absurdy naiwności
miałem dla Ciebie prezent spakowany ze wstążką
dobre słowa, prezencję, przemyślane życzenia,
pocałunek w policzek skierowany ku ustom
czekałem
Ciebie nie ma i nie ma
było mi trochę zimno no już noce nieciepłe
szybko robi się ciemno a tam depczę sam chodnik
myślę poćwiczę kwestie w głowie powtarzam co umiem
zmieniam słowa, dobieram znaki, aż skończył się słownik
puste ulice wokół, teraz już okna świecą dalsze migoczą wolno chyba z powodu smogu
co tam jedna godzina powspominam co było żeby samemu z sobą mi się raźniej czekało:
myślałem o Twoich dłoniach, o zapachu pościeli, o kominku co ogrzewał nas w tamtym drewnianym dom
o kubku herbaty którą piłem tam z Tobą, ta myśl miała mnie ogrzać, jak mnie wtedy ogrzała
patrzę na niespodziankę, poprawiam kokardkę
jest mi trudno i zimno ale okazja wspaniała
bo już nie długo przyjdziesz, przerwiesz noc co zapadła
zrobiła byś to wszystko gdybyś tylko istniała
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania