Akumulacja

Doskonale pamiętam wszystkie coroczne letnie wyjazdy na nadmorski wypoczynek. Już od najmłodszych lat byłem przez rodziców albo dziadków wywożony nad morze w celu poprawy mojego zdrowia, poprzez nawdychanie się powietrza przesyconego jodem. Samej drogi tam i z powrotem nie cierpiałem, z prostej przyczyny jechaliśmy przeważnie pociągiem, lub kursowym autobusem na zorganizowany wypoczynek. Przejazd był koszmarem, ponieważ wszystkie państwowe ośrodki, a za ich przykładem prywatne wyznaczały turnusy tego samego dnia. Tłok był niesamowity i co bardziej sprytniejsi i młodsi wskakiwali zazwyczaj pierwsi na stopnie jadącego jeszcze wagonu i otwierali w biegu drzwi. Jeszcze inni radzili sobie inaczej przełażąc przez otwarte okno. Tylko bardziej przewidujący spokojnie czekali na zakończenie walki o pierwszeństwo i wsiadali do wagonów sypialnych oraz kuszetek z wyznaczonym na bilecie miejscem. Oczywiście zdarzały się pomyłki i miejsca się dublowały, wtedy konduktor tym drugim pozwalał stać na korytarzu w wagonie, a i tak było im znacznie bardziej wygodnie niż w wagonach ogólno dostępnych. Jeszcze na stacji końcowej szli z biletem z adnotacją o braku dla nich miejsca i otrzymywali zwrot poniesionych kosztów. Wagony bez rezerwacji na trasie nad morze, zazwyczaj zostały zapełnione podróżnymi przynajmniej w trzystu procentach, pełne były nie tylko przedziały, półki na bagaż, korytarze, przedsionki, umywalki, toalety, nawet pomosty między wagonami.

Znacznie gorzej było w autobusach, gdzie pasażerowie byli stłoczeni jak śledzie w puszce. Pomimo takiego obłożenia i tak znaczna większość chętnych do przejażdżki pozostawała na przystanku. Najgorzej zawsze mieli ci, którzy byli już przy samych drzwiach i nie byli wstanie nawet w połowie się wcisnąć, pomimo kilkukrotnego wołania.

- Przesunąć się do końca, ścisnąć się!

Wtedy z niemałym wysiłkiem zamykali za ostatnimi szczęśliwcami drzwi pojazdu i czekali na następną okazję.

Najczęściej we wczesnym dzieciństwie podróżowałem na kolanach, później leżąc na walizkach na półce przeznaczonej tylko do bagażu. Kiedy dorosłem zawsze stałem, ponieważ starsi, kalecy, kobiety w ciąży i młode ładne mieli pierwszeństwo do zajmowania miejsc siedzących.

W miejscowości nadmorskiej czekał na nas pokoik z łazienką ogólno dostępną na korytarzu i wyznaczone miejsce przy stole na stołówce. Zaraz za bramą ośrodka wypoczynkowego wchodziliśmy w tłum idących na i z plaży oraz kręcących się dla rozrywki w masie przechodniów. Najgorsze było stanie w kolejkach do smażalni, za lodami, goframi i pamiątkami. Sama plaża tez była zatłoczona, ponieważ największe tereny na wybrzeżu zajmowały liczne jednostki wojskowe i na swój teren nie wpuszczały wypoczywających.

Dopiero, kiedy przystąpiono do reorganizacji polskich sił zbrojnych i po sprzedaniu wszystkiego, co się dało, na terenach nadmorskich powstała możliwość wybudowania nowych miejsc wypoczynkowych.

Wtedy byłem juz dorosły i własnym dzieciom każdego roku zapewniałem dla ich dobra letni wypoczynek w zgiełku. Przynajmniej podróż mieli lepszą, niż ja w ich wieku, gdyż siedzieli na tylnym siedzeniu samochodu i darli się przez cała drogę nad i z powrotem tylko, dlatego, że im się nudziło.

Zdeterminowany przeżyłem wszelkie niedogodności i doczekałem się czasów, w których pokój z łazienką, telewizorem, radiem i chłodziarką oraz parkingiem pod ośrodkiem znalazły się w standardzie. W miarę poszerzania bazy wypoczynkowej, wszelakich punktów służących do wydania pieniędzy przybyło. Zapełnienie smażalni, jadłodajni, restauracji, barów, pizzerii, kebabów, gyrosów, hamburgerowi i zapiekankowni zdecydowanie zmalało, ponieważ wszędzie szybko karmiono wykorzystując do tego gotowe zamrożone produkty podgrzewane w mikrofali.

Letnicy zostali pozbawieni licznych atrakcji związanych z walką o miejsce w kolejce czy wolny kufel, bez którego kiedyś nie dostało się rozlewanego piwa. Powstałej pustki nie potrafiły wypełnić automaty do gier zręcznościowych, czy wypluwające tandetne fanty, bilardy, gokarty i cała masa straganów z jednakowymi pamiątkami wyprodukowanymi dla całego świata. Dlatego cała inicjatywa twórcza i walka o najlepszy kęs przeniosła się na plażę, gdzie tam już od samego rana w dni upalne następowało za pomocą parawanów wyznaczanie własnego terytorium. Bardziej zaradni i potrzebujący większej przestrzeni oraz strefy intymniej łączyli po kilka kolorowych parawanów. W ten sposób wytyczali sobie sień, izbę oraz warsztat pracy twórczej, w którym jarali fajki i żłopali piwsko. Nawet dzieci na tym terytorium miały wytyczony plac do zabaw i do gry w piłkę.

Część plażowiczów najmniej kumatych i opóźnionych w rozwoju społecznym musiała zadawalać się zazwyczaj niewielkim skrawkiem piasku pełnego petów i kapsli z butelek po piwie zostawionych przez wypoczywających wcześniej w tym miejscu. Dzwonki telefonów i gwar, jaki panował na plaży skutecznie zagłuszał relaksujący szum fali. Ostatecznie bardziej wytrwali mogli przejść się brzegiem, uważając na powstałe budowle z piasku, powkopywane patyki i wykopane głębokie jamy.

Jednak wcześniej czy później wszystko, jak się zaczęło podobnie się kończy. Rekiny biznesu w terenach nadmorskich szybko wypatrzyły prawdziwą żyłę złota. Na najbardziej atrakcyjnych terenach, jako pierwsze powstały ekskluzywne ośrodki wypoczynkowe, oferujące swoim klientom wiele atrakcji z krytym basenem włącznie. Przez zapewnienie w jednym miejscu rozrywki potrzeba kąpieli w zimnym Bałtyku zanikła. Kiedy wydawało się, że inwencja twórcza wypaliła się wybudowano nowoczesne apartamentowce zapewniające o każdej porze, bogatszym nabywcom, piękny widok na fale. Pozostali użytkownicy zadowolili się pejzażem miasta, salonem odnowy biologicznej, siłownią, kręgielnią oraz innymi rozrywkami.

Niestety na tym nie wyczerpał się sposób drenowania kieszeni przyjezdnym. Przecież nie od dziś wiadomo, że na wypoczynek nad morzem jedzie się z wypchanym portfelem. Najwięcej do zyskania mają modne miejscowości wypoczynkowe, w których już dla zasady jest znacznie drożej jak niesławne kilka kilometrów dalej. Właśnie w tych najbardziej popularnych zaczęły powstawać galerie i centra handlowe. Władze miast bardzo chętnie wyrażały chęć przyjmowania na swój teren właścicieli dużych marketów wielkopowierzchniowych znanych marek. Małe sklepy i punkty usługowe prowadzone przeważnie przez mieszkańców opłacających składki ZUS i podatki szybko zostały pozamykane, ponieważ nie wytrzymywały konkurencji z kapitałem zagranicznym, zwolnionym z wszelkich obciążeń finansowych.

Z dala od plaż, na atrakcyjnych terenach, powstały na wielu hektarach centra i galerie handlowe. Dyrektorzy i administratorzy obiektów doskonale zdają sobie sprawę, że największe zyski mogą uzyskać w miesiącach letnich, w których na wypoczynku przebywa kilkunasto tysięczny tłum wczasowiczów poszukujących atrakcji i skłonnych wydać na ten cel miliony złotych. Dlatego wyszli naprzeciw oczekiwaniom i pod swoim dachem zapewniają rozrywkę taką, jak wszelkiego rodzaju promocje, występy gwiazd, konkursy z nagrodami, wyprzedaże oraz całą masę stoisk i punktów usługowych zaspokajających nawet najbardziej wymagających klientów.

Wszystkim wiadomo, że pogoda nad Bałtykiem zasadniczo jest nie plażowa i niejednokrotnie trzeba polować na dni do uprawiania „plażingu”. Kiedy po przedarciu się przez chmury zaświeciło słońce, upewniłem się na prognozie pogody, że będzie piękny dzień. Sprzęt plażowy leżący od kilku dni w rogu pokoju złapałem pod pachę i wystartowałem na plażę. Miałem nadzieję na zajęcie jakiegoś miejsca niedaleko morza. Droga na plażę była praktycznie pusta, gdy to spostrzegłem ucieszyłem się z mojej zaradności. Stając na schodkach przy wyjściu na piasek przekonałem się, że jest prawie pusto, spostrzegłem zaledwie kilka osób spacerujących z psami. Zwierzaczki podobnie jak przy pogodzie sztormowej hasały sobie po piasku, a ja zazdrościłem im beztroski. One w przeciwieństwie do ludzi toaletę miały gratis.

Sprawnie rozłożyłem manele, wyskoczyłem z ciuchów i zażywałem kąpieli słonecznej. Godziny mijały, powoli zbliżał się wieczór, a na plaży było zaledwie kilka osób. Masa wolnego miejsca, nikt nie zakłócał ciszy istny raj myślałem sobie, a wszystko zawdzięczam pobliskiej dużej galerii i jeszcze większemu centrum handlowemu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • refluks 06.10.2017
    Pierwszorzędne! No i można teraz z galerii handlowej w Poznaniu jechać do galerii handlowej w Sopocie na wakacje.
  • Pasja 06.10.2017
    No skąd my to znamy? Namalowałeś niczym Manet ,,Śniadanie na trawie" nasz ,,Wypoczynek w galerii" nad Bałtykiem. Jeszcze te słynne jaskółki latające i sprzedające lody tudzież inne produkty. Pozdrawiam
  • KarolaKorman 07.10.2017
    I ja pamiętam zatłoczone pociągi, kolejki do smażalni ryb i tereny wojskowe :) Galerie omijam, to pewnie miałabym miejsce na plaży, bo opalać się uwielbiam :) 5 :) Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania