"All your screaming whispers" - rozdział I

Niektórzy uczą się po to, aby zdobywać wiedzę, innym zależy na ocenach, a kolejni chcą tylko zaimponować rodzicom. A ja? Ja uczyłam się dla pieniędzy. Dokładałam wszelkich starań, aby osiągać jak najlepsze wyniki, ponieważ to wiązało się z otrzymaniem wysokiego stypendium. Za każdym razem wychodziło mi to bezbłędnie. Na moje szczęście, nauka przychodziła mi łatwo, dlatego w międzyczasie mogłam też dorabiać sobie sprzątając u sąsiadów. Oszczędzałam przez dobre sześć lat, aż wreszcie udało mi się uzbierać wystarczającą sumę. W końcu było mnie stać na wymarzony bilet do USA. Nareszcie mogłam uciec.

Ten bilet był dla mnie jak szansa na nowe życie; życie z dala od mojej toksycznej matki. Nawet nie wiem czy ta kobieta zasługuje na takie miano. Czy ktoś, kto przez piętnaście lat się nade mną pastwił, wyzywał mnie od najgorszych, bił mnie pasem i zastraszał za najmniejsze przewinienia powinien być nazywany matką? Wielokrotnie próbowałam uciec, ale za każdym razem namierzała mnie policja, co kończyło się jeszcze większą katorgą niż dotychczas. Nigdy nie poznałam mojego ojca, tak samo jak pozostałej części rodziny. Moja "matka" powiedziała mi tylko, że ojciec dawno umarł, a ja bałam się zapytać o cokolwiek więcej. Tym razem jednak musiało być inaczej. Miałam szansę oddalić się od niej o jakieś trzy tysiące kilometrów i wykorzystałam ją, wsiadając w samolot lecący do Denver. Nie zabrałam ze sobą żadnego bagażu. Nie miałam jedzenia, picia, nie miałam pieniędzy. Wzięłam jedynie ten nieszczęsny telefon, który ułatwiał mojej matce namierzanie mnie, kiedy uciekałam. Wyjęłam jednak z niego kartę SIM, aby uniemożliwić matce jakikolwiek kontakt ze mną. Nie obchodziło mnie to, czy będzie się martwić, czy może ulży jej, że w końcu się mnie pozbyła. Ona nigdy nie liczyła się z moimi uczuciami, więc dlaczego ja miałabym się nią przejmować? Komórki także zamierzałam się pozbyć. Miałam nadzieję ją sprzedać, aby mieć jakiekolwiek pieniądze na życie zanim znajdę jakąś pracę.

Do tej pory było mi ciężko, lecz lądując na lotnisku uświadomiłam sobie, że teraz też wcale nie będzie łatwo. To, co przeżywałam dotychczas było istnym horrorem, od którego przez tyle lat nie mogłam się uwolnić. W tej chwili bez wątpienia mogłam uznać ten rozdział za zamknięty, jednak to czy poradzę sobie z następnym pozostawało pod ogromnym znakiem zapytania.

Droga do Denver była długa i męcząca, dlatego też zanim ruszyłam się z lotniska, usiadłam na ławce, aby odpocząć przynajmniej przez chwilę. Dopiero wtedy dotarło do mnie ile tak naprawdę wyzwań przede mną. Kompletnie nie znałam tego miasta. Nie znałam ludzi, którzy tu mieszkają. Nie miałam ani grosza. Byłam głodna i spragniona. Wszystko wskazywało na to, że jestem skazana na spanie na ulicy. Nie wiedziałam co robić, od czego zacząć. Siedziałam w bezruchu, zastanawiając się czy mam najmniejsze szanse na normalne życie.

Te wszystkie myśli przytłoczyły mnie do tego stopnia, że się rozpłakałam. Często płakałam. Zazwyczaj z nerwów, ze strachu, z bezsilności. Tym razem przyczyny były podobne, natomiast chyba po raz pierwszy nie wpłynęła na to moja matka.

-Wysiadłaś w złym miejscu? - nagle usłyszałam męski głos. Przetarłam oczy i delikatnie odchyliłam głowę. Obok mnie usiadł młody, brązowooki brunet ubrany w czarne jeansy, czarne buty, czarną koszulkę i niebieską bluzę, która wyróżniała się na tle pozostałej części jego garderoby. Lekko się zestresowałam, ale nie chciałam sprawić złego wrażenia.

-Nie. Wysiadłam tu gdzie planowałam. Skąd takie pytanie?

-Obserwuję cię od jakichś dwudziestu minut i to trochę niepokojące, że siedzisz tak bezczynnie i ni stąd, ni zowąd zaczęłaś płakać.

-Jestem spłukana, głodna i nie mam domu. Trudno nie płakać. - Chłopak chciał się zaśmiać, ale wstrzymał się, gdy zdał sobie sprawę, że mówię poważnie.

-Jak to się stało?

-Uciekłam z domu... - zawahałam się. Nie byłam pewna czy powinnam zwierzać się obcemu facetowi.

-Mam dla ciebie propozycję.

-Co takiego? - zdziwiłam się.

-Załatwię ci robotę, zakwaterowanie i pełne wyżywienie. - Myślałam, że się przesłyszałam.

-A co chcesz w zamian? - Nie byłam idiotką. Na świecie jest nieliczny procent bezinteresownych ludzi, a taka okazja na pewno nie była darmowa.

-Po prostu będę twoim szefem.

-Szefem?

-Prowadzę agencję modelek - wybuchnęłam śmiechem. Ja i modelka? Czy to żart? Może nie byłam brzydkim kaczątkiem. Miałam smukłą sylwetkę, długie blond włosy i nienaganną twarz, ale to nie zmieniało faktu, że daleko mi do modelki. Poza tym taka praca wiąże się z odsłanianiem swojego ciała, a ja nie miałam ochoty na pokazywanie swoich siniaków.

-Nie ma mowy - stwierdziłam stanowczo.

-Skoro wolisz głodować i spać na ulicy, to nie mój problem. Chciałem być miły.

-Znajdę sobie inną robotę, ale dzięki za ofertę... Jak właściwie masz na imię?

-Och, wybacz, nie przedstawiłem się. Jestem Shawn.

-A ja Lea.

-Jesteś świetnym materiałem na modelkę, ale skoro nie chcesz... Możesz pełnić inną rolę w mojej agencji.

-Ciekawe jaką. Słuchaj, Shawn, nie znam się na modzie. Na chwilę obecną starczy mi robota na zmywaku.

-Właśnie chciałem zaproponować ci sprzątanie mojej agencji. W zamian 300 dolarów tygodniowo, żarcie i wynajmę ci pokój w hotelu. Co ty na to?

-Żartujesz?

-Absolutnie nie, Lea.

-Spadłeś mi z nieba, Shawn.

Nie wiem co się właśnie stało. Chłopak prowadzący agencję modelek podszedł do mnie i zaproponował mi wszystko, czego mi brakuje, w zasadzie za darmo. Sprzątanie nie stanowiło kłopotu, tym bardziej, że na tym miała polegać moja praca, w której zresztą posiadałam doświadczanie, gdyż kiedyś dorabiałam sobie właśnie w ten sposób. Zaoferował mi za nią też niemałą sumę. Musiał być bogaty, ale to dość oczywiste - nie na co dzień mamy do czynienia z szefem takiego biznesu.

Mogłabym rzec, że Shawn uratował mi życie. Wszystko zapowiadało się idealnie. Szybko przekonałam się jednak, że pozory mylą i nie warto nastawiać się zbyt optymistycznie. To potrafi przynieść okropne rozczarowanie...

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • StuGraMP 01.11.2016
    "Oszczędzałam przez dobre sześć lat, aż wreszcie udało mi się uzbierać wystarczającą sumę. W końcu było mnie stać na wymarzony bilet do USA."
    Hmm... Zobaczmy. Bilet z Warszawy do Nowego Jorku linią Air Canada kosztuje 1547 zł. Dzielimy przez sześć lat i otrzymujemy 21,50 zł miesięcznie - ale wyczyn w oszczędzaniu!!!
    Proszę o więcej realizmu. Dobrze jest sprawdzać tego typu informacje w internecie.
  • alexandra_xxx 01.11.2016
    Z tym, że nie wspomniałam skąd dokładnie wyleciała bohaterka, o tym będzie informacja później, natomiast powiem tyle, że nie było to w Polsce :) Ale dziękuję za uwagę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania