Ambona inna niż wszystkie.
Powiedziałby ktoś - zwykłe miejsce. Nie dla mnie. Nie dla mojego serca. Bożyki... Dla mnie to nie zwykła ambona. To Sacrum. Ilekroć w życiu coś mnie dreczyło albo miałem potrzebę rozważenia czegoś zawsze nalpiej czułem się tutaj. Miejsce to ma w sobie coś mistycznego. Coś czego nie opiszę słowami bo są one tworem człowieka a to jak się tu czuję jest ponadludzkie. Kiedy nieprzyjazny ze swej natury świat daje w skórę. Kiedy pożerają sprzeczne emocje. Kiedy czuję się zmęczony. Kiedy opanowuje mnie uczucie opuszczenia i braku zrozumienia albo zwyczajna ludzka bezsilność... Kiedy nie wiem czy już mogę liczyć na kogoś... Zawsze wtedy mogę liczyć na nie. Te dobrze mi znane od małego korony drzew są moimi niemymi spowiednikami. Strzegą tajemnic i wątpliwości. Może to głupie, może i nie jestem rozsądny...? Może powinienem mieć od tego przyjaciół? Może. Ja sam nie wiedząc czy na szczęście, czy niestety - mam te Drzewa. Wymowny szelest ich liści w połączeniu z moimi myślami tworzy spełniający dialog. Niebo nad tym miejscem jest inne. Nie ważne o jakiej porze - zawsze jest balsamem dla zmęczonych oczu. Ile to razy właśnie tutaj znajdowałem pomysł i otuchę dla cierpiącej duszy... Wiesz Edyto myślę, że w pewnym momencie życia zabrakło mnie tutaj. Moment ten zaważył o moim szczęściu. Bożyki tu były i czekały. To tylko ja nie przyszedłem. Może gdybym złapał oddech w swej świątyni..? Może byłoby inaczej? Dziś tu jestem... Wróciłem po latach w których je zaniedbywałem. Wróciłem a one... Przyjęły mnie swoim szczerym objęciem. Czuję, że tylko wraz z nimi mogę zapłakać nad mogiłą tego co utraciłem. Bez pretensji, bez wyrzutów, bez oceniania a z prostym zrozumieniem mojej ludzkiej słabości. Sam wiem ile złego zrobiłem. Nie potrzebuję sądu - mam sumienie. Nie oczekuję wybaczenia - mam świadomość nienaprawialności. Nie marzę o nowym początku - znam realia. Zatem czego szukam? Szukam czegoś stałego w mroku. A jedyne co wydawało mi się stałe i dające ulgę znam w pewnej Postaci. Wiem, że przegrałem ale tak ciężko złożyć broń. Choć gardy już nie trzymam, choć ruchy słabe i krótkie. Szabla sama wypada z ręki, wzrok się rozmazuje ale jeszcze stoję. Wiem... agonia nie jest powodem do chluby. Wybacz mi ją ale pókim zdolny kołatać sercem.. Póty! Póty co? Co właściwie? Niewiele mogę ale mogę obiecać, że póty... nie zapomnę.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania