kochanku marnotrawny
wracasz w snach bym mogła zmierzyć wypierane za dnia
nie czekam przy drzwiach
nie wypatruję
widzę więcej gdy patrzę pod światło
spod przymkniętych powiek
wyziera twoje niepodobieństwo do innych mężczyzn
musiała cię utkać któraś z kobiet
jakaś pramatka w chwili ckliwości oddała wyobrażeniu kształt i duszę
szarość pokrywając kolorem
tak żeby ćma lecąc na spalenie
mogła pomylić swój cień z motylim
Komentarze (40)
Twój czuję każdą jego komórką...
Dziękuję! ?
Czyli żaden ideal, czym więc zasłużył sobie na wiersz?
Co to za miłość, gdy trzeba wybaczać? Dla mnie żadna!
O ile dobrze pamiętam bardzo lubisz "Love Story", a tam pada takie zdanie: „Ten kto kocha nie potrzebuje nigdy wybaczać” - a prawdziwa miłość wybacza wszystko, a nie tylko niektóre rzeczy.
To szczególne uczucie rozumie, że człowiek nie jest nieomylny, nikt nie jest idealny i czasami zdarzy się zrobić coś, czego nie chciał i żałuje.
Nie wszystko da się zapomnieć, gniew i rozżalenie długo żyje, ale jeśli miłość nie wybacza, nie była miłością.
"Kto kocha nie potrzebuje nigdy mówić: przepraszam"
"tak żeby ćma lecąc na spalenie
mogła pomylić swój cień z motylim"
Przecież ćma to też motyl, tyle, że nocny.
Ogólnie bardzo na TAK.
"tak żeby ćma lecąc na spalenie
mogła pomylić swój cień
z cieniem pazia królowej
134 Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; 5 nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; 6 nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. 7 Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. 8 Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. 9 Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. 10
jakaś pramatka w chwili ckliwości oddała wyobrażeniu kształt i duszę
szarość pokrywając kolorem
tak żeby ćma lecąc na spalenie
mogła pomylić swój cień z motylim
- to ładny fragment, chociaż - może - do lekkiego przebudowania.
Np:
musiała cię utkać któraś z kobiet
pramatka w chwili ckliwości
oddała wyobrażeniu kształt i duszę
szarość pokryła kolorem
teraz ćma lecąc na spalenie
myli swój cień z motylim
Najciekawsze jest tu, że pramatka nie NADAŁA wyobrażeniu kształtu i duszy, a ten kształt i duszę... ODDAŁA.
Różnica polega na tym, że czyniąc te rzeczy nie stworzyła postaci zupełnie nowej, a - właśnie! - postać na wzór siebie:
oddała kształt i duszę. Swój kształt, swoją duszę.
Oddała, czyli dała. Dała to, co miała sama.
Ten gest sprawił, że kochanek z wiersza stał się kimś na wzór pramatki. a może - zwyczajnie - matki. Matka jest symbolem ciepła, dobroci, dawania, a nie odbierania. Dlatego z radością można "lecieć" w jej ramiona. Będąc ćmą - czuć się kolorową. Bo... "lecę do mamy"... Ale to przecież kochanek, kochanek, a nie matka. Więc może być mniej bezpiecznie.
W moim odczuciu wystarczyłby ten zacytowany fragment i dobry tytuł, ale nie taki, jaki jest (chociaż jest ciekawy). W tytule zaznaczyłabym jakoś, że to o kochanku. poszukałabym może nawet tytułu dłuższego. Może w gotowych juz słowach, tych z wcześniejszej cz. tekstu.
I to by wystarczyło na wiersz.
Teraz wszystko, co jest wcześniej, przed zacytowaną strofą, rozmywa treść i nie daje szansy wierszowi na zapamiętanie go przez czytelnika. wprawdzie nie jest to może najważniejsze, a już na pewno nie dla wszystkich... Dla mnie - jest. I mówię w swoim imieniu:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania