Akwedukt.
Gubi mnie bliskość.
Wystarczy trochę czasu, gdzieś pomiędzy
"dzień dobry", a "jak minął Ci dzień?"
i ten wymieniony zaznacza się w kalendarzu
odświętnym kolorem tuszu.
Nie lubię czerwonego, więc biorę pisak
i skrobię nim po ścianie,
jakby to mogło wycofać mnie nieco,
skorygować czas na rzecz łóżka,
w którym nikt nie spał, od przeszło dekady.
A teraz już tak.
Teraz zaprasza mnie przedśmiertnym spazmem,
żeby wycofać mnie za róg, zastąpić.
A w razie gdybym próbował walczyć,
zwalić na mnie próg mieszkania,
w którym dzieje się bliskość, jak z obrazka,
a ja nie mieszczę się w ramię.
Komentarze (12)
Popraw "ramię" na "ramie"
Odniosłam wrażenie, że nie mieści się w ramie obrazu...
Może i byłoby lepiej, ale jak dla mnie zbyt oczywiste. A ja nie lubię. Rozgrzewam się przed wyjściem z tematyki ostatnich miesięcy, stopniowo. Szukam nowego kierunku, mordując trochę ten wyżej wymieniony. Jeszcze nie mam co prawda pomysłu na nowy cykl, ale czas zakończyć poprzedni definitywnie, bo te teksty są już za słabe jak na mój poziom. I wtórne. Dlatego wywalam to, co jeszcze zostało po sytuacji w formie, w jakiej ja to widzę :)
Rama obrazu zresztą nasuwa się sama z siebie i zdaje mi się, że tak się to czyta. Ramię za to powoduje to, że ta rama jest z niego złożona. Podoba mi się ta dwuznaczność i nie zmienię jej :)
Nie mieszczę się w czym/gdzie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania