Poprzednie częściAngelus Onera - cz.1

Angelus onera - cz.2

-Chwileczkę, to chyba jakaś pomyłka- przerwała Rosalie.

-Nie, skądże znowu. Tu nie ma miejsca na pomyłki. Mam wypisane twoje dane.

-M-moje dane?- Rosalie wyglądała jakby lada moment miała zwymiotować.

-Imię, nazwisko, adres, pesel, grupa krwi...

-Zaraz. Nawet ja nie znam swojej grupy krwi- dziewczyna poczuła się strasznie zdezorientowana. To wszystko było bardzo dziwne. Obcy stojący w progu jej drzwi był całkiem zadowolony z siebie. Na jego pulchnej twarzy malował się szeroki uśmiech, a jego włosy zdawały się tańczyć jak wesołe płomyki w kominku. Emanował dziwną energią, aż chciało się biegać po łące i wąchać kwiatki, ale Rosalie jakoś to nie przekonywało.

-Coś ty za jeden? - spytała podejrzliwie.

-Otis. Jestem tutorem w Niebiańskiej Akademii- powiedział wyraźnie zadowolony z siebie.

-Kim jesteś?- Rosalie już całkiem się pogubiła- Kto to jest tutor?

-Opiekun. Na prawdę w tej waszej szkole nie uczą was łaciny?- nie dał Rosalie czasu na odpowiedź- To oburzające! Ja na prawdę nie wiem jak tak można! Pewnie! Nauczmy dzieci matematyki. Niech umieją liczyć! Po co to komu? Nie lepiej uczyć pięknego języka, który kiedyś używany był powszechnie? Łacina. To jest najlepsze rozwiązanie- w tej chwili ujawniła się kolejna cecha ,,grubaska". Gadatliwość. Może był też ślepy, bo nie zauważył zakłopotania na twarzy Rosalie.

-Czego ode mnie oczekujesz?- burknęła. Nie miała ochoty więcej słuchać jaka to piękna jest łacina.

-Żebyś rozpoczęła naukę w Caelestis Academy- odpowiedział bez zastanowienia.

Rosalie pomyślała o rodzicach. A raczej o mamie. Jej tata zginął. Miał cukrzycę, wystąpiły powikłania. Kwasica ketonowa zabrała jej ojca, choć to brzmi dosyć głupio. Najpierw była śpiączka, potem zgon. Cóż więcej mówić. Jej matka popadła w depresję, zaczęła pić, a później narkotyzować się. Mówiła, że ją to uspokaja. Nie dbała o córkę, która miliony razy chciała uciec z domu, ale nie miała na to odwagi. Teraz nadarzyła się okazja. Wiedziała, że nie powinna ufać temu całemu Otisowi, ale tak bardzo chciała to zrobić.

-Ile czasu mam na spakowanie się?-spytała spokojnie.

Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Widocznie spodziewał się większego oporu.

-No wiesz, dobrze by było, gdybyś już jutro poszła do szkoły, więc jeśli zdążysz...

-Zdążę- zapewniła Rosalie i pożegnała gościa.

Jej mama pewnie wróci po północy. Codziennie chodzi do klubów. Miała dużo czasu. Poszła spokojnie do pokoju. Spod niechlujnie posłanego łóżka wyciągnęła czarną walizkę. Rosalie rzadko ją używała. Odpięła zamek i przyjrzała się torbie. Powinna zmieścić tam najpotrzebniejsze rzeczy.

Zaczęła od pozbierania wszystkiego w jedno miejsce. Każda część garderoby na osobnym stosie, żel pod prysznic i szampon, szczotka i gumki, spinki, szczoteczka do zębów, pasta i kubek, buty i cała reszta. Wszystko miało swoje miejsce. Niestety na razie na podłodze. Teraz trzeba to było zmieścić do walizki. Zaczęła od ręczników i ubrań, a skończyła na kosmetykach. Wzięła też całe swoje kieszonkowe.

Zostawiła sobie ubrania, które założy jutro. Była godzina 22:00, a Rosalie odczuwała takie zmęczenie, że nie miała ochoty nawet poczekać na mamę, tak jak to zwykle robiła w wakacje. Za każdym razem musiała ją odprowadzać do pokoju. Teraz po prostu poszła się wykąpać. Użyła swoją starą gąbkę i żel pod prysznic mamy. Ponieważ spakowała już szczoteczkę do zębów, musiała wypłukać usta płynem do płukania.

Wróciła do pokoju i zmęczona, ułożyła się wygodnie na łóżku, od razu zasnęła. Jutro miał ją czekać wielki dzień.

.......................................................................................

Rosalie od rana chodziła zdenerwowana. Na zdziwione spojrzenie mamy, odpowiedziała tylko westchnieniem. Właśnie miała uciec z domu. Zostawić wszystko. Mamę, dom, Camilę. To ostatnie najbardziej ją dołowało. Jej niezdarna przyjaciółka będzie się strasznie martwić. Rosalie wiele ryzykowała, ale co miała do stracenia?

Kilka razy sprawdzała czy spakowała potrzebne rzeczy. Miała wszystko, ale ciągle dręczyło ją uczucie, że pominęła coś ważnego. Okazało się, że zapomniała o bardzo ważnych rzeczach:

1.Jak wyniesie walizkę z domu? (jej mama była dziś całkiem trzeźwa, choć to zdarza się bardzo rzadko).

2.Jak dostać się do tej szkoły?

3.Gdzie ona w ogóle jest?

Rosalie zakręciło się w głowie, kiedy uświadomiła sobie, że jej nieprzemyślana ucieczka z domu, była bardziej ,,nieprzemyślana", niż jej się wydawało. Teraz nie miała wyjścia. Walizka czekała na nią pod łóżkiem. Robiło się późno, ona była już gotowa do wyjścia. Najpierw musiała ukryć fakt, że wychodzi z domu spakowana, jak na wakacje.

-Mamo!- krzyknęła. Ku jej zdziwieniu, kobieta przyszła natychmiast.- Pani Withler prosiła, żebym zaprosiła cię do niej na kawę.

Pani Withler była ich sąsiadką i najlepszą przyjaciółką jej mamy.

-A kiedy ty rozmawiałaś z Sophią?- spytała zaskoczona.

-Spotkałam ją wczoraj, jak wracałam ze szkoły, ale to nieważne. Mówiła, że byłoby jej miło, gdybyś przyjęła zaproszenie.

-Jasne, że wpadnę. Dawno, jej nie widziałam. Na którą mam przyjść?

-Na 16:00- powiedziała szybko.

Rosalie spodziewała się, że o tej godzinie jej mama będzie już pijana, więc pani Withler nie zdziwi się jej widokiem. Z resztą, zanim Rosalie zdąży wyjść z budynku, matka dawno będzie miała w ręce butelkę. Szanse na to, że kobieta zapamięta cokolwiek z tej rozmowy, są marne.

Dziewczyna powiedziała to tylko dlatego, że chciała uśpić czujność mamy. Oczywiście, żadna sąsiadka nie zaprosiła jej na kawę. Kiedy więc kobieta odeszła do kuchni, Rosalie szybko wbiegła do pokoju i chwyciła uchwyt od walizki. Była ona dość ciężka. Mimo to, dziewczyna w pośpiechu opuściła pokój nie zważając na narastający ból w ramieniu.

Kiedy stanęła przed wyjściowymi drzwiami, krzyknęła ,,Do zobaczenia", co było dość śmieszne, zważywszy na to, że właśnie uciekała z domu. Ostatni raz omiotła mieszkanie wzrokiem. Położyła rękę na klamce. Poczuła przyjemny chłód. Pociągnęła za nią i nie odwracając się przekroczyła próg drzwi. Najszybciej jak potrafiła zbiegła po klatce schodowej z ciężką walizką w ręce. Pusty plecak, który założyła dla zmyłki, zostawiła wcześniej pod drzwiami. Stanęła przed drzwiami bloku, w którym mieszkała. Może się jeszcze wycofać. ,,Nie ma mowy!"- pomyślała i wybiegła na chodnik.

Lekki wiaterek rozwiewał jej włosy spięte w luźną kitkę. Poczuła się wolna, choć ogarniał ją paraliżujący strach. Gdzie miała pójść? Mimo to, nie mogła uwierzyć, że w końcu zdobyła się na to.

-Uciekłam z domu- stwierdziła zadowolona z siebie.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania