Adam - na bycie dzieckiem nigdy nie jest za późno.
Spokojnie, spokojni, niech pan siada, żebym mogła pomóc, muszę wiedzieć dokładnie komu.
I znów zaczęła dopytywać. Adam był gotów wiele znieść, aby się tylko czegoś dowiedzieć.
Po kilkunastu minutach, monotonnej konwersacji, usłyszeli za swoimi plecami, państwo chyba mnie szukają.
Adam słyszał te słowa, ale jakoś do niego nie dotarły, dalej mówił do kobiety. Dopiero zwrócił uwagę, na wstającą żonę, obejrzał się za siebie i aż podskoczył z krzesła. Stał za nim starszy mężczyzna, podpierający się dwoma kulami, wysoki, postawny z bujną, siwą czupryną, mimo podeszłego wieku był nadal przystojny. Zapadła cisza, stali obaj i patrzeli na siebie. Adam bał się poruszyć z obawy czy to aby nie sen. Mężczyzna zaś był tak zaskoczony tą wizytą i znajomym widokiem, że sam nie bardzo wiedział jak się zachować. Jednak po chwili wyciągnął rękę i powiedział, jestem Władysław Wiśniewski, pański ojciec. Adam chwycił ojca za rękę i już miał powiedzieć, jestem Adam, jak mężczyzna go lekko pociągną w swoim kierunku, darował sobie tę formułkę objął ojca i przytulił go do siebie. Starszy pan odwzajemnił mu się tym samym, stali tak objęci aż odezwała się siostra ojca, dość tych czułości, chodźcie dzieci do domu, muszę was nakarmić, wy z dalekiej drogi. Chyba trochę nam zejdzie nim się nagadamy.
Mężczyzna puścił syna, zwrócił się do Halinki, a pani pewnie jest żoną? Tak, odpowiedziała i objęła teścia na powitanie.
Choć próbował się trzymać, jednak wyraźnie drżał. Pocałowała go w policzek i powiedziała, witaj tato. I wtedy dopiero Władysławowi puściły hamulce, zaczął płakać.
Halinka objęła go z jednej strony, Adam z drugiej, każdy ukradkiem ocierał łzy, a siostra złożyła ręce jak do modlitwy i powiedziała, jak wy pięknie razem wyglądacie. Zobacz stary Adamie twoje prośby, modlitwy i marzenia się spełniają, tak chciałeś spotkać swoje dziecko i masz, nawet dwoje. Próbowali się śmiać, ale łzy wzruszenia były silniejsze. Dość mazania się idziemy jeść. Radość, jaka wszystkich ogarnęła była nie do opisania. Adam pomógł ojcu wejść po schodach do domu, Halinka razem z ciotką szykowały jedzenie. Mężczyźni zasiedli za stołem w obszerny pokoju, pełnym bibelotów.
Patrzył na ojca i nie dowierzał, że to się dzieje naprawdę, że w końcu go odnalazł, a on przyjął go tak serdecznie. Jakby mógł siedziałby przy nim i przytulał się jak małe dziecko.
Ojciec patrzył na niego i lekko się uśmiechał, widać było, że ta wizyta sprawiła mu wielką radość.
Do pokoju weszła gospodyni, spojrzała najpierw na jednego, później na drugiego i zapytała. A wam co, mowę odebrało? Tyle lat macie do obgadania, nie marnujcie czasu. Pierwszy odezwał się ojciec, a wiesz siostra tak patrzę na tego mojego syna i oczom nie wierzę. Już myślałem, że się nie doczekam tej chwili, a tu proszę i syn i synowa, znów się rozpłakał. I jaki do ciebie podobny, jak ty sam sprzed lat, dodała ciotka.
Adam przysiadł się bliżej, wziął ojca za rękę i powiedział. Tato nie płacz, teraz już jak cię odnalazłem tak szybko się mnie nie pozbędziesz, zobaczysz czasami będziesz miał mnie dość. Mężczyzna spojrzał na syna i zaczął, dziecko ile ja nocy nie przespałem, wyobrażałem sobie to spotkanie, chciałem cię tylko usłyszeć, zobaczyć, zapytać co u ciebie? Bałem się tylko czy w ogóle chcesz mnie znać. I tu Adam się uśmiechnął, jego marzenia i obawy były prawie identycznie. Odpowiedział ojcu, niepotrzebnie, niepotrzebnie tato. Objął ojca jeszcze mocniej ramieniem i nagle poczuł jak głowa bezwładnie leci mu do przodu.
Krzyknął Halina! Przybiegły obie kobiety z kuchni, przenieśli go na łóżko, próbowali jakoś pomóc. Halinka jak lekarz teoretyk znała zasady pierwszej pomocy, zajęła się ojcem, a mężowi kazała wzywać karetkę.
Przyjechali bardzo szybko, lekarz na odchodne powiedział, prawdopodobnie zawał, zabrali nieprzytomnego mężczyzną do szpitala. Ciotka zaczęła płakać, jeden zawał już miał za sobą, mocno schorowany, doświadczony przez życie, drugiego mógł nie dać rady przeżyć. Płakała jak dziecko, Halinka ją pocieszała, ale sama też roniła łzę za łzą. Jeśli on teraz odejdzie, Adam się załamie, tak długo na niego czekał, tyle mieli sobie do powiedzenia.
Pojechał za karetką, żona została z ciotką w domu, we dwie było im zawsze raźniej. Nie widział nic, tylko migające światła karetki i ten przeraźliwy sygnał. Czuł ogromny żal do losu, dlaczego go tak bardzo doświadcza przez całe życie. Zaczął mówić sam do siebie. Boże, jeśli naprawdę istniejesz, za co mi to wszystko robisz? Co ja takiego złego zrobiłem, że tak mnie gnębisz? Nie zabieraj mi go, jeszcze nie teraz. Nigdy w ciebie nie wierzyłem, ale to przez ludzi, którzy się tobą legitymowali i mnie krzywdzili, mówiąc, że ty tego od nich oczekujesz. Nie zrobiłem nic złego w życiu, żyłem lepiej niż niejeden wierzący, zostaw mi ojca, czekałem na niego całe życie. Nie doświadczyłem ojcowskiej miłości ani troski. Nigdy nie wiedziałem co to znaczy, mieć ojca. Bałem się, że sam nie będę umieć nim być, wzorce czerpałem z teścia. Jeśli czegoś nie wiem lub nie umiem, to zwyczajnie się staram, aby było dobrze. I teraz chcę zasmakować co to znaczy mieć ojca, a on ma odejść, zostawić mnie ponownie, już na zawsze? I co z tego, że mam swoje lata, chcę móc ojca przytulić, pogadać z nim, a nie odwiedzać go na cmentarzu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania