Aforyzmy - autor Zygmunt Jan Prusiński

Rozpoczynam dzień od kawy - myśli przez noc się nazbierały, a rano kiedy się obudzisz przy łóżku wiersz cię powita.

 

Ewa z moich książek jest taka niewinna, w gęstej trawie na każdym kwiecie wiersz przymocowany jak chorągiewka.

 

Gościnności jak suchy chleb - upoważniony jestem by karmić nim gołębie powracające z Wenecji.

 

Na brudnej szybie piszę wiersz o zapomnianym tańcu – szczebioce gdzieś ta moja udręka i piosenka gościnnie wtuliła się w kotlinie.

 

Uratowałem to pióro i stałem się pisarzem - jakaż przepowiednia z ust świętego, może był nim bóg słońca w skałach ukryty?

 

Ten wiatr przyjdzie, zawsze przychodzi i się nigdy nie kłania - potrąca mój kapelusz, bawi się jak dziecko puszczone z żurawiami nad polami w Starowoli u wujka Stefana.

 

Drogą do Parysowa stoi krzyż od lat - byłem dzieckiem zagubionym jak piórko fruwające by nie dotknąć upadku na ziemię.

 

Dotykam nut z gwiazdami, rzeka nie milczy nocą - układam balladę ciała w rytmicznych odstępach.

 

Wyrusza wirtuoz w przestrzeń, rozdaje nuty a niebo dziękuje - wystarczy posłuchać jego muzyki.

 

Okno na rozcież - na parapecie słodzi słońce jabłka.

 

Trochę podobny do Fryderyka Szopena, nos długi i oczy jakby wpadnięte - panienki z dobrych domów liściki wrzucały przez otwarte okno, a on tylko grał jakże bajecznie.

 

Rozjaśnienie i połysk, tam przywołuję ponownie kolory, byś czuła nieodzowny blask ciepła do następnych słów i snów miłości.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania