Alzheimer
Przychodzę do babci jak co dzień, lecz już wiem, że jest coraz gorzej. Babcia stoi w korytarzu i uśmiecha się do mnie, ale jej oczy patrzą na mnie z nieufnością.
- Kim jesteś? - pada pytanie.
- Opiekuję się panią – odpowiadam
- Aha, jak ja Cię nazywałam?
- jestem Ania. – choć moje prawdziwe imię jest inne.
- Witaj Aniu, chodź zjedz ze mną ciasto – wskazuje na kuchnie – dopiero co upiekła mi je moja mama. Ona jest świetną kucharką.
Idę za nią do kuchni, obserwuję jej ruchy. Patrzę na ciasto, które już przybiera niezdrową zieloną barwę.
- Pani ciasto już nie nadaje się do spożycia.
- O jeju co ja teraz zrobię?
- Pójdziemy do sklepu i kupimy nowe ciasto, ale najpierw sprawdzę leki.
Idę do pokoju z lekami, tak jak się obawiałam żadne z nich nie zostało wzięte.
- Pani nie wzięła leków
- Przecież to nie możliwe…- po chwili wykrzykuje z gniewem - Już wiem, to wina Maćka, on mną manipuluje, manipuluje moimi dziećmi i moimi wnukami. Nie chcę jeść leków, oni chcą mnie otruć.
„Zabawa się skończyła” to była moja pierwsza myśl, wyciągnęłam telefon i powiedziałam, że muszę wyjść.
- To nie jest na moją głowę, proszę odbierz. – powtarzałam to jak mantrę aż nie usłyszałam głosu mojego pracodawcy.
- Dzień dobry Aneto.
- Dzień dobry, z pani mamą jest coraz gorzej, mówi, że ludzie chcą ją otruć i nie bierze leków. – Co ja mam zrobić?
W mojej głowie jest tylko jedna myśl „KURWA, w co ja się wplątałam”
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To był zwykły dzień weszłam do kuchni i zobaczyłam jabłecznik ciasto mojej mamy, uśmiechnęłam się do siebie, z myślą: "zrobiła go dla mnie, kochana mama."
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Podchodzę nieufna do wizjera. Widzę młodą kobietę, ale nie wiem kim ona jest. Otwieram powoli drzwi.
- Kim jesteś? – pytam się
- Opiekuję się panią – odpowiada
- Aha, jak ja Cię nazywałam?
- jestem Ania.
- Witaj Aniu, chodź zjedz ze mną ciasto – wskazuję na kuchnie – dopiero co upiekła mi je moja mama. Ona jest świetną kucharką.
Wchodzę do kuchni i patrzę na ciasto ze wzruszeniem.
Nagle z moich myśli wytrąca mnie Ania.
- To ciasto już nie nadaje się do spożycia.
Poczułam smutek, przecież moja mama tak się starała, aby je upiec.
- O jeju co my teraz zrobimy? – pytam zrozpaczona
- Pójdziemy do sklepu, ale najpierw sprawdzę leki. – wychodzi z kuchni
Idę za nią.
- Pani nie wzięła żadnych leków.
- przecież to nie możliwe… - mam sprawną głowę i nie wierzę, że mogłam o tym zapomnieć. Nagle przed oczami mam twarz Maćka, pamiętam, że zawsze był krętaczem i mama zawsze przed nim ostrzegała. – To wina Maćka, on mną manipuluje, manipuluje moimi dziećmi i moimi wnukami. Nie chcę jeść leków, oni chcą mnie otruć.
"Wszyscy chcą mojej śmierci, dlatego zapominam to wszystko ich wina."
Z moich myśli wytrąca mnie młoda kobieta.
„Kim ona jest?” - nie potrafię sobie przypomnieć.
- Muszę na chwilę wyjść dzwoni do mnie dziekan. - mówi nieznajoma.
- Dobrze.
Jestem znowu w kuchni. Patrzę na herbatę z mlekiem trzeba do niej nalać trochę miodu. Wyciągam miód, ale przynajmniej miód mojego taty zawsze jest dobry, biorę łyżeczkę i mieszam w herbacie.
Komentarze (2)
Super pomysł.
Pozdr
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania