Anihilacja

Anihilacja

 

Marta nie czuła nic. Nie cieszyły ją już żadne przyjemności, nie smuciły żadne straty. Nie miała celu ani nadziei. Żyła tylko z nawyku, z obowiązku, z lęku przed śmiercią. Ale śmierć była coraz bliżej. Marta czuła, jak coś ją pożera od środka, jak jej dusza się kurczy i znika. Była jak pusta skorupa, bez treści, bez znaczenia.

 

Nie wiedziała, kiedy się to zaczęło. Może gdy zerwał z nią chłopak, który był jej jedynym oparciem? Może gdy straciła pracę, która dawała jej poczucie wartości? Może gdy dowiedziała się, że ma nieuleczalną chorobę, która zniszczy jej ciało? A może to było od zawsze, tylko teraz się nasiliło?

 

Marta nie szukała pomocy. Nie wierzyła, że ktoś mógłby jej pomóc. Nie wierzyła, że ktoś mógłby ją zrozumieć. Nie wierzyła, że ktoś mógłby ją kochać. Była sama, zupełnie sama.

 

Pewnego dnia Marta obudziła się i nie mogła się ruszyć. Leżała nieruchomo na łóżku i patrzyła na sufit. Nie czuła bólu ani strachu. Czuła tylko pustkę i obojętność. Próbowała poruszyć ręką, nogą, głową. Nic się nie działo. Próbowała krzyczeć, wołać o pomoc. Nie wydobył się z niej żaden dźwięk.

 

Marta myślała, że to sen. Że zaraz się obudzi i wszystko będzie po staremu. Ale minuty zmieniały się w godziny, a godziny w dni. Marta nadal leżała nieruchomo na łóżku i patrzyła na sufit. Nikt jej nie odwiedzał, nikt jej nie szukał. Była jak martwa.

 

Marta zaczęła tracić poczucie czasu i rzeczywistości. Nie wiedziała, czy jest dzień czy noc, czy jest lato czy zima. Nie wiedziała, czy żyje czy umarła. Nie wiedziała, kim jest i dlaczego tu jest.

 

Marta zaczęła tracić poczucie siebie. Nie pamiętała swojego imienia, swojego wyglądu, swojej historii. Nie pamiętała swoich marzeń, swoich uczuć, swoich myśli. Nie pamiętała niczego.

 

Marta zniknęła.

 

Ale to nie był koniec.

 

Marta znalazła się w innym miejscu. Było ciemno i cicho. Nie widziała niczego i nikogo. Nie słyszała niczego i nikogo. Nie czuła niczego i nikogo.

 

Marta była sama.

 

Ale to nie był koniec.

 

Marta poczuła coś innego. Coś obcego i złowrogiego. Coś, co ją śledziło i polowało na nią.

 

Marta poczuła strach.

 

Ale to nie był koniec.

 

Marta usłyszała coś innego. Coś niskiego i drapieżnego. Coś, co ją wołało i kusiło nią.

 

Marta usłyszała głos.

 

- Witaj, Marta - powiedział głos.

- Kim jesteś? - spytała Marta.

- Jestem tym, czego się boisz - odpowiedział głos.

- Czego się boję? - zapytała Marta.

- Boisz się mnie - powiedział głos.

- Dlaczego się ciebie boję? - spytała Marta.

- Bo ja jestem twoją anihilacją - powiedział głos.

 

I to był koniec.

 

Koniec Marty.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Aaronier0O 9 miesięcy temu
    Ciekawy tekst, jednakże chciałbym wspomnieć, że męczyło mnie w pewnym momencie ciągłe powtarzanie imienia "Marta". W tak krótkim tekście wystąpiło 19 razy, proponuję małą korektę, chyba że to był celowy zabieg.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania