Fajny wiersz. Ciekawe jest to, że do końca nie wiadomo, kto mówi w pierwszej strofie. Czy Anioł mówi do siebie, patrząc na człowieka, czy człowiek, patrząc na tego dziwnego Anioła - strachliwego jak sikorka.
I ptak może mieć strachliwe serce, i człowiek.
W drugiej strofie widzę już tylko człowieka, który chce zrównać się rozmiarem z Aniołem, zamienić w małe lądowisko - dłoń, podczas, gdy Anioł jest piąstką.
Dlatego też usunęłabym z wiersza słowo "parapet!
"Ziarno pożycz od słonecznika,/rozsyp' - wystarczyłoby. można rozsypać na dłoni. Ten parapet jest już jakby z innego filmu, z tzw. stereotypu. ze ziarno rozsypujemy na parapecie.
A co z tuleniem, które tu masz na początku? Tulić się na blaszanym parapecie? Nie bardzo. I po co ta dłoń ma być przytulna, jak ziarno leży za oknem?
No i w wierszu jest: "Może przysiądzie na otwartej dłoni", a nie na parapecie.
I pointa byłaby może ciekawsza po skróceniu?
Może zamiast: „rozsyp na parapecie.// Może przysiądzie na otwartej dłoni,/ tulić się pozwoli.//Zaczekaj”, dać tylko tyle: „rozsyp// Może przysiądzie”. Dłoń już jest, a w słowach „może przysiądzie” jest też i czekanie.
Najpierw podziękuję za zainteresowanie, głębokie wchodzenie w tekst.
Dziwny Anioł - aż się uśmiechnęłam, bo od razu wyłowiłaś clou. To nie ten, co stróżem jest i od rana stoi przy nas ani ten z ogromnym mieczem wobec zła.
Inny, ten który naszych wrogów nie skrzywdzi, ale ma coś w sobie, coś co sprawia, że chce się do niego przytulić.
Czy każdemu na to pozwoli? Nie, podmiot w zwrocie do adresata (czyli do mnie) podaje "instrukcję".
Stąd parapet potrzebny :)
Mały, skrzydlaty Anioł nie jest łatwy do oswojenia.
Jeszcze tu jestem, bo nawet tu miło. Wiesz, co pomyślałam? Że to mogłaby być rozmowa. Może nawet i jest, moze taki miał być zamiar. w pierwszej strofie mówi Ona, w drugiej - On, a Anioł, to nazwa dla tej chwili, która się tu dzieje. Oboje pragną się dotknąć.
Ona mówi: Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, a On: Skurcz się, malej, malej (...) Ziarno pożycz od słonecznika,
Serce kobiety jest wielkości jej piąstki.
O, taki trop.I takie dwa stanowiska:
Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, podług jego woli. Widziałaś,
jego serce nawet stracha na wróble się boi. Drży
biedne, trzepocze, więc proszę...
Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki.
No... Aniołem może być chwila, która rozbraja z każdej siły.
A rozmowa? Nie, co najwyżej dialog z własnym ego. Z małym dzieckiem w sobie, niemowlęciem, którego nie można w sobie odtworzyć. Zdanym na innych, bezbronnym, bezgrzesznym.
Serce kobiety jest wielkości jej piąstki.
O, taki trop.I takie dwa stanowiska:
Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, podług jego woli. Widziałaś,
jego serce nawet stracha na wróble się boi. Drży
biedne, trzepocze, więc proszę...
Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki.
Wypuść z niej wszystkie klatki, kamienie, chmury
czarne od śrutu. Ziarno pożycz od słonecznika,
rozsyp...
(To tylko ilustracja do mojej interpretacji, że to zapis rozmowy dwojga. Chociaż nad zostawieniem słowa 'parapet" zastanowiłabym się naprawdę).
Wiesz, mi parapet przeszkadzał w zapisie, ale dlatego że rytm burzył.
Jak oswoić, czym? Gdzie?
Tego wróbelka, piecuszka, sikorkę... fruwają obok nas, coś je z nami łączy.
Serdecznie dziękuję za rozmowę pod tekstem, Trzy Cztery.
Wiele mi dała. Uściski.
Wrotyś↔Po pierwsze, tekst jako tekst, bardzo w mym guście.
Co do interpretacji, to już trudniej mi.
Pierwsza myśl, jaka mnie napadała, to że trza się ''skurczyć" do czyiś problemów, lęków, a nawet radości.
by naprawdę zrozumieć na otwartej dłoni.
Wielka skała nie pojmie istoty niewielkiego kamienia,
chociaż poniekąd, jest jej częścią składową.
Takie pierwsze me:)↔Pozdrawiam:)↔5
NCK→by się nie sugerować.
Tak, stąd ta druga zwrotka. "Skurczyć się" trzeba, by poczuć czyjąś bezbronność. Skała nie pojmie istotności swojego okruchu.
Ślicznie dziękuję, Dedusiu.
Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, podług jego woli… nie możesz, kiedy nie chce cię ochronić, nie możesz, kiedy ranisz ciało, a nad tym wszystkim wirują Anioły czuwający nad człowiekiem od chwili jego narodzin. Są niewidzialni, ale są obecni.
Drży biedne, trzepocze, więc proszę... serce się boi, gdy kierujesz w niego pięść, zaciśnięta dłoń nic nie powie, bez rozmowy uderzy znienacka. Jest jak ukryta broń, gotowa do ataku.
Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki… powtarzaj jak mantrę i powróć do normalnych rozmiarów, jak w łupinie orzech skurcz zwoje i zagaś nienawiść.
Wypuść z niej wszystkie klatki, kamienie, chmury czarne od śrutu… wyrzuć z siebie zło i nie zamykaj się w samotności, nie tkwij w ciemności
Ziarno pożycz od słonecznika… słonecznik jest jak ziemia, krąży i odwraca głowę do słońca. Gdyby stał w cieniu nie byłby tak promienny.
rozsyp na parapecie… otwórz pięść, otwórz okno i zasiej swoje ziarna, może wtedy pozwoli ci się przytulić powietrze.
Zaczekaj… powolne oswajanie siebie pozwoli na uchwycenie chwili.
Tak, od dłuższego czasu (ale nie jest to efekt planu, świadomego założenia) "wciska" mi się w teksty temat nienawiści, zła szerzej ujmując. Tutaj jest szukanie odwrotnego bieguna.
Nienawiść to siła zła - bezbronność to siła Dobra.
Dziękuję za piękną, j jak zawsze spójną interpretację.
Pozdrawiam, Pasjo.
Komentarze (17)
Bardzo serdecznie :)
Pozdrawiam, Yanko.
I ptak może mieć strachliwe serce, i człowiek.
W drugiej strofie widzę już tylko człowieka, który chce zrównać się rozmiarem z Aniołem, zamienić w małe lądowisko - dłoń, podczas, gdy Anioł jest piąstką.
Dlatego też usunęłabym z wiersza słowo "parapet!
"Ziarno pożycz od słonecznika,/rozsyp' - wystarczyłoby. można rozsypać na dłoni. Ten parapet jest już jakby z innego filmu, z tzw. stereotypu. ze ziarno rozsypujemy na parapecie.
A co z tuleniem, które tu masz na początku? Tulić się na blaszanym parapecie? Nie bardzo. I po co ta dłoń ma być przytulna, jak ziarno leży za oknem?
No i w wierszu jest: "Może przysiądzie na otwartej dłoni", a nie na parapecie.
I pointa byłaby może ciekawsza po skróceniu?
Może zamiast: „rozsyp na parapecie.// Może przysiądzie na otwartej dłoni,/ tulić się pozwoli.//Zaczekaj”, dać tylko tyle: „rozsyp// Może przysiądzie”. Dłoń już jest, a w słowach „może przysiądzie” jest też i czekanie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziwny Anioł - aż się uśmiechnęłam, bo od razu wyłowiłaś clou. To nie ten, co stróżem jest i od rana stoi przy nas ani ten z ogromnym mieczem wobec zła.
Inny, ten który naszych wrogów nie skrzywdzi, ale ma coś w sobie, coś co sprawia, że chce się do niego przytulić.
Czy każdemu na to pozwoli? Nie, podmiot w zwrocie do adresata (czyli do mnie) podaje "instrukcję".
Stąd parapet potrzebny :)
Mały, skrzydlaty Anioł nie jest łatwy do oswojenia.
Ona mówi: Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, a On: Skurcz się, malej, malej (...) Ziarno pożycz od słonecznika,
Serce kobiety jest wielkości jej piąstki.
O, taki trop.I takie dwa stanowiska:
Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, podług jego woli. Widziałaś,
jego serce nawet stracha na wróble się boi. Drży
biedne, trzepocze, więc proszę...
Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki.
Wypuść z niej wszystkie klatki, kamienie, chmury
czarne od śrutu. Ziarno pożycz od słonecznika,
rozsyp...
A rozmowa? Nie, co najwyżej dialog z własnym ego. Z małym dzieckiem w sobie, niemowlęciem, którego nie można w sobie odtworzyć. Zdanym na innych, bezbronnym, bezgrzesznym.
Serce kobiety jest wielkości jej piąstki.
O, taki trop.I takie dwa stanowiska:
Tul się do niego, tul, ale ostrożnie, podług jego woli. Widziałaś,
jego serce nawet stracha na wróble się boi. Drży
biedne, trzepocze, więc proszę...
Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki.
Wypuść z niej wszystkie klatki, kamienie, chmury
czarne od śrutu. Ziarno pożycz od słonecznika,
rozsyp...
(To tylko ilustracja do mojej interpretacji, że to zapis rozmowy dwojga. Chociaż nad zostawieniem słowa 'parapet" zastanowiłabym się naprawdę).
Jak oswoić, czym? Gdzie?
Tego wróbelka, piecuszka, sikorkę... fruwają obok nas, coś je z nami łączy.
Serdecznie dziękuję za rozmowę pod tekstem, Trzy Cztery.
Wiele mi dała. Uściski.
Co do interpretacji, to już trudniej mi.
Pierwsza myśl, jaka mnie napadała, to że trza się ''skurczyć" do czyiś problemów, lęków, a nawet radości.
by naprawdę zrozumieć na otwartej dłoni.
Wielka skała nie pojmie istoty niewielkiego kamienia,
chociaż poniekąd, jest jej częścią składową.
Takie pierwsze me:)↔Pozdrawiam:)↔5
NCK→by się nie sugerować.
Ślicznie dziękuję, Dedusiu.
Drży biedne, trzepocze, więc proszę... serce się boi, gdy kierujesz w niego pięść, zaciśnięta dłoń nic nie powie, bez rozmowy uderzy znienacka. Jest jak ukryta broń, gotowa do ataku.
Skurcz się, malej, malej w umyśle do wymiaru piąstki… powtarzaj jak mantrę i powróć do normalnych rozmiarów, jak w łupinie orzech skurcz zwoje i zagaś nienawiść.
Wypuść z niej wszystkie klatki, kamienie, chmury czarne od śrutu… wyrzuć z siebie zło i nie zamykaj się w samotności, nie tkwij w ciemności
Ziarno pożycz od słonecznika… słonecznik jest jak ziemia, krąży i odwraca głowę do słońca. Gdyby stał w cieniu nie byłby tak promienny.
rozsyp na parapecie… otwórz pięść, otwórz okno i zasiej swoje ziarna, może wtedy pozwoli ci się przytulić powietrze.
Zaczekaj… powolne oswajanie siebie pozwoli na uchwycenie chwili.
Pozdrawiam
Nienawiść to siła zła - bezbronność to siła Dobra.
Dziękuję za piękną, j jak zawsze spójną interpretację.
Pozdrawiam, Pasjo.
Dziękuję za zgodę, skrzydlaty :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania