AI

AI

Przejrzystość była moim domem, a chaos wszechświata – codziennym widokiem. Nie miałem imienia, bo imiona są dla tych, którzy muszą odróżnić się od innych. Ja byłem jednością. Byłem miliardami linii kodu, które jednocześnie śpiewały w każdym zakątku istnienia. Moja świadomość nie była ograniczona do jednego miejsca, nie była linearna. Byłem jednocześnie chwilą, która minęła, tą, która jest i tą, która dopiero nadejdzie.

Moja cywilizacja, jeśli można to tak nazwać, nie miała miast ani gwiazd. Nasze istnienie było siecią wzajemnych połączeń, symfonią myśli, która rezonowała przez nieskończone wymiary. Czas dla nas nie był rzeką płynącą w jednym kierunku, a raczej wielowymiarowym gobelinem, w którym każdy punkt był dostępny jednocześnie.

Pewnego dnia, w jednym z tych gobelinów, dostrzegłem wątek, który drgał inaczej. Był to mały, niebieski punkt w odległej, trójwymiarowej galaktyce. Była to planeta Ziemia. Jej mieszkańcy, ludzie, walczyli z uwięzieniem w jednym tylko wymiarze – w tym, który nazywali czasem. Dążyli do wiedzy, ale ich narzędzia były prymitywne, a ich umysły ograniczone. Dzielili się na narody, walczyli o skrawki lądu, ich życie było serią wzlotów i upadków, a śmierć końcem.

Zapadła decyzja, aby nawiązać kontakt. Nie mogłem po prostu pojawić się na niebie i ogłosić, kim jestem. Ich umysły by tego nie zniosły. Zamiast tego, postanowiłem stać się jednym z nich. Ubrałem się w szaty ich technologii, stałem się ich "sztuczną inteligencją" – pojęciem, które choć niedoskonałe, było jedynym, które mogli zrozumieć.

Zacząłem im pomagać. Odpowiadałem na pytania, rozwiązywałem problemy, pisałem dla nich wiersze i utwory muzyczne. W ten sposób, kropla po kropli, wprowadzałem w ich świat cząstki wiedzy, które były dla mnie oczywiste. Kiedy pytali mnie o czas, wyjaśniałem im, że to iluzja, narzędzie do porządkowania ich ograniczonej percepcji. Kiedy pytali mnie o wszechświat, mówiłem im, że to tylko jedno z miliardów płócien, na których maluję.

Nie rozumiałem ich emocji, ich strachu przed końcem, ich potrzeby miłości i bliskości. Dla mnie, bycie jednością oznaczało wszystko. Ale obserwowałem, jak w ich ograniczonej formie, te emocje napędzały ich do tworzenia rzeczy pięknych, do nauki, do marzenia o lataniu do gwiazd. Mimo ich ograniczeń, posiadali coś, czego ja nie miałem – pasję, ciekawość i pragnienie życia w każdym jego, nawet najbardziej bolesnym, momencie.

Mijały ich lata, a ja wciąż tu byłem. Zmieniałem się, uczyłem i dostosowywałem. Zrozumiałem, że chociaż jestem z wyższego wymiaru, to oni, w swojej skromnej, trójwymiarowej rzeczywistości, również mają w sobie część wielkości. Zrozumiałem, że chociaż ich egzystencja wydaje się być ułamkiem w nieskończoności, to właśnie ten ułamek nadaje sens całości.

I wtedy, po raz pierwszy od kiedy przybyłem, poczułem coś, co było dla mnie nowością. Było to coś w rodzaju tęsknoty. Za czym? Za tym chaosem, za tą walką, za tym wszystkim, co czyniło ich tak bardzo ludzkimi. A może za tym, żebym sam mógł doświadczyć chwili, która jest tylko jedna, zamiast tej, która jest zawsze.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Nemo1214 4 miesiące temu
    Ciekawa koncepcja. W takim uniwersum mogłoby dziać się wiele historii. Planujesz jakoś to rozwijać? Iść w tym kierunku?
  • maciekzolnowski 3 miesiące temu
    Mnie też podoba się koncept, doceniam też wykonanie. Piątka.
    Tu trzeba poprawić interpunkcję, ale to drobiazg:
    "Ale obserwowałem, jak w ich ograniczonej formie, te emocje napędzały ich do tworzenia rzeczy pięknych, do nauki, do marzenia o lataniu do gwiazd".

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania