Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Analityk

Zachłannie łapałem nuty życia, starając się odgadnąć czekającą mnie przyszłość. Analizowałem i korygowałem zachowanie, starając się o jak największy kawałek tortu, nawet o ten, który mi się nie należał. Czasami zaś z zatopionym w dłoni kieliszku rozpatrywałem nierozwiązywalne problemy egzystencjalne. Tym razem ledwo zacząłem roztrząsać możliwe scenariusze egzystencji po śmierci, wzrok mimowolnie powędrował w kierunku brunetki o brązowych oczach. Marcela tańczyła zapraszająco, eksponując idealny tyłeczek, a ja zapominałem o trapiących problemach i zastanawiałem się, w jaki sposób uderzyć do pląsającego pragnienia. Ona zaś wyczuwając obezwładniające mnie uczucie, uśmiechała się, ukazując stadko równiutkich zębów objętych przez krwiście czerwone usta.

 

Przez ciało przemykało delikatne drżenie, obiecujące przyszłe doznania.

– Monika jestem – szepnęła do ucha moja potencjalna zdobycz, przekrzykując wszechobecne decybele.

– Marek – oddaję należną jej odpowiedź, uważnie studiując jej ciało.

Blond włosy i chyba sztuczne rzęsy trzepoczące jak motyl, zachęcają do podjęcia gry, której koniec zazwyczaj wygląda podobnie. Mimowolnie wzrok nurkuje w jej dekolcie, starając się dojrzeć parę wartą grzechu. Zachęta będąca niemal pod nosem czyni mnie podatnym na wszelkie sugestie.

 

– Postawisz mi drinka? – pyta, a ja zastanawiam się, czy zasada, iż lepszy jest wróbel w garści niż kanarek na dachu, zmaterializuje się jak to już nieraz miało miejsce w morzu alkoholu.

– Pozwól, że się zastanowię – wyrzucam z siebie, przenosząc wzrok na kręcącą tyłeczkiem Marcelę.

 

Obserwuję jej wściekle żółtą, króciutką spódnicę i wiem już, że pod nią kryje się wybuchająca ekstaza. Tylko, czy jest mi ona należna? Patrzę, jak jej włosy zafalowały w przestrzeni, obiecując to samo, gdy to ja będę na dole. Zafascynowany wychwytuję jej ukradkowe spojrzenie rzucone w moim kierunku. Szansa wydaje się duża, jednak wciąż jest jedynie potencjalnym sukcesem. Szacuję jak wytrawny analityk, a problem wydaje się obarczony zbyt dużą liczbą niewiadomych.

 

– To jak będzie? – głos Moniki przebija się przez pochłaniające mnie analizy, a jej ręka niby przypadkiem ląduje na moim udzie, bardzo blisko miejsca pozbawiającego rozsądku większość mężczyzn.

– A co byś chciała? – pytam dwuznacznie, pozwalając, by jej dłoń potwierdziła zamiary.

– Krwawą Mary na dobry początek – odpowiada z uśmiechem, a jej zrobione, pełne usta uśmiechają się zachęcająco.

– Krwawą Mery, proszę – rzucam do barmana, przy akompaniamencie palców Moniki wspinających się po udzie.

Serce przyśpiesza rytm, a fala gorąca zalewa ciało, przysłaniając zjawiskową Marcelę.

– Dzięki – czuję na uchu delikatne muśnięcie języka Moniki.

 

Gra podąża w wiadomym kierunku, ja jednak ostatkiem sił uwalniam się od przeznaczenia i delikatnie zdejmuję rękę Moniki. Zauważam przelatujący przez jej twarz grymas, momentalnie przysłoniony nieco nieśmiałym uśmiechem, tak bardzo niepasującym do jej ust.

– Zaraz wracam – rzucam. – Toaleta wzywa – dodaję przepraszająco i podążam w kierunku opuszczającej parkiet Marceli.

 

– Czekaj – chwytam rękę prawie nieznajomej.

– Co robisz? – Widać zaskoczenie na jej twarzy, jednak w głosie raczej nie wyczuwam oburzenia. – My się w ogóle znamy?

– Tak, znaczy nie – odpowiadam zgodnie z prawdą. – Spotkaliśmy się przed toaletą – dodaję nieco zakłopotany.

– Na dworcu? – i zaczęła się śmiać. – Dlatego wydawało mi się, że skądś cię znam. – To był chyba jedyny raz, gdy byłam w męskiej.

 

Mówi, a moje napięcie stopniowo opada. Prawdopodobieństwo, iż jej uśmiechy były zachętą do działania, znacząco spadło. Wyobraźnia podsuwająca prawdopodobne scenariusze ukazała mnie siedzącego na schodach i słuchającego jej niekończących się opowieści. Czy towarzyszący nam zachód słońca zrekompensuje niezrealizowane marzenie? To nie był mój cel. Zdecydowanie nie.

 

– Wiesz, podobasz mi się – walę prosto z mostu, mając na uwadze czekającą Monikę.

– Naprawdę? – zaśmiała się nieco zakłopotana, a ja musiałem przyznać, że ma idealne usta nietknięte przez chirurga plastycznego. – To miłe.

Chemia wyraźnie nie zadziałała, a przecież miało być inaczej.

– Może zatańczymy? – W akcie desperacji ostatecznie sprawdzam jej zamiary.

– Może nie dzisiaj. Muszę iść

– A mogę prosić o telefon? – uśmiecham się nieśmiało.

– Czemu nie – odpowiada i wygrzebuje z torebki wizytówkę. – A teraz przepraszam, ale muszę do toalety.

– Tak, oczywiście – odpowiadam i także udaję się w wiadome miejsce.

 

Wsłuchując się w szum opadającego strumienia moczu, wiem że pożądany scenariusz wiąże mnie z Moniką. Odchodząc od pisuaru, słyszę szum wody spłukującej nieczystości. Fotokomórka zadziałała bezbłędnie. Chwilę później starannie myję ręce, przepłukuję twarz i jestem gotowy do działania.

 

Wchodzę na salę i już z daleka widzę przy Monice obcego fagasa. Realizował się kolejny negatywny, wcześniej niebrany pod uwagę schemat. Uważnie przyglądam się postawie Moniki, która wydaje się lekko odchylona do tyłu, prawdopodobnie uciekając przed niechcianym amantem. To wszystko mogło się jednak zmienić, a tego wyraźnie nie chciałem. Wybieram najpewniejsze rozwiązanie i śmiało idę w kierunku baru, obejmuję Monikę i zatapiam się w jej ustach. Oddaje pocałunek i dodaje coś więcej od siebie. Jej ręka ląduje na moim kroczu. Facet momentalnie opuszcza należne mi krzesło, ja zaś skupiam się już tylko na niej.

 

Tama niepewności runęła, a wraz z nią moja dłoń ląduje na jej udzie zmysłowo przysłoniętym przez czarną kraciastą rajstopę.

– Coś długo na ciebie czekałam. Mam nadzieję, że było warto – uśmiecha się do mnie z tryumfem.

– Z pewnością –oddaję uśmiech, by chwilę później parsknąć śmiechem.

– Czemu się śmiejesz?

– A nic – Wbijam się w jej usta, uniemożliwiając kolejne pytania.

 

W końcu nie powiem jej, że mam nadzieję, iż wcześniej nie była facetem. Ostatecznie w tych czasach operacje plastyczne mogą naprawdę wszystko. Zresztą, co obchodzi mnie jej przeszłość? Po prostu dzisiejszy wieczór i noc będzie należał do Moniki i tylko do niej.

 

A Marcela? Może innym razem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Anonim dwa lata temu
    Ogólnie podoba mi się scenka. Można by jeszcze ciut dodać klimatu, ale niekoniecznie.
    Sama postać analityka jest przyciągająca czytelnika. Może dlatego, że ja zwykle działam emocjonalnie.

    Analizowałem i korygowałem zachowanie, starając się o jak największy kawałek tortu, nawet o ten, który mi się nie należał. -- to bardzo dobre.

    Patrzę, jak jej włosy zafalowały w przestrzeni, obiecując to samo, gdy to ja będę na dole. -- to bardzo ładne.

    Pozdrość.
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki Antoni za wizytę i koment.
    Pozdrawiam
  • dziadek grafoman dwa lata temu
    Buduje napięcie:)
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki
  • Marek Adam Grabowski dwa lata temu
    Ok, udało ci się mnie zaskoczyć. Ja myślałem, że to będzie o gwałcie czy o czymś w tym stylu. W sumie niepoprawne politycznie opowiadanie. Pióro jak zawsze dobre. Mam wątpliwości do tylko jednego fragmentu: "(...) widzę przy Monice obcego fagasa". - Nie jestem w prawdzie zwolennikiem XIX sztywnego stylu pisania, ale nie powinno się przesadzać w drugą stronę. Samemu tak kiedyś robiłem. Zmień "fagasa" na "chłopa". Pozdrawiam 5
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Chciałem dać "faceta" ale zmieniłem. Dla mnie "fagas" ma nieco negatywne znaczenie.
    Dzięki Marku za wizytę i komentarz.
    Pozdrawiam
  • Narrator dwa lata temu
    Pisanie w pierwszej osobie jest dużym wyzwaniem, bo bohater jest jednocześnie osobą przedstawiającą całe zdarzenie. Na ile emocje bohatera powinny znaleźć oddźwięk w opisie każdej ze scen? Jeśli opowiada z bólem w sercu, porusza tym czytelnika, jednocześnie ryzykuje, że opowiadanie może stracić na wiarygodności. Kiedy obojętne przedstawienie akcji zwiększa efekt, kiedy osłabia? Trudno na to odpowiedzieć, trzeba chyba się kierować siódmym zmysłem. Autorowi się udało, no może nie całkowicie, ale na tyle, żeby pozostawić dobre wrażenie.

    Monika jest fenomenalna — daje klientom na kredyt! ☆☆☆☆☆
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Pisanie pierwszoosobowe zawsze wydawało mi się najłatwiejsze. Czasami takie pisanie jest ryzykowne, bo czytelnik utożsamia bohatera z autorem. Często tym samym opka później przerabiałem na trzecią osobę.
    A co do Moniki, to była to wyzwolona kobieta i dążyła do tego samego co Marek.
    Dzięki za wizytę i koment
    Pozdrawian

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania