Akroterium
codziennie udowadniam sobie, że kawa
i yerba, przedawkowane, są lepsze od
ce dwa ha pięć o ha. drży się piękniuchno,
pulsuje
i ten bieg po otaczającej skołowaciałą głowę
pseudoaureolce z tektury, przedzieranie się
przez płaty nadzieleniałego mięcha
(wstyd przyznać, w jakie rejony się zapuszczam!)
myślitwa, coraz bardziej w głąb
po ostrych kamieniach
wypluwanie rzeczy, jedna po drugiej
ornamenciarstwo na kostkach do gry,
i fasadach publicznych domków na drzewie
(odważysz się wejść będąc trzeźwy?)
esy -floresy zdobiące kruche czoła
kute schody do piwnic, z których
nie da się wyjść inaczej, niż na czworakach
płytkie naczynia na krew
niespijalność
pocieszne reżimy zamorskie, przywódca
którego nie ma kto się bać
dziewice szukające na Tinderze
kontaktu z Chrystusem, zapłakani
stulatkowie, co właśnie stracili prawictwo
i żałują
wreszcie - zagwozdki:
która firma wyprodukuje ostatniego człowieka na Ziemi?
oraz - jeżeli pewnego dnia
rozsadzi mnie ciśnienie
pęknie tłuste naczynko i wyleje się
średnio estetyczna zawartość
- czy będzie miał kto pozbierać
szufelką do foliówki
z dumnym logo Tesco?
i ilu osobom, do diabła, przyjdę potem na myśl
w jakiejkolwiek formie: zwierzęcia
rymowanki, albo chociaż
(nieudanego!) kolażu?
***
jakim mnie wymyślisz, gdy
nie będę mógł się bronić?
Komentarze (3)
Autoironia i czy non omnis moriar? A jeśli nawet... to jak? Bez szans na obronę ten podmiot.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania