Algorytm u władz

Pod wpływem rosyjskich napletków odbywają się światowe kongresy i sympozja wróżebnych polityków i publicystów najętych do siania defetyzmu. Organizuje się spędy poparcia i mnożą się wizyty pełne dozbrojeniowych obietnic. Niektóre poważne, niektóre – prawie. Za niektórymi idą czyny, niektóre kończą się na zapowiedziach. Na zamglonych deklaracjach, mnóstwach zastrzeżeń i uników z głupawymi uśmiechami,

 

Patrząc przez dzisiejsze pryzmaty, ciężko być optymistą. Co się pojawi jakiś wieszcz, to wyskakuje ze swoim czarnowidztwem. I grzmoci zastraszoną ludność miast i wsi osobistą pałą przewidywania. Niosąc jej w darze oliwną gałązkę niepokoju. I labidzi wniebogłosy: demokrację zastąpi populizm. Wolność zostanie reglamentowana. Kacykowie umoszczą się wygodniej na pozłacanych sedesach. Bieda zakwitnie, że hej, a szary zjadacz miski ryżu dalej będzie wieszał się u klamek nuworyszowskiej hołoty. Wieszczy, jakby nie był teraz najwyższy czas na trzymanie dzioba w ryzach i nie należałoby szukać ratunku przed ostatecznością. Na szukanie odpowiedzi, co dalej: po wojnie z Ukrainą? Czy świat w obecnym kształcie będzie jeszcze możliwy?

 

Powiedzmy, że możliwy będzie jak najbardziej. Załóżmy, że nic się nie zmieni. Co, mówiąc nawiasem, jest więcej, niż prawdopodobne. Jak zalegalizowana jest powszechna i międzypaństwowa ignorancja polakierowana inteligencją.

 

Konflikty zbrojne, zarazy, kataklizmy, są to zjawiska wpisane w ziemski byt. Zjawiska nieuchronne i nie przystoi nam dziwić się, że występują od miliardów lat.

 

Ziemia jest mądrzejsza od ludzi pochłoniętych pazernością. Ludzi z gatunku człowiekowatych. Istot uważających się za panów. Jednakże panów czego?

 

Tektoniczne drgawki, potopy i egipskie plagi wyznaczają nam kurs ku zagładzie. Rzecz jednak nie w tym, by się bez przerwy zdumiewać, że są, ale w tym, by je odwlec w czasie, i umniejszyć liczbę ofiar. Na pytanie, jak tego dokonać, odpowiada artykuł Zbigniewa Szczypińskiego: 'Koniec naszego świata"(Studio Opinii).

 

Mówi o naszej umiejętności sprawowania władzy. Pyta, jak to się dzieje, że losy milionów zależą od garstki kretynów. I pokazuje wyjście: o tym, kto stoi na czele państwa, nie powinien decydować człowiek, ale komputerowy program; wizja co najmniej futurystyczna, lecz bezpieczniejsza od powierzenia rządów idiocie. No i taki program nie byłby zależny od układów i nie dopuściłby do nuklearnej zagłady życia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Narrator dwa lata temu
    Z tego artykułu przebija głęboki pesymizm: niczego się nie da zmienić, chociaż z drugiej strony czytelnikowi zostawia się odrobinę nadziei: „Ziemia jest mądrzejsza od ludzi pochłoniętych pazernością.” (jest to najpiękniejsza myśl jaką przeczytałem ostatnio).

    Autor pyta, co dalej? Oczywiście nikt nie zna przyszłości, można zaryzykować w oparciu o analogiczne sytuacje stwierdzenie, iż wojna w Ukrainie przerodzi się w długotrwały konflikt o ograniczonym zasięgu, podobnie jak w Syrii. Będziemy słuchać wiadomości o miasteczkach trafionych pociskiem, zniszczonych czołgach, z równie dużym zainteresowaniem co prognozy pogody, tak jak kiedyś słuchałem w dzienniku o bombardowaniu Phnom Penh i zestrzelonych B-52. Imperium rosyjskie bez terytorium Ukrainy jest zredukowane do lasów, bagien i tundry, dlatego nigdy z niego nie zrezygnuje. Pisał o tym Kapuściński, więc nie będę go powtarzać.

    Niestety nie czytałem wspomnianego artykułu Z. Szczypińskiego: „Koniec naszego świata”, ale przytoczone remedium jakoby komputerowy program miał wybierać głowę państwa byłoby moim zdaniem katastrofą. Pomijając już fakt, że software jest pisany przez omylnych ludzi, na zamówienie cwanych „kretynów”, łatwo jest taki program zainfekować wirusem, a wówczas nikt z decyzją komputera by się nie zgodził, mielibyśmy wojnę domową. Czyż nie to samo sugeruje autor w tytule: „Algorytm u władz”? To władza układa algorytm, to władza wybiera siebie. Putin powiedział: „Jestem za wolnością słowa konstruktywną, czyli taką, która nie podważa moich decyzji”.

    Obawiam się, iż nie do człowieka należy rozwiązanie problemów na tak dużą skalę, należy w tym względzie zaufać Ziemi. ♁
  • nerwinka dwa lata temu
    Narrator
    Też jestem zdania, że wojna na Ukrainie spowszednieje z czasem i też nieprzychylnie sądzę o przekupnych programistach z wirusami w rękawie. Lecz zanim pomysł z algorytmem zostanie zrealizowany, niezo wiosen i zim przeminie i być może wygłówkuje się lepsze zabezpieczenia. Polecam artykuł: Zbigniew Szczypiński: Koniec naszego świata – Studio Opinii
  • Poncki dwa lata temu
    Rozwiązaniem mogło by być zastosowanie oprogramowania typu open source dopuszczonym do zastosowania po zatwierdzeniu przez bardzo dużą grupę niezależnych ekspertów. To mogło by być dobre rozwiązanie dla ludzkości.

    Dobre rozwiązanie dla ziemi, pomimo iz uważam, że mamy znikomy wpływ na jej kondycje, istnieje tylko jedno i jest radykalne. Potrafię sobie wyobrazić ziemie zdrową, piękna, pełną różnorodnego zycia, bez ludzi na jej powierzchni.
  • Narrator dwa lata temu
    Poncki,

    „bardzo dużą grupę niezależnych ekspertów” — cha, cha, ale się ubawiłem! ?

    Ciekawe z czego ci „niezależni” eksperci żyją, kto im płaci, pewnie to są jacyś filantropi, jak Bill Gates.

    'Open source' to tylko narzędzie, które samo nie rozwiąże żadnego problemu. Open source można zmienić według własnych upodobań, żeby promować interesy wąskiej grupy polityków, a nawet wyrządzać szkodę na skalę światową.

    Nawet najlepsze narzędzie w rękach ludzi o złych intencjach może się stać śmiercionośną bronią. Trzeba zmienić ludzką moralność. Życzę powodzenia, na pewno się uda. ?
  • Poncki dwa lata temu
    Narrator
    Widzę, że nie do końca rozumiesz jak działa open source.
    Postaram się streścić a w razie odatkowych pytań wal jak w dym.

    Zacznę od tego, czego możesz nie być nawet świadomy, że na dzień dzisiejszy większość aplikacji i urządzeń z jakich korzystasz działa dzięki open source.
    Na przykład na systemach operacyjnych z rodziny Linux, które są open source stoją serwery w zasadzie całego internetu.
    Wątpię abyś był wstanie wskazać chociaż jedną stronę internetową, która nie jest serwowana dzięki open source.
    Do listy zastosowań odsyłam na wikipedię:
    https://en.wikipedia.org/wiki/Open_source#Applications

    Niezależni eksperci to tacy, którzy pracują i pobierają honorarium za swoją pracę w zakresie swoich etatów lub własnych przedsięwzięć a ekspertyzę produkują pro bono.
    Jest to nieodłączna cześć świata FOSS (free and open source software) w którym ww. eksperci poświęcają swój czas,
    w interesie ogółu jak i swoim ponieważ są dzięki temu "częścią danego oprogramowania" a przedewszystkim z niego korzystają więc siłą rzeczy chcą aby działało jak najlepiej.
    W mojej opinii taki model daje ogromną przewagę nad oprogramowaniem zamkniętoźródłowym.

    Oprogramowanie open source (w skrócie) jest przeważnie dostępne w dwóch wersjach:
    - zweryfikowanej, uznanej za stabilną;
    - uznawanej za niestabilną czyli taką, w której oprogramowanie uległo zmieniane w ostatnim czasie i wymaga weryfikacji i testowania.

    Stabilna wersja zostaje dopuszczona dopiero po sprawdzeniu przez szerokie grono pod kątem poprawności działania jak i spełnienia swojego celu więc to nie jest tak,
    że sobie każdy możne wprowadzić zmianę na swoją modłę, nie każda zmiana będzie dopuszczona, każda zmiana będzie zweryfikowana.
    Wracając do ekspertwów to jeżeli miała by to robić jedna osoba albo nawet sto to faktycznie mogliby ulec wpływom ale w przypadku globalnej społeczności, wielotysięcznej jest to co najmniej nierealne.
    Nadmienię, że wielu z tych ludzi faktycznie jest filantropami i nie zależy im na pieniądzach a zależy im na partycypacji w projektach i na rywalizacji.

    W kwestji podatności na wirusy, która też była poruszona to w zeszłym roku odbyła się konferencja hakreska, na której ogłoszono, że nie ma oprogramowania, które nie zostało już lub, które będzie złamane.
    Skuteczność zabezpieczeń oprogramowania dziś zależy od ciągłej pracy nad tym oprogramowaniem w zakresie wyszukiwania błędów i naprawianiu ich czyli proporcją jest tu ilość nadłożonej pracy.
    Więc czemu open source jest zdecydowanie bezpieczniejsze?
    Prosty przykład:
    Niech dla firmy M przy wielkim projekcie komercyjnym pracuje na etacie 2000 najlepszych specialistów.
    Przy projekcie open source, w tym samym czasie, będą pracować setki tysięcy jak nie miliony entuzjastów.
    W zasadzie można swobodnie przyjąć, że wszyscy pracownicy firmy M zajmujący się oprogramowaniem, również będą nad rzeczonym projektem open source pracować (powiedzmy po godzinach) ponieważ dysponują odpowiednimi kompetencjami i chcą.

    Podsumowując, moim zdaniem dało by się to zrobić w opisany sposób lecz musiały by być ku temu spełnione pewne warunki.
    Oczywiście mam z tyłu głowy, że każdy system polityczny jest prezentowany jako utopia ale ważym jest aby próbować nowych rzeczy gdy stare zawodzą.
    Bardziej się martwię w tym wszystkim o sztywność układu.
    Niedawno oglądałem film "Elysium" z Mattem Damonem, w którym była niepokojąca scena, w której bohater staje przed sądem.
    Czyli robotem-urzędnikiem odpornym na ludzkie argumenty.

    Taki dowcip na koniec:
    Co ma wspólnego gwałt zbiorowy i demokracja?
    Odpowiedź: W obu przypadkach decyduje większość.
    (nie jestem przeciwnikiem demokracji ani zwolennikiem gwałtu zbiorowego - to tylko dowcip)

    P.S.
    Czy nie sądzisz, że się trochę spolaryzowałeś i postrzegasz ludzi jako złych i bardzo złych. Przecież tak samo niebezpieczne narzędzie w rękach ludzi dobrych może prowadzić do szczęścia i budować zamiast bużyć.
    Broń jak sama nazwa wskasuje służy do obrony (a chlebak do noszenia granatów).
    P.S.2.
    Czy jak napisałeś cha, cha to naprawdę się śmiałeś?
  • Noico dwa lata temu
    Poncki tak ich przedstawiłeś tutaj tych informatyków, że jak nic św. Franciszek z Asyżu i Matka Teresa z Kalkuty, to przy nich nic nie znaczące pestki. Nic tylko zbiorowo beatyfikować tych filantropów pracujących w pocie czoła wolontarystycznie dla ludzkości, poświęcających się za miskę ryżu, kromkę suchego chleba i łyk źródlanej wody;)))
  • Poncki dwa lata temu
    Noico
    :) za dużo tekstu nie przeczytałem do końca

    Jeszcze raz. To są ludzie pracujący na etatach lub przy własnych biznesach.
    Stać ich na uprawianie wolontariatu w ramach pasji.

    Czy święci to nie mnie oceniać.
    Na pewno są systematyczni i skrupulatni skoro są w stanie pisać działające oprogramowanie.
  • Narrator dwa lata temu
    Rektorze Poncki,

    mylisz się sądząc, że nie rozumiem jak działa otwarte oprogramowanie (ang. open source), ale mniejsza z tym. Nie schodźmy z tematu: „o tym, kto stoi na czele państwa, nie powinien decydować człowiek, ale komputerowy program.”

    Otóż uważam, że żaden program nie jest zdolny do podjęcia tak złożonej, zadowalającej pięćdziesiąt procent plus jedna dusza decyzji. Posłużę się następującym przykładem — oferując swój serwis korzystam z rozmaitych agencji, takich jak: Greythorn Australia, Peoplebank, Clicks IT Recruitment, Halcyon Knights by wymienić tylko kilka. Każda z tych agencji (oraz wiele innych) używa w selekcji kandydatów tak zwanego ADM (ang. Automated decision-making) software, którym skanuje resume kandydata. Jednego razu moje resume zostało „wycenione” na 110k. Zmieniłem kolejność kilku słów, a „wartość” resume podskoczyła nagle do 150k. Kompletny absurd! Ciekawe jak ADM oceniłby poziom mojej konfidencji podczas podejmowania krytycznej decyzji?

    To, że „niezależni” eksperci (czytaj: hobbyści) piszą oprogramowanie dla siebie, nie znaczy, że jest ono dobre dla wszystkich. Bo skąd taki ekspert miałby wiedzieć, że tutaj stuka na komputerze anonimowy użytkownik i chce takich, a nie innych funkcji w edytorze tekstu lub systemie kontroli wersji? Musiałbym z tym ekspertem się skontaktować, wyjaśnić mu (oczywiście zdalnie) o co mi chodzi, później pewnie by się okazało, że mnie nie rozumie (tak jak Ty mnie nie rozumiesz), albo jest innego zdania, albo nie ma czasu, bo jest zajęty w tej chwili czymś ważniejszym. Wystarczy pomyszkować po różnych forach, żeby się przekonać jak trudno jest upolować dobrego programistę, który by napisał program dokładnie jakiego potrzeba.

    Inny przykład — od wielu lat staram się zbudować z kolegą system cargo online dla importerów, ale nie możemy znaleźć płatnego kodera z wystarczającą wiedzą i doświadczeniem, nie mówiąc już o takim co się sprzedaje za darmo. Nie ma także dostępnego open source, który by odpowiadał naszym wymaganiom, dlatego sam muszę napisać dwieście tysięcy linijek kodu lub więcej. Do tego dochodzą problemy z dyscypliną i odpowiedzialnością: trudno wyznaczyć termin, wykonać projekt w rozsądnych ramach czasowych, nieładnie jest narzekać na złe wykonanie i błędy, jeśli cała robota wykonywana jest bezpłatnie. „Jeśli ci się nie podoba, zrób to sam” — to motto społeczności wolnego oprogramowania.

    Po drugie: otwarte oprogramowanie to nie jest żaden gotowy produkt, tylko zaledwie kod źródłowy wydawany na podstawie licencji, dającej użytkownikom prawo do wypróbowania, zmiany i rozpowszechniania oprogramowania. Dla wielu firm open source nie jest atrakcyjnym nawet pół-produktem, ponieważ nie mogą na nim zarabiać. Takie ograniczenia doprowadziły do powstania alternatywnych rozwiązań, na przykład: FreeBSD (Berkeley Software Distribution).

    Po trzecie: to, że ktoś robi coś dla siebie i lubi to robić nie znaczy, że robi to jak należy i że powstanie z tego zadowalający produkt. Każdy człowiek jest ograniczony rozmaitymi czynnikami jak: talent, wiedza, umiejętności, doświadczenie, zdolność krytycznego myślenia, warunki w jakich pracuje, środowisko w którym żyje, ile czasu może poświęcić na darmowe projekty, i tak dalej. Używając Twojego rozumowania równie trafne jest stwierdzenie: wszystkie publikacje na Opowi są najwyższej klasy, ponieważ autorzy są amatorami, piszą do szuflady oraz lubią się tym zajmować.

    Wracając od tematu, czyli napisania programu wybierającego przywódcę narodu: niezależnie czy taki program byłby napisany w języku Java, Python, PL/B lub jakimkolwiek innym, czy miałby wsparcie szerokiej społeczności „niezawisłych” programistów, każdy program po kompilacji staje się zestawem instrukcji (czyli zer i jedynek) właściwych danemu procesorowi (ang. central processing unit lub CPU). Centralny procesor z kolei „rozumie” tylko trzy operacje: dodawanie, porównywanie, negowanie. Wszystkie pozostałe operacje są kombinacją tych trzech. Czemu tylko trzech? Odpowiedź jest prosta: procesor nie jest w stanie obliczyć niczego innego, bo to zaledwie zbiór połączonych ze sobą maleńkich tranzystorów, działających podobnie do bloków sterowania w maszynie Turinga.

    Prowadzi mnie to do następującej konkluzji: skoro ludzki mózg, ten sam mózg, który stworzył Odyseję, Pasję według św. Mateusza, Monę Lisę, nie jest w stanie dokonać wyboru prezydenta, jakim cudem może tego dokonać kupa tranzystorów wydzielająca tak dużą ilość ciepła, że należy ją chłodzić nieustannie miedzianym radiatorem i wiatrakiem?

    Ciekawy pomysł to za mało. Ja też mam ciekawe pomysły. Na przykład wydrążyć tunel pod Bałtykiem z Gdańska do Sztokholmu z kasynem dla multimiliarderów pośrodku morza. Dałoby się zrobić? Pewnie tak, tylko po co? System wyborczy jaki mamy obecnie jest niedoskonały, lecz na razie nie ma nic lepszego i żaden program komputerowy go nie zastąpi. To, że w ogóle ktoś sugeruje takie rozwiązanie jest według mnie raczej wynikiem krańcowego zwątpienia w ludzkie możliwości i ekstremalnej frustracji wywołanej sytuacją polityczną w kraju.

    Ale może się mylę, może „algorytm władzy” istnieje, nad jego poprawnością czuwa stowarzyszenie dobroczyńców — postronnych, nieprzekupnych (choć każdego ponoć można kupić, kwestia tylko za ile). Może się narodził genialny artysta, co z czystej miłości do bliźniego coś takiego zaprogramuje, w takim razie przyślij mi jego kod, a z chęcią przetestuję.

    Natomiast co do ludzi — nie uważam ich za złych, ani za dobrych, tylko biernych i dających się łatwo manipulować, a śmiałem się, ponieważ życie śmiechu jest warte. ?

    Z poważaniem,
    (-) Narrator
  • Poncki dwa lata temu
    Narratorze,
    Dziękuję Ci, że postanowiłeś poświęcić mi tyle czasu i chęci aby to napisać.
    Szczerze doceniam :)

    Osobiście nie jestem programistom na tyle kompetentnym aby wesprzeć Cię w Twoich zmaganiach z projektem cargo,
    (moje projekty programistyczne pozostają w obrębie, nazwał bym to: hobbistyki małoprzydatnej)
    ale chcę zaznaczyć, że wiedzę, którą opisałeś znam i rozumiem.
    Co do rektora to dziękuję ale muszę odmówić, nie zasługuję:)

    Nie zgodzę się co do analogii w zakresie opowi. Kod i poezja to zupełnie inne rzeczy.
    Chociaż obie obarczone są prawem autorskim nie wydaje mi się,
    żeby istniało wiele utworów poetyckich będących dziełem zespołu (kurczę, Biblia chyba?).
    Tak czy inaczej, oprogramowanie przez to, że przeważnie jest dziełem zbiorowym to z marszu będzie pełniło funkcję
    bardziej zbliżoną do mechanicznej maszyny niż być łapiącym za emocję zlepkiem słów - często bez powiązań logicznych.
    Nie zgodzę się również by był problem między tym co chcemy wyciągnąć z oprogramowania a tym co ma napisać programista,
    wiesz przecież, że stworzono w tym celu osobny zawód - DevOps a nad całością dodatkowo (przeważnie) czuwa Project Manager.

    Przyznaję natomiast, pod presją szczegółowej argumentacji, że zmuszony jestem zgodzić się,
    iż koncepcja uleczenia świata w formie, którą przedstawiłem jest daleka od ideału.
    Ponieważ wskazałeś szczegóły, których nie brałem pod uwagę, przyznaję również,
    że takie rozwiązanie mogło by realnie przysporzyć więcej szkód niż przynieś korzyści.
    Pozostawię więc koncepcję tam gdzie była wcześniej czyli w strefie marzeń i rozważań.

    Zgodzę się również co do tego, że szukanie takiej koncepcji może wynikać ze zwątpienia w ludzkie kompetencje,
    co do podejmowania nie autodestrukcyjnych wyborów.
    Jak tu nie wątpić skoro większość wyborców nie umie przeczytać programu wyborczego
    patałachów, na których zamierza oddać głos a patałachy okazuje się jeszcze większymi patałachami niż wcześniej przewidywano.
    W konsekwencji ja niechętnie będąc trybikiem systemu, jestem zmuszony na podstawie "umowy" zasadniczej godzić się na to aby decydowali w mojej sprawie Ci właśnie ludzie, którzy nie doczytali a teraz sami są niezadowoleni.
    Czy chciał byś, żeby o finansach Twoich decydowali niezadowoleni frankowicze?

    Z innej beczki czytałem jakiś czas temu artykuł o tym, że pewna znana zachodnia firma musiała wycofać ADM
    z użycia ponieważ zaczął dyskryminować kobiety - absurd.

    Proszę powiedz mi tylko jedno, uraziłem Twoją dumę, obudziłem chęć doedukowania sprawiającego wrażenie niedoedukowanego, czy zwykła życzliwość spowodowała, że odpisałeś w tak bogatej formie?
    A może coś jeszcze?

    Zgodzę, się również, że życie śmiechu jest warte. A na pewno w życiu warto śmiać się.

    Z wyrazami uznania,
    Poncki
  • Narrator dwa lata temu
    Poncki,

    ja nie mam takich problemów, moje podejście do życia jest proste: zaczynam od siebie, następnie staram się zadbać o swoją rodzinę, podtrzymywać kontakt z dobrymi kumplami, a jeśli czas pozwoli, obejść tyle ile nogi zdołają i coś tam naprawić, ulepszyć w gospodarstwie. Nie mam ambicji zbawiać świat, uszczęśliwiać naród, prostować system zarządzania państwem i podejmować się zadań na podobną skalę, gdyż nie jestem na tyle moralnym człowiekiem i dlatego wiem, że to nie przyniosłoby żadnych pozytywnych rezultatów. Nie wierzę, że jesteśmy stworzeni do wielkich celów. Gdybym żył w Polsce być może myślałbym inaczej, ale na szczęście jestem oderwany od tamtejszej rzeczywistości, a tutaj życie jest inne: nikt nie dyskutuje o polityce, ani religii, jedzie się na jakiś piknik nad morze lub w góry, smaży kiełbaski i jest fajnie.

    Absolutnie nie uraziłeś mojej dumy, a ja nie miałem intencji w niczym Cię pouczać. Początkowo zamierzałem udzielić krótkiej odpowiedzi, ale uznałem, że byłoby to nieco lekceważące. Rozumiem Twoje poglądy i je szanuję, ponieważ potrafisz ich bronić celnymi argumentami i to jest dla mnie najważniejsze.

    Pozdrawiam serdecznie. ?
  • nerwinka dwa lata temu
    Narrator
    jeśli nic nie można, to po co pisać?
  • Narrator dwa lata temu
    Nerwinka, gdzie napisałem, że „nic nie można”?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania